W podróży do siebie
Poezja szuka w nas miejsc
najbardziej intymnych
opuszczonych
pełnych korowodów ustawicznie
wirującego światła
strun pękających na obrzeżach
wiecznej niedoskonałości
wszechświata
jest w tym muzyka
starych skrzypiec
dialog który rezonuje w nas
w tych momentach
kiedy z bólem i nieśmiałością
staramy się
otwierać w sobie pejzaż za pejzażem
aż do całkowitego wyczerpanie widnokręgu
nadal nie potrafię odczytać dotykiem warg
smakiem podniebienia
najbliższych mi geograficznie słów
spojrzeń
dłuższych niż kolorowe tęsknoty
spływających do morza rzek
i one i my błądzimy wers po wersie
w najchłodniejszym dotyku kosmosu
jego urojeniach
nieznanych nam bliżej
dramatach
aby znów odnaleźć siebie
w niecierpliwości dziecka
biegnącego do otwartych ramion matki
w gestach o których dawno zapomniała cywilizacja
smaku kobiet zabłąkanych między strofami
dobrotliwego ciepła
które otwierają w nas łkających
bezradnych
próbujących odnaleźć siebie
aż do dna
najbardziej oddalonego krateru
samotnego księżyca
Bohdanie,
przepiękny wiersz. Mam pytanie – wydasz w końcu jakiś tomik? Trzeba.
Pozdrawiam
Andrzej