Myślami wracam do mego dzieciństwa
z upływem lat
rodzinna ziemia smakuje gorzko
idę przez puste pola z nadzieją
że usłyszę lekki zaśpiew kosy
którą ostrzył mój ojciec przy ścinaniu zboża
a płochliwy zając chował głowę w chabrach
pod wieczór
na morowym cmentarzu
zmurszały krzyż
z wiatrem rozmawia o tajemnicy cierpienia
wszystko tu jakieś inne i obce
odległe choć bliskie zarazem
dobrze rozumie to znaleziony na miedzy kamień
który zaciskam w dłoni
i milczymy razem
Zbierająca muszle
przytrzymaj mnie za rękę
szepnęła
zanurzając stopy w morskich falach
chwila bez ciebie
jest jak śmierć miłowania
Wierząc w miłość zmartwychwstanie
bo kiedyś będzie
to co się śniło
ta nasza miłość
ta nasza miłość
W Rzymie na Piazza Navona
w porannych promieniach słońca
włoskie espresso
na twoich ustach
takie słodko-gorzkie
z czułością
kruchej filiżanki
jak całe to nasze życie
Z pogranicza snu
w kamienicy „Pod Dziką Orchideą”
życie tętni namiętnością
tu nikt nie myśli o przemijaniu
wszystko jest chwilą
pierwszą
i może
ostatnią
Pawana na odejście
Pamięci Jacka Lubarta Krzysicy
tak dziwnie cicho
na krakowskim rynku
a przecież dalej
tętni wokół życie
tylko w „Rio” twoja niedopita kawa
stygnie powoli
jak wiersz w smutnych oczach
l
Kamień i łza
bezgwiezdna noc spuściła zasłony
i okryła obolałą ziemię
ciemna siostra miłosierdzia wie
że w cierpieniu trzeba być solidarnym
—
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
[email protected]
Ładne, nostalgiczne liryki