Wiersze tygodnia – Urszula Gierszon

1
201
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


a może…

to tylko przestrzeń
zakrzywia się
rośnie w pętlę
z trzaskiem i krzykiem
w górę strzela
aby nakreślić precel nieskończoności
ale zamiast tego
rozwija wstęgę möbiusa
taki kosmiczny drogowskaz jednokierunkowy
moduł zaklęty
ludzka przestrzeń
mur wzniesiony
 był kiedyś żywopłotem
jego zapach zduszony
wonią spalonych ciał w szpitalach bez godności
człowiek nie wypełni pętli
czas zwija się już w kropkę
wcale nie nad „i”


dzisiaj…

 tacy jak ja
przeciwnicy wojen
i wszelkiej przemocy
mogą tylko nie spać po nocach
oswajać śmierć
tłumacząc sobie
że ona
nawet byle jaka
jest ze sfery
 sacrum


pella
(z cyklu „pejzaże jeszcze jednej ojczyzny”)

powoli wysuwa stopę w stron mozaiki
dotyka starych kamieni gładzi je miękko
 jak ciało kochanka
– stąpam po twoich śladach – szepcze
– boski aleksandrze synu słońca

czuje głęboko prawie boleśnie przestrzeń
pomiędzy sobą dzisiaj a nimi – wtedy
upalny dzień przygniótł pomarszczył barwy
w rozedrganym powietrzu nie było woni

jakby ktoś przykrył zakurzoną taflą szkła
kolejną warstwę czasu
a ona teraz stłuczona odsłania
fragmenty nieznanego świata
zapisane w kamieniach pelli śmiech krew łzy

widzi napełnione słońcem i wodą ciała
atrium nasycone ich krokami i jońskie kolumny
ciepłe od śladów wielu dłoni
na chłodnym dywanie mozaiki tańczy pijany aleksander
ranny kamienny Jeleń  smutnie patrzy rubinowym okiem

odchodzący leniwie dzień budzi w niej tęsknotę
żal przemijania ułudę trwania


xxx

coraz trudniej jest mi kochać ludzi księże janie
bo kiedy śpiesznie kocham wszystkich bez wyboru
później długo i dużo muszę wybaczać

to prawda że prędko odchodzą ale ja wierzę
że ewoluują tak jak topniejący lód
– nie swoją naturę jedynie kształt strukturę zmienia

tak jak woda nie posiada formy lecz bezkształtna każdą wypełni
wsiąkająca w ziemię staje się niczym chociaż wreszcie użyteczna
i jest tym innym istnieniem również obecna

a lód… cóż jest twardy i zimny jak wielu ludzi
dopiero zmieniając stan skupienia
naprawdę do życia się budzi


happytalism

źrenice przyszłych pokoleń
wirtualne
będą patrzyły
na martwy świat

z komputerów
na przegubach dłoni
czytać będą wszyscy
nikt nie ukryje myśli
uczuć czy intencji
umrze wolna wola
wyobraźnia
nie będzie wspomnień
chorób ani starości

wgrani do komputerów
będą nieśmiertelni
zachwyci ich cyfrowo
dźwięk słowa
śpiew ptaków
odgłos zabaw dziecięcych
ludzki śmiech
szczekanie psa

na ekranach będzie zielono
hybrydowo barwnie
biologiczne życie obejrzą 
klaszcząc w dłonie
nagrane na pendrive
ukryją wstydliwie
w kieszeni

zanurzeni w pięknie pikseli
… będą przyjmowali cykliczne iniekcje
szczęścia


kategoryzacja

to niewiarygodne że w spirali życia
może grzebać byle kto

na haju obsypani hajsem
modyfikują
uzdatniają
jak przedmiot do czegoś potrzebny
wyrzucają
eksperymentują
skazują
na śmierć

klonują
własne odbicia
w lustrze


gry wojenne

mamy szansę  być razem
my słowianie
odsunąć zasłonę
kryjącą prawdę przez tysiąclecia
zapomnieć
fałsz
naszczuwanie
mieszanie nacji
mordowanie

musimy tylko stworzyć
własną planszę
zrozumieć
że nie my budowaliśmy
szubienicę szachownicy
kto inny ustawiał pionki
i figury

grają nami zajadle
idzie  o dużą stawkę
po niej nawet
…. pyłu


niezłomnym wyklętym
(tryptyk)


I
zbrodnia bez kary
pod wieczór życia będą cię sądzić z miłości.
św. jan od krzyża, mistrz w wierze

och wy podobni do mojego ojca
ci prawdziwi
gdzie jesteście?

a gdzie są oni?
oprawcy torturujący mordujący
którzy wrzucali was do dołów
zasypywali wapnem
ziemię udeptywali…
oskarżałam ich
dotąd nie osądzonych
wzywałam na sąd
choć sprawiedliwość tutaj
to tylko niecierpliwość

jedynym wyrokiem dotąd
mój krzyk
ich śmiech
reakcje adekwatne ideologicznie
i wtedy i dzisiaj

my wy oni
zaimki osobowe
zwykłe części mowy


II

pamięć

dzisiaj jakby więcej
onych
a i was przybywa jak figur
misternie powycinanych z papieru
w teatrze cieni
wielu za pozwoleniem
i wedle szablonu

wodzą was i waszych potomków
 jak kukły tam gdzie chcą
pokazują
jak niegdyś wybryki natury w cyrkach
piętnują
jak uzależnionych w grupach wsparcia
ogradzają
w niewidzialnych klatkach
poprawności politycznej
pod pozorem 
odkłamywania historii

a wy czyści niezłomni
pogrzebani w archiwach
czekacie


III

granica

zacierają
trą mocno
gumka myszka nie wystarcza
ani szmata polityki

nie wytrze brudu propagandy
z archiwów
i sumień

zapomniani zgodnie z rozdzielnikiem 
 według wymogów
rozpiski współczesnych

ech wy prawdziwi
mojemu ojcu podobni
skazani
na podobieństwo ojca naszego
ocaleni tylko w pamięci bliskich
 bądźcie cierpliwi
on osądzi wszystkich


miary

pesel to pomnik (nie – monument) rzecz przedmiot
metryki podania świadectwa pacta akta
pity nipy chipy
papier

papierowi ludzie ustawiają papierowe dekoracje
papierową ułudę woal virtual real
niewidzialny pieniądz tworzą mnożą
mierzą spisują knują picują

jestem w cyfrach w słowach w myślach
zapisanych na papierze podlegającym selekcji
segregacji degradacji utylizacji
jedenastocyfrowym numerem

liczę…
na monument


ostateczne starcie z osobnikiem płci przeciwnej
(w staroświeckim rozumieniu płci)

rzuciłam mu w twarz swój gniew
i wpłynął w brązową toń jego oczu
obnażony

intencje sięgając dna
wzburzyły brązową maź

ciskał ją we mnie
kąsał
i ślinę z pyska toczył

chciał rozszarpać mi serce
rzuciłam mu kość słowa
adieu!

Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko