Zbigniew Kresowaty – ROK BRUNO SCHULZA DOBIEGA KOŃCA (dygresje i pararele)

0
137
Portret Bruno Schulza na podstawie Jego prac wykonał - Zbyszek Kresowaty


TWÓRCZOŚĆ BRUNO SCHULZA I JEJ ROLA
(W 80 – tą rocznicę tragicznej śmierci pisarza i artysty)

           Dobiega końca Rok im. Bruno Schulza. Okazja to, żeby wspomnieć o tym wyjątkowym intrygującym pisarzu, samorodnym rysowniku i malarzu okresu wojennego i powojennego, który zasłynął najbardziej dwoma ciekawymi i znaczącymi w literaturze polskiej książkami: „Sklepy Cynamonowe” i „Sanatorium Pod Klepsydrą” oraz  listami, a przede wszystkim rysunkami i freskami naściennymi, z którymi wiąże się osobna historia. Wszystkim wiadomo, że Bruno Schulz pochodzenia żydowskiego urodził się w Drohobyczu, niewielkim miasteczku (ur. 12 lipca 1897r., tam też zginął tragicznie 19 listopada 1942r.) Drohobycz to miasteczko na zachodniej Ukrainie, położonym blisko  Lwowa. Dziś mówi się, że przy wjeździe do niego czuje się zapach cynamonu… Schulz tam spędził prawie całe swoje życie. Jako młodzieniec, późniejszy pisarz i rysownik, niechętnie z Drohobycza wyjeżdżał gdziekolwiek. Był bardzo przywiązany do swego miejsca i klimatu miasteczka. A jeśli już opuszczał rodzinne strony, czynił to bardzo sporadycznie i na krótko. Wydaje się, że  więzy rodzinne i obyczajowość tego miejsca, które uważał za swój świat realny i nierealny, wyryły się na jego osobowości bardziej niż można pomyśleć. Wydawał się człowiekiem skromnym i delikatnym małej postury i nieśmiałym, ale bardzo ambitnym oraz stałym w swoich uczuciach i stylu jak na ówczesny byt, nota bene był bardzo urokliwym człowiekiem ale nieco skrytym… Uważał Drohobycz za „centrum świata”, jako pilny obserwator okazał się doskonałym kronikarzem, tak w piśmie jak i sytuacyjnych rysunkach i rozwijającym się bujnie malarstwie. Jego twórczość zarówno literacka jak plastyczna przesycona jest drohobyckimi realiami, scenami jakby z codzienności, ale często jakby nierealnymi, wziętymi ze snów. Na kartach opowiadań można spotkać opisy głównych ulic i charakterystycznych budowli miasteczka, zaułki i ulice oraz lokale, a także wizerunki jego mieszkańców, rodzinny sklep w domu urodzin, później fakty z okupacyjnego zaboru, a także niemieckiego najazdu miasta podczas wojny. Mimo wszystko dorobek artystyczny Schulza jest stosunkowo skromny ilościowo, ale niezwykle bogaty jakościowo jeśli chodzi o poruszaną przez pisarza, z zacięciem kronikarskim, a także rozszerzoną problematykę środowiskową i jego siłę oraz pogłębioną o treści niezależne…

     – A składają się nań wspominane głównie dwa tomy opowiadań: SKLEPY CYNAMONOWE oraz SENATORIUM POD KLEPSYDRĄ. Do tego należy dodać niezwykle interesujący zestaw listów, wydany w zbiorze KSIĘGA LISTÓW, jak również “Szkice Krytyczne” (to głównie recenzje utworów literackich, publikowane na łamach ówczesnej prasy), jak się okazuje zostały one dopiero niedawno zebrane w odrębnym tomie i zredagowane w klimacie schulzowskim… 

        Wspomnijmy, że zasadniczą rolę w tym przeistoczeniu ze skromnego nauczyciela prac ręcznych w ciekawego artystę odegrała Zofia Nałkowska, z którą Schulz był zaprzyjaźniony (odwiedzał ją w Warszawie). Trzeba wspomnieć, że to ona namawiała i jakby wymogła na nim pełniejszą ekspresję dla wizji Jego świata, gdyż bardzo go rozumiała, a zarazem jakby nadała odwagi ku pełniejszej wyobraźni, jak się okazało autor pod jej sugestią wzbogacił narrację i opisy, wprowadził dodatkowych bohaterów do prozy, i zastosował barwniejszy język, pełen anachronizmów, regionalizmów, metafor, co sprawia, że czyta się tę wielowątkową, wielowarstwową prozę z rosnącym zaciekawieniem a z nawet pasją. Poza tym mimo swego zamkniętego charakteru Schulz szukał kontaktów podświadomie i przyjaźni literackich oraz artystycznych, wiedząc, że to go ubogaci wewnętrznie i bardziej otworzy na otaczający świat i środowisko…

Wystarczy dziś powiedzieć SCHULZ, a zaraz przychodzi myśli: to atrakcyjna filozofia świata małomiasteczkowego powiązana z akceleracją…

– On się po pewnym czasie otworzył na ten świat niewidzialny i wydobył go ironicznie i po poetycku na zewnątrz. To samo działo się w Jego snach, które jakby ilustrował rysunkami i aluzjami szkicowymi. Wystarczy spojrzeć,  mimo zaczernienia i gęstości kreski oraz pociągnięć pędzla jest to świat z goła bardzo erotyczny, choć jakby ściśnięty, nałożony warstwami na siebie, gdzie wszystko się dotyka i na siebie zachodzi. Widzimy tu ciągłe oddawanie hołdu kobietom ich gestom i modzie… Rozumiał, że erotyka trzyma  duszę świata i nadaje mu rytm. Świat Jego to idea jako teoria i jako projekt. Tego nabywał już za dziecka, kiedy z młodą duszą rozwija się wyobraźnia, a wychowywał się w pospolitym domu nr 10w Drohobyczu (nie ma tego domu już). Rodzina mieszkała na piętrze narożnej kamienicy, natomiast na  parterze znajdował się należący do Schulzów sklep towarów tekstylnych.

Rysunek wyk. w podróży do Drohobycza (1999) przez Zbyszka Kresowatego z miejsca i w klimacie, gdzie stał dom Schulzów. Szkic wyrysowany z opowiadań i wyobraźni starszych ludzi w klimatach i na twórczości Bruno Schulza.

 – To właśnie ten dom, został spalony przez Rosjan w wyniku działań wojennych w 1915 r. miejsce to jakby w centrum miasteczka dostarczyło młodemu Schulzowi atmosfery i otoczył go emocjami na zawsze. Można to odnaleźć w cyklu Jego niektórych opowiadań, jako kronikarza pisarza i artysty, są to rzeczy cennie spisane i odebrane w atmosferze Jego rysunków czarno – białych i kolorowych sztychów w tzw. błysku oka…

         Mówi się, że z zachowanych do dziś świadectw wynika, że był jednym z najlepszych uczniów w szkole. Natomiast w 1910 r. zdał maturę z wyróżnieniem. Jako kierunek studiów wybrał architekturę na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki Lwowskiej. Po roku jednak ciężko zachorował na serce i płuca, w wyniku czego przerwał studia z nadzieją, że je znów za jakiś czas podejmie. Wcześniej, po dwóch latach przerwy spowodowanej rekonwalescencją (m.in. pobyty w nieodległym kurorcie Truskawcu) powrócił na Politechnikę, by podjąć studia na roku akademickim 1913/1914. Wkrótce jednak znowu przerwał naukę, tym razem z powodu wybuchu wojny. Otóż wraz z rodzicami, obawiającymi się rosyjskiej ofensywy, wyjechał wówczas do Wiednia. Jak wiemy ta stolica monarchii austro-węgierskiej była jednym z największych centrów prawdziwej Kultury w Europie, zetknięcie z jej atmosferą i całkowicie wolnym światem miało z pewnością wpływ na ukształtowanie dalszej pasji  wewnętrznej Schulza. Przez kilka miesięcy brał on udział w zajęciach na wiedeńskiej politechnice. Przez najbliższe otoczenie Schulz był zachęcany do odwiedzania zajęć towarzyszących w wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych. Żadnych studiów jednak nie ukończył..

Pozostaje pytanie zasadnicze: Co tak naprawdę odgrywa największą     rolę w twórczości pisarza a także malarza Bruno Schulza?

Jak spojrzymy dokładniej widzimy postacie w rysunkach czarno – białych groteskowe i ironiczne, dziś powiedzielibyśmy nieco zjawiskowe, gdyż świadczą dużą grę w zachowaniu oraz grymasach twarzy… Opowiadają i jakby wyciągają na zewnątrz stany dobrze granych scen, słychać tu nawet szepty, pomrukiwania czy krzyki np. widzimy tu tony krzywych twarzy, czasem karłowatość osób ale i ich otwartość na dane miejsce… Schulz czasem opowiadał gimnazjalistom swoje bajki i uwielbiał patrzeć jak reagują (lubili go słuchać) uczył majsterkowania i pokazywał jak to i owo robić…, ale był też strachliwy, bo gdy np. na dachu przeciwnego budynku pojawili się robotnicy pod czas lekcji z uczniami przy tym opowiadaniu Schulz nagle zamilkł.

Pisarstwo, czyli proza Schulza nie jest typowym zwierciadłem rzeczywistości, jest samo w sobie prozą poetycką(?),kto wie czy w dużej mierze nie jest tą dramatyczną narracją opartą na ówczesnych maszkalarskich czasach intryganckich, w których zginął, jedni mówią, że z rak oprychów mafii, inni mówią, że z rąk niemieckich. Strach pomyśleć czym zawinił? – Jak się naraił?! – Bruno Schulz, tu można postawić tezę, miał nieco więcej charakterów. A wszystko jak wprost z życia i jak widać z czarnych treści prozy, z którą, można rzec, siedział na kolanach Boga: wszystko wpierw wzięte oczywiście z dzieciństwa po wizje świata fantazji ukazanego i odgrywanego przez sny, jako odzwierciedlenie poszczególnych czasów… Trzeba powiedzieć, że są to sny bardzo wyjątkowe, jakby z „gęsią skórką”, na pewno przetaczające się gestykulacją twarzy i jej rysów oraz krzywych błyskotliwych oczów… Aż dziw bierze, że pisarz oddawał bez reszty tej sferze. Schulz wyraża te przeżycia w wyjątkowych niecodziennych rysunkach i czasem w malarstwie – to często erotyczne sztychy, gdzie ukazuje wielką różnorodność sylwetek w poszczególnych scenach, czasem bardzo nierealnych gestach i mimikach w pozach sylwetek kobiet nieco roznegliżowanych tańczących kankanach otoczonych przez sforą wielbicieli… Czyżby podpatrywał te scenerie za dziecka?  

DYGRESJE i PARARELE, wspomnienia, badacza twórczości Bruno Schulza doktora wykładowcy i filmowca oraz aktora Krzysztofa Miklaszewskiego, dokumentalisty Teatru CRICOT 2

      – Otóż kiedyś przytoczyłem Miklaszewskiemu nazwiska: Kafkę, Gombrowicza i Schulza, Kantora, Witkacego… mówiąc, że to taka czarna szkoła początku awangardy polskiej … Krzysztof, którego dobrze znam, powiedział przy okazji „rozmowy artystcznej do mej książki (2007 r.): bez Brunona Schulza nie byłoby w jego życiu Kantora, późniejszego Mistrza Teatru Cricot 2. Mówił dalej tak:       „… wtedy dzięki pierwotnym praktykom wydawniczym towarzyszyły, zawsze pewne powiązania, wtedy książka dobrze idzie, a muszą wydawcy uwzględnić tzw. pewne rzeczy: „… Wtedy było zdarzyło się tak, że świetnie władająca niemieckim językiem narzeczona Brunona Schulza wspaniale przetłumaczyła „Proces” Kafki. Ale ze względów tzw. komercyjnych nikt nie chciał wydać powieści Kafki z jej nazwiskiem. Jakubowi Mortkowiczowi, który z wielkim sukcesem wydał „Sklepy cynamonowe” najbardziej pasował…Schulz! – Dlatego Mortkowicz zapytał, czy Schulz mógłby firmować ten przekład. Pisał o tym Stefan Otwinowski, mówiła o tym Hanna Mortkowiczowi pisarka – matka Joasi Olczakowej, która przyjaźniła się z moją mamą. I mówiło o tym paru innych warszawskich literatów jak Nałkowska, którzy już znali dobrze Schulza. Oni wszyscy potwierdzali, że Schulz nigdy nie byłby do tego zdolny do tłumaczenia Kafki, bo po prostu nie lubił Jego poetyki.  Dodam, że mnie w ogóle nie interesują podobieństwa, i nie interesowały nigdy w życiu. Natomiast mnie na pewno interesują różnice, i interesuje fakt, w jaki sposób i czym się różnią dani twórcy. Zatem mówmy zawsze o zapożyczeniach, a nie o podobieństwach! – Mnie się wydaje, że ta rzeczywistość w teatrze, rzeczywistość rangi najmniejszej rangi, którą Kantor był stworzył, że to jest rzeczywistość „zdegradowana” Schulza przez to, że grzebał w tym samym śmietniku rzeczywistości. Jednym słowem: znajomość twórczości Schulza (ta znajomość już jako koneserska) to było najlepsze moje przygotowanie na spotkanie twórcze na zawsze z Kantorem, poznając Bruno Schulza badając szczegółowo Jego twórczość umiałem się znaleźć….

„ …Przytoczę jeszcze (kontynuował dalej Krzysztof Miklaszewski), taki rozrywkowy epizod z Kantorem co do Schulza, kiedy byliśmy w Izraelu z Cricot 2, w latach siedemdziesiątych.    

–  Ametaforycznie i rozrywkowo powiem tak – Kantor zechciał „wyrzucić z siebie” Schulza, oskarżając mnie o to „dorabiane” powinowactwo. Cała sytuacja jest dokładnie opisana i zdokumentowana we wzmiankowanej książce „Kantor od kuchni”. Przywołam tu w kilku zdaniach esencję mej nowelki „Schulz – kością niezgody”. Kantor wyjeżdżając radził mi się, że „może dobrze by było zaprezentować kilka grafik Schulza w miejscu, gdzie będziemy grali”. Było to zresztą – jak zwykle – – „pytanie kontrolne”, gdyż Mistrz pytając się głośno, potwierdzał już dawno podjętą decyzję. ( tu uśmiecha się) Wykonano więc we współpracy w warszawskim Muzeum Literatury dziesięć znakomitych kopii grafik Schulza. Zabraliśmy je i zawisły tam na miejscu w sali barowej, gdzie gromadzili się widzowie wchodząc na salę widowiskową hangaru na przystani w Jaffie. Paralela z Schulzem tak podobała się dziennikarzom, że długo oglądali kopie przywiezione oraz rysunki Kantora, które zawisły po przeciwnej stronie kopii Schulza. Po konferencji kilku dziennikarzy podeszło do Kantora i ściskając mu dłoń z uznaniem wykrzykiwali : „To wspaniałe, Mistrzu!” – „Ale Pan ma talent!” – Kiedy Kantor zorientował się, że nie chodzi wcale o Jego rysunki tylko o Schulza, wybuchnął : „gdzie jest ten Miklaszewski?! – Jak mnie namówił, to niech teraz ściąga te ohydne kopie!! – I proszę się go zapytać: czy ten mały Żydek z Drohobycza woziłby moje rysunki do Izraela! – Na pewno – nie! – ja mam w dupie grafiki Schulza! –  i mam w dupie porady Miklaszewskiego!!” – Wykrzykując i grożąc palcem Mistrz wybiega z hangaru, gdzie przed dwoma godzinami graliśmy. Po chwili wraca : „ I proszę Miklaszewskiemu powiedzieć, żeby zapamiętał sobie raz jeszcze na zawsze, że ja do Schulza nie byłem, nie jestem i nie będę podobny!!!” – Taki finał miała moja paralela Schulz – Kantor. W roku 1987 porzuciłem mego mistrza Kantora – wróciłem znów do Schulza. Mogłem się domyślać, że  powróciła tutaj duma pani profesor Marii Dłuskiej, która czuwała nad twoimi badaniami nad literaturą Brunona Schulza –Tak!”

Rysunki grafikony i freski w malarstwie twórcy.

–  Trzeba nam wiedzieć, że Schulz opracował także rysunkowe ilustracje do pierwszej edycji Ferdydurke Witolda Gombrowicza (1938 r. – był jednym z pierwszych admiratorów powieści) swoich opowiadań z tomu „Sanatorium pod Klepsydrą”.

Fresk naścienny Bruno Schulza ( źródło foto internet)

       Bruno Schulz pozostawił również kilkaset innych prac rysunkowych o rozmaitym przeznaczeniu i charakterze (w części są to ołówkowe studia i szkice do rycin, bądź prace związane z wątkami obecnymi w prozie; największy zbiór – ponad trzysta obiektów posiada Muzeum Literatury w Warszawie). Natomiast wiadomości o pracach malarskich autora „Sklepów cynamonowych” przez wiele lat pojawiały się sporadycznie, głównie we wspomnieniach Jego rodziny i innych przyjaciół oraz za pośrednictwem nielicznych fotografii. Oryginalna kompozycja znalazła się na aukcji dzieł sztuki dopiero w roku 1992, który UNESCO ogłosiło Rokiem Brunona Schulza (z okazji 100. Rocznicy urodzin). Obecnie dzieło to znane jest pod tytułem nadanym w trakcie ekspertyzy handlowej (autor wielu pracom nie nadał tytułów, wyjątkiem jest pod tym względem jedynie „Xięga Bałwochwalcza”).

Renowacja lub zdejmowanie fresku Bruno Schulza na ścianie. (źródło internet)

Wyrazistość świata

 Przedstawiona przez Bruno Schulza – czy to w prozie, czy w sztukach plastycznych – sprawiła, że nie tylko Jego twórczość cieszy się niesłabnącym, a przeciwnie – narastającym powodzeniem. Intryguje również jego biografia – zrekonstruowana przed wieloma laty na podstawie przede wszystkim wspomnień rodziny i znajomych… W 1928 Bruno Schulz mimo woli stał się bohaterem lokalnego skandalu. W Domu Zdrojowym w Truskawcu miała miejsce ekspozycja jego rysunków, grafik i obrazów olejnych ze zbioru „Xięga bałwochwalcza”. Treść prac oburzyła senatora Klubu Chrześcijańskiej Demokracji Maksymiliana Thullie, który zarzucił ich autorowi szerzenie pornografii. Mimo żądań polityka, wystawa nie została zamknięta.

W 1930 Schulz pokazywał swój dorobek plastyczny na lwowskim Salonie Wiosennym oraz w Żydowskim Towarzystwie Krzewienia Sztuk Pięknych w Krakowie, a w 1931 w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie. W tym samym roku w zakopiańskiej pracowni Witkacego poznał Deborę Vogel, pisarkę, krytyk i tłumaczkę piszącą po polsku, w jidysz i po hebrajsku. W 1932 nawiązał znajomość ze Stefanem Szumanem, wybitnym pedagogiem, profesorem psychologii i miłośnikiem literatury. Zachwycony rękopisem Sklepów cynamonowych Szuman próbował znaleźć wydawcę książki, jednak bezskutecznie. Wiosną 1933 Schulz poznał Józefinę Szelińską, swą przyszłą narzeczoną.

Pamiętamy, że rok 2001 przyniósł rozwiązanie innej zagadki:

– Otóż wykonane tuż przed tragiczną śmiercią freski (19 listopada 1942 roku kiedy to, jak podają inne źródła pisarz został zastrzelony przez jednego z gestapowców na ulicy Drohobycza) i inne rysunki  ścienne w drohobyckiej „willi Landaua” zostały odkryte (i sfotografowane) przez niemieckiego filmowca, Benjamina Geisslera, chociaż przez blisko pięćdziesiąt lat uważano je za zniszczone. Niestety, zostały zniszczone także już po odkryciu, kiedy to przedstawiciele izraelskiego Instytutu Pamięci Yad Vashem ukradkiem znaczne ich fragmenty wywieźli z Ukrainy (pozostałe na miejscu szczątki przeniesiono do drohobyckiego muzeum drohobyckiego Muzeum „Drohobyczyna”) – Natomiast w Polsce zostały zaprezentowane po raz pierwszy w 2003 roku w kilku Muzeach, m. innymi: w Gdańsku, Wrocławiu…

Zbyszek Ikona – Kresowaty

Drugi Portret „kolor” Schulza na podstawie Jego prac wyk. Zbyszek Kresowaty
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko