Ryszard Mierzejewski
Ryszard Mierzejewski – urodzony 16 sierpnia 1954 r. w Pieszycach. Absolwent kulturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim (1978), doktor nauk humanistycznych (1983), edukator zarządzania oświatą (1996), poeta, tłumacz i wydawca. Debiutował tomikiem wierszy: Zraniony różą (2013). Ponadto opublikował zbiory: Mój świat (2014), W czterech porach roku (2015), Okaleczony świat (2016), Dziewczyna o sarnich oczach (2017), W ciszy samotność (2018), Pamięci snów (2018). Redaktor i wydawca Biblioteki Przekładów Poetyckich. Tłumaczył wiersze z angielskiego, francuskiego, szwedzkiego, norweskiego i rosyjskiego, m.in. Emily Dickinson, Helen Hunt Jackson, Christiny Rossetti, Walta Whitmana, Emy Lowell, Emily Jane Brontë, Anny Catharine Green, Edny St. Vincent Millay, Elinor Wylie, Alice Meynell, Florence Earle Coates, Vachela Lindsaya, Sary Teasdale, Sylvii Plath, Anne Sexton, Adrienne Riche, Louisa-Honoré Frechétte’a, Guillaume’a Apollinaire’a, Arthura Rimbauda, Charlesa Crosa, Francoisa Copée, Anny de Noailles, Émila Verharena, Cécile Sauvage, Émila Nelligana, Marie Krysińskiej, Alberta Samaina, Paula Verlaine’a, Renée Vivien, Karin Boye, Edith Södergran, Harriet Löwenhjelm, Anny Grety Wide, Gustawa Frödinga, Vilhelma Ekelunda, Erika Lindorma, Harry’ego Martinsona, Tomasa Tranströmera, Bjørnstjerne’a Bjørnsona, Mariny Cwietajewej, Anny Achmatowej, Sergiusza Jesienina, Borysa Pasternaka, Josifa Brodskiego, Natalii Astafiewej. Założyciel i administrator na Facebooku grupy „Pisz i czytaj wiersze”, gdzie organizuje otwarte ogólnopolskie konkursy poetyckie, których pokłosiem są ogłaszane drukiem antologie. Autor recenzji i studiów krytyczno-literackich na łamach wydawnictw sieciowych: „szuflada.net”, „sztukater.pl”, „libertas.pl” i drukowanych: „Rocznika Dzierżoniowskiego” i rocznika „Bibliotheca Bielaviana”.
Wybrane publikacje
• Mierzejewski, Ryszard. Zraniony różą. Bielawa: Bibliotheca Bielaviana, 2013.
• Mierzejewski, Ryszard. Mój świat. Brodziszów: Usługi Badawcze i Wydawnicze Rafał Brzeziński, 2014.
• Mierzejewski, Ryszard. W czterech porach roku. Pieszyce: Wydawnictwo Ryszard Mierzejewski, 2015.
• Mierzejewski, Ryszard. Okaleczony świat. Wyd. II poszerzone. Pieszyce: Wydawnictwo Ryszard Mierzejewski, 2016.
• Mierzejewski, Ryszard. Dziewczyna o sarnich oczach. Pieszyce: Wydawnictwo Ryszard Mierzejewski, 2017.
• Mierzejewski, Ryszard. W ciszy samotność. Wyd. II poszerzone. Pieszyce: Wydawnictwo Ryszard Mierzejewski, 2018.
• Mierzejewski, Ryszard. Pamięci snów. Pieszyce: Wydawnictwo Ryszard Mierzejewski, 2018.
Powrót
jestem tu po latach
czterdziestu nawet więcej
idę przed siebie
te same ulice zatłoczone
wysokie domy dużego miasta
czy jestem pewny że te same
nie wiem gorzej widzę
idę ten sam anonimowy
wypluty przez gwarny tłum
wymieszany
z dziesiątkami tysiącami
kolorowych mrówek ale one
mają cel przeznaczenie i
kierunek swoich wędrówek
ja błądzę oszołomiony pół–
przytomny nie wiem czy dobrze
idę gorzej widzę
samotność wlecze się za mną
nie opuszcza mnie o krok
a czy z nią czy bez
tak samo jestem bezimienny
bezdomny samotny
idę jak we śnie
uderzam głową boleśnie o nie–
widoczne szklane drzwi
przecież gorzej widzę
12.04.2018
z tomiku „Pamięci snów”, 2018
W ciszy wędrowanie
Nå mig med din Stilhed!
dosięgnij mnie twoją Ciszą!
Bjørnstjerne Bjørnson
Dzisiaj byli tu wszyscy bez zapowiedzi
jakby zapomnieli
że już dawno na zawsze odeszli
było jak dawniej normalnie i
oni tacy sami
matka krzątała się po kuchni
ojciec odpoczywał na kanapie
i był jeszcze mój profesor
przy półkach z książkami zaczytany
w jakimś tomie
Tylko ja byłem o kilkanaście lat dalej
nie zjadłem kolacji przygotowanej
przez matkę bo jestem na diecie
ojciec nie miał pojęcia co obecnie robię
i mój profesor nie znał żadnej mojej książki
Nie zdążyłem im o tym opowiedzieć
świt szarpnął mną brutalnie
i przerwał błogą ciszę
krzycząc nade mną jak kiedyś ojciec
Wstawaj czas na ciebie
24.04.2018
z tomiku „W ciszy samotność”, 2018
Ptaki, potok i ja
Pnę się do góry w górskim lesie
moim drugim domu
nie jestem sam drogę wskazuje mi
śpiew ptaków w koronach drzew
i szum przyjaznego potoku
mam tu wielu braci
wśród drzew bo sam jestem
drzewem
tu wrastam głęboko w ziemię
od urodzenia
i tu pozostanę to wiem
po życia kres
Tulę w objęciach cudowną ciszę
w której tylko ptaki i mój potok
słyszę
31.05.2018
z tomu „Serce natury. Antologia wierszy
pod redakcją Ryszarda Mierzejewskiego”, 2018
List niedokończony
tyle słów niewypowiedzianych
stłumionych
uśmiechów nieprzesłanych
zastygłych
opowieści niewysłuchanych
głuchych niemych i
kwiatów kwiatów kwiatów
wielobarwnych wielokształtnych
czułych i delikatnych
lecz niedarowanych nigdy
mimo pachnącej wiosny
tyle ptaków rozśpiewanych
wpychających swoje
miłosne pieśni
przez otwarte okno
od świtu do późnego zmierzchu
i twój obraz w oddali niewyraźny
zamglony
w mój smutek i tęsknotę wtulony
5.06.2018
z tomiku „W ciszy samotność”, 2018
Całkowite zaćmienie
Pomimo przykrych skojarzeń i
dręczących myśli
wyszedł aby popatrzeć jak się chowa
lśniąca tarcza pod żałobną chustą
jak krwawi i zakrwawiona znika
gdy wypala się oko Staruszki
o czym myśli wtedy co czuje
co czuje starzec
któremu na żądanie Wielkiego
Demiurga wydłubują oko
stopniowo powoli aby cały czas
był świadomy że odchodzi
bo takie są niepisane prawa
doczesnego życia
Stał i patrzył w dal wysoko
swoim niesprawnym rachitycznym
wzrokiem widząc
tylko ciemność bezkresną
i tego nabazgranego węglem
na siatkówce oka
dziwnego drapieżnego ptaka
przeznaczenia
27.07.2018
z tomiku „Pamięci snów”, 2018
Anna Mikos
Anna Mikos urodziła się 30 grudnia 1970 r. w Otwocku. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Zadebiutowała tomikiem wierszy Krynica w 2016 r. Publikowała swoje wiersze w Świętokrzyskim Magazynie Kulturalno-Literackim „Ars Pro Memoria”. Otrzymała nagrody i wyróżnienia w czasie 45. Warszawskiej Jesieni Poezji. 27. Ogólnopolskim Konkursie „O dzban czarnoleskiego miodu”. W 2017 r. ukazał się jej tomik Marzenia, który w 2018 r. poszerzyła i opublikowała pod tytułem: Marzenia, czyli truskawki ze śmietaną. Jej wiersze można znaleźć w Antologii Poetów Polskich 2017 oraz Trzeciej antologii Stajni Literackiej Warszawskiej Szkoły Pisania Stowarzyszenia Pisarzy Polskich OW.
Wybrane publikacje
• Mikos, Anna. Krynica. Warszawa: MAWart Marek Włodarz, 2016.
• Mikos, Anna. Marzenia. Warszawa: MAWart Marek Włodarz, 2017.
• Mikos, Anna. Marzenia, czyli truskawki ze śmietaną. Warszawa: MAWart Marek Włodarz, 2018.
• Antologia Poetów Polskich 2017. Warszawa: Wydawnictwo Pisarze.pl, 2017.
• Trzecia antologia Stajni Literackiej SPP. Warszawa: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich OW, 2019.
Motyl
Wpuszczam ludzi
z drogi do Pana Boga.
Chcę okrywać uśmiechem
ich samotne godziny.
Przyglądam się Tobie,
który odszedłeś
zostawiając czas
nad dwiema rzekami.
Miałam sen
bliski Miłości i bolało.
Zapieczętowana na zawsze
otworzyłam dłonie.
Wciąż do mnie mówisz Ojcze.
Nie umiem zobaczyć
jak blisko czekasz
kiedy tęsknię.
To ja.
Motyl wypuszczony na wolność.
Myślami otwieram drzwi
do nieba.
Zimowa tęsknota Róży
Tęsknię na białej planecie
srebrnym oddechem szronu,
szklistym lodem chmur,
jedwabnym blaskiem błękitu,
gołębiami…
Z chłodu wysnułam kiedyś bajkę.
Książę mnie nie uratował,
wiosną spadł z konia,
leży przy innej.
Na krawędzi rzęsy łza,
serce w zagłębieniu smutku
płynie razem z Chopinem,
gdy do Ciebie miły dojść nie mogę
żadną muzyką, zimą i tęsknotą.
Spotkanie
Dzisiaj dotykasz mnie spojrzeniem
i nie wiem co ustaliłam z czasem.
Jestem zamglona, powoli opadam.
Rozlewamy świeże opowieści.
Nie wrócimy do siebie przed północą.
Rozpaliłeś w nas wiele świateł.
Z pewnością trafię do filiżanki,
nie spłoszę rąk, ani uśmiechu.
Pozwolimy sobie na tęsknotę
najpiękniejszą i bezbronną.
Niewyznane miłosne marzenie
jak słodki skarb i niepokój motyla
obraca dwa równoległe Światy.
Gdy wypowiadasz moje imię
Słońce tańczy a Ziemia zielenieje.
Codziennie cud
Rozpalony dzień zalewał dom,
całował na powitanie,
wygonił z łóżka, rozebrał,
trwał…
Woda płynęła po zielonej skórze.
Byłam wiosną.
Moja miłość przebiła śnieg,
rosła i pachniała.
W okno zastukał ptak
posłany przez Cudotwórcę
od wschodniej strony czasu.
Tego dnia znów poszłam w nieznane
chwytając się piór anioła,
dziękując za cud.
Wyzdrowiałam
i żyję.
Celina Mioduszewska
Celina Mioduszewska urodziła się 22 lipca 1966 r. w Wysokiem Mazowieckiem. Dyplomowana nauczycielka języka polskiego w szkole ponadpodstawowej. Poetka. Pracowała w redakcji lokalnej gazety „Echo Wysokiego”, gdzie zamieszczała opracowania wywiadów z miejscowymi artystami i artykuły o wyprawach do muzeów poświęconym polskim literatom (J. Kochanowskiemu w Czarnolesie, H. Sienkiewiczowi w Woli Okrzejskiej, B. Prusowi i S. Żeromskiemu w Nałęczowie, M. Konopnickiej w Żarnowcu i innym). Otrzymała wyróżnienie w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. S. Leca w kategorii Aforyzm (2003), wyróżnienie w Konkursie Literackim organizowanym z okazji Dnia Łabędzia w kategorii Wiersz Moje miasto Wysokie Mazowieckie (2014) i I miejsce w Konkursie Literackim Moje miasto dawniej i dziś (2017). Jest członkiem Stajni Literackiej przy Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich Oddział Warszawa. Przynależy do internetowych grup poetyckich: „Ogród poetów”, „Poesia”, „Między słowami a brzegiem myśli”. Publikowała w antologiach: Stajni Literackiej SPP (Co jest pisane 2016 i Piszemy 2018), Wydawnictwa św. Macieja w Lublińcu (Naturalne piękno 2017 i Kraina Najdroższa 2019), wydawnictwa KryWaj (Peron literacki, antologia dla Ewy 2019), w zbiorze opowiadań czytelników bloga M.Kordel (Serce z piernika. Zima 2017).
Wybrane publikacje
• Mioduszewska, Celina. Ułamek ziemi mojej. Wysokie Mazowieckie: Mazowieckie Zakłady Graficzne s.c., 2014.
• Mioduszewska, Celina. Gościniec. Wysokie Mazowieckie Mazowieckie Zakłady Graficzne s.c., 2015.
• Mioduszewska, Celina. Za zakrętem. Wysokie Mazowieckie: Mazowieckie Zakłady Graficzne s.c., 2015.
Jesień odchodzi
Tobie
Na suknię z bursztynów
zarzuciła płaszcz bury
zdjęła z szyi z jarzębiny korale
spakowała złote liście w walizkę
i odeszła
Idąc przez pole w skibę wiatrem dmuchnie
spacerując ulicą przechodniów zmoczy
o świcie szronem muśnie
o zmroku dymem zaszczypie w oczy
I tak wędruje przez miasta i wioski
i tak droczy się z nami okropnie
i im dalej odejdzie
zimnem smaga po twarzy
dzień skraca noc dłuży
stawia opór podróży
Wreszcie znika zupełnie
jakby zamknęła za sobą drzwi
złota pani w sukni z bursztynów
A ja i ty – każdy z nas po cichu
o czymś miłym śni.
Wysokie Mazowieckie, 20 listopada 2018
Inaczej
Córce
Hen daleko w Dubaju
kobieta w abaju
szejk karze za sex
tam do nieba wieżowce
zbyt piętrowe piętrowce
przeogromne wielbłądy
pod nimi piach – ach
hen daleko w Dubaju
ropa, złoto i szmal
tam szakszyla z jajami
pierogi z daktylami
kawa z mlekiem z wielbłąda
tam złote ferarii
chromowane bugatii
w nim szejk bogaty
żegnaj więc Europo chrześcijan
lecę w świat islamskiego Dubaju
będę mieszkać w wieżowcu
będę jeździć ferarri
i szakszulę z daktylami bedę jeść
będę chodzić w abaju
zasmakuję raju
szejk ukarze za drinka i sex.
Wysokie Mazowieckie, 27 grudnia 2018
Poetka
Humanistkom
Dziecko na chwiejnych nóżkach
pisk potwora spod łóżka
sierota żebrząca o chleb
dziewczę w wianku z bławatków
kroczące miedzą z lalką szmacianą
kobieta zżerana tęsknotą
za rodzinnym domem
z architektonicznej przestrzeni wyjętym
i stodołą wrosłą w ziemię
pedagog – humanistka
o sile oddziaływania przekonana
jej niedorzecznością sfrustrowana
wraz z upływem czasu
miłośniczka fauny i flory
świat sakralizuje
hołd Stwórcy składa
niczym doctus z Czarnolasu
deesis wskrzesza prosząc
o Polskę ginącą
przepełniona nostalgią smutku
i apokaliptyczną wizją
jak Pawlikowska-Jasnorzewska
wiekiem przerażona
doświadczeniem wzbogacona
życiem zmęczona
macha reką jak dziecię
na znak pożegnania
poetka
dłoń jej drżąca
zapisuje wersy wdzięcznością skropione
za życie.
Wysokie Mazowieckie, 9 lipca 2018
dlaczego tak
Jej
w porannej ciszy jeziora
wątki zamglonych spraw
ścigają się jak ćmy
w miskancie trawnika
myśli o tym i owym
filtrują jak ryby sieć
w łodzi ona
w bezruchu
ciało niepewne planów nieba
nie chce się śmiać.
Siła–Gietrzwałd, 29 października 2018
Gumienna egzekucja
Im
Brzemienne łany pszeniczne
chylą kłosy ku ziemi czarnej
nabrzmiałej karmazynem krwi
wiecznego snu
z horyzontu zstępuje noc lipcowa
dusznym snem spowita wieś
a wokół
komisarz bestia i żandarmi marni
niemowlętom pierś matczyną wyszarpują
bestwią się nad ich ojcami
wśród gumien wzniesienie
matki i dzieci
ich ojcowie
kołyszą się w pożegnalnym bólu
z horyzontu zstąpiła noc lipcowa
melodią śmierci ukojona wieś
malachitowe lipy
pszeniczne łany
jeszcze dziś spowite ciężką łzą pamięci.
Wysokie Mazowieckie, 5 lipca 2018
Maciej Henryk Modzelewski
Maciej Henryk Modzelewski urodził się 11 grudnia 1999 r. Student historii na Uniwersytecie Warszawskim. Laureat licznych konkursów literackich międzynarodowych i ogólnopolskich: „Młodzi Poeci” w Birmingham, „Jungen schreibt Gedichte” w Berlinie, Konkursu im. Reni Spiegel, „Przecież każdy pisze wiersze”, „Bez Granic” w Chrzanowie, „Władysław Sebyła – poeta Katynia”, „Rytmy Nieskończoności” im. Jacka Kaczmarskiego oraz Konkursu Poetyckiego im. Zbigniewa Jerzyny w Warszawie. Jego wiersz Muzyka puszczy (nagrodzony w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Las – moja miłość” w Białowieży) Komisja Europejska w Brukseli zamieściła w książce Opowieści o naszych lasach wydanej w 24 wersjach językowych w krajach członkowskich UE. Utwory Macieja Henryka Modzelewskiego zamieszczono w ponad 150 almanachach pokonkursowych i książkach z numerem ISBN oraz książkach i czasopismach wydanych za granicą. Jego wiersze znalazły się również w Antologii Poetów Polskich 2016 i 2017. Interesuje się historią, literaturą, filmem i malarstwem. Bardzo ceni twórczość Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego.
Wybrane publikacje
• Opowieści o naszych lasach. Bruksela: Komisja Europejska, 2013.
• Szklane pióro. Birmingham: Głos Polskiej Kultury, 2013. Wydawnictwo Favoryta, Australia.
• Młodzież pisze wiersze. Jugend schreibt Gedichte. Berlin: POLin Polki w Gospodarce i Kulturze t.z. Westhafenstr, 2015.
• Antologia Poetów Polskich 2016. Warszawa: Wydawnictwo Pisarze.pl, 2016.
• Wszystko jest możliwe, trzeba tylko wiedzieć o sposobach… Jastrzębie-Zdrój: Wydawnictwo Black Unicorn, 2016.
• Antologii Poetów Polskich 2017. Warszawa: Wydawnictwo Pisarze.pl, 2017.
• profile. Warszawa: Wojskowe Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne „SWAT”, 2017.
***
inspirowany obrazem „Droga do Middelharnis”
pędzla Meinderta Hobbemy
szeptałeś do siebie słowa
gorące od piasku z tej drogi do Middelharnis
to nieprawda
niebo nie było wtedy pokryte obłokami jak z waty
pełno było robactwa
mucha brzęczała – to brzęczenie się ryło karbem na tkankach ciszy
opędzałeś się
i nie mogłeś już myśleć o żółcieniach cyjanie i błękicie Turnbulla
więdły zmęczone gorącem myśli
czarne plamki wirowały ci w głowie od patrzenia na słońce
spierzchniętymi wargami
rozgryzałeś wspomnienia soczystych jabłek
nadaremno zgadywać cel wędrówki – niejasny
czeka na cię dzban wina mięsa w otoczce estragonu i czosnku
piach zasypał ślady
jak te w jego pamięci
***
inspirowany obrazem „Drzewo życia”
pędzla Gustava Klimta
Złotem wyciętym z ikony wije się na ścianie Pałacu Stocleta,
Przepychem drgają gałęzie.
Jakże przyjemne jest jedzenie w towarzystwie egzotycznych strażniczek!
Kobiety karmiące,
Kobiety dające życie,
Kobiety pilnujące domowego ogniska…
Życie – pełne powabów, przyziemne i wzniosłe, karmione chlebem i poezją,
Tak bardzo ludzkie, czasem nawet błogosławione, święte i boskie.
Tylko potem ze złotego tła z wyszukanymi kształtami z obrazu Klimta
Odrywa się czarny ptak.
Eden
Ten ogród wrósł we mnie korzeniem chropowatej jabłoni
Dobrze że mogłem zrywać jabłka rzucać gdzie popadnie ogryzki
Pluć gorzkimi pestkami choć wcale nie wiedziałem co mają w swoim składzie
Zabłąkane jaszczurki uciekały przed moimi stopami
Obutymi w za duże buty
Dobrze się je zakładało nie trzeba było wiązać sznurówek na kokardkę
Pachniały mieczyki niesamowita nazwa dla kogoś
Kto lubi bawić się w rycerzy
Niektóre były tak samo duże jak ja
Bluszcz wił się wężami dziecięcej wyobraźni
Gonił mnie zakrętasami zielonej materii
Piął się wysoko aż do dachu gładząc po drodze rozlany błękit
Chciałem dorosnąć by zajrzeć wreszcie do spróchniałej dziupli
Hamadriadę zobaczyć odkryć tajemnice nocy
Wędrować jak dziadek ze scyzorykiem w kieszeni i obierać nim jabłka czerwone
Nie mogłem uwierzyć że kolorowe motyle o aksamitnych skrzydłach
To kosmate gąsienice łażące po liściach
Pewnie są zaczarowane jak żaby – myślałem – i pewnie ktoś je musi całować
Eden trwał
Pewnego dnia wypędzono mnie z niego bo zgrzeszyłem –
Dorosłem
Panny z ulicy d’Avinyo. Inspiracja obrazem pędzla Pablo Picasso
Barcelona pachnie waszymi ciałami rozdającymi miłość.
Bierze je każdy mężczyzna
Swoimi brudnymi rękoma, które przesiąkły rybami
złowionymi w Zatoce San Jorge.
Podają czasem swoim klientom wprost do ust winogrono,
Gdyby zabrakło czułości;
Albo kawałek arbuza, ociekającej sokiem gruszki,
Jabłka prosto z raju.
Ich twarze wołają: – Mój rycerzu, kim chcesz, żebym była?
Dziką i namiętną? Niewinną?
Ja to wszystko spełnię za dodatkową opłatą! Tylko wybierz mnie –
Ochoczą dziewczynę z ulicy d’Avinyo.
Senne miasteczko. Tu nigdy nic się nie dzieje.
Nawet świt przychodzi powoli. W ciemności malują się pierwsze promienie –
jak igły przekłuwają zmęczony heban nocy.
Ciemność odchodzi jak znudzona facetem kobieta,
łaskawie pozwala na igraszki kolorem. Przeciąga się sennie, dopiero teraz idzie spać,
jak sowa.
Drgają poręcze światła – po nich zsuwa się zaranek.
Feeria barw wybiega na scenę
przynudnego trochę miasteczka. Tu nigdy nic się nie dzieje.
Pani X, trochę później niż zwykle przemyka do domu,
i tak będzie przed mężem – jeszcze zdąży mu zrobić śniadanie.
Budzą się okiennice, ziewają – tak jakoś dyskretnie, po panieńsku.
Rumienią się fertyczne maki zawstydzone jasnością dnia,
jakby miały coś do ukrycia.
Nawet chmury niczym kłębki przędzy nie zapowiadają burzy.
Nad stawem nieopodal remizy, gdzie królują oczerety,
niosą się słowa karcące – użalają się dwie kobiety…
Na tę trzecią.
Słońce powoli dogrzewa stare kości mieszkańców tegoż nudnego miasteczka.
Pachnie kawą. Zawijasy pną się w niebo. Tylko one mogą tańczyć jak na rurze.
Wydłużają się cienie, garście wróbli obsiadły przydrożne krzaki.
Gazony parują kolorem aksamitek, begonii i ostróżek.
Powoli zarasta karb – serce przebite strzałą – na starej lipie, gdzie biesiadują pszczoły,
gdzie przysiadają motyle – bielinek, modraszek lub paź królowej.
Kreci kopczyk czerni się świeżą ziemią.
Dziewanna złotem płatków pała. Gospodynie ścierają kurze,
flanelowe gałganki polerują telewizory plazmowe.
Kruszy się kolejny dzień w tej niezwykle spokojnej mieścinie,
gdzie absolutnie nic się nie dzieje.
Tylko czasem ktoś wywlecze jakiegoś trupa z szafy. Niechcący.