Mało miejsca w obrębie zdania. Nie nakarmi się nim gołębi, nie odnajdzie jutra i nie rozważy eschatologicznie. Są jakieś środki; porcje wyrazów w bukietach i na talerzykach. Część w termosach niezawodnie zachowujących ciepło. Niektóre już w foremkach (kształt bakłażana) czekają na wsad do pieca wielkiego jak Chiński Mur. Dla admiratora światowego dziedzictwa długość zdania jest hegemonią. Nieważne, że odbiorca zdania nie ma z jego autorem od jakiegoś czasu kontaktu. Zdanie trzeba wydziergać, włóczką wielokolorową, zimową. Takie ciepłe, puszyste, barwne zdanie z ogonem jaszczura. Dorzucić warto słownik mowy ciała i wypowiedzieć prężąc się i wysuwając język tak, by dotykał delikatnie płaszcza izolującego człowieka od człowieka. Izolującego życie od przygody i bezpieczeństwo od przypadku. Taka rozkosz milczenia, które krzyczy i opada z rozsypanymi słowami na całą nagość prawdy – ciała – życia. Specjalna oferta na zdanie kończące, by nigdy się nie skończyło i dało początek czemuś, co musi się stać i stanie się, nawet jeśli nie otworzę oczu. I zatopię w nich to, co chcę tylko dla siebie, zastygnięte moje własne wspomnienia oprawione w trzęsącą histerię. Przejedzie jeden, drugi, dziesiąty rok; po każdym takie zdanie ostatnie, ważne, kluczowe. Do obowiązkowego zapamiętania, podkreślone, bo do ewentualnej recytacji. Pojawi się ten nowy z rozsuniętego morza z poduszkami powtykanymi w rogi sytuacji. Wyjdzie ze złotych piachów, błyśnie nocą Kairu i krwawym kamieniem księżycowym i to nowe wzejdzie na starym, spółkując ze starym, przeciągając stare w nowe, odłamie kawałek 3D. Na obrusie parę kropli z ich wina, potem te okrzyki całkiem wojownicze i spadnie deszcz, i będzie nawoływał Ziemię.
Zadzwoni telefon. Kropla deszczu zrani skórę brzucha ocierając się o szorstką, nieprzygotowaną na czułość, w ciągłej pracy, Ziemię. Włączy się automatyczna sekretarka. Ktoś opamięta się głosząc coś tylko swojego w błotnej kąpieli. Odwrócą się ci zawsze odwróceni. Okrucieństwem naznaczą czoła okrutniejsi od zwierząt. Niemyślący przejdą wzdłuż myśli rachitycznej oponenta. Czas drgnie. Zauważą ci wypatrujący swoich bliskich na drugim brzegu. Mgła jak Wyrocznia Sabiańska. Mgła, na którą brakuje suplementów. Ani ją obejść, ani przeskoczyć. Nie ustaje z rzeźbą mięśni. Po kocich łbach Wielka Niedźwiedzica poprowadzi wóz ten najjaśniejszy. Nowy Rok w żadnym momencie nie jest nowy. Nie starzeje się w bezpośredniej styczności stycznia nawet. Można oprzeć się o dowolną planetę i obserwować. Jednia.
Przywitam Cię otwierając okno. Zaproszę i poczekam, aż się zagościsz na niemych z wrażenia ścianach i opadniesz na ciemnofioletowy dywan, by wzmocnić jego mistyczną symbolikę. Nowy Rok, z którym nie każdy się przywita, ale który powita każdego. Tego w biegu i tego utkwionego między szafą lat a drzwiami nowych możliwości, co nie oznacza ani dobrze, ani źle. Bez znaczenia też ten ruch, nawet galop czy bezruch. W optyce planet niczego to nie zmienia. Nasz ruch jest złudzeniem czynności a bezruch złudzeniem bezczynności. Czynność i bezczynność uwarunkowana jest całą siłą Wszechświata i jego energią wprowadzającą nasz bezruch w czas wielkich przemian i potężnego dziania się, zaś nasz ruch może nie zapowiadać niczego i po długiej szarpaninie okaże się, że jesteśmy w tym samym miejscu bądź straciliśmy to miejsce i cofnęliśmy się, nolens volens. Nasza skóra, włosy i paznokcie zachowują się jak ubranie – zmarszczki traktujemy jak upływ czasu a nie jak niedostosowany strój do okoliczności bądź kiepską jakość materiału nie wytrzymującą ekstremalności życia. Niby dlaczego ekstremalny ma być długi pobyt na egzotycznej wyspie bez tej całej aprowizacji domowej? Ekstremalny równie jest pobyt w czterech ścianach w wielkim blokowisku z pełną lodówką i gderającym telewizorem. Pobyt człowieka z sobą samym, gdzie jedynym świadkiem jego drogi do kuchni i łazienki jest własna samotnia. Nie ma możliwości, by ją wypłoszyć, przegonić. Budzi się z człowiekiem, nadsłuchuje jego płaczu, patrzy za każdym kęsem znikającym w jego przełyku, nie pozwala śmiać się na komediach, wypomina każde potknięcie i hiperbolizuje najmniejszy grzech. Istotnie bieg ją czasami przegania, nawet zrzuca z pleców na ostrych życiowych zakrętach i mocno potrząsa podczas eventów z dużą liczbą gości. Ale ona powraca, znajduje właściciela jak wierny pies. Podąża jego tropami we dnie i w nocy. Odnajduje, gdy łapie oddech przed następnym skokiem.
Człowiek porusza się skokami, które omamiają go odczuciem systematyczności. Jego systematyczności. A systematyczna jest tylko natura w jej odwiecznych prawach. Prędzej czy później, taki sprinter bądź maratończyk odnajdzie taką taflę wody, w której zobaczy tylko siebie i aż siebie ze zdziwionym spojrzeniem samotni. Samotnia może być pustką, ale wcale nią być nie musi. Niepotrzebnie mieszamy pełnię z jej brakiem. Ona zawsze ogarnie każdą przestrzeń nasiąkniętą strachem i lękiem, bez znaczenia racjonalnym, irracjonalnym a może egzystencjalnym. Takim na wyrost prezentem, który otrzymuje się z racji samego urodzenia.
Czasami nie dzieje się nic przez wieki całe, by mogło zadziać się coś wielkiego przez chwilę, po której nigdy już nic nie będzie takie samo. I tak się stanie w twym ruchu i w twym bezruchu, bo tak się miało stać. Tylko pycha podpowie, że stało się to przy twoim udziale. Samotnia nie lubi pychy. Lubi zgrzytanie zębami, więc jeśli pycha nastanie, oznaczać to będzie, że samotnia się pogubiła. Ile musi się natrudzić, by przebiec zaspy te śnieżne i te wydumane przez ludzi a nawet przepłynąć morza i oceany za swoim właścicielem? Czyżby taka wierność nie była cnotą? Kiedy pod jednym dachem mieszkają dwie lub więcej samotni, wtedy one się zaprzyjaźniają, bawią ze sobą i dlatego ludziom jest razem łatwiej.
Na ten Nowy 2023 Rok życzę Wszystkim świata, który nie boli.
Własnego miejsca na ziemi, prostej i jasnej drogi w życiu, samych dobrych napotkanych ludzi. Otwartości we właściwie pojętej semantyce. Tej niezbędnej tajemniczości w głosie, niedokończonym zdaniu, spojrzeniu. Właśnie po to, by mówić “nie wiem”, “nie znam”, “to się dzieje po raz pierwszy”. Przyjaznych czterech ścian, bezpretensjonalnych korytarzy prowadzących do celu. Mówienia i słuchania we właściwych proporcjach. Płaczu ze szczęścia. Wzruszeń głębokich. Kolekcji doświadczeń, które dadzą piękną lekcję człowieczeństwa.
Życzę mnóstwa marzeń z kolorowymi skrzydłami, bo one się spełnią, jeśli uwierzymy, że się spełnią. Snów, które dadzą siłę do każdego dnia i słońca, które zajrzy do naszych domów nawet przy zasłoniętych oknach. Mądrej ciszy, którą będzie się celebrować wiedząc, że ona zawsze mówi.
Kołysania w objęciach czterech pór roku. Zdrowia.
Niech Rok 2023 będzie Rokiem Miłości.