Mikołaj Melanowicz – Udomowienie czy egzotyzacja. „Bajka japońska” Zbigniewa Herberta

0
862

    Pomyślałem o „udomowieniu”, gdy wysłuchałem „Bajki japońskiej”,  czytanej przez Elizę Borowską podczas wieczoru poetyckiego w Pałacu Rzeczypospolitej z okazji rocznicy urodzin Zbigniewa Herberta, tzn. 29 października 2019 roku. Wspomnę jeszcze, że była to wyjątkowa uczta duchowa przede wszystkim dzięki niezwykłej umiejętności Aktorki do przekazania słuchaczom ukrytych poza słowami uczuć i myśli poety w rzadko interpretowanych wierszach. A wybrał je Maciej Zaremba Bielawski, który zaskoczył słuchaczy odkrywaniem erotyki w poezji Herberta.

      Postanowiłem więc odnaleźć ten wiersz i porównać z japońską narracją o demiurgach, będących źródłem „Bajki japońskiej”. I znalazłem w Wierszach wybranych przez Ryszarda Krynickiego (Wydawnictwo a5, 2017)..

    I tak ta „bajka” się zaczyna:

   Królewna Idżanaki ucieka przed smokiem, który ma cztery łapy purpurowe, a cztery złote. Królewicz Itanagi [chyba literkę „z” odczytano w rękopisie jako „t”?]  śpi pod drzewem. Nie wie, w jakim niebezpieczeństwie znajdują się małe stopy Idżanaki.

   A smok jest coraz bliżej

 I czytam dalej, jak „Królewna rzuca grzebień za siebie jako przeszkodę   dla atakującego, natomiast Królewicz znajduje grzebień i buduje mu „marmurowy grobowiec”. „Kto widział, aby dla grzebienia budować grobowiec? Ja widziałem.” – twierdzi Poeta.

Niewątpliwie, poeta przeczytał japoński mit o demiurgach, tzn. o bogu   Izanagi i bogini Izanami, stwórcach świata i Japonii, których nieudany akt prokreacji kończy się śmiercią bogini. Mimo że Izanami przebywała już w podziemnej krainie śmierci, tzn. w Krainie Ciemności, małżonek zapragnął ją zawołać, by wróciła i pomogła dokończyć tworzenia Ziemi.  

  Gdy kobieta  wyszła zza skały odgradzającej otchłań, powiedziała, że się spóźnił, bo już spożywała posiłek przy Ognisku Krainy Ciemności. Jednak chciałaby z nim wrócić. Musi jednak zyskać zgodę duchów ciemności, więc poprosiła, żeby mąż nie oglądał się za nią. A jednak mąż nie wytrzymał zbyt długiego czekania, wtargnął do Krainy Ciemności i ujrzał przerażający obraz Izanami, w której „roiło się od czerwii”.  Gdy  przerażony zaczął uciekać, zhańbiona małżonka wysłała za nim jędze, a on broniąc się,  rzucił za siebie grzebień… Następnie, nawet piorunowładne duchy nie były w stanie dogonić męża. W końcu zdecydowała się z nim spotkać osobiście, ale okazało się to niemożliwe, ponieważ mąż już zdołał odgrodzić się skałą. Zerwał z nią przysięgę małżeńską, a ona zagroziła za to uśmiercaniem codziennie tysiąca ludzi, ale on odparł, że dzięki jego mocy pojawi się znacznie więcej.. (zobacz np. Agnieszka Kozyra, Mitologia japońska)

  Natomiast Zbigniew Herbert z wielowątkowego mitu wybiera tylko jego szkielet, zmienia imiona i funkcje bohaterów, by za pomocą  ubogich środków rozbudzić w czytelniku poczucie zagrożenia, a może tylko  zaciekawienia niezwykłym pomysłem budowy grobowca dla grzebienia. Stworzył więc bajkę o Królewnie, która uciekała przed smokiem. I o Królewiczu, który śpi pod drzewem. Ale w końcu znajduje jej grzebień, który kiedyś rzuciła za siebie, by przemienił się w broniących ją rycerzy.

Poeta uprościł mit, przemienił w bajkę, w której lękamy się o bezpieczeństwo stóp Królewny, i popadamy w zadumę nad grzebieniem spoczywającym w marmurowym grobowcu.

  Natomiast podczas  międzynarodowej konferencji japonistycznej w Warszawie  profesor Sekiguchi Tokimasa z Tokio mówił na temat niebezpieczeństw czyhających na tłumaczy, ilustrując swe tezy również cytatami z własnego przekładu Lalki (jap. Ningyō, 2017) Bolesława Prusa. I wyjaśnił swą strategię przekładową, w której egzotyzacja pełni pewną rolę. Wyjaśnił, w jaki sposób poradził sobie na przykład z gwarą Szlangbauma, tzn. charakterystyczną polszczyzną, jaką posługują się Żydzi w Lalce.  Cytując rozmowę Wokulskiego z Szlangbaumem w przekładzie na język angielski, wykazał różnicę w strategii: a mianowicie tłumacz amerykański  posłużył się piękną angielszczyzną, zrezygnował więc z oddania kolorytu lokalnego warszawskich bohaterów powieści Prusa. Po prostu zrezygnował z „egzotyzacji”, a po prostu „udomowił” przekład, tzn. zrezygnował z wierności tłumaczenia gwary, chcąc przekazać czytelnikom treść w poprawnej, płynnej angielszczyźnie. 

   Natomiast Sekiguchi nie zrezygnował z poszukiwania środków językowych lub piśmiennych, sugerujących japońskim czytelnikom  specyfikę mowy polskiej (gwary) Żydów czy innych mieszkańców Warszawy w XIX wieku.  A więc okazał się zwolennikiem „egzotyzacji”. Starał się przekazać nie tylko treść polskiego zdania, ale także uratować coś z lokalnego kolorytu kaleczonej polszczyzny, …

   Na zakończenie przypomnę, że „udomowienie” to po prostu redukcja obcego tekstu do wartości kultury docelowej. A „egzotyzacja” przekładu uwydatnia różnice językowe i kulturowe oryginału, zbliżając czytelnika przekładu do kraju autora oryginału. A źródłem dla obu polskich terminów jest monografia The Translator’s Invisibility: A History Translation  Lawrence’a  Venutiego, amerykańskiego tłumacza i językoznawcy.

                                                                                                     M.M.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko