Bohdan Wrocławski – Jeden wiersz

1
113
Bohdan Wrocławski
Bohdan Wrocławski

Być może…

w kokpicie  jest już zupełnie ciemno
jeszcze do tego zepsuta żarówka
czarne smugi przypalonych owadów wokół niej
zadyszany bieg nocy pulsujący
szybko znikającymi gwiazdami

stawiam lampę naftową choć wiem
że jej światło
już przywołuje okoliczne ćmy

list z uniwersytetu Karola w Pradze
trochę o Havlu
trochę o Miłoszu

więcej o tym co się kończy
niż będzie powstawało w nas

powietrze wokół stanie się rzadkie
warstwa po warstwie
nakładając dziwne refleksy
na zamazaną szybkę w bulaju

czyjeś kroki  wzdłuż pomostu
zapewne
tak zaczyna swój taniec jesień

ktoś wyjątkowo bolesny z środka antyku
przywołuje mnie gestami
prowadzi na środek sceny

słyszę chór grecki
widzę starą postać siedzące w skene

obok coś bezkształtnego zamazanego
pełnego westchnień

zapewne to jest los objaśnia mnie postać z skene

zaczynam odgadywać
wyczuwać próbować zrozumieć
że on i ja tworzymy to samo tło
dla czegoś zupełnie nieodgadnionego
niezrozumiałego
czegoś co przemieszcza w sobie
radość i miłość

żal i okrucieństwo

wkrótce będziesz musiał przejść na drugą stronę ulicy
wszystkie twoje wybory
już się kończą

ty jesteś Ajschylos
odgaduję

nie
odpowiada mi
obejmuje dłońmi  głowę
podnosi ją w snop światła
tam jestem
ja ty nasz los

wypełnienie

a być może
to tylko sen
który zamilknie całkowicie o brzasku

przecież jest we mnie jeszcze wczoraj
z tym fragmentem który budzi refleksje

jest dzisiaj
z potrzebą i równowagą działania

i być może będzie
jutro ogromne jak romańskie kopuły
które będę  starał się określić
każdym wyważonym gestem
każdym freskiem

przykrytym moją nieśmiałością
i niewiedzą

na zupełnie wyludnionym brzegu
Zalewu Wiślanego

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko