Jan Tulik – 2022 – Rok Ignacego Łukasiewicza

1
98

Naftusia ze skalnego oleju

Ignacy Łukasiewicz urodził się 8 marca 1822 r. w Zadusznikach, w ówczesnym obwodzie tarnowskim, pochodził z zubożałej szlachty. Ojciec jego Józef u8czestniczył w powstaniu kościuszkowskim, po jego klęsce przeniósł się do Płocka. Potem, trafił na Podkarpacie. Do Rzeszowa Łukasiewicz trafił do Rzeszowa, gdzie rozpoczął naukę u pijarów, ale nie mógł kontynuować tam nauki ze względu złych warunków materialnych rodziny, wysłano go więc na praktykę do apteki w Łańcucie. To tam zainteresował się odkrywaniem problemów naukowych.

Po zdanych egzaminach w 1840 rozpoczął pracę w aptece Edmunda Hübla w Rzeszowie.. Tam włączył się w działalność patriotyczną, za co została na kilkanaście miesięcy aresztowany. Potem związał się z lwowska apteką „Pod Złotą Gwiazdą” Piotra Mikolascha. Następnie przez rok studiował Na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem przez rok w Wiedniu i w 1852 r. otrzymał tytuł magistra.

Zaczęło się od oleju skalnego. To oleisty albo brunatny płyn o intensywnym zapachu znali już starożytni. Kapłani perscy przechowywali „święty ogień” w dołkach z ową cieczą. Studzienki te nazywano miejscami „przebaczenia” albo „pojednania” a to w ówczesnym ich języku brzmiało „neftar” lub „neftoi”. Stąd „nafta” – nazwa oleju skalnego. Oczywiście nafta używana współcześnie ma inną konsystencję, inny nieco skład chemiczny.

Już budując Niniwę i Babilon używano asfaltowej zaprawy, która powstawała w wyniku procesu wyparowywania oleju skalnego, tryskającego nad Eufratem. Znany był ten olej i w Egipcie, po jego obróbce używano go do balsamowania zwłok. Nafta ta znana była także w starożytnej Grecji, o czym pisał Herodot; i w pobliskich krainach – co odnotowali Plutarch i Pliniusz. Bo nafta ta służyła podtrzymywaniu „Świętego ognia” na ołtarzach (choć podtrzymywano ponoć płomień towarzyszącym olejowi gazem; w wiekach późniejszych ropę nazywano kipiączką, właśnie ze względu na wydobywający się często wraz z ropą gaz). W trzech słowach zamykając funkcję skalnego oleju powiedzmy, że służył on: smarowaniu, oświetlaniu i leczeniu.

Smarowano przede wszystkim urządzenia, szczególnie osie wozów, co zmniejszało tarcie – bez „smarowania daleko nie pojedziesz” – stąd przysłowie (o którym ponoć nie lubią pamiętać politycy, medycy, urzędnicy…). Już w XVI w. większe miasta w paśmie Karpat – jak Krosno czy Drohobycz – posiadały przywilej oświetlania olejem skalnym. Sprowadzano go w baryłkach głównie z Małej Azji i Kaukazu. (O paradoksie – nafta była bardzo skutecznym preparatem do czyszczenia tłustych plam, nawet… smarów wozów).

Datuje się, że do ok. 1880 r. olej ten był na składach aptek i często przepisywali ów specyfik – z łacińska zwany „oleum petrae” – chorym lekarze (oczywiście częściej znachorzy, darzeni przez ludność bezwzględnie większym zaufaniem). Ciężki olej już od dawna gotowano i z jego oparów otrzymywano jasne płyny, czyli już od wieków olej skalny destylowano. Lecz tamten proces destylacji daleki był od technik współczesnych, konkretnie – od czasów Łukasiewicza.

Ale właściwie nie Ignacy Łukasiewicz pierwszy podjął skuteczną próbę destylacji ropy. Otóż w 1810 r. praski kontroler salin Józef Haker dokonał destylacji z ropy wyciekającej w pobliżu Truskawca (dziś pięknego uzdrowiska w obwodzie lwowskim). I już w siedem lat później podpisał umowę z Pragą na dostarczenie 300 cetnarów rafinowanego oleju za 3 400 florenów, gdyż zdecydowano się Pragę owym specyfikiem nocami oświetlać (w Wiedniu rok wcześniej podjęto udaną próbę oświetlenia ulic naftą). Że srogie zimowe zawieje uniemożliwiły spełnienie warunków dowozu, Haker zabulił odszkodowanie 5 000 florenów. Cóż, za osiągnięcia słono się płaci… Ale później Pragę i tak naftą oświetlano (a i ulice Drohobycza, bo pod Truskawcem rafinowano ropę w kotłach na wódkę). Nafta była tańsza i podczas spalania zużywało się mniej knotów; w dodatku te dawały dwukrotnie więcej światła.

I dalej: „Jak długo kopalnię w Truskawcu oświetlałem olejem lnianym, bez przerwy miałem dwóch chorych; od czasu jednak, gdy kopalnie zacząłem oświetlać olejem skalnym, w ciągu 16 miesięcy ani jednego wypadku choroby. Pan baron Robert Portner z pułku piechoty ‘Belegarde’ używał oświetlenia naftowego przez przeciąg ośmiomiesięczny w koszarach w Samborze, aż do wyruszenia pułku do Włoch; osiągnął on tak szczęśliwe wyniki, iż przez cały ten czas nie miał w koszarach ani jednego chorego, podczas gdy przedtem 5, 6 do 8 ludzi trzeba było odwozić do szpitala […] nie da się zaprzeczyć, że podane tu fenomeny i rezultaty są w zależności od działania nafty, i że nafta to, działa przez oddechanie, na nasze zdrowie w jakiś niewiadomy jeszcze, ale korzystny sposób…[…] z tego więc powodu nadaje siędo oświetlenia domów zdrowia, więzień.

A w szczególności szpitalów epidemicznych” (Ze sprawozdania sporządzonego w Drohobyczu w 1819 r., po eksperymentach z naftą).

Analizując zbawienny wpływ światła naftowego w szpitalach (przypomnijmy: 1853 r. – po raz pierwszy użyto lamp naftowych; dzięki Łuksiewiczowi został oświetlony lampkami naftowymi lwowski powszechny szpital) dopuszczano myśl, że „z pewnością też światło naftowe jest zdrowsze od światła elektrycznego…” I dalej: „Wedle badań pewnego znakomitego duńskiego lekarza, światło elektryczne powoduje łysienie, oraz działa ujemnie na przemianę materji, jest źródłem modnej dziś tak blednicy.”

Przypomnieć warto, że przedsiębiorca Ferris dokonał na własną rękę rafinacji oleju skalnego i 26 stycznia 1858 r. otworzył pierwszy sklep na Brooklynie

Sklep ten sprzedawał także własnej konstrukcji lampy (pomysł zastosowania szkiełka ma pochodzić podobno od Leonarda da Vinci).

Amerykanie oczywiście później zastosowali „dobra” naftowe, później zbudowali pierwszy szyb, choć wcześniej zaczęli eksploatować gaz ziemny; u nas pierwsze próby z eksploatacją gazu datuje się na początek XX wieku; w Krośnieńskiem dopiero wojskowa administracja wprowadziła w 1916 r. użytkowanie gazu (kubik gazu w krośnie kosztował 9 groszy, w Krakowie 38 groszy; dzięki temu taniemu gazowi „spod nosa” – w Krośnie powstała potężna huta szkła, elektrownia w pobliskiej Męcince-Brzezówce).

Dodajmy, że pola naftowe Łukaszewicza i destylarnie odwiedziła ekipa króla amerykańskiej nafty Rockefellera; za umożliwienie korzystania z pomysłów wydobywczych Łukaszewiczowi zaproponowano poważne honorarium, lecz „ojciec” nafty „pionier i nowator […] honorajum nie przyjął” – jak czytamy w kronikach. Nota bene Łukaszewicz odznaczony został przez Jego Cesarską Mość orderem żelaznej korony trzeciej klasy…

W 1927 r. w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” pisano (w wiedeńskim „Neues Wiener Jurnal” także, choć pomniejszano zasługi Łukasiewicza) o walorach leczniczych nafty pochodzącej z kopalni Klęczany k. Nowego Sącza: „Ropa ta droższa była o 100 % od borysławskiej, przepięknej żółtej barwy, znana z braku zanieczyszczeń asfaltowych, posiada w wysokim stopniu własności leczniczo-kosmetyczne, wzmacnia cebulki włosowe i leczy skórę. Również ma być lekarstwem przeciw gruźlicy.”

Jak wspomina Ludwik Tomanek w biograficznej książce o Ignacym Łukasiewiczu (Miejsce Piastowe, 1928), „nafta odznacza się też jako dobroczynny balsam, którą leczą bardzo niebezpieczne rany, pochodzące z ciosów siekierą, poparzenia i t. p.”

Dalej w artykule tym postawiono pytanie, niejako retoryczne (sprawa sprzed wieku!!!): „Kto wie, czy nie jest to jeden z tych środków ludowych, który odrzucany długi czas przez oficjalną medycynę, wraca wreszcie do dawnych honorów i staje się przedmiotem wykładów uniwersyteckich?”

Nafta na ladzie

– Naftę proszę – ryzykuję w najbliższej aptece w mieście Łukasiewicza. – Petroleum czy kosmetyczną? – pada zdecydowana odpowiedź, jakbym kupował aspirynę. Zatem nafta jest powszechnie dostępna. A pisma i książki o tematyce związanej z medycyną niekonwencjonalną podają dosłownie setki przykładów leczenia naftą.

Leczenie naftą znane jest także w Wielkiej Brytanii. Przedstawiciele medycyny niekonwencjonalnej na Wyspach, ale i także część dyplomowanych lekarzy, zainteresowali się leczeniem naftą po rozpowszechnieniu tej metody przez Francuzkę Pulę Garneur. Usunięto jej fragment jelita grubego z tkanką rakową, a był to rak złośliwy. Skorzystała – będąc w stanie beznadziejnym, jak zresztą diagnozowali lekarze – z metod leczenia stosowanych od wieków na Bałkanach. Kobieta ta zaczęła pić naftę po łyżce stołowej dziennie. Podobno już po godzinie od zażycia ustąpił paraliż i bóle. Po półtoramiesięcznym zażywaniu nafty zaczęła przybierać na wadze. Te fakty spowodowały, że Paula przekonała osoby zainteresowane leczeniem niekonwencjonalnym, i otrzymała patent na leczenie naftą w nie tylko w swoim kraju, ale i w Anglii oraz Irlandii. Oczywiście z wiedzy tej korzystały także kraje sąsiednie, zaś boom galicyjskiej ropy z początku XX w. spowodował, że wiedza o leczeniu naftą rychło przeniosła się na kontynent amerykański.

Nie sposób określić, jak wielka liczba osób zawdzięcza nafcie ocalenie życia. Wiadomo jednak, że nafta na pewno pomaga w leczeniu chorób wodzących się z raka (wspomnieliśmy już – karpacka medycyna ludowa także stosowała ją na raka), leczy się nią wiele dolegliwości kancerogennych. Dawne receptury zalecają stosowanie nafty, ale destylowanej w temperaturze do150 stopni, gdyż do tej temperatury podczas destylacji zachowane zostają najważniejsze mieszaniny i związki węglowodanów. Znane są przypadki leczenia naftą zwyrodnień kości, paraliżu, w tym paraliżu dziecięcego oraz chorób skórnych.

Istnieje więc uzasadnione przekonanie, że naftą skutecznie można leczyć raka (nawet w fazie raka z przerzutami!), paraliż, zakażenie krwi, przerost gruczołu krokowego, cukrzycę, choroby skóry. Zwłaszcza spękania skóry stóp i rąk (mimo, że oficjalna farmakologia ma w ofercie odpowiednie maści i kremy).

Na Podkarpaciu wielu mężczyzn stosowało naftę na prostatę; mężczyźni pili ją po łyżce dziennie i już po kilku tygodniach medycznie stwierdzano ustąpienie choroby. Przyjmowano także po trzy łyżki dziennie – jedną na czczo rano i dwie kolejno po obiedzie i „wieczerzy” (w materiałach etnograficznych podaje się niekiedy „wieczerzę” jako porę podwieczorku, zatem nie podawało się nafty po ostatnim posiłku, powszechnie nazywanym kolacją).

Co do leczenia nowotworów: ciężkie nowotwory domagają się kuracji do siedmiu tygodni nieprzerwanie, po krótkiej pauzie należy kurację wznowić. Według niektórych lekarzy przyjmowanie nafty, nawet przez dłuższy okres, nie szkodzi zdrowiu; mało tego: nie należy jej – w przypadku ciężkiej choroby nowotworowej – odstawiać całkowicie, lecz podawać w zmniejszonych dawkach.

W Truskawcu

Dr Jurij Dmytro z Ukrainy twierdzi, że nafta nie leczy samego raka ale – raka cofa! I to bardzo skutecznie. Dr Dmytro pochodzi z Donbasu, ukończył instytut medyczny w Kijowie i był na praktyce w Truskawcu. Tam zapoznał się z leczeniem naftą i pochodnymi ropy naftowej. – Słynna i u was woda „Naftusia” skusiła mnie do pewnych analiz, potem zainteresowałem się maściami i parafinami, które leczą dolegliwości zewnętrzne – zwierza się Dmytro, który w Polsce praktykuje w szpitalach, chce bowiem uzyskać nostryfikację dyplomu, pozostać u nas z żoną Polką. Zamierza upowszechnić stosowanie parafin, które nie tyle leczą bezpośrednio, lecz doskonale wygrzewają np. stawy poprzez szczelność okładów. Stosowanie tych preparatów w uzdrowisku w Truskawcu jest tak już powszechne, że oczywiste dla wszystkich lekarzy. W Polsce jeszcze to kuleje. Dmytro spotkał się nawet z opinią polskiego kolegi po fachu, to XIX – wieczne „zabobony”. – Szkoda, że to potomek galicyjskich naftowców – z ubolewaniem stwierdził ukraiński lekarz. Twierdzi, że dawniej stosowano ją także w leczeniu wątroby, obecnie trwają oficjalne badania na ten temat.

Podobno w przypadku nowotworu wątroby zaleca się wypijać po zażyciu nafty łyżkę pożywczej oliwy. Picie nafty w „normalnych” ilościach (łyżka dziennie), nie przyniosło szkody nikomu; przy ewentualnym rozwolnieniu po zażywaniu nafty na czczo, proponuje się pacjentom pić naftę pomiędzy posiłkami.

Leczono naftą odmrożenia „przykładając skrobanego surowego ziemniaka wymieszanego z naftą” (na Podkarpaciu, ale lokalnie w wielu miejscach w Galicji i na Wołoszczyźnie). Ale wśród leków pochodzenia mineralnego znane były i stosowane prócz królującej nafty także: sól, siarka oraz… piasek – uśmierzający ból stawów i kolki; także glina -służyła do leczenia ran. (Naftę nazywaną też kamfiną – jednak mylnie – kamfina to oczyszczony olej terpentynowy.)

Naftę w minionym wieku – przed wojną i po drugiej wojnie światowej – pito po 3-4 krople z łyżką zimnej wody, właśnie na raka!

Ale jeszcze do niedawna stosowano naftę jako środek higieniczny i wzmacniający. Przyjmowano ją profilaktycznie, ale smarowano nią obolałe miejsca, rany, zwłaszcza „wyciekające”, wszelkie guzy, opryszczki, bolaki. Nafta była „szamponem” dla włosów (teraz pięknie pachnąca). To właśnie nafta wzmacniała cebulki włosów (a w czasie wojny stanowiła naturalną ochronę przed wszawicą), stosowały ją kobiety noszące bujne, ciężkie warkocze, jak i chłopcy czy mężczyźni, którym zagrażało łysienie.

– To włosy po babce – wspomina żartem jeden ze znajomych, któremu właśnie groziło w dzieciństwie zupełne wyłysienie i babka uratowała mu fryzurę – stosując kąpiele naftowe – dziś dość jeszcze bujną (jak na prawie 60-letniego mężczyznę). – Przedwojenny lekarz powiedział jej, żeby zapomniała o włosach wnuka; chyba… że zastosuje okłady z nafty – promienieje ów znajomy i dodaje, że babka do końca życia wspominała, jak to lekarz ten mrugnął do niej i uśmiechając się dodał, że to „zabobony”, i niech nie mówi nikomu, że słyszała tę poradę z jego ust..

Z dzieciństwa pamiętam księdza przygotowującego mnie do pierwszej Komunii, który wprost „uwodził” damskie oczy fryzurą – gęstymi „falami”, jak panie mawiały – czarnymi jak sadza. Pamiętam kobiety szepcące, że to właśnie naftowe kąpiele sprawiły, że tak „ciężkie” fale trzymają się jego głowy, mimo bliskiej już pięćdziesiątki.

Sąsiadka, do której kazano nam się zwracać per „ciotka” mawiała z kolei, że wszystkie panny „pod feretronami” podczas Bożego Ciała miały puszyste warkocze – bo „na nafcie”. Zatem nafta od wieków – bez cienia przesady – służyła ludzkiemu zdrowiu i urodzie, jak się okazuje.

Cóż. Nie słuchają dziś studenci medycyny wykładów o pijawkach, o nafcie, ale oba te „specyfiki” w aptekach były i są dostępne; bo skoro jest popyt…

Dziś historię nafty, pierwszych naftowych odwiertów prezentuje znakomity skansen – Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza  im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce koło Krosna.

Jan Tulik

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Bardzo ciekawy artykuł i choć w Krośnie bywałam do niedawna często. Zwiedzałam nawet pierwszy szyb “Franek” w Bóbrce i wiele razy Muzeum Lamp Naftowych, i wiele innych atrakcji historycznych. Czemu nie słyszy się o szerszym wykorzystywaniu nafty w leczeniu. “Petrol” bywa w kosmetyce do włosów, i kupując go pierwszy raz, przeczytałam, że wpływa na “ułysienie”, co pewnie było moją pomyłką freudowską, bo stało wyraźnie: “uwłosienie”, a ja, patrząc na bardzo wysokie czoło mego taty, byłam co do tego nieprzekonana. Tylko o nazwie: “neftoi”, może “neftoja” nic nie wiedziałam. A tak jakoś brzmi nazwa nowego hotelu, gdzie 5 lat temu nocowaliśmy z mężem, gdy już jego rozległa tam rodzina wygasła. Zresztą nazwisko moje – po mężu – jest tam częste. A, że ludzie stamtąd urodziwi, szczególnie bruneci, a jeden najbardziej, to poświadczam gorąco.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko