Z cyklu „Przychodzę do ciebie”
Przychodzę do ciebie z poematem symfonicznym
Finlandia Jeana Sibeliusa
bo chciałbym żeby było jak w Kalevali
Ośnieżone przestrzenie
Leminenkainen powozi
mkniemy na północ
Czeka Pani na Pohjoli
Pod okapami suszone ryby
ogień w saunie
Po drugiej stronie zamarzniętego jeziora światełko
ktoś tam czuwa
Jak my teraz
przy tym zapalonym ognisku
wtuleni w ciszę
Przychodzę do ciebie z krakowskimi klezmerami
Oczywiście nie wiem czy są Żydami
Rozpoznaję wiele melodii
spośród nich najbardziej te z repertuaru André Ochodlo
Byłem na jego koncertach mam płyty
słucham bo lubię tę muzykę
Moja Mama pamięta czasy kiedy w Jej miasteczku
sąsiadami byli Polacy Żydzi Niemcy
W 1939 roku wszystko runęło
przyjaźnie znajomości sąsiadowanie zabawy w teatr
Nie nie przypomina sobie by któryś z Jej żydowskich kolegów
grał na skrzypcach lub klarnecie
Pan Joel Salomoński sąsiad zza ściany trudnił się ubojem
drobnych zwierząt
Rabinem był Ezdrasz Sztaiberg a jego córka Hania była
rówieśniczką Mamy
Pani Herta niezwykle piękna kobieta mieszkała obok synagogi
Słucham klezmerów krakowska ulica tętni życiem
a ja myślę o wywiezionych odkrytymi lorami
we wrześniu 1939
myślę o Melanii Fogelbaum
zadaję sobie pytanie
czy kołysze Ją daleka senna Waikiki jak marzyła w swoich wierszach
Przychodzę do ciebie z muzyką Franciszka Schuberta
bo jakże mi współczująco dzisiaj
…Krótkowzroczny, o niezgrabnym wyglądzie
dla swojego wzrostu nazywany Grzybkiem.
Nieśmiały, małomówny. Ożywiony, nieoceniony
tylko wtedy gdy siadał do fortepianu i grał do tańca
śpiewu
– zwłaszcza kiedy ona obok – sopranistka Teresa Grob
To dla niej partie Mszy F – dur
pieśni
arcydzieła zrodzone z miłości
A mógł być przy niej tylko w czas kiedy próby
kiedy koncert
Wykradanie chwil szczęścia
wzajemności uśmiechów dotyków dłoni
W 1820 koniec marzeń Franciszka
Teresę wydano za Johanna Bergmana – piekarza
Kroniki milczą o jej występach po ślubie
(może śpiewała czwórce swoich dzieci?)
ZAUWAŻENIA
15 stycznia 2022
Teraz w wakepark cisza
Srebrzą się łuski jeziora
Za nim drzewa domy wieża kościoła
Krzyż rozdziela styczniowe chmury
Gęsi nad osiedlem piaski
Księżyc w pełni
Głośne rozmowy w kluczu ptaków
Słuchałem ich ja mój pies
I cisza betonowego osiedla
W samo południe
Ścieżka na skarpie
W dole polodowcowe jezioro
Ponad dwa kilometry spaceru
Po jego wschodniej stronie
Drzewa krzewy wiewiórka ptaki
Na zachodniej wieś szosa
Stłumiony listowiem hałas
Wyławiam dźwięk sygnaturki
Głosi anioł pański
W Rzymie papież wychodzi do okna
Las
Jeszcze jest
„Leśna gospodarka”
Pobojowiska nowych polan
Harvester
Chrzęst jadącej maszyny
Szczęki chwytają pień
Wysuwa się piła
Odcina drzewo od korzeni
Maszyna obraca je z pionu w poziom
Tnie na kilkumetrowe odcinki
I układa na ciężarówce
Na ściółce zostaje korona
Do niej przystępują pilarze
Miasto
Jego centrum
Tumult zabieganie
Sunące kawalkady samochodów
Harmider regulowany
Czerwone pomarańczowe zielone
Obłęd pośpiechu klaksony
A obok ze średniowiecznej cegły
Pełen spokoju monolit katedry
Jak Tam
Brzęczą obce samoloty na naszym niebie
Już nawet warkot ratunkowego helikoptera budzi strach…
—
Zygmunt Marek Piechocki. Rocznik 1947. Lubuszanin, sercem (po Rodzicach),Wielkopolanin. Z wykształcenia technik ekonomista, z wyboru zawodowy kierowca. Obecnie na emeryturze. Kiedy jesienią 2012 roku dostawał Nagrodę Kulturalną Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego, powiedziano o nim: „Poeta, felietonista, animator kultury, wydawca książek, propagator muzyki tzw. poważnej, zwłaszcza Fryderyka Chopina. Niezwiązany zawodowo z żadną instytucją kultury”.
Wydał kilkanaście tomików poetyckich. Za swój sukces uważa odczytanie rękopisów żydowskiej poetki Melanii Fogelbaum. Odnalezione, tuż po wojnie, w gruzach łódzkiego getta doczekały się po bez mała siedemdziesięciu latach wydania książkowego, do którego doprowadził wraz z drukarnią SONAR w Gorzowie Wielkopolskim.