Jarosław Kapłon – wiersze

0
115
Filip Wrocławski
Filip Wrocławski


patrioty-zm

zacierają się teksty piosenek
pulsują w myślach ślady i miejsca
przebrzmiałe koncerty
obracają porysowane płyty

z których nasi idole z zaświatów
wykrzykują stop wojnie
pomimo tego nie mają już
takiej siły przebicia

po nich została pustka pełne okopy
tych co mogliby ich zastąpić
w sobotnie popołudnie
tymczasem grają w rosyjską
 
ruletkę a ja brzdąkam na gitarze
wracam myślami w chłód miasta
mijam młodych chłopców
z przewieszonymi gitarami

karabinami i jestem zmęczony
niemniej jednak nie mogę zasnąć
po tych życiowych bataliach
zwycięstwach i porażkach
 
usiłuję zlokalizować zespoły
rockowe które kształtują przyszłe
pokolenia subkultury
a tymczasem zwyczajnie ich nie ma

mają przerwę ogłosili czasowy
rozejm i cały ten splendor pokoju
zastygł mimo iż pełno wokół
gołębi zbyt mało snu

w którym bezsprzecznie brakuje gitar
karabinów skutkiem tego
od niedawna przygrywają
dwie baterie niemieckich patriotów


zmętnienie

są wieczory kiedy
mam plan jak sam Bóg
który w chwilach zwątpienia
chce być bliżej światła
więc zapalam wszystkie
żarówki w domu
i na milion sposobów
próbuję sobie wytłumaczyć

dlaczego dopada mnie
beznadzieja ten stan kiedy
patrzę w mętną wodę
akwarium i chcę to zakończyć
 
niechcący wylać
jak przysłowiowe dziecko
z kąpielą ale to mija
jak noc w której śni się sen

że pewnego dnia utonę
być może jest inaczej
wszelkie dążenia do wejścia
w ciemność to niejasny pomysł

prawdziwe życie toczy się
pomiędzy mrokiem a światłem
gdzie niemożliwa
jest miłość bez poświęceń


bulwar loughborough

od jakiegoś czasu
nie potrafię spojrzeć w chmury
sięgać po coś z górnej
części szafki człowiek wysoki
i tak jest za niski by oglądać
świat triumfalnie
jak po wygranej bitwie
więc przyglądam się nogom
kobiet spacerujących
po bulwarze loughborough
ich butom które miarowo wystukują
rytm tu na osiedlu
jak i w zaprzyjaźnionym
mieście w Anglii
kieruję wzrok na spacerujących
od wiaduktu do mostu
mężczyzn byłych żołnierzy
jakby w zniecierpliwieniu
na coś czekali ratując się milczeniem
przed nie wypowiedzianymi
słowami żon a ja na moment
zarzucam kotwicę
wpatrzony w rzekę
zastanawiam się czy niebawem
potykając się na prostej
drodze mógłbym zwrócić się
ku niebu tak jak wykrzykuje się
o Jezu wyrażając uczucia
zbliżone do gniewu
ewentualnie o kurwa przy każdym
zniekształceniu chodnika
bo przecież minęły już czasy
czarno białe w których przekraczając
granice kolorów jak te dzieci
z balonami w rękach unosimy się
pozostając na namalowanym
murale niczym motyw ptaków
rozlatujących się we wszystkich kierunkach


nieskończoność

szklana kula żyrandola
odbija cały nieporządek pokoju
to co za oknem przypuszczalnie dalej
i po jakimś czasie
jakby nie było końca
 
tej chwili a przecież życie
zamiera z każdą minutą
jak wielka pulsująca gwiazda
czy serce które pełne
ruchu nagle nie pompuje krwi

oczy nie odbijają światła
widać jedynie jak upadam
na płaski ekran telewizora
wyczuwając chytry plan boga
niezawodny koniec

kinematografii wówczas
w dowolnym miejscu
otworzę oczy to nie będzie
ten dom ta przestrzeń
adaptacja filmowa

szklana kula żyrandola
odbija całe pomieszczenie
prawdopodobnie dalej i po jakimś czasie
jakby nie było końca
tej chwili a karetka na sygnale

z żałosnych powodów
spóźni się o minutę ciszy


kontent

chyba umrę w tym hipermarkecie
obok alejki z mięsem
upadając na kobietę
pachnącą słodkimi konwaliami
niech patrzy jak słońce
zachodzi powoli wylewa się
na pobliską półkę
z alkoholem to ja autor

wszystkiego dobrego
dlaczego wciąż myślę o tym
zamiast słuchać muzyki
która oddziałuje na zmysły
klientów ponieważ boję się
bardziej niż inni
wieczne odpoczywanie
na dziale z owocami
to tu czuję się jak w sadzie

spacerując dróżkami z nią
bądź za nią spotkajmy się
jeszcze mówię przechodząc
nieznanymi mi dotąd
przesmykami aż trudno uwierzyć
próbuję złapać swój ostatni
oddech idąc promenadą
z chemią jest w tym jakaś okazja
ale coś się urywa w kolejce

może paragon na którym
wyblakł numer telefonu
imię mówione przez przerwę
w regale świadomość śmierci
wykracza poza ten sklep
spotkajmy się jeszcze
zanim nadejdzie pora nowych
gazetek z resztą pieniędzy
mówiąc sobie dzień dobry przy wejściu


wieżowiec

najważniejsze w kłótni
są drzwi przez
które można wyjść
porzucając wszystkie epitety

wolno zmierzać w dół
odliczać piętra
w ramach terapii
rytualnie zapalić papierosa
 
nie przyciągając
uwagi sąsiadów
umiejętnie dawkując
każdy schodek
 
kąt nieba widoczny
przez okno na półpiętrze
a na parterze
wcisnąć guzik windy
 
udać się na ostatnie piętro
dla świętego spokoju


ogłoszenie

krzyknąłem w pustym pokoju
głos rozszedł się i wrócił
jak wspomnienie o meblach na raty
najlepsze czasy które nie nadeszły
wyszły z mody niczym stół

i cztery krzesła jak numer archiwalny
gazety w życiu codziennym
aktualności o stanie miłości do żony
rodziny kochanki a może koleżanki
która nic o tym nie wie
 
ogłoszenie przyklejone do szyby
nie parafialne gminne kazuistyczne
finalne jak dym z papierosa
po wszystkim szepnąłem jakbym
obawiał się czegoś pamiętał

niecenzuralne słowa wypowiedziane
w złości z miłości lub z bólu
wszystkie gesty machnięcia odciski
palców na blacie telewizorze lusterku
siedząc na krześle przemilczałem

ten dzień zlekceważyłem głos
z samej góry który rozszedł się i wrócił
jak najlepsze czasy które jeszcze
nie nadeszły


postrzeganie wiosny

wojskowy blok z na przeciwka
obity blachą jest jak trumna
przywieziona z misji Afganistanu
ulgę przynosi skwerek
mokrej ziemi między nami
kilka drzew bez liści
rozmokła biel zimy

na marginesie kwadratu
ptaki po bezwolnym locie
szukające pożywienia
przypatrują się ziemi
a gdzie kompania honorowa
orkiestra reszta elity
wiosna która płacze deszczem
zupełnie osobny wiersz o śmierci

może ten płotek
odgradza myśli od rzeczywistości
a potem fałszywie kieruje
pod inny adres
starcze oczy sąsiadki
ostatnie kroki gdzieś między
drzewami ale dlaczego
nas nie unosi nie zabiera
 
w chmury tylko snuje się
między żywopłotem
a blokiem tuż przy ziemi
gdzie rosną pierwsze przebiśniegi
a słońce wypędza zimowe
cienie spod krzaków

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko