Wahanie
o czym myślał Judasz
zakładając sznur
udało się
czy nie?
Nic nie jest tak proste
jak się niektórym wydaje
a już zwłaszcza niektórym
Judasz sprzedał
Judasz wydał
Judasz winny
Judasz zły
a przecież ktoś musiał
straszny sen
miałem straszny sen
stałem
w kościele
z czapką na głowie
list nr 15
umówmy się w nocy jak już będzie bardzo ciemno
gdy drzewa wyglądają jak kołyszące się duchy
a czarny śnieg skrzypi niczym koła wozu drabiniastego
wtedy na skraju miasta w cieniu betonowych ścian
poszukamy spokojnej zatoczki i zaczniemy plażować
księżyc będzie przygrzewał a gwiazdy dołożą trochę ciepła
zaczniesz tańczyć pomiędzy przemarzniętymi różami
rozrzucając na wszystkie strony rękawiczki
warkocz z szalika będzie powiewał za tobą
a śmiech poniesie się w odległe łąki
do plażowania trzeba się przygotować
odpowiednio ubrać i można wziąć koc
co prawda koc na śniegu to brzmi głupio
ale przecież na czymś trzeba usiąść
ten koc najlepiej jakby był kolorowy w kwiaty
bo jednak plażowanie w styczniu nie jest łatwe
a te kwiaty to żeby były maki a koc żeby był biały
takie czerwone maki na białym kocu na białym śniegu
to nawet brzmi interesująco
później tuż przed północą pójdziemy na przegląd łąki
to znaczy miejsca gdzie w lato jest łąka
będzie cicho a cały spór odbędzie się na oddechy
albo właściwie po co ma być spór
niech lepiej będzie bezspornie miękko aksamitnie ciepło
a mróz zawieja śnieg wiatr i przenikliwy ziąb będą bezradne
będą zupełnie bezradne
umówmy się w nocy jak już będzie bardzo ciemno
gdy drzewa wyglądają jak kołyszące się duchy
i pokołyszmy się nieopodal
Nurt
W nurcie Wisły wiele się zmieści
poszarpane dno kręci wirami
kamienie nadbrzeżne czuwają
by dać trochę radości przybyszom
pozwolić przysiąść tym co pod prąd
rzeki. szukają ujścia – swojej delty
I są jeszcze mosty które ponoć łączą
chociaż w poprzek rzeki i nurtu
te mosty są urocze. wieczorami
kolorowe zielone bzyczące jak ule
rzucają matowe cienie na wodę
chcą osłonić ciemną stronę rzeki
W nurcie Wisły wszystko się zmieści
i te mosty i te kamienie
i kaczki nurkujące po kolację
zmieści się też wszystko to co trzeba
schować. przed innymi i przed sobą
bo Wisła wieczorami jest bardzo pojemna
Wiersz pisany na peronie po południu
po wizycie białoruskich i rosyjskich poetów w Żyrardowie
z okazji Warszawskiej Jesieni Poezji
Na stacji kolejowej razem z Rosjanką i Białorusinem
rozprawiamy o zasadach uderzania pałką milicyjną
jakież to deja vu że milicyjną
Ona ciągle myli się czy jest z Petersburga czy Leningradu
on śmieje się że to wszystko jedno
gdy wróci do domu i tak będzie miał Leningrad
Bo chociaż wróci do Mińska a o Leningradzie tylko słyszał
fakt że nic dobrego ale jednak
jest to wiedza z drugiej ręki
Na stacji kolejowej mija nas intercity z Berlina
wszyscy patrzą z nostalgią za wagonami
w których jadą ci od przegrywania wojen
Jest po południu i to sporo
wręcz ściemnia się a czekamy na pociąg na wschód
na razie jedynie do Warszawy
Ja na szczęście ich tylko odprowadzam
doskok
mam cię z doskoku
tu musnę palcem skórę
tam wymienimy oddechy
albo policzę językiem
twoje lniane włosy
w doskoku jest szybko
godziny minucieją
minuty sekundzieją
starczają za lata. muszą
wiatr niesie zziębnięte liście
jak myśli przeziębione
lecą we wszystkie strony
taki doskok jest trudny
nigdy nie ma racji. Nikt
nigdy nie jest pewny
jeden esemes kończy epokę
gruzy po wojnie były
bardziej przewidywalne. Miny
mam cię z doskoku
właściwie nie mam
mam i nie mam. Jedno
październik
w październiku wiersze
idą wolno na południe
na południu jest cieplej
idą i pocą się krwią
oko cyklonu skręca
boi się
na wzgórzu w sadach
stoją Ukraińcy
i machają rękoma
żegnają
się
w październiku wiersze
idą wolno na południe
przed grudniem
niektóre wrócą wiosną
spocone
Ostatniej weterance I wojny światowej
Florence Green w tym przytulnym miejscu
cichutko zamknęła drzwi – a zamknęła je od wewnątrz
bo weszła ostatnia
Czekali na nią długo, ładna była z niej dziewczyna
pamiętali ją uśmiechnięci lotnicy z kasyna
wreszcie mogli odłożyć broń
Przekręciła klucz w zamku, a prowadzący klucz
powiedział: no to jesteście już wszyscy
Co było dalej – tajemnica
Ciało pozostało w Norfolk
tak zakończył się na dobre
dwudziesty wiek
Pan Pecunia wrócił z Londynu
Pan Pecunia skorzystał z okazji
zabrał się z milionem do Albionu
Pracował tam szczerze
poznał czym jest West Ham United
i ile naprawdę kosztuje obiad u Pakistańczyków
Gdy zatęsknił to wrócił
na lotnisku leżał akurat śnieg
było biało jak w święta
to było dla niego święto
Pan Pecunia miał przemyślenia
ten Londyn nie jest wcale taki zły
tylko strasznie dużo tam Polaków
W stolicy przejechał przez Wisłę
akurat naszych zrobiło się mniej
nawet rozumie że na Pradze
są tablice dwujęzyczne
Tylko dlaczego jedna jest po rosyjsku
a druga po wietnamsku
Raport z oblężonego świata – 12 marca 2020
Jest niedobrze. Chaos. Strach.
Wszyscy mają wiedzę, nikt nie ma wiedzy.
W sklepie znajomi żartowali.
W oczach mieli prośbę – nie psuj.
Nie popsułem.
Raport z oblężonego świata – 13 marca 2020
Zawsze się dziwiłem
jak na filmach wojennych
golą się i dbają o siebie.
Na Westerplatte, w Powstaniu,
w lesie siadali i się golili.
Nie wierzyłem.
A wczoraj ostrzygłem się i ogoliłem.
Starannie.
Aż się zdziwiłem.
Raport z oblężonego świata – 14 marca 2020
Liczby mają znaczenie,
za każdą ktoś stoi.
Atak jest frontalny,
nie ma brania jeńców,
chociaż z drugiej strony
wszyscy stajemy się jeńcami
we własnych domach.
Bez strażników – na razie.
Raport z oblężonego świata – 15 marca 2020
Kronikarz zapisuje – ciekawe dla kogo.
Zaczęło się, gdzie i kiedy
nie wiadomo.
Bitwa o różaniec trwa.
Dzień po dniu,
każdym jak poprzedni.
Front idzie w poprzek Kauflandu.
Przegrywam zawody w uciekaniu wzrokiem.
Wróg nieduży ale sprawny.
Pokora w cenie, cwaniaków jakby mniej.
Raport z oblężonego świata – 24 marca 2020
Nie bądź głupi,
trzymaj odległość,
nie daj się zabić.
Zawsze myślałem,
że to chodziło
o Monte Cassino…
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl