Mam wrażenie, że Jarosław Molenda jest pracowitym człowiekiem. Skąd takie przypuszczenie? Choćby stąd, że w 2006 roku opublikował pierwszą książkę, zatytułowaną Mumie. Fenomen kultur, a siedemnaście lat później przekroczył pierwszą pięćdziesiątkę publikacji. Ale nie chodzi tylko o ilość książek. Wystarczy zajrzeć do którejkolwiek z nich: każda jest udokumentowana, posiada bogatą bibliografię i rzetelne przypisy. Autor prowadzi wszechstronne badania opisywanego tematu, uwypukla kontekst historyczny i obyczajowy, stara się szczegółowo opisywać życie postaci występujących w jego książkach, niekiedy beletryzując fragmenty swych publikacji.
W 2023 roku ukazały się trzy pozycje autorstwa Jarosława Molendy, w tym dwie niemal równolegle. Co ciekawe, każda z nich dotyczy innego tematu i innego okresu historycznego. Historia niesie bowiem różnego rodzaju zagadki, którymi zajmują się nie tylko historycy, ale i pisarze. Ale po kolei!
Pierwszą z tych książek, zatytułowaną Elżbieta Batory. Krwawa hrabina czy ofiara spisku Habsburgów?, już prezentowałem (zob. https://pisarze.pl/2023/05/16/roman-soroczynski-dawna-historia/). Pora na następne.
W książce Polowanie na bestię z Majdanka, która została opublikowana przez Wydawnictwo Filia, Jarosław Molenda śledzi „karierę” Hermine Braunsteiner. Na dwa tygodnie przed wybuchem II wojny światowej trafiła ona do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Ale nie dotarła tam jako więźniarka, ale…
… zgłosiła się na ochotniczkę do pracy w charakterze strażniczki w obozie karnym, bo pracując gdzie indziej, mało zarabiała. (…) Ona tej pracy chciała, bo dawała jej awans społeczny. I poczucie siły.
W Ravensbrück owo poczucie siły jeszcze nie dominowało u niej. Jednak w 1942 roku została skierowana na Majdanek, dokąd dotarła 16 października. I właśnie tam dała pełny upust swemu sadyzmowi i bestialstwu, zyskując przydomek „Kobyły” i „Tratującej Klaczy”. Stało się tak za sprawą obuwia z podbiciem ze stali, które wykorzystywała do kopania lub wręcz skakania po więźniarkach.
Jako się rzekło, publikacje Jarosława Molendy przedstawiają każde wydarzenie w szerszym kontekście. Poznajemy zatem historię tworzenia obozu na Majdanku, śledzimy transporty dzieci i więźniów „dostarczanych” z gett. Autor wykorzystuje zeznania byłych więźniarek i samej „Kobyły”. Publikacja zawiera opisy wielu drastycznych scen psychicznego znęcania się, fizycznego maltretowania, a nawet zabijania. Autor udowadnia, że – wbrew temu, co mówiła Braunsteiner – mogła ona zrezygnować z tej pracy bez ponoszenia konsekwencji.
A mówiła tak po wojnie, podczas pierwszego procesu sądowego, przeprowadzonego w Wiedniu. Wyłgała się wówczas krótkim wyrokiem, w poczet którego zaliczono areszt. Potem, dzięki małżeństwu z byłym amerykańskim żołnierzem, uciekła do USA, gdzie żyła sobie spokojnie, dopóki nie wytropił jej Szymon Wiesenthal. Batalia o jej sprawiedliwe osądzenie trwała niemal 20 lat, a i tak zakończyła się wątpliwym sukcesem. Sprawa stosunkowo lekkiego potraktowania tej zbrodniarki nie była wyjątkiem.
Z trzech tysięcy siedmiuset strażniczek i członkiń personelu pomocniczego w obozach koncentracyjnych i obozach zagłady przed sądem w okresie powojennym (lata 1945-1949) stanęło zaledwie sześćdziesiąt, a tylko dwadzieścia jeden zostało straconych. Dla porównania: z pięciu tysięcy mężczyzn postawionych w stan oskarżenia pięciuset otrzymało wyrok śmierci.
Dlaczego tak się działo? Było to między innymi efektem lżejszego traktowania kobiet przez sądy, które uznały, że… tylko niektóre z nich mordowały własnymi rękami. Tak, jakby udział w selekcji, kto ma być zagazowany, nie był morderstwem, lecz „zwykłą” czynnością administracyjną. Ba! Jarosław Molenda opisuje przypadek, w którym jedna ze strażniczek – jako „ofiara stalinizmu” – otrzymała odszkodowanie za pobyt w powojennym więzieniu!
Jak teraz, z perspektywy odległych lat, należy traktować udział kobiet w eksterminacji innych narodów? Pytanie nie jest bagatelne. Okazuje się bowiem, że Hermine Braunsteiner nie była wyjątkiem. Ponad pół miliona młodych niemieckich kobiet…
… podążało za zwycięskimi oddziałami Wehrmachtu i SS do Polski, Estonii, Ukrainy, Litwy, Łotwy i Białorusi.
Nie jest to lekka książka. Warto jednak przeczytać ją, żeby wiedzieć więcej o tym, co przeżywali więźniowie obozów koncentracyjnych i jak po wojnie traktowano wiele osób z „rasy panów”.
Jarosław Molenda, Polowanie na bestię z Majdanka
Redakcja: Dagmara Ślęk-Paw
Korekta: Magdalena Koch, Katarzyna Kusojć
Projekt okładki: © Mariusz Banachowicz
Projekt typograficzny i łamanie: MSP Studio
Wydawca: Grupa Wydawnictwo Filia Sp. z o.o., Poznań 2023
ISBN 978-83-8280-880-3
I wreszcie pora na czasy współczesne. Według mojego rozeznania Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika jest właśnie pięćdziesiątą książką Jarosława Molendy, jednak w niniejszym artykule wiodąca jest chronologia prezentowanych wydarzeń.
Już sam tytuł książki wskazuje, że bohaterem tej książki jest Zbigniew Nienacki. Urodził się jako Zbigniew Tomasz Nowicki, ale z czasem przylgnął do niego jeden z jego pseudonimów literackich. Inny z jego pseudonimów, Ewa Połaniecka, nie przynosi mu chluby, służył bowiem do sygnowania różnych paszkwili. Jednak jako Zbigniew Nienacki był taśmowym producentem bestsellerów, ojcem najsłynniejszego muzealnika-detektywa i odkrywcą Skiroławek.
O ile w dotychczasowych książkach Jarosław Molenda zachowywał dystans wobec opisywanych przez siebie postaci, o tyle dosyć wyraźnie widać, że Zbigniew Nienacki nie jest jego ulubieńcem. Określa go mianem naczelnego pornografa partii. Twierdzi, że był arogantem, który osiągnął sukces, po czym zaszył się na mazurskiej wsi, by stamtąd toczyć wojny z krytykami w Warszawie, nazywanymi przez niego „zatabaczonymi nauczycielami gimnazjalnymi z dawnej Kongresówki”. Kolejne, wskazywane przez Jarosława Molendę, cechy Nienackiego też nie są pochlebne. A zatem: ORMO-wiec z powołania, „ortodoksyjny komunista” z zamiłowania, współpracownik bezpieki z wyboru, apologeta generała Jaruzelskiego i stanu wojennego. Konformista z kompleksem odrzucenia. Człowiek zakłamany, uwięziony w szponach namiętności do nastolatek, papierosów i alkoholu. Po prostu skandalista od Pana Samochodzika.
Osobiście zastanawiam się, jak potraktować określenie „pogromca kłusowników i piratów drogowych”. To już chyba nie jest negatywne – co najwyżej pejoratywne.
Ważne jednak jest to, że autor dokumentuje to, o czym napisał. W publikacji prezentowane są liczne zdjęcia, skany dokumentów, listy od czytelników, a nawet odręczne i/lub maszynowe zapiski Zbigniewa Nienackiego. Oczywiście, na końcu książki znajdują się liczne przypisy. Jarosław Molenda oddziela osobowość i publiczno-prywatne postępowanie Nienackiego od jego twórczości:
Już niepełne wyliczenie tytułów w jego dorobku pozwoli zrozumieć powody, dla których ich promieniowania nie da się zacieśnić do sztywnych szufladek: literatura erotyczna oraz młodzieżowa. Supersprawny w literackim rzemiośle, zręczny fabularyzator i bystry obserwator otaczającej go rzeczywistości, którego wiedza bynajmniej nie onieśmielała ani nie upokarzała czytającego – był przede wszystkim autorem czytanym.
Zresztą sam Zbigniew Nienacki mawiał:
Ja nie chcę być pisarzem wielkim, bo wielkich mamy na kopy, ja chcę być pisarzem kochanym.
Trudno zmierzyć, czy i w jakim stopniu był kochany przez czytelników. Należy jednak przyznać, że jego bohaterowie docierali do świadomości wielu osób i… byli kochani. I tu znowu nie ma jednoznaczności, bo na przykład opublikowany w 1961 roku „Worek Judaszów” był typowym paszkwilem. Warto zatem przeczytać biografię twórcy Pana Samochodzika i osobiście oddzielić jedno od drugiego.
Jarosław Molenda, Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika
Redaktor prowadzący: Michał Nalewski
Redakcja: Dagmara Ślęk-Paw
Korekta: Katarzyna Kusojć, Małgorzata Denys
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz
Ilustracja na okładce: © DANUTA B. ŁOMACZEWSKA / EAST NEWS (2)
Opracowanie graficzne i łamanie: Ewa Wójcik
Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2023
ISBN 978-83-8352-058-2
Roman Soroczyński
18.09.2023 r., Warszawa