Romuald Ławrynowicz – wiersze

0
187
fot. z archiwum autora

warszawa

śniłem nas w nieistniejącej warszawie
zresztą kiedyś naprawdę budziłem się w warszawie
była piata nad ranem
była zima przedwczesna
zimne okna tramwaju
niebo szare i deszcz
zmieniałem linie dojazdu i miejsca pobytu
by uczęszczać do spraw
których spraw to uczęszczać nie chciałem
lecz musiałem
by pokryć wydatki podróży
i następne poranki
juz późniejsze i oświetlone
oglądać tak
jak chciałem
z okna bursy z przyjaciółmi
tak jak
piliśmy piwo i mówiliśmy sobie rzeczy
które przyprawiały o śmiech lub szum myśli zatrzymywały
i zmuszały wyjaśniać
kontrastowo artykułując zdania
dobitnymi gesty
przyczyny poczynań

ta pogoda i to miasto przypomina mi warszawę


wiosna

wiosna popychana emerytalnym narzekaniem
wiosna wysyłając sygnał na niedobudowane piętro
wiosna nie milcz mów o tym co widzisz za oknem
wiosna kibicuj przy bójce pierwszaków
wiosna bo każdy z nas wie i tego wystarczy
wiosna twe oczy nie doszły do zgody patrzenia w tym samym kierunku
nie wiem czy wiesz
wiosna


studiując mowę ciepłych krajów

studiując mowę ciepłych krajów
w zimnym i przeziębionym mieście wilnie
w nadmiernej wstrzemięźliwości
medytowałem na pokładach miejskich transportów
i knułem tajemny plan
sprowadzenia emigrantów z trzecich krajów
by wprowadzić kulturalną dywersję
i wyzwolić tubylczych obywateli
z monotonnych prac miejskiej obsługi
mawiałem do przyjaciół w sposób szczery i otwarty
nie stroniąc się od tematów intymnych
oczekując następnych jednostek połączenia międzydzielnicowego
rozgrywałem grę zgłosek i słów na papierze
tu nikt nie sprawdzał biletów
na obrzeżach stolicy
powietrze było niemal wolne
a w kabinach zatłuczonych odczuwałem brak tlenu
zabawne też było
że nawiązywałem twe imię do pojęcia tlenu
oksana – oxygenus
następne zdania wypływały z poprzednich
w sypialnianych dzielnicach górnego miasta
czycałem na zmiany w przestrzeni i czasie
obserwując energię stygnącą w drzewach i pagórkach
jak gdyby na płaskiej planecie otwierał się trójwymiarowy poranek


o jakimż natchnieniem

o jakimż natchnieniem służą filmy o śmiertelnie chorych
którzy w obliczu nadciągającego początku
prowadzą żywot czysty i treściwy

lub też słońce
jako jedyne źródło pozbawione częstotliwości
w awaryjnym postoju udziela nam dostępu
ku szerokiej estakadzie
i grawitacja
sprzyja naszej podróży

i znów warto się budzić przed jutrzenką
i iść ulicą
i spostrzegać siebie, jako zjawisko przyrody
przecież mówiono już o tym
już w pierwszej klasie


wilno 2

trzy cztery trzy cztery
W żelazobetonowych żyłach
wielkiego media mrowiska
ugrzęzła komora z plastiku i szkła
przechowująca w sobie
transportowy bagaż
ciebie
i całego miasta w głowie

ogłaszam miasto to
najgorętszym punktem planety
ogłaszam to miasto
miastem sennych dni i obudzonych nocy

1654 budynki osadzone pod
cyfrowo krystalicznym ekranem
sterylnie niebieskiego nieba
ludzie umiejscowieni według
rozkładu 10 000 woltowych linii
na nieruchomych stacjach asfaltowej cieczy
mechanizują się w niezauważalne multigigabajty

ogłaszam miasto wilno
najgorętszym punktem planety


muzyka pasuje…

muzyka pasuje jak ulał do mózgu
papieros do głodu
łyse głowa do nieuchwytności
dumnie zadarta – do zatłuczonej ulicy

w najbardziej fabularnym korku świata
nie znając swej przyczyny
awaria niewyjaśnionej przyrody
a może persona uśmiechem eskorty
potrąca na chodnik me miejskie transporty
wymieniając kilka tysięcy czynników
iż każde słowo do poza siebie
wyzwaniem jest


Romuald Ławrynowicz urodził się i mieszka w Wilnie. Z wykształcenia anglista, studiował także reżyserię w łódzkiej „filmówce”. Jest wszechstronnym artystą, aktywnym głównie w branży filmowej jako aktor, operator i twórca filmów krótkometrażowych. W literaturze specjalizuje się w krótkich formach. Tworzy w trzech językach: polskim, litewskim i angielskim. Występuje jako raper i piosenkarz oraz prezentuje swą twórczość w postaci teledysków.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko