Krystyna Konecka – „STULECIE” Z MARIĄ DĄBROWSKĄ

0
227
Dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie. Fragment ekspozycji z 1998 r. Fot. K. Konecka

       Nie chodzi o wiek autorki „Nocy i dni” (pisarka urodziła się 6 października 1889 roku, a zmarła 19 maja 1965). Pretekstem do przywołania jej postaci i dorobku mogłaby być, owszem, zbliżająca się 60 rocznica tej drugiej daty (wprawdzie za ponad półtora roku, ale jakaż jest gwarancja, że sposobność pisania właśnie wtedy się przydarzy…). Stulecie jest również odrobinę nieprecyzyjne, z „wychyleniem” o rok w tę i w tę stronę. Jednak nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że polscy (i nie tylko) czytelnicy obcują przez pełny wiek z dziełami Marii Dąbrowskiej.

     Do streszczania, analiz i komentowania biografii oraz twórczości pisarki powołani są krytycy, literaturoznawcy i inni koryfeusze nauki. Bezcelowe byłoby wypisywanie z Internetu ich nazwisk i tytułów znakomitych książek poświęconych autorce „Ludzi stamtąd”, skoro każdy może tam zajrzeć według własnych zainteresowań. W tym tekście chodzi o ukłon, przypomnienie drobnych epizodów, dat i refleksji z różnych publikacji, ukazujących fragmentaryczny wizerunek Marii Dąbrowskiej spoza mgły, spoza czasu…

W Dworku Prezydenta RP w Ciechocinku Maria Dąbrowska wypoczywała w sierpniu 1939 r. Fot. K. Konecka

     Pomiędzy dworkiem w Russowie (pow. kaliski), gdzie przyszła na świat córka Ludomiry z Gałczyńskich i Józefa Szumskich a wieloletnim mieszkaniem pisarki w warszawskiej kamienicy przy ul. Polnej 40 oraz ostatnim domem w Komorowie, rozciąga się szczególna mapa licznych jej wędrówek (siedziby krewnych; uczelnie w Lozannie i Brukseli, gdzie studiowała m.in. nauki przyrodnicze i ekonomię oraz działała w środowiskach postępowej młodzieży; Białystok, gdzie odwiedzała mieszkającą tam z matką siostrę Jadwigę, nauczycielkę; Lwów na początku wojny; Warszawa, Wrocław itd. Przed dekadą, podczas pobytu w Ciechocinku usłyszałam „zza ogrodzenia” dworku prezydenta RP, że w sierpniu 1939 r., więc przed wybuchem wojny, przebywała tutaj na wypoczynku pisarka Maria Dąbrowska).

     Pomiędzy pierwszymi publikacjami (opowiadania „Gałąź czereśni” i autobiograficzne wspomnienia, formułujące późniejszy styl pt. „Uśmiech dzieciństwa”, opublikowane w roku 1923, więc dokładnie 100 lat temu), a wydanym pośmiertnie epickim dziełem „Przygody człowieka myślącego” narastała cała „biblioteka” autorskich książek, od społecznie zaangażowanych „Ludzi stamtąd”, tetralogii „Noce i dnie” i wiele innych. Co nie przeszkadzało Dąbrowskiej, równolegle do twórczości literackiej, pisać przez pół wieku (od roku 1914) „Dzienników” (wydanych dopiero w roku 1988) oraz listów (tomy, opublikowanej pośmiertnie, bardzo osobistej, czasem wręcz intymnej  korespondencji z mężem Marianem Dąbrowskim, wieloletnim partnerem Stanisławem Stempowskim oraz późniejszą towarzyszką życia, pisarką Anną Kowalską).

     Maria Dąbrowska nigdy nie odkładała pióra: pisanie było dla niej czynnością nie mniej ważną niż oddychanie… Refleksje pisarki to definicje jej twórczego życia: „Na nic talent czy geniusz, niewsparty pracą niezmierną, ofiarną, bez wytchnienia”. „Pismo i sztuka to jedyni świadkowie czasów”. „Niczego, niczego na świecie nie można przyrównać do radości płynącej z pracy, która się toczy po myśli”… 

     Oto epizod sprzed stulecia. Odwiedzanie w latach międzywojennych Białegostoku. O tym okresie, nieistotnym dla ludzi nie stąd, napisałam w roku 1999 tekst na łamach białostockiej „Gazety Współczesnej” pt. „Noce i dnie Marii Dąbrowskiej” (proszę nie przestawiać cudzysłowu). „…- nigdy nie wyszła za mąż – mówiła wtedy o Jadwidze, młodszej siostrze Marii Dąbrowskiej, Jolanta Szczygieł-Rogowska (podówczas starszy kustosz Muzeum Historycznego w Białymstoku, obecnie dyrektor Muzeum im. Sleńdzińskich tamże). – Była jeszcze młodą dziewczyną, kiedy przyjechała do Białegostoku jako nauczycielka szkół powszechnych. Mieszkała tu z matką, która prowadziła jej dom… Uczyła języka polskiego około dwóch lat. Przypuszczalnie w tym okresie Maria kilkakrotnie odwiedzała Białystok. Z roku 1924 pochodzi jej (…) „Brzydkie miasto””.

Zaproszenie na odczyt pisarki w Białymstoku w dniu 7 maja 1935 r.

     Reportaż Marii Dąbrowskiej ukazał się w maju 1924 r. w „Bluszczu”, polskim tygodniku kobiecym o najdłuższych tradycjach. Czy czas opisywany w tekście dotyczył roku bieżącego, czy wcześniejszego, 1923? Autorka pisze z uznaniem o wyglądzie hali dworcowej („Warszawa przecie nie ma takiej sali bufetowej. Wysoka, śmigająca białymi ścianami ku sufitowi, pod którym płoną jaśniste misy lamp…”), o  elegancji hotelu „Ritz”. Jakże kontrastowo opisane są ulice miasta…”…Sienkiewicza, Lipowa i poboczne. Oto ich przeraźliwa brzydota. W burej niepogodzie zimnej wiosny chodzi się po nich nieomal z myślą samobójczą (…) Zaglądnijmy w sienie, do którejkolwiek z kamienic, w podwórza. Zewsząd bije skisła woń obrzydliwości. Wszędzie cuchną i szumią fontanny brudów, spływając gęstą cieczą do rynsztoków”. Ale jest i nuta optymizmu. „Niechlujstwo, brzydota i zaniedbanie zaczynają nas podniecać do najpiękniejszych marzeń o przyszłości tego dużego miasta”…

     Zapewne inne refleksje towarzyszyły Marii Dąbrowskiej, kiedy przybyła do Białegostoku po dekadzie…Miasto zaczęło rozbudowywać się, wznoszono budowle modernistyczne, m.in. w latach 1933-38 powstawał obiekt teatru dramatycznego (z zachowanym dotąd układem wnętrz). Zachował się też druk zaproszenia z 2 maja 1935 r., wystosowanego do „Sadowskiego Czesława z ul. Wiktorji 9” przez „koło miłośników historii, literatury i sztuki w Białymstoku” na „52 wieczór na którym p. Marja Dąbrowska wygłosi odczyt p.t. „Zawód literacki jako służba społeczna”…

     Maria Dąbrowska znalazła się przez ten czas u szczytu sławy, jako autorka czterech części powieści rzeki „Noce i dnie”, epickiego dzieła opisującego losy niedobranego małżeństwa Barbary i Bogumiła Niechciców i ich potomstwa, wywodzących się ze zubożałej, głęboko patriotycznej szlachty, na tle społecznych przemian okresu 1884-1914. Barwne dzieje bohaterów, wspaniały język tej sagi  odnalazły się w filmowym fresku Jerzego Antczaka, dotychczas chętnie oglądanym. Samej powieści, nominowanej kilkakrotnie do nagrody Nobla, też nie brakuje czytelników. W odwiedzanym przez pisarkę Białymstoku, po 90 latach od czasu, kiedy wydała swoje dzieło, teraz żyje ono nadal, w jakże istotnym kontekście.

     W lutym 2023 r. Stowarzyszenie 100-lecie Kobiet zaprosiło białostoczanki (które znają tetralogię Marii Dąbrowskiej, film lub serial, a także te, które nie wiedzą nic o twórczości pisarki) na spotkanie w „Kawiarence Herstorycznej”. „…znamy ją jak o autorkę sagi „Noce i dnie” – podkreślały założycielki tego przybytku i członkinie stowarzyszenia, Bożena Bednarek (tytan działalności społecznej i kulturalnej) oraz Dorota Ostrożańska. – To właśnie na podstawie tego dzieła chcemy rozmawiać z Wami, kobietami o kobietach i kobiecości oraz o relacjach, które jako kobiety budujemy, na których nam zależy, które nas kształtują, budują, bądź niszczą, określają i transformują. Przyglądać się będziemy postaciom bohaterek i bohaterów „Nocy i dni”, w tym Barbarze Ostrzeńskiej, ich wyborom, motywom towarzyszącym tym wyborom, przemianom, emocjom. Porozmawiamy również o samej Marii Dąbrowskiej, bogatej wewnętrznie, o udokumentowanej, fascynującej herstorii osobowości polskiej literatury”. O atmosferze tego spotkania można przeczytać na Facebooku.

     Ten okres sprzed wieku, kiedy pisarka bywała w Białymstoku, był w jej życiu bardzo aktywny i naznaczony różnymi wydarzeniami. Działała w spółdzielczości, angażowała się w akcje obrony więźniów politycznych. Jesienią 1925 roku zmarł jej mąż, Marian Dąbrowski, działacz socjalistyczny i wolnomularz. Dąbrowską zaabsorbowały liczne spotkania w środowisku literackim. W roku 2012 „Czytelnik” wydał „Listy 1927-1931” Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, gdzie pośród nieliczonych nazwisk znalazła się także Maria Dąbrowska, m.in. w przypisach. Nazwisko pisarki jest zaznaczone w ten sposób przy okazji odnośnika do wymienionej w liście Jarosława Iwaszkiewicza (z Zakopanego do żony w dniu 6 lutego 1927 r.).postaci „Marylki Sobańskiej” – Marii hrabiny Sobańskiej z domu Górskiej, działaczki społecznej i filantropki: „W latach międzywojennych prowadziła w swym mieszkaniu przy ul. Kredytowej 3 salon literacki goszczący uczonych, artystów i pisarzy starszego i młodszego pokolenia. Bywali tam m.in. prof. T. Zieliński, Z. Nałkowska, M. Dąbrowska (…), skamandryci…”.

     Potem nastąpiła zmiana, i to Anna Iwaszkiewicz pisze 12 marca z Zakopanego do męża, do Warszawy: „Wizyta u Mieczysławskich była bardzo miła (…), okazało się, że w wielu kwestiach literackich Mieczysławski był tego samego zdania co ja, tak że niemal jednocześnie mówiliśmy o niektórych rzeczach, np. że Dąbrowska lepsza od Nałkowskiej, Tuwimówna niewiele gorsza od Pawlikowskiej, a poziom Tuwima z powodu wielkiej ilości wierszy o nastroju „kabaretowym” jednak niższy znacznie od czystej poezji Słonimskiego”. Tutaj, przy nazwisku Dąbrowskiej jest odsyłacz do jej noty biograficznej, z adnotacją: „Oboje Iwaszkiewiczowie z zainteresowaniem śledzili rozwój jej twórczości. W stawiskim archiwum zachowane są listy pisarki do Iwaszkiewicza z lat 1947-1964”.

     Jeszcze raz odnajdziemy nazwisko Dąbrowskiej w nocie do listu pisarza do żony, z Warszawy, znowu do Zakopanego, rok później, 15 II 28, kiedy Iwaszkiewicz wymienia nazwisko Fiłosofowa, siedzącego obok uczestnika relacjonowanej społecznej debaty. Odnośnik informuje, że to „Dymitr Fiłosofow (1872-1940), rosyjski myśliciel religijny, krytyk i realista (…). Po rewolucji osiadł w Polsce (…). Do grona jego przyjaciół należeli m.in. St. Stempowski, M. Dąbrowska, Z. Nałkowska, A. Zagórska, J. i M. Czapscy oraz Iwaszkiewicz”.    

     Skoro mowa o cytatach… Pięknie zapisała się Maria Dąbrowska w pamięci Melchiora Wańkowicza (autora m.in. „Na tropach Smętka” i „Ziela na kraterze”, niezrównanego reportażysty i pisarza, który wielokrotnie odnosił się do koleżanki po piórze – i niemal rówieśnicy – w swoim, liczącym blisko półtora tysiąca stron, dwutomowym dziele zatytułowanym „Karafka La Fontaine’a”. Tom I ukazał się w krakowskim Wydawnictwie Literackim (1972), tom II – już po śmierci autora (1981), z dedykacją „Mojej sekretarce, mgr Aleksandrze Ziółkowskiej, bez której oddanego współpracownictwa zapewne byłaby to jeszcze gorsza książka”. To Oleńka Ziółkowska, mieszkająca w USA spadkobierczyni spuścizny twórczej Wańkowicza, znakomita pisarka, która wiele lat swego życia poświęciła jej zachowaniu i promowaniu.

     Jedna z uwag pisarza w tomie I… „Jestem wdzięczny Marii Dąbrowskiej, która przeczytawszy recenzję Józefa Czapskiego z Drogi do Urzędowa w paryskiej „Kulturze”, gdzie autor piętnuje ten „paszkwil na emigrację”, upominając się, że generał Drystal-Szpora, komendant garnizonu w Taranto, nie był wcale takim jak gen. Przewłocki, który był tym komendantem – przysłała mi tekst polemiki Tomasza Manna z atakami, że w Buddenbrookach oczernił szacownych obywateli swego rodzinnego miasta – Lubeki. W istocie Mann był daleki od szkalowania kogokolwiek, tak jak i ja, kiedy sylwetkę Drystala-Szpory skleciłem z obserwacji trzech różnych generałów”.

     W rozdziale omawiającym sens używania synonimów Wańkowicz cytuje naukowca z autorytetem dla podkreślenia poziomu języka pisarki: „Klemensiewicz pisze o Dąbrowskiej: „Charakterystykę składni oparłem na analizie próbek tekstowych z różnych dzieł: te próbki zawierają się w 1737 zdaniach, w tym 39,7% pojedynczych, zaś złożonych różnego rodzaju 60,3%; już te liczby procentowe wskazują, że dwie piąte całego zasobu stanowią konstrukcje mało rozbudowane, tzn. składające się z podmiotu, orzeczenia i jednego określenia lub z orzeczeni i dwu określeń. Tu właśnie ma swoje źródło stylistyczna właściwość i zaleta potoczystości i przejrzystości””. W rozdziale „Bunt pisarzy”, dotyczącym „niesforności” pisarzy wobec pouczania ich przez recenzentów w kwestii warsztatu, zaznacza m.in.: „Doradzać pisarzowi poprawność – pisze Maria Dąbrowska – to namawiać go na to, aby pozostał miernotą, stłumił w sobie odkrywczy talent”. W innym – autor wspiera się refleksją Piotra Wierzbickiego: „Nie dojdę do porozumienia z kimś, dla kogo ważniejsze jest figurowanie wyrazu na indeksie jakiegoś przestarzałego słownika czy jakiejś broszury dewocyjno-poprawnościowej niż w tekstach Sienkiewicza, Dąbrowskiej czy Gombrowicza (…)”.

     Jeszcze dalej przywołane są słowa krytyka Andrzeja Kijowskiego w kontekście „Dni i nocy”: „Kijowski nazywa Norwida „fenomenem niesprawności językowej, bo nie słyszał prostej polskiej mowy”. Odwrotnie – Dąbrowska. Kijowski, cytując kilkadziesiąt zwrotów z Nocy i dni, pisze: „Są to wyrażenia, które – gdyby sądowi dzisiejszej opinii publicznej poddać (bez wymienienia nazwiska autorki) – osądzone by były w większości jako niepoprawne lub co najmniej budzące wątpliwość, w ich miejsce zaś byłyby podstawione blade, po największej części nieprecyzyjne”.

  W rozdziale „Polskie tradycje zaangażowania” Melchior Wańkowicz zwraca uwagę na zmianę tematyki twórczości w pisarstwie Dąbrowskiej: „Kaden Bandrowski urywa swoje zaangażowane pisarstwo na Mateuszu Bigdzie” w 1933 r. Maria Dąbrowska, autorka silnie zaangażowanych Ludzi stamtąd (1925) i Marcina Kozery (1927), w 1928 roku pisząc o Stanisławie Przybyszewskim wyznała: „Sztuka jest właśnie najistotniejszym bodźcem życia wtedy, kiedy się obraca koło konkretnych jego spraw”. Ale w 1934 r. przechodzi na obyczajowe Noce i dnie”.

     Nawiązując do ostatniej książki pisarki, autor „Karafki La Fontaine’a” w rozdziale „Przejrzystość”  posiłkuje się opinią Jarosława Iwaszkiewicza: „Ale może Sienkiewicz tyle miał do opowiedzenia (w „Potopie” – przyp. KK) słuchaczom, jak Dąbrowska w Przygodach człowieka myślącego, o której to książce pisze Iwaszkiewicz, że autorka „trudziła się jak kamieniarz, który nie mógł dać rady. To ciężkie zmaganie z oporną materią jest głównym tematem tego wspaniałego dzieła”.

     „Toteż Dąbrowska – to znowu Wańkowicz – w swoich Przygodach człowieka myślącego nie chce jeszcze zwiększać swego trudu przez wymyślne fiki-miki i po prostu zaczyna kładąc kawę na ławę…”.

     Z tomu II „Karafki La Fontaine’a” taki epizod: „Wiozłem z Komorowa Marię Dąbrowską. Zaskoczyła mię, mówiąc o wybitnym pisarzu: – Nie uwierzy pan, do jakiego stopnia jest to głupi człowiek.

     – Świetny pisarz.
     – Świetny pisarz – zgodziła się.
     – Doskonały mówca, pełen humoru causeur.
     – Wszystko to wiem, ale cóż zrobię, kiedy ciężko głupi”.

     I w innym miejscu – „tajemnica” warsztatowa: „Dąbrowska wyznaje, jak „pierwsza myśl złota” zostaje u niej ciężko przepracowana i jak ostatnia niejako myśl bywa coś warta”.

      Od powrotu autora „Kundlizmu” i „Prosto od krowy” w roku 1958 z amerykańskiej emigracji do ojczyzny, ta para znakomitych ludzi pióra pozostawała w przyjaźni do końca swoich dni. Oboje należeli też do grupy literatów, która w 1964 r. podczas Walnego Zebrania członków Oddziału Warszawskiego  Związku Literatów Polskich, odbywającego się w Domu Literatury, podpisali tzw. „List 34”, będący m.in. protestem przeciwko cenzurze. W tej grupie byli m.in. Jerzy Andrzejewski, Paweł Jasienica, Mieczysław Jastrun, Stefan Kisielewski, Antoni Słonimski i Władysław Tatarkiewicz. Dla władz był to jeden z pretekstów, żeby aresztować Melchiora Wańkowicza, wytoczyć mu proces i skazać na więzienie. 74-letnia podówczas Maria Dąbrowska (która już nie miała poznać złagodzonych konsekwencji tego procesu) odnotowała szczerze okoliczności podpisywania „Listu 34” w swoich „Dziennikach”, nie ukrywając niepokoju: „Podpisałam bezmyślnie. Bezmyślność to moja największa wada (…). Iłła (Kazimiera Iłłakowiczówna – przyp. KK) odmówiła podpisu, uważając to za „gest”…”.  To była adnotacja z 15 marca 1964 r. Schorowana Dąbrowska napisała 2 czerwca: „Panowie z Listu 34 chcą, żebym ja na zebraniu Warszawskiego Oddziału przedstawiła tę sprawę (chodziło o zarzucane literatom przez władze „nieczyste intencje” – przyp. KK). Sama myśl o tym pogrążyła mnie w osłupienie i pogorszyła mój stan fizyczny tak, że wczoraj cały niemal dzień przeleżałam”.  

  

Dom Literatury w Warszawie. Maria Dąbrowska uczestniczyła tutaj przez lata w licznych zgromadzeniach pisarzy. Fot. K. Konecka

     Teraz, pisząc ten tekst niemal 60 lat od tamtych wydarzeń, i przed kolejnym zjazdem Związku Literatów Polskich, w którym będziemy uczestniczyć 3 czerwca br., myślę, jak wielkie postacie gościły w auli Domu Literatury, jakie nazwiska, jakie pióra…       

     Nie można nie wspomnieć o dorobku translatorskim Marii Dąbrowskiej. Obok przekładu z języka rosyjskiego opowiadań Antoniego Czechowa oraz „Nielsa Lyhne” Jacobsena, dokonała ona tłumaczenia z języka angielskiego monumentalnego „Dziennika Samuela Pepysa” („The Diary of Samuel Pepys”), które opatrzyła także przypisami i wstępem. I nie była to praca jednorazowa ponieważ drugie – ważniejsze – wydanie tego dzieła z okresu baroku, bo z czasów ledwie postszekspirowskich, zostało przez tłumaczkę starannie dopracowane pod każdym względem, co sama objaśniła w dodatkowej przedmowie.

     Państwowy Instytut Wydawniczy oddał to dzieło do składania w roku 1953, zatem 70 lat temu. Cztery miesiące później czytelnicy otrzymali dwa tomy w płóciennej oprawie. Jeden z 10 tysięcy kompletów, podarowany przez zaprzyjaźnioną dziennikarkę Agnieszkę Świdzińską, należy do mnie od roku 1990, z serdeczną dedykacją. Jeszcze bardziej cenny stał się ten „Dziennik…” dwa lata później, kiedy w książce „Lektury nadobowiązkowe” Wisławy Szymborskiej (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1992) – zbiorze błyskotliwych felietonów publikowanych na łamach „Życia Literackiego” (autorka nie znosiła określania ich jako recenzje) znalazłam tekst omawiający… czwarte wydanie „Dziennika Samuela Pepysa” z roku 1978.

     Dlaczego aż tyle o tym? Ponieważ warta zacytowania jest ocena pracy tłumaczki przez późniejszą noblistkę: „Samuel Pepys jest moim dobrym znajomym począwszy od r. 1954, czyli od drugiego wydania (…). Nie przewidywał (…), że jego codzienne notatki, pisane stylem swobodnym, dalekim od wydumanych stylistycznych figur, będą tłumaczone kiedyś na języki obce. W tym również na polski, i to jak, panie Samuelu, i to jak! Bywają przekłady dobre, bardzo dobre, doskonałe, jednak zawsze jeszcze pozostają przekładami. Pod piórem Dąbrowskiej zdarzył się ten rzadki cud, że przekład przestał być przekładem i stał się, bo ja wiem, jak to wyrazić, stał się po prostu drugim oryginałem…”.

„Dziennik Samuela Pepysa” w tłumaczeniu Marii Dąbrowskiej, wydanie drugie, 1954 r. Fot. K. Konecka

     Myślę o tym, że trzeba powrócić do Muzeum Marii Dąbrowskiej w Russowie (Oddziału Literackiego Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej). Odwiedzałam to muzeum – dom rodzinny pisarki 25 lat temu. Odbudowany w 1971 r. dworek, jak pisano w folderze Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej „… różni się od stanu pierwotnego architekturą zewnętrzną i rozkładem pomieszczeń”. Relację z oglądania ówczesnej ekspozycji – mebli z epoki (bo oryginalne wyposażenie wnętrz nie zachowało się), dokumentów, reprodukcji fotografii zamieściłam na łamach białostockiej „Gazety Współczesnej” w roku 1999. Listopadowy wieczór uniemożliwiał przejście do parku i skansenu. Szczególnie zapadł mi w pamięć z tamtej aranżacji cytat z „Dzienników” pisarki z 16 marca 1958 (to w tamtym roku odwiedziła ona rodzinny dom), umieszczony pod jej fotografią: „…Spadła na mnie jak drapieżny jastrząb tęsknota za Russowem, dzieciństwem, rodzeństwem.

Jakby całego potem życia nie było, tylko jakbym dopiero co stamtąd odjechała w pustynię świata i już nie mogła wrócić…”

     Tamten świat odszedł bezpowrotnie. Tym bardziej należy docenić opiekę i troskę pracowników o jak najwierniejsze odtworzenie tamtej rzeczywistości. Renata Ziętek, kierownik Oddziału Literackiego – Dworku Marii Dąbrowskiej w Russowie przysłała aktualną informację:

     „Remont i modernizację Oddziału Literackiego Dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie realizuje się w ramach zadania pn. „Kompleksowa konserwacja i modernizacja Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej” w ramach działania 8.1 priorytetu VIII Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Realizacja projektu potrwa do sierpnia 2023 r.

     Obejmuje: remont konserwatorski skansenu, rewaloryzację terenu zabytkowego parku, remont dworku Marii Dąbrowskiej, w tym wymiana podłogi z desek na parkiet, wg odnalezionego wzoru oryginalnej podłogi w budynku rodzinnym pisarki i utworzenie nowych ekspozycji”.

     Trzeba powrócić do Russowa…

Dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie. Listopad 1998. Fot. K. Konecka

Dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie. Suknia Barbary Niechcic z filmu „Noce i dnie” Jerzego Antczaka. Fragment ekspozycji z 1998 r. Fot. K. Konecka

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko