Świat spsiał do szczętu, ale to nie jest wina ani Tuska ani Kaczyńskiego, a jedynie Boga – pojeba, który ten świat powołał do zaistnienia.
Nie idę do spowiedzi, ponieważ musiałbym urwać łeb i fiuta spowiednikowi – kolejnemu bucowi, jakich zbyt wielu.
Bóg zabija swego jedynego syna, aby odkupić świat. Chciałoby się powiedzieć: walcie się pedały, to ja jestem żywym dowodem, nie tyle na istnienie dobra albo zła, co czegoś w końcu prawdziwego.
Z łatwością strącam Chrystusa z ołtarza, ale to Jedyny brat mój prawdziwy, którego naprawdę kocham.
Ileż słowem można pozornie jedynie zdziałać… Po co ja się tak popisuję? Można mieć najwyższy dan w karate i siedzieć spokojnie na dupie, pić kawę i miło rozmawiać.
Właściwie podoba mi się sytuacja, że nikt do mnie nie odnosi się, poza tymi, którzy nie wiedzą, kim jestem. To stan niebywale wygodny, wręcz plażowy rzekłbym.
Wielu będzie mi dokuczać, że do reszty zwariowałem, ale niech oni najpierw samych siebie zapytają, czy prawdziwa mądrość nie jest czystym obłędem.
Im bardziej staję się genialny, tym bardziej ludzie mają mnie w dupie. Ze zbyt dużą łatwością i od niechcenia jakby przychodzą mi te wszystkie akrobacje.
Żeby pisać tak ja piszę, trzeba po pierwsze być ślepym, po drugie głuchym. I jednocześnie słyszeć i widzieć o wiele więcej aniżeli większość.
Językiem stwarzam Mesjasza… Kiedyś pójdzie za mną cały, Boży świat, ale ja już tego nie doczekam.
Piętniewicz obwołał się Bogiem, nic prostszego. A teraz postaw mi setę, tylko trochę później, bo muszę wyczyścić kibel w tej mojej, zapyziałej norze.
Publikuję te Wyimki przeważnie w weekendy, bo w weekendy berety są najbardziej sprane, sprane, czyli świeże.
Czy mam godnego przeciwnika? A chuj wie, skoro tkwię od lat w tym pierdolniku, w którym de facto nikt nie umie się bić, a który jednocześnie nauczył mnie tego i owego, jak tam i ówdzie walczyć skutecznie.
A jednak na swojej drodze spotkałem kilkoro prawdziwych mistrzów świata, ale trening był zbyt intensywny i wymagający, nie dałem rady, pomimo starań, więc postanowiłem wstąpić do szkoły czarodziejów – zielarzy, gdzie trwa plaża aż do dzisiaj i w sumie nie jest mi z tym źle. Powiem więcej, paradoksalnie większą mądrość, dystans i wiedzę mi to dało, aniżeli bycie wśród ninja.
Piętniewicz gada obecnie jedynie sam ze sobą, albowiem on jako jedyny nie wie lepiej, kim jest Michał Piętniewicz, wszyscy pozostali znają go o wiele lepiej i dlatego z nim nie rozmawiają.
Pora wreszcie zakończyć to Wyimkowe wydurnianie się i zająć się na poważnie krytyką literacką.
Pracuję coraz wolniej, bo jestem po pierwsze stary, a po drugie chory. I śmiało mogę powiedzieć, że nic w zasadzie mi się w życiu nie udało, prócz okresowej abstynencji.
Jestem zbyt dużym mieszańcem genetycznym, często sprzecznych ze sobą elementów, by cokolwiek porządnego oraz solidnego mogło ze mnie wyniknąć.
Zarówno w Świetlickim, jak i w Waldku, przy całym luzie i talencie, jest ten sam, egoistyczny materializm. Dlatego nigdy nie będą naprawdę wielcy.
Każdy pisarz ma o sobie mniemanie największe i nic nie może popsuć jego dobrego samopoczucia. Dlatego Pan Bóg tak szczególnie ukochał poetów.
Na dzisiejszej grupie terapeutycznej niczego nie rozumiałem. Było bardzo poważnie, a ja chciałem się bawić.
Jak się można zasłonić? Słonie nie potrzebują się zasłaniać.
Ujebałem Waldka w telefonie i teraz wreszcie mogę zacząć myśleć o Ewelince.
Obudziłem się i nagle zapragnąłem mieć brata, który byłby moim przeciwieństwem. Dobry, ułożony, grzeczny, mądry, nie sprawiający kłopotów i nie wywołujący awantur.
Wykiwałem mojego największego przeciwnika, Boga. My name is Lucifer.
Grzech (o ile istnieje), oddala od Boga, od luzu. Diabolos dzieli przez zwierzęce ego i napina.
Idea Boga oraz praktyka alkoholu pozwala odpocząć od życia, które przeważnie jest spierdolone.
Grzech oddala od Boga, ale przybliża do sztuki. Pan Bóg nie zna się na poezji, diabeł niestety tak.
Ogłoś światu pozytywne przesłanie, a potem nasraj na nie. Najpierw będziesz sławny, a potem zostaniesz świętym.
Podziwiam poczucie humoru tych wszystkich luzaków w habitach. Są zdecydowanie lepsi od Monty Pythona.
Co rujnuje wymowę mojego dzieła literackiego, to niestety dobre serce – bliski sąsiad mądrości. Głuptaki osiągają (dzisiaj przynajmniej), zdecydowanie większe sukcesy.
Kiedy młoda kobieta ma koncepcję, znaczy to, że ma s w o j ą koncepcję. Stare baby są nieprzetłumaczalne, bo wiedzą już wszystko.
Walczyć o byt, przetrwanie, duszę, sławę, pieniądze, uznanie. Większość frajerów walczy o kobietę. A co z białą flagą i słodkimi ramionami niebytu? Czyż w naszej kulturze: bić się do upadłego, nie byłoby to rozwiązaniem mniej toksycznym?
Polska? Tak, był kiedyś taki kraj. Miał jednego, nieprzetłumaczalnego poetę, którego pomnik stoi na środku rynku w jakiejś zapyziałej, galicyjskiej wiosce i jednego papieża. To wszystko.
A teraz świat… Mało ciekawa sprawa. Był i zniknął. To wszystko.
Hej Nobliści jebani, gwiazdy rzygające, pić z Wami nie będę, bo bym umarł z nudów.
Nie ma z tobą komunikacji Piętniewicz, jesteś nieprzetłumaczalny bez flaszki.
Cud życia… A czemu nikt nie umówi o autentycznym cudzie śmierci, kiedy wściekli urzędnicy z bezrobociarni daremnie będą słać swoje epistoły, mające mnie na wieczność udupić?
Ja, prowincjusz z Tarnowa i do tego w części Żydek, zaraz nasram przed bramą uniwersytetu.
Ludzie oburzają się na to przeważnie, co jest ich własnym świństwem. Rozbijcie lustra, nie będzie ludzi.
Czy literatura powinna stwarzać światy lepsze, jak również debata publiczna? Kiedy będę umierał, wycharczę w agonalnym skowycie: więcej pudru.
Człowieka psychicznie chorego uczy się, jak miłować ów niezaprzeczalny dar od Boga, jakim jest świat. Kiedy ów zgłasza wątpliwość, nie mówiąc o proteście, profilaktycznie leje się go pałą, w ten czy inny sposób.
Chcieć niemożliwego, znaczy pragnąć prawdziwej miłości, ale z tej czy tamtej maski, najpierw musi wychylić się chciwy pocałunku język.