LEOKADIA KOMAISZKO – WIERSZE

0
1137


***

Ta ludzka miłość, ta nasza litość
na plastykowym podana talerzyku
i w wyszczerbionym nalana kubku.

Ale – bez drugiego człowieka – saturacja
wszystkich sześciu zmysłów następuje.

                                         Belgia 2019 ,  Z cyklu ‘Antonina, Tonia, Tosia’


Oni nie umierają!

– Waszecia kochana, Oni nie umierają!
Wszyscy jak jeden na inną planetę przechodzą.
A czasem w ciała nowe wpływają – twierdzi
z uśmiechem zdystansowana babcia Wercia
i strzyże niespiesznie Wilkińskie stada baranów.
Jestem chudziutką wyrosłą  dziewczynką
z oczami dużymi jak stawy kresowe błotniste.
Pobiegnę znów naprzód za cichych łąk horyzonty.

                                                                       Belgia 2019


Majowej pachnącej niedzieli

Majowej pachnącej geosminą niedzieli
wyszliśmy cicho na spacer. Ty,
mlecznobiała akacjowa stuletnia alejo
I ja – pół człowiek dzisiaj, pół drzewo.

Legendy i apokryfy w walońskich
zaroślach makralą* zaklęte, bojowym
krzykiem cietrzewia nam się kłaniają.
I szklą się zielska. Jak polskie. I jak litewskie.

                                              Makrala /macrale – czarownica po walońsku
                                                                              13maja 2015 Belgia


Nasielany w krzyku żurawi

                                                    (« Izabela »  urywek z poematu)

Spadają gruszki przy chlewiku, szmaragdowe.
Nadejdzie chwila – zżółkną, przysmakiem
staną się wspaniałym. A w Rakowinie złote lilie
w kielichach drzemią. Bezdenne ciemne wody
i krowi ryk nad ciągle zimną Pasieczynki plażą.
Nie każdy umiał na dojrzewania czas
zaczekać. Pakowali pospiesznie walizki,
wskakiwali w pociągi, jechali! A gdzież
Petronella?.. Na zaoranym polu okrągłością
bladoseledynową się mienią papierówki.
Świeżomiodowy ich zapach usypia pszczoły
na dyrwanach i w rowach z dremulków róźowych.
Po jednej stronie dołu chodzisz ty, a z drugiej
patrzę ja. Między nami trwa lipiec…
i bóstwo ziarniste, Rugucia kresowy.

W głębie rodów by pielgrzymować –
trzeba zdołać! Nie podeptać białych ganeczków
idylli. Koronkowych nie zniszczyć parasolek.
Chromowych oficerków dziadunia nie zabrudzić.
Aż drobne rybki z Malejkiańskich stawów
okażą się złotymi, etosy dawnych ziemian zarysują.
W prokreacjach żal hodowali niby potwora 
w klatkach zamkniętych. By żadna krztynka 
łaskawości do serca mu nie wpadła.
A byt-istnienie się przesiewał jak praojców
zboże przez dziurawe sito. I ziarna bujne czasami
wiatr wykradał. Na jednym polu stoję ja,
na drugim- ty. A między nami – krzyk żurawi
i srebrną przestrzeń wiekowe przemierzają Nasielany.

                                                                                         Belgia 2018


Złocone koguty

Pod pobielonym pniem starego drzewa leżałam.
A ono papierem swych liści szeleściło. Pisało?..
Strofy wierszy w majestacie zstępowały majowym.
Niby Pieśni Maryjne pod  Kresów  krzyżami cichymi..

Jodły, jabłonie, słowiki. I trawy na wietrze pełnoziarniste !
„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu” – wieszcza
emocję  właśnie poznawałam. W ciężkiej melodii dzwonów
walońskich. Gdzie nad kościołami koguty świecą  złocone.

                                                                       2011 roku 28 maja, Belgia


Tętno południa  2

Obudziłam się nocą. Nagle
trawa do kostek i grube agawy.
Południe. Na które tyle przechorowałam.
 
Płaskie domy. Leży wielgachną
miską księżyc. Kosze świateł, co ścielą
kobierce w górę. Ziemia to? Kosmodromy?

                                                                  marzec 1997, Hiszpania


  Tętno południa 4

 Są ludzie, którzy wszędzie muszą bywać.
Jak ptaki, na skałach budują swe domy.
By potem – zimę zamieniając w lato
a lato w zimę – gniazd nowych szukać. Mórz
szerszych i śmielszych nieba wysokości.
I  nienasyciwszy się nigdy, z prośbą
o podróży na ustach – niechcący odejść.

                                                            Hiszpania, 1997


Rezystencja

Przechodząc przez tunele strachu i bólu,
wykrzesuję w sobie moc nie do zdarcia.
Na przekór temu, co się kruszy, wietrzeje –
cementuję miłość, siłę i trwanie!

                                                             sierpień 2004Liège


Kalimera*

Witajcie mi porannie
aloesy, cytrusy
i pelargonie.
 
Gniazdo jaskółcze
i jaszczurcze,
ciche gaje oliwne.
 
Na znanym mi
skądinąd balkonie
wschodni ludzie kawę piją.
 
Na paluszkach stając
szklankę wody podnoszę:
za Przyrody zdrowie!

                                                       * po grecku: dzień dobry
                                                                         czerwiec 2011, Corfu, Grecja


Leokadia Komaiszko

Pani Leokadia Komaiszko jest poetką, dziennikarką, literatem i fotografikiem.      
Znana jako Autor obszernego tomu reportaży o krzyżowych drogach Polaków na Wschodzie pt.: „Nawet ptaki wracają”  tegoż tomu w języku francuskim “Même les oiseaux reviennent”, zbioru szkiców literackich o losach Polaków starszego pokolenia w Niemczech: „Wiatr na łąkach z Hamburga”, czterech indywidualnych tomików poetyckich: “W stronę światła”, “Motyle dzieciństwa”, “Zielonosenne kaktusy”, „Leodium qui sera à moi” (po francusku)… Tematem, który Panią Leokadię Komaiszko głęboko interesuje – to losy i mentalność Polaków, mieszkających poza Polską. Z pewnością też dlatego, że sama do tej części rodaków należy. Urodzona i ukształtowana duchowo na Wileńszczyznie, na stałe mieszka w Belgii.
Na prośbę polskich emigrantów-intelektualistów rozsianych po świecie stworzyła, redaguje i wydaje “ Listy z daleka” – pismo Ogólnoświatowego Korespondencyjnego Klubu Emigrantów. http://www.polonia.be/Listy-z-daleka/lzd.htm
„Listy z daleka” czytane są: w Afryce, Ameryce, Anglii, Australii, Belgii, Danii, Francji, Holandii, Kanadzie, na Litwie, w Niemczech, Polsce, Szwajcarii, Szwecji…

Teksty autorki podał: Zbigniew Ikona – Kresowaty

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko