Bohdan Wrocławski – Jeden wiersz

0
62
Bohdan Wrocławski
Bohdan Wrocławski


Oparty o horyzont

Siedzę po turecku na pokładzie
Moje dłonie są odleglejsze
niż czarne kieszenie
kulis scenicznych

lub
powietrze wyszeptane głosem suflera

wiem
od pewnego czasu
wszystkie porty
przystanie mariny
kurczą się
niczym opowieści barona Münchhausena

wpycham je w złożoną czeluść  antyku
krużganki kolumny pełne radosnych uniesień
cały ten architektoniczny sztafaż słów
i gestów
uruchamianych przez wyobraźnię
obecny w każdej mijającej sekundzie
naznaczony dotykiem historii

i pokus związanych
z odpływami morza

To nic dziwnego
widnokrąg stale przemilcza nas

w swojej rzeczywistości jest bardziej unerwiony
niczym błądzący po śmietnikach
poszukiwacze dojrzałości

Już wiem
umarło kilka tysiącleci
miliardy
przypływów odpływów morza
nałożonych na płótno barwnymi plamami
w zdumieniu szalonego artysty

Jego dłoń
zatrzymała się na wybrzuszeniach
spróchniałych
desek pomostu

czuł w nich pulsowanie krwi
pożądanie
wszystkie westchnienia wieczności
niecierpliwość

w zupełnie nieznanym szale uniesień
trwa to to do dziś

starając się zrównoważyć
miłość
nieodległego przecież horyzontu
i napiętych do granic możliwości
żagli

Siedzę na pokładzie
piję mleko z kartonu obserwuję orła Bielika
unoszącego w szponach rybę
w stronę fioletowej ściany lasu

To stamtąd powraca echo
w stwardniałych nagle fałdach żagli

Widzę czyjś żal
Wiatrem wyrwany z własnych piersi spinaker
przyspieszony
lot wystraszonych mew

i fale
których gniewu
nigdy
nie udało mi się przemilczeć

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko