Andrzej Wołosewicz – O nieistniejącej eseistyce Krzysztofa Gąsiorowskiego – część II

0
128

O nieistniejącej eseistyce Krzysztofa Gąsiorowskiego cz IIAby ocenić przywołane cechy w działaniu, przyjrzymy się dwom kwestiom, koncepcji kręgów czasoprzestrzennych (wyznaczających sensowne możliwości interpretacji wiersza) i kwestii oczywistości, która (s)powodowała wiele polemik i recenzenckich oskarżeń pod adresem Gąsiorowskiego.

Zacznijmy od koncepcji wyłożonej w tekście „Poezja wobec swych teraźniejszości”. Buduje w niej Gąsiorowski strukturę trzech nierozłącznych, bo wpływających na siebie, zawartych jedne w drugich, horyzontów rozumienia, odczytywania, interpretacji. Oto stosowny fragment: „Czasoprzestrzeń społeczna, w której pulsuje nie dająca się bez poezji uporządkować i przyswoić rzeczywistość człowiecza, posiada kilka koncentrycznych obszarów czasowych o skokowo uogólniającej się problematyce. Na użytek tego szkicu nazwałbym je kolejno: teraźniejszością, współczesnością, nowożytnością. Granice tych obszarów nie są ostre, przemieszczają się wraz z procesem historycznoliterackim, zapewne dla poszczególnych poetów czy krytyków nieco się różnią, na pewno bywają odmienne dla różnych faz rówieśniczych, niemniej dają się na bieżąco lokalizować w czasie, zarówno w porządku historycznym, jak i literackim. W każdym z tych okresów doświadczenie poetyckie kształtuje i sprawdza inny zakres realnego doświadczenia naszego bytu historycznego.”[1] Jasność pierwszego zarysu koncepcji wydaje się być bezdyskusyjna, chcę natomiast bardzo mocno podkreślić dominujące tu, powtarzające się słowo: doświadczenie. To wokół niego buduje się całą konstrukcję.

Gąsiorowski pisze: „Przez „teraźniejszość” rozumiem taką czasoprzestrzeń społeczną, wobec której utwór poetycki może rozstrzygać się jeszcze tylko na poziomie doświadczenia egzystencjalnego, behawioru, reakcji emocjonalnej i już z tych perspektyw wydaje się przekonujący; rzeczywistość zaczyna tu być rozpoznawalna dopiero w swym wyglądzie (jak powtarzają za Peiperem nowofalowcy – w wierszach zmienia się „skóra świata”; awangardy są z założenia „teraźniejsze”). Zrozumienie wiersza nie wymaga przywołania żadnego zwerbalizowanego kontekstu, ani artystycznego, ani antropologicznego, ani kulturowego. Wiersz jest (powinien być) o c z y w i s t y sam przez się, tak jak jego kontekst. Poeci różnią się tylko mentalnie. Nie ulega wątpliwości, że utwór ograniczony w swych prawdach horyzontem teraźniejszości przepada wraz z nią, albowiem świat dostarcza nam coraz to nowych inicjacji. Wiersze poetów z takiego okresu bywają dość podobne (co widać po czasie), ale modelowa mentalność przeważa nad modelową poetyką.”[2] (Pojawia się tu termin oczywistość, do którego jeszcze wrócę, bo to on stanowił zarzewie gorącego sporu z Barańczakiem.)

Teraz współczesność, drugi z kręgów wyróżnionych przez Gąsiorowskiego. „”Współczesność” poetycka stanowi czasoprzestrzeń, w której prawda doświadczenia poetyckiego wymaga od nas już uruchomienia świadomości artystycznej, ujawnienia zasad poetyckiego kodu. Niemniej dla rozumienia i przeżycia takiego wiersza nie jest jeszcze potrzebne przywołanie jego historycznego kontekstu, który wciąż pozostaje w swej obecności uzmysławiany niejako bezpośrednio. (Wiersze wymagające dla zachowania swych sensów przywoływania czasu, w którym powstały, chronologicznie zaliczane do „współczesnych – po prostu są już puste.) Świat utworu odnosi się już do rozpoznanej w swym antropologicznym sensie, rzeczywistości historycznej (na granicach takiej „współczesności” zazwyczaj sytuujemy źródła trapiących nas dzisiaj pytań i dramatów). Wiersz sprawdza się już nie tylko wobec intuicyjnej, emocjonalnej prawdy zachowań, ale także wobec jej historycznej przydatności. Wobec wiersza „współczesnego”, pozostającego poza granicami aktualnej „teraźniejszości”, nowo powstający utwór zachowuje stosunek aktywny, zawsze jest jego chociażby polemiczną, autentyczną kontynuacją (klasycznym przykładem takiej relacji był stosunek Różewicza do Staffa).”[3] I dodaje jeszcze: „Zauważmy, że podobna komplementarność jest zgoła czymś innym niż zależność wobec „tradycji”, którą utwór nawiązujący od razu modeluje, podporządkowując; utwory składające się na naszą „tradycję” literacką pochodzą spoza granic naszej „współczesności”.”[4]

I trzeci, ostatni horyzont, horyzont nowożytności,[5] o którym Gąsiorowski pisze: „Oczywiście ani „teraźniejszość”, ani „współczesność” poetycka nie stanowią jedynej przestrzeni historycznej dla poetyckiej prawdy. Co wybitniejsze wiersz odnoszą się do doświadczeń adekwatnych dla znacznie rozleglejszych obszarów historii lub – chociaż zza granic naszych „współczesności” i „teraźniejszości” pochodzą – wciąż spełniają się poetycko na im właściwych warunkach: nie wydają się „przekroczone” w swych refleksjach i pretensjonalne w swej mentalności; ich sens nie zależy jeszcze jedynie od naszego nastawienia i interpretacji. Co ważne – dla swego zrozumienia nadal nie wymagają przywołania ich historycznych zwerbalizowanych kontekstów. Ale mogą już potrzebować ujawnienia swego estetycznego i światopoglądowego systemu, objawiającego ówczesne systemy pojęciowe i obrazotwórcze. Obszar ten zamyka granica poetyckiej „nowożytności”. (Pomiędzy współczesnością a nowożytnością znajdują się złoża „tradycji”).”[6]

Istotą tych horyzontów jest to, że kontekst wszystkich jest dla nas oczywisty, bo jest zinterioryzowany, uwewnętrzniony, odbierany niejako bezpośrednio, „przez skórę”, nie wymaga – jak pisze poeta – przywoływania historii, bo jest naszą historycznością. Wiersze spoza jej horyzontu do swej recepcji, odbioru, rozumienia wymagają przywołania całego sztafażu swego czasu, gdy w zakresie wymienionych kręgów dzieje się to automatycznie. Oczywiście, co podkreśla Gąsiorowski, konstrukcja kręgów teraźniejszości, współczesności i nowożytności jest konstrukcją interpretacyjno-sensotwórczą a nie zwykłym „czasomierzem”: „I jeszcze jedno – nakładaniu się tych czasoprzestrzeni poetyckich towarzyszy wymienianie i krzyżowanie się modeli i funkcji społecznego istnienia wiersza. Wiersz kreacyjny w swojej „teraźniejszości” może pełnić funkcje instrumentalne wobec swej „współczesności”. Na przykład „pryszczaci” i nowofalowcy usiłowali dla całej poetyckiej współczesności wymusić optykę swych teraźniejszości w stopniu daleko przekraczającym nieuchronność takiego konfliktu i gry perspektyw.”[7]

Pozostaje pytanie, co dzieje się poza najszerszym z konstruowanych przez Gąsiorowskiego horyzontów, horyzontem „nowoczesności”? Poeta odpowiada tak: „Wiersze, które pozostają poza tak rozumianą „nowoczesnością”, posiadają łatwo uchwytną cechę charakterystyczną: stanowią one dla nas jedyny i wystarczający światoobraz nieuzmysławialnej już ich rzeczywistości historycznej, niedostępnej w uogólnieniu lub projekcji doświadczenia „teraźniejszego”. Ich rozumienie jest możliwe w perspektywie kulturowej ciągłości. Stanowią już unieruchomione artystycznie dziedzictwo kultury narodowej; dla przykładu: kto bez stylizacji może dziś twórczo nawiązywać do Sępa-Sarzyńskiego? Bez wyartykułowania ich sytuacji historycznej, nie konstytuują się one w doświadczenie poetyckie, które można by było uznać za adekwatną odpowiedź na nasz czas historyczny. W tym względzie mogą być (…) traktowane wyłącznie instrumentalnie. Co zresztą nie powinno dziwić, gdyż z poetyckiego punktu widzenia przekroczyły granicę historyczną.”[8]

Zatrzymałem się przy koncepcji kręgów/horyzontów, bo naświetlają one dobrze „naturę” namysłu Gąsiorowskiego nad poezją. Przypomnijmy, że cała przywołana tu konstrukcja pojawiła się przy próbach wyjaśnienia konkretnej sytuacji, sytuacji historyczno-społecznego przełomu lat osiemdziesiątych i swoistej bezradności poezji wobec niego. Gąsiorowski prowadzi swoje rozważania zawsze w środowisku doskwierającej mu materii poetyckiej.[9] Oto charakterystyczny przykład. „Z interesującego nas punktu widzenia (tzn. z punktu widzenia doświadczenia poetyckiego mogącego stanowić jakiś punkt oparcia w dzisiejszym chaosie  prawd wszystkich naraz) wart zastanowienia wydaje się wiersz Piotra Sommera,[10] który tutaj pozwolę sobie przytoczyć w całości (w ogóle od pewnego czasu, od czasu opublikowania ongiś w Oficynie Malarzy i Poetów utworu pt. Inne rozwiązanie, którego rozliczne repliki można odnaleźć w wierszach ostatniego pięciolecia,[11] tradycja brechtowska wydaje się być niesłychanie żywotna):

Przypuszczam, że niektórzy poeci
przestali ostatnio rozsyłać swoje wiersze do gazet.
Myślą sobie pewnie: poczekamy
aż się to wszystko uspokoi
i minie im (gazetom)
i innym poetom ta dziecięcia choroba
obywatelstwa,
czy jak to tam nazwać.
Bo minie.
Czytelnicy będą mieli tego dosyć,
redaktorom też się znudzi, i w końcu
zwrócą się do nas.
A my otworzymy szuflady
i wyjmiemy z nich nasze
Wartości Ponadczasowe,
które właśnie dlatego, że są ponadczasowe,
mogą sobie teraz
spokojnie poczekać.
(Piotr Sommer, Według Brechta)[12]

I po kilku stronach, po przedstawieniu koncepcji trzech kręgów, wraca Gąsiorowski do przywołanego przykładu kończąc swoją argumentację następująco: „Każda z wyodrębnionych tu czasoprzestrzeni zawiera wspaniałe wiersze, którym z punktu widzenia malejących skokowo perspektyw historycznych i w końcu aktualnej „teraźniejszości” można – jak dokonał tego w cytowanym wcześniej wierszu Piotr Sommer – zarzucić „ponadczasowość” i nieprzydatny „tu i teraz” ahistoryczny uniwersalizm. Niemniej, powtarzam, wstrząs społeczny ostatnich lat wydaje się tak rozległy i głęboki, że dać mu prawdziwy kształt i wyraz można będzie zapewne dopiero w wierszach korzystających z doświadczenia poetyckiego zawartego w granicach całej „nowożytności”. W takiej dopiero skali dadzą się poetycko ujawnić źródła naszych antropologicznych konfliktów, naszej świadomości historycznej i naszego historycznego bytowania.”[13]


[1] K. Gąsiorowski, Fikcja realna, Warszawa 1986, s. 34.
[2] j. w., s. 34.
[3] j. w., s. 35.
[4] j. w., s. 34.
[5] Zauważmy, aby uniknąć terminologicznego zamieszania, że Gąsiorowski używa w zamiennie terminów nowożytność  i nowoczesność.
[6] Fikcja realna, dz. cyt., , s. 36.
[7] j. w., s. 36.
[8] j. w., s. 36.
[9] Przypomnijmy, że od wyłuszczenia takiego podejścia zaczynał swój esej poświęcony książce Gąsiorowskiego o Norwidzie Andrzej Zieniewicz.
[10] Na marginesie: nie przywoływałem wcześniej Sommera bez powodu, tu dodatkowo dokumentuję, że nie miało to charakteru „złego” oceniania, skoro tenże Piotr Sommer jest przytaczany przez Gąsiorowskiego jako bardzo dobra eksplikacja określonej kwestii.
[11]  Dla porządku – tekst pochodzi z 1986 roku i do tego czasu odnosi się owo pięciolecie.
[12] Fikcja realna, dz. cyt., s.29.
[13] j. w., s. 37.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko