JACEK SOJAN – “Niebanalna Majorka” Ewy Sawickiej. Wszechstronne studium o wyspie czyli przewodnik dla dociekliwych.

1
969

Są takie miejsca na świecie, które kojarzą się z palmami rzucającymi zbawienny cień na rozgrzany podzwrotnikowym słońcem piasek i kojącym szumem morskich fal zmywających z ciała i duszy trud pracowitego roku. Archipelag Bahama, Bali, Markizy, Filipiny, Baleary…Krzyczące kolorami przewodniki turystyczne prezentują głównie hotele, restauracje z wykwintnymi miejscowymi frykasami i słoneczne pejzaże otwarte na szeroki horyzont zatok, mórz i oceanów. Lśniące kredą informatory opowiadają o miejscach wypoczynku, cenach, kawiarniach i jadłodajniach w taki sposób, aby klient zapomniał o czasie, jakby czas na tych kawałkach leniwej dla przyjezdnych ziemi zatrzymał się na procesach podstawowej egzystencji, która pozwala beztrosko spać i jeść, chroniąc głowę nie tylko przed upałami, ale przede wszystkim przed zbędnymi, intelektualnymi dywagacjami typu: skąd jesteśmy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy… Turyści mają się znaleźć na takiej wyspie czasu, gdzie nie ma innych czasów, jest tylko tu i teraz. Z potrzebami jętki szukającej schronienia i pokarmu.
Zaprzeczeniem takiej filozofii egzotycznego wypoczynku jest książka – przewodnik autorstwa Ewy Sawickiej pt.: Niebanalna Majorka. Uwaga w podtytule, że “Majorka to nie tylko plaża” znajduje swoje uzasadnienie w treści lektury, a przyznać należy, treści fascynującej i wciągającej czytelnika niby głębia oceaniczna w bogatą faktografię z dziedzin takich jak historia, historia sztuki, socjologia, językoznawstwo, geologia, geografia i wielu innych. Z tej głębi faktograficznej wyłaniają się historyczne  i współczesne postaci, o których nawet wykształcony dziś niewiele wie albo wcale, a które pozostawiły swój ślad działalności na wyspie. I to taki ślad, który aby go znaleźć, trzeba sporego nakładu czasu i wysiłku zaangażowania w temat. A ten jawi się w pracy Ewy Sawickiej nader imponująco. Kto oprócz specjalistów słyszał o niekoronowanym królu Majorki, austriackim arcyksięciu Ludwiku Salwatorze Habsburgu, autorze siedmiotomowego opracowania “Baleary – w słowach i obrazach”? Cytując z przewodnika: “Dzieło zawiera opis ukształtowania geograficznego, flory i fauny wysp, jak również historii, obyczajów i kultury mieszkańców. Ilustrowane jest rycinami, szkicami i mapami.” Podobno arcyksiążę uwiedziony urodą Majorki postanowił zostać na wyspie na stałe. Kontynuując biografię tego oryginała, Ewa Sawicka opisuje inne jeszcze jego uwiedzenie przez miejscową wieśniaczkę i perypetie z tym związane… W swoich wędrówkach po historii, autorka wraca do odległych dziejów wyspy, którą zarządzali a to Fenicjanie, a to Rzymianie, Wandalowie, bizantyjscy feudałowie, arabscy uzurpatorzy i budowniczowie, a w końcu hiszpańscy możnowładcy. Z jednym z nich, królem Jakubem I nazwanym Zdobywcą jest związana osobliwość architektoniczna wyspy, katedra La Seu, którą jako votum za ocalenie w czasie wyprawy na Majorkę, król postanowił wznieść na wyspie. Zarówno okres jej budowy (kilkaset lat), jak i artyści mający w tym dziele swój udział ( m. inn. Antonio Gaudi, Miguel Barcelo Artigues) czynią z katedry swoisty fenomen, o którym w sposób zajmujący pisze w swojej autorka, nie ukrywając emocjonalnego wrażenia i zdumienia ogromem takiej sztuki budowlanej, sztuki, która ma swoje tajemnice zarezerwowane tylko dla tych, którzy katedrę zwiedzą. Książka obszernie przedstawia losy innej postaci związanej z Majorką, pisarzem Robertem Gravesem, autorem m.inn. dramatu pt.: “Ja Klaudiusz”. Czyta się te fragmenty jego biografii jak sensacyjną powieść. O tym, że na Majorce spędził którąś z zim z fatalnymi dla zdrowia skutkami Fryderyk Chopin wie każdy meloman i sporo konkretów na temat jego pobytu poświęca autorka, ale o tym, że jednym z rodowitych Majorkańczyków jest słynny tenisista Rafael Nadal dowiemy się tylko z omawianego tu przewodnika. Innym, rdzennym Majorkańczykiem  był średniowieczny poeta, filozof i teolog, Doctor Kościoła, franciszkanin, misjonarz, Ramon Llull zwany z łacińska Rajmundusem Lulliusem. I tu pójdziemy tropem tekstu książki: “Jest patronem wielu (współczesnych)  instytucji naukowych i kulturalnych, w tym zajmującego się promocją języka i literatury katalońskiej Instytut Ramon Llull, który ma cztery oddziały (trzy w Europie i jeden w Stanach Zjednoczonych) i stu czterdziestu partnerów na całym świecie. Jego imię nosi również prywatny uniwersytet w Barcelonie. Niedawno obchodzono siedemsetlecie śmierci Llulla – w Centrum Kultury Współczesnej w Barcelonie zorganizowano wielką wystawę poświęconą dziełu tego filozofa, zatytułowaną Myśląca maszyna. Zacytujmy: “…Najbardziej znaczące dokonanie, Ars  – wynalazek dający odpowiedź  na wszystkie zasadnicze pytania drążące człowieka średniowiecza poprzez kombinację układów figur, liter i pojęć – sprawił, że Llull uznany jest za prekursora kombinatoryki i wszelkich systemów informatycznych.W Hiszpanii jest on czczony jako błogosławiony patron programistów (choć patronem wszystkich informatyków jest inny święty pochodzący z Hiszpanii, Izydor). Drugą popularyzowaną twarzą  Llulla jest wizerunek ekumeniczny mnicha szukającego wspólnego języka wyznawców chrześcijaństwa, islamu i judaizmu…Poza profesorami i ewentualnie studentami nikt nie czyta jego wierszy i traktatów, ale wszyscy wykształceni Katalończycy oraz Majorkańczycy wiedzą, że jest on ojcem narodowej literatury, że zapoczątkował tworzenie w języku “potocznym” (Taki odpowiednik naszego M. Reja). Jest nestorem nauki, filozofii, pisarstwa. I trudno powiedzieć,  czy jest ważniejszy dla Barcelony, czy dla Palmy”. O zaskakującym przewartościowaniu młodego żonkosia Llulla i szczęśliwego ojca ( analogia do św. Augustyna) dowiemy się z kolejnych stron tego nietypowego przewodnika, ni to informatora, raptularza, diariusza… Może najbardziej “Niebanalnej Majorce” odpowiada antyczny termin itinerarium. Pod nazwą Itinerarium Antonini pojawił się najstarszy przewodnik a dotyczył Wysp Brytyjskich. i zawierał rejestr odległości  i na drogach imperium rzymskiego. Powstał za Juliusza Cezara, pewnie na jego zlecenie, a kontynuowano i wzbogacano treść o topografię i etnografię i wydano za Antoniusza Augusta Caracalla. Od tej pory terminem itinerarium, tak w piśmiennictwie antycznym jak i późniejszym określano przewodnik dla podróżujących lub sprawozdanie z odbytej podróży, zawierające informacje o regionach, miejscowościach, drogach oraz wskazówki praktyczne dla podróżnego. Współcześnie pod tym terminem kryją się konkretne studia historyczne dotyczące epok poszczególnych władców, np.: itinerarium Władysława Jagiełły, Kazimierza Jagiellończyka ale też  pojawiają się itineraria czyli przewodniki np.: po Biblii.

Itinerarium Sawickiej  tętni opisami współczesnych problemów wyspy, konfliktami kulturowymi pomiędzy przybyszami nabywającymi działki i posiadłości na Majorce, co zwłaszcza odnosi się do angielskich i niemieckich osadników. Tzw. wojna ręcznikowa w opisach skrzy się od siupryz i facecji jak w najlepszychkomediach, tyle tylko, że autochtoni poirytowani szarogęszeniem się bogatych obcokrajowców wypisują sprayem na ich domach dosadne hasło: turist go home! Majorka, która za generała Franco była jedynie wojskowym lotniskiem, obecnie stała się wakacyjnym celem dla milionów przyjezdnych, najczęściej z północnych zimnych regionów świata dla coraz większego utrapienia tubylców. Warto w kontekście lektury wspomnieć o studiach językoznawczych dotyczących Majorki, któremu to tematowi autorka poświęciła całkiem obszerny rozdział. Nie mogło być inaczej, skoro Ewa Sawicka z wykształcenia jest polonistką i szefową szkoły języków w Gliwicach. Niesłychana różnorodność językowa, kultywowana na małych i większych obszarach należących do Hiszpanii pozwala wyodrębnić takie języki regionalne jak kastylijski, kataloński, baskijski, kantabryjski, leonezyjski, górnoaragoński, przy czym walka o zachowanie dialektów, ich ocalenie, to burzliwa epopeja, którą ze znawstwem unaocznia omawiana tutaj publikacja. Pozwólmy temat pociągnąć kolejnym cytatem: “Oprócz języków urzędowych ( kastylijski, kataloński) funkcjonują również inne języki regionalne i dialekty. Są takie, którymi posługuje się kilkaset tysięcy osób – choćby asturyjski – oraz takie – na przykład aranezyjski – który zna pięć tysięcy mieszkańców w pirenejskiej dolinie Aran. W świetle polityki państwa wszystkie zasługują na poszanowanie i wsparcie w ich kultywowaniu. Najdziwniejszym jest tak zwany silbo gomero – język gwizdów używany na Gomerze, wyspie z archipelagu Wysp Kanaryjskich, występujący tam jeszcze przed przybyciem hiszpańskich zdobywców. Obecnie wpisano go na listę UNESCO i z funduszy publicznych finansowane jest nauczanie w tamtejszych szkołach podstawowych i średnich tej niezwykłej umiejętności. Ten sposób porozumiewania się na dalsze odległości (do ośmiu kilometrów) ewoluował i wraz ze zdominowaniem wyspy przez ludność hispanojęzyczną przejął morfemy języka hiszpańskiego , tak że obecnie jest uznawany za dialekt tego języka. Zawiera tylko dwie samogłoski i cztery spółgłoski, odpowiednio modulowane w tonach wysokich i niskich, w emisji stałej lub przerywanej. Posłuchajcie na youtubie, nie uwierzycie, że można się tak porozumiewać.” Ot, taka ciekawostka! Z przewodnika dowiadujemy się, że na Majorce dzieci uczą się jednocześnie trzech języków, angielskiego, katalońskiego i kastylijskiego. Tu znowu cytat: “Studenci nie mają problemu z przestawianiem się co dwie godziny na inny język, są już do tego przyzwyczajeni. Ale o tożsamość językową dbają, zwłaszcza we własnych rodzinnych domach.

Obok wypraw lingwistycznych wędrujemy z autorką pociągiem z Palmy de Mallorca, stolicy wyspy przez wulkaniczne góry Serra de Tramuntana do słynącego m.inn. z Muzeum Modernistów miasteczka Soller’o. W muzeum znajdują się obrazy  Kandinskiego, Picassa, Worhola, Miro…Chłoniemy z opisów uroki Pomarańczowej Doliny, bo katorżnicza praca budowniczych trasy kolejowej przez góry była ściśle związana z handlem pomarańczami, które uchodzą za najsmaczniejsze na świecie.

Podręcznik dla dociekliwych zawiera dużo praktycznych wskazówek dotyczących kwestii zachowania dobrego samopoczucia odwiedzających wyspę w przeładowanych centrach turystyczno – handlowych, a właściwie w ich unikaniu. Kuchnia Majorki także znajduje swoje miejsce w książce “Niebanalna Majorka“. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę recenzentem przewodnika, i to po tak egzotycznym miejscu, to pomimo, że bardzo lubię brzmienie klasycznego języka hiszpańskiego a i samą kulturę zwłaszcza literacką, pewnie prychnąłbym tylko i szybko zgasił temat. To co przedstawiłem w recenzji to jedynie pobieżne zebranie dominujących tematów, które rozwarstwiają się w książce na o wiele więcej towarzyszących im wątków, jak na przykład miejsca na dobrą kawę i zakąski, uprawa winorośli, klasztory i rozsiane inne zabytki budowli sakralnych…I dobrze jest zdać sobie sprawę, aby poznać fakty, ludzi i zdarzenia tego wyjątkowego miejsca, trzeba by spędzić wiele miesięcy w bibliotekach i księgarniach, o kwestiach dostępności językowej nie mówiąc, a tu proszę, niesłychanie barwna i wiarygodna książka o małym zakątku skrawka ziemi leżącej wśród fal Morza Śródziemnego. I co prawda na Majorkę chyba jednak osobiście nie wybiorę się, (przecież byłem i to od czasów wypraw Fenicjan po dzień dzisiejszy właśnie dzięki książce) bo ciągle mi mało Tatr i Beskidów, to pewnie będę pytał o szczepy win majorkańskich: callet, manto negro, prensal, fogoneu i gorgollasa.  Zapraszam do lektury, a zaręczam, nie oderwiecie się  od niej aż do pożegnalnego wieczoru autorki z Majorką. A nie mam wątpliwości, że jej pożegnanie jest tylko formalne i na krótko.

/ Niebanalna Majorka; Ewa Sawicka; Wydawnictwo Novae Res 2019 Gdynia /

Jacek Sojan

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Sawickiej tętni opisami współczesnych problemów wyspy, konfliktami kulturowymi pomiędzy przybyszami nabywającymi działki i posiadłości na Majorce, co zwłaszcza odnosi się do angielskich i niemieckich osadników. Tzw. wojna ręcznikowa w opisach skrzy się od siupryz i facecji jak w najlepszych komediach, tyle tylko, że autochtoni poirytowani szarogęszeniem się bogatych obcokrajowców wypisują sprayem na ich domach dosadne hasło: turist go home! Majorka, która za generała Franco była jedynie wojskowym lotniskiem, obecnie stała się wakacyjnym celem dla milionów przyjezdnych, najczęściej z północnych zimnych regionów świata dla coraz większego utrapienia tubylców.

    ps.
    Bardzo ciekawa praca i jej omówienie, ale dziękuje już na Majorkę więcej nie polecę.
    Wróciłem z żoną z Majorki cztery tygodnie temu, nikomu jej nie polecam ani nie radzę się tam wybierać. Młodych, pijących na umór Niemców, zachowujących się skandalicznie, gorzej niż polscy kibice, ryczących po nocach w hotelach, restauracjach, ulicach jest więcej niż miejscowych. Poza tym wszyscy mówią po niemiecku, wszystkie napisy są po niemiecku, na drugim miejscu jest angielski, hiszpańskiego nie potrzeba wcale znać. Policji chyba tam nie ma, a na plażach krążą Czarni z parasolkami, okularami, wisiorkami, kapeluszami i sam diabeł jeszcze wie czego, plus całą armia Azjatek krzyczących “massages, massages” , czynią z Majorki piekłem dla turystów takich jak ja.

    Całe szczęście, że mieszkaliśmy pół godziny drogi autobusem od stolicy Palmy de Mallorca (piękne i bardzo ciekawe miasto, jest gdzie iść i co oglądać), ale i autobusach, łącznie z kierowcą wszyscy mówili po niemiecku, głośno i pod wpływem alkoholu głosami. Pojazd dosłownie “pękał” od turystów z Niemiec. Wracając wieczorem do hotelu, już nie było gdzie “palca włożyć’, tak autobusy były pełne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko