Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
91

Życiorys jakich mało

„moja postawa w tym procesie była szczególnie ważna dla współoskarżonych, których tragiczny los dzieliłem i których zawieść teraz nie miałem prawa. Moim obowiązkiem było mówienie prawdy o naszej działalności i o stanowisku wobec rzeczywistości politycznej w tamtych strasznych czasach, bez lękliwości czy kajania się, bez ujawniania faktów i nazwisk, a zarazem bez niepotrzebnego rozdrażniania. Miałem świadomość, że do mnie należy ustawienie od naszej strony procesu we właściwy sposób.”

Przed laty, w czasach KOR-owskich, miałem szczęście poznać Władysława Siła-Nowickiego. Robił na mnie wrażenie starszego pana, choć pewnie miał tyle lat, co ja dzisiaj. Elokwentny, precyzyjny w swoich ocenach. Był sławą adwokacką, współpracował z opozycją, bronił w wielu procesach politycznych przed i po stanie wojennym. Oczywiście wiedziałem też, że w czasach stalinowskich był skazany na karę śmierci, a potem ułaskawiony przez Bieruta. Tyle, że nikt nie mówił o szczegółach.

Ewa Rzeczkowska napisała biografię niepełną… Wróć, napisała część biografii tego niezwykłego człowieka, obejmującej lata 1939-1956. Jeszcze raz, wróć. Bo to też nieprawda. To jednak biografia od urodzenia Siła-Nowickiego aż do jego wyjścia z więzienia w 1956 roku i rehabilitacji w roku 1957.

Wracam do początku tej recenzji, próbuję zobaczyć tę chwilę, którą tak pięknie opisał. Wstaje i zaczyna mówić. Siedmiu pozostałych oskarżonych słucha jego słów w skupieniu. Jest ich, przynajmniej w wymiarze politycznym, zwierzchnikiem, pozostali: mjr. Hieronima Dekutowskiego, na ławie oskarżonych zasiedli ich podkomendni: kpt. Stanisław Łukasik ps. „Ryś”, por. Jerzy Miatkowski ps. „Zawada” – adiutant, por. Roman Groński ps. „Żbik”, por. Edmund Tudruj ps. „Mundek”, por. Tadeusz Pelak ps. „Junak”, por. Arkadiusz Wasilewski ps. „Biały” to żołnierze niepodległościowego podziemia. Mam wrażenie, że wiedzieli jaki zapadnie wyrok zanim usiedli na ławie oskarżonych. Jedyne co mogli zachować to honor i wzajemny szacunek. Ośmiu podsądnych, osiem wyroków śmierci. Nikt nie płakał, nikt nie oskarżał innych. Ale… ale jednego z wyroków, na szczęście, nie wykonano. Dlaczego? Przez lata czyniono z tego wobec Siła-Nowickiego zarzut. Bo przecież też powinien był zginąć… Tak by było „uczciwie”.

Ocalał dzięki wstawiennictwu Aldony, rodzonej siostry Feliksa Dzierżyńskiego, spowinowaconej z Nowickimi. Los…traf…przypadek…

Wywodził się z rodziny inteligenckiej, ojciec był sędzią, potem notariuszem. Skończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim (w niezłym towarzystwie, miał na roku Bolesława Piaseckiego i… i Menachema Begina, po latach premiera Izraela), potem elitarną szkołę kawalerii w Grudziądzu (chciał być jak stryjowie, jeden dosłużył się stopnia generała, drugi pułkownika, kawalerzystą). Ale wcześniej związał się z wywiadem. Miało to najpewniej związek z częstymi wizytami w Beresteczku, w którym to miasteczku, na Kresach, zamieszkali rodzice i gdzie ojciec miał swoja kancelarię.

Walczył w kampanii wrześniowej. Nie poszedł do niewoli, bo… bo zasnął gdzieś w polu, czy zagajniku. Spał kilkanaście godzin, a potem już nikogo nie było wokół. Wrócił do Warszawy. Tyle, że to na wschodzie mieszkała narzeczona. Przeszedł do strefy sowieckiej, stamtąd, już we dwójkę próbowali z przyszłą żoną przedostać się na Litwę (to był jeden ze szlaków umożliwiających dostanie się do polskiej armii na Zachodzie). Zatrzymywany przez Litwinów, zatrzymywany przez Sowietów, szczęśliwie przetrwał czas do wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej.

Konspiracja, znów tajemniczy związek z wywiadem, tym razem Armii Krajowej, delegacja od przełożonych do arcybiskupa Szeptyckiego (sprawa mianowania na wypadek aresztowania biskupa Slipyja jako następcy – według konkordatu wymagało to zgody polskiego rządu), Powstanie warszawskie… Dwukrotnie ranny już na początku walk, za drugim razem ciężko… Krzyż Walecznych i awans na stopień porucznika.

Po wojnie Siła-Nowicki angażuje się w pracę polityczną w lubelskich strukturach Stronnictwa Pracy. Ale też, okłamując swych partyjnych przełożonych, jest czynnym uczestnikiem działań wojskowych w Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość”.

Książkę Ewy Rzeczkowskiej, świetnie udokumentowaną, czyta się miejscami jak kryminał. Niekiedy jest tam jednak przestrzeń, którą trzeba wypełnić swoją wyobraźnią. To czas, w którym Siła-Nowicki pracuje nad ujawnieniem podległych mu oddziałów konspiracji wojskowej – sam będąc poszukiwanym, prowadzi rozmowy na przykład z Julią Brystygierową. Jak to możliwe? Albo kwestia ucieczki, wyjazdu z Polski i rola Franciszka Abraszewskiego, chyba więcej niż przełożonego, raczej przyjaciela, człowieka zaufanego.

Siedzi w ciężkich więzieniach, a tam, jakby było mało, czasami też w izolatkach.

Po latach oskarżą go, że zdradził, że miał w więzieniu „kancelarię”… Łatwo, znając dziś papiery, wiedząc kto zdradził, prześledzić drogę tych pomówień.

Pierwsze czterdzieści trzy lata życia Władysława Siła-Nowickiego. Wystarczyłoby na kilka życiorysów. Ale przecież potem było równie ciekawie. Doktor Rzeczkowska obiecuje drugi tom biografii. Zapewne nie tylko miłośnicy historii najnowszej czekają nań z niecierpliwością.

Ewa Rzeczkowska – Władysław Siła-Nowicki. Żołnierz i konspirator 1939-1956, IPN, Warszawa 2021, str. 542 + Aneks 90 (zdjęcia i dokumenty).

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko