Janina Barbara Sokołowska – wiersze

0
810
Ryszard Tomczyk
Ryszard Tomczyk


(nie)oswojeni                                                        

to właśnie ten jesienny czas
suchy wiatr od północy przynosi złe wieści
mówi o dzwonach ze stali i wyborze kwiatów
które ona lubiła kiedy jeszcze miała upodobania
(działkowy ogródek jak fototapeta w jej mieszkaniu
pełen herbacianych róż) trzeba to uszanować

z pod kościoła wyrusza ciąg lśniących samochodów
pakujemy się gdzie kto może. ciężkim dudnieniem
potwierdzamy swoją obecność

i jak oswojony kot szybko wracamy do ciepłego domu
otrząsając śnieg ze skórzanych butów (wiadomo
najdłużej zostają trudne w rozkładzie spinki i kawałki folii) 

stary mężczyzna głośno płacze


Lustro widzi zbliżający się mrok

ale to tylko lustro. widzi lecz nie słyszy
a dzwon coraz bliżej straszy ptaka na balkonie

jest dość wolnej przestrzeni by rozpiął skrzydła
gdy nagle usłyszy metaliczny chrzęst niebieskich ziarenek
którego nie da się pozbyć. przemilczy krzyk zbierze włos
z podłogi. utka skórki czereśni jak zapas na drogę

kamienie wyobraźni trudno udźwignąć
gdzie się rozgrywa pośmiertny teatr?
dziś w przedsionku czyśćca czekam na ocalenie
jutro tam gdzie ptak nie dofrunie kret nie zrobi kopca

nigdzie?


On tu jest

niebieskie iskry zawsze pełzały pod podłogą
odsłaniając spalone miejsca resztki dopalanego knota świeczki

chciałam wiedzieć czy znikną jak zebrana do worka trawa
po skoszeniu. albo czerwony ulotny dym z komina Emitu
może gdy kryształki soli rozpuszczą się w oczach dziecka
ucichną odgłosy martwego morza

zawsze gdy patrzyłam w ciemną kulę nocy
kształt ojca pasował do przeszklonych drzwi
przechodziłam przez niego jak przez wodę


3.30 nie mogę spać. wpuszczam zimę

jak jasna pustka wołająca z głębi nocy: dbaj o sen
jej spokojny ton głosu prawie zapomniałam
ale nie dziś. dziś zmieliłam ciszę skrobiącą o szkło
razem pijemy kawę. ona dawno temu rzuciła palenie
mój dym gryzie w oczy wychodzi kącikami na zewnątrz

w czerwonej bluzce stoi w słońcu. lepi duży kotlet
nadziewa lekarstwem dla psa z nosówką
i zachłanny wzrok dzieci jęk smakowych kubków
teraz obie śmiejemy się do łez

jasność jasność. biel filiżanki
przemilcza co nie do powiedzenia
hałda śniegu żeby poczuć krew aż oślepną powieki

horyzont dryfuje za oknem. czas wracać siostro


Aż do końca wiara w człowieka

zakorzeniła się w nim niewiara
burza w głowie dawno ucichła. zrosły się rozdarcia
duszy nie ma. starał się objąć rozumem czego objąć się nie da
a teraz ziemi oddaje życie rzece wodę ludziom przywiązanie

ale co można zrobić wobec otchłani w którą wpada
biały kamyk. nic

na szpitalnym korytarzu półmrok. tylko tutaj lampa
burzy porządek nocy. tylko jedna cicha łza wsiąka w poduszkę

wytoczona jak armata

 Zgorzelec, 2011


Anioł dostarcza listy

po drodze zajrzał do szpitala
pogładził włosy kobiet uśmiechał się niewinnie
wyszedł zostawiając zamknięte drzwi

biały fartuch sterylne rękawiczki
pierwszy oddech brak
za drżącym parawanem

powiedziałeś: będzie spał tysiąc lat
o zmartwychwstaniu


Nie zaproszę ich na

na zewnątrz trwa noc. powietrze sine
nie wierzy się latarni. wiecznie śni. trochę patrzy
na ślady w ścieżce rudy dom w którym mieszkali dziadkowie
skrzydła okien z blaszaną konewką. zardzewiały krajobraz
most zasypany ziemią

nie ma lepszej pory żeby tęsknić. każdy drut kolczasty
chce ryć ściany od wewnątrz przebić serce topoli
wielkie gdzie indziej śpiewa w trawie
tam kończy się łąka i oczy którymi nie patrzą
drętwy taniec. przecież w mroku się nie tańczy


Jeszcze raz zabiorę cię w sen

nieżywe wiosny czasem wypadają z rudych włosów

na rowerze mijamy wsie. w podwórkach już wstają psy
trzmiele czekają na słońce w zenicie. jesteś ciekawy myśli
schodzących z góry by je zdrapać z mojego zdjęcia

z budynku poczekalni słychać pociąg. nie znasz odległości
która łamie głowę. nie przeczuwasz soli w ustach 
potem wcierając w piasek odbarwione ślady

a może wbrew nas i śpiącemu czasowi
ja na ramie Urala ty prędki jak wiatr budzić będziemy
senną wieczność:  cztery kilometry w tę i z powrotem
                                                               

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko