Zbigniew Ikona- Kresowaty – „SZKLANA KULA” JEDYNEJ MIŁOŚCI

0
137

      SZKLANA KULA – Tytuł książki poetyckiej, jako zbiór sonetów Krystyny Koneckiej,  to metafora ogrodu, przy domu i pracowni malarskiej, dwojga znanych artystów, małżeństwa Wojciecha Weissa (1875 – 1950) i Aneri Ireny Weissowej (1888 – 1981) żony malarza, co w podtekście ma duże znaczenie wiążące ich twórczość malarską. To miejsce, gdzie powstawały oryginalne niesamowite obrazy inspirowane miłością… Poetka Krystyna Konecka dotarła do dalszej rodziny artystów, którzy się znakomicie zapisali w historii sztuki. „Szklana Kula” jest jakby miejscem zaczarowanym państwa Aneri – Ireny i Wojciecha Weissów. Odzwierciedleniem są obrazy, głównie Wojciecha.

Wojciech Weiss: malarz, rysownik i grafik, reprezentant nurtu ekspresjonistycznego w sztuce Młodej Polski oraz awangardowych kolorystycznych tendencji w sztuce lat 1920. i 1930. Urodzony w 1875 w Leorda w Rumunii, zmarł w 1950 w Krakowie. Tworzył także za granicą w Paryżu. Wyjeżdżając z np. na trzytygodniowy pobyt do Paryża. Artysta zwiedza Luwr, Galerię Luksemburską, Wersal… Powstają obrazy nie tylko olejne np. znany pastel “Autoportret z jabłkiem”, po powrocie powstało więcej z tamtejszych inspiracji np. “Pensjonarki na Plantach”. Artysta uczeń Leona Wyczółkowskiego ulokowany w Krakowie tworzy więcej oryginalnych, jak na owe czasy, obrazów zauważonych przez krytykę. W roku 1898 Weiss otrzymuje Nagrodę rządową – Złoty Medal. Maluje obrazy “Melancholik” i “Suchotnik”. “Melancholika” pokazuje na II wystawie Towarzystwa Artystów Polskich “Sztuka”. W roku 1898 po spotkaniu, ze znanym już, artystą Stanisławem Przybyszewskim, Weiss podejmuje współpracę z krakowskim “Życiem”. Zostaje członkiem Towarzystwa Artystów Polskich “Sztuka”. To miejsce iście zaczarowane, enklawa artystyczno – twórczego super małżeństwa. W roku 1882 na osobiste polecenie Jana Matejki Weiss został prawnie przyjęty do grona uczniów krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Przez cztery pierwsze lata kształcili go profesorowie: w rysunku – Florian Cynk, Marcin Jabłoński, Władysław Łuszczkiewicz, natomiast w malarstwie – Józef Unierzyski. Od roku 1895 do 1898 uczęszczał do tzw. Majsterszuli, klasy mistrzowskiej, prowadzonej przez Leona Wyczółkowskiego. Po śmierci Matejki w roku 1893 następuje reforma krakowskiej uczelni. Jej nowy rektor Julian Fałat wraz z ekipą nowych profesorów wprowadza nowoczesne metody nauczania i propaguje impresjonizm, który to kierunek króluje nie tylko w Paryżu. Z różnorodności artystycznych wzorów i konwencji na sztukę mają duży wpływ Jacek Malczewski i Leon Wyczółkowski. W tomiku sonetów widzimy jak wykwintna poetka i pisarka została bardzo zauroczona tym malarstwem i osobowością powstał tom poezji sonetów, którymi to tekstami rozprawia iście  bardzo swobodnie zdeterminowana o zapleczu tej „pięknej” twórczości.  Trzeba powiedzieć, że nikt absolutnie nie omawiał, w takim sposobie, tworzenia artystycznego wybitnego malarza, twórcy kreatywnego z tzw. „przełomu wieku”. Właśnie mam przed sobą tom poezji Krysi Koneckiej, pt.” Szklana Kula”, wydany w 2013 roku w Krakowie przez Fundację Muzeum Wojciecha Weissa, traktujący o wielkim wpływie, wciąż świeżo zapisanej osobowości i meritum znanego artysty malarza oraz Jego żony. Poetka jakby na nowo próbuje zrozumieć to malarstwo. Ponieważ zapis sonetu zawsze pozwala na więcej, autorka z dużą swobodą i atencją zapisuje swoja wędrówkę przez zbiór twórczy, głownie Wojciecha Weissa i częściowo Jego żony.     Jest to tom bardzo ciekawy, gdyż opisy tego tworzenia ”na przełomie wieków” interpretuje bardzo oryginalnie poetka i pisarka, która uwielbia malarstwo, tu wchodzi w materię tematyczne a swoboda poetycka daje wiele opisów, aluzji i niezrównanych koncepcji krytycznych tego malarstwa. Autorka dokonuje takiej lustracji obrazów artysty i kilku obrazów Jego żony. Tomik sonetów bardzo  sugestywnie, jak czytamy, zajął wyobraźnię krytyczki i pisarki. Opisy te stają się tu pewnego rodzaju Albumem do malarstwa Weissów. I traktują tę wspólną twórczość bardzo kolorowo i poetycko, Naprawdę bardzo czytelnie z entuzjazmem, poetka tworzy w swoich sonetach pewnego rodzaju sceny oznajmiające, tworzy takie własne odkrycia, tworzy jakby sceny, które z oglądu, namalowane ręką Weissa malowane z wielka finezją jak na tamte czasy – Widać, ze artysta jest pod wpływem żony malarki i jej miłości, widać tu uciechę i zadowolenie… Krystyna zbliża to malarstwo do widza, nadaje im ruch, zapach, odgłosy scen, jak np. z natury pejzaży… To wspaniały, nazwałbym ten zapis „Poemat Sonetyczny”, ciągnący się przez ok/ 107 stron, na papierze kredowym, między sonetami widzimy reprodukcje wybranych prac malarskich W. Weissa i Jego żony, (tylko na tzw. „kredówce” znakomicie reprodukuje się każde malarstwo.) Tu prezentowany format 21 X 22 cm.,  jakby dodaje uroku, sonety nie mają tytułów, tytułami są tematy prac, co tworzy płynącą opowieść jakby nutowych sentymentów dźwięczności, gdzie jedynie „przycichnąć mógł ich rezonans ku naszym wrażliwościom”. Oglądamy te znakomite reprodukcje malarstwa wyjątkowego, wciąż podkreślam z przełomu wieków, ale jakby wciąż świeże. Całe to twórstwo Weissów powstawało poniekąd z miłości do siebie, z opisów osobowych wynika, że pałali ku sobie. Można Tak! – trzeba domniemać, że cała twórczość (patrz internet) Weissów stoi na miłości. Dygresyjnie dodam jeszcze raz, że obrazy są, wykończone z miłością do otoczenia, gdzie Weiss widzi ja zonę wszędzie; to na oknie , to w drzwiach, w ogrodzie , w kuchni… choć bywają różnie naświetlone słońcem, to też różne tematycznie, to obrazy, którym czasem brak spójności, lecz widać tu jedna ręką. Ten cały proces, choć w książce skromny, trwa dalej: świeży i bardzo przejrzysty… Uwzględnia okres Młodopolski jak i Symbolizm oraz okres podpowiada nadchodzącą dużymi krokami Awangardę…. Weissowie oboje są jakby czynni na wskroś. W krajobrazie, pejzażu, portrecie, martwej naturze i w aktach.

Szklana Kula,jak pisze poetkato motyw towarzyszący pejzażowemumalarstwu Weissów w rozsłonecznionej naturze z lat, kiedy odkrywali szerzej swoją wzajemną miłość, która ich fascynowała i nadawała coraz większe natchnienie, Sztukę swoją zatapiali w rozsłonecznionej naturze… – odbierając jej wspaniałe kolory.  „Szklana Kula to ich ogród”, który pełnił taką enklawę sztuki w Krakowie przy domu, nie tylko w chwilach relaksu, ale i konstruktywnej kontemplacji, która wiodła zawsze do sztalugi, jakby ścigali się tematyczne, lecz nie urągali jedno drugiemu, szanowali własne obrazy, choć Irena malowała mniej. Tak też relacjonuje prawnuczka Zofia Weiss – Nowina Konopka we wstępie, jak już podkreślałem, tej bardzo ciekawej książki, z którą o prawnuczką Weissa nawiązała kontakt Krystyna Konecka. Zatem zdobyła się poetka na Sonety, które są asocjacjami, gdzie wprowadza swoją czujną i dogłębną analizę dzieł. Sonety dają większą i szersza swobodę do zapisu  wypowiedzi. Towarzyszy temu zjawisku fascynacja i zauroczenie. Żeby dokonać takiej gdy słownej i zapisać trzeba kochać sztukę malarstwa – to oczywiste i konieczne…

    – Może przytoczmy kilka tekstów, ich fenomen twórczy, o znakomitych artystach, którzy pałali do siebie wielką miłością. Lubili z sobą przebywać, wspólnie pozowali sobie do obrazów,
Czasem jakby niechcący oddawali się fascynacji, ale i dzielili się pasją oraz rolami osobowymi na co dzień…


Paleta malarska Wojciecha Weissa


Sonet str. 10: (do obrazu pt. Taniec . Opętanie. Fin – de – Siecle)
Tak. To jest pewne. Schyłek wieku. Czas bez celu
podążający w otchłań. Szał zmysłów. Demony.
Młody twórca maluje „Tanic”. Urzeczony
dłoń zanurzając w płomień co dusze spopiela
.

W uwodzicielskiej magii terytorium „Krzyku”
Muncha, Przybyszewskiego chuci i euforii
– Weissowskie „Opętanie” jak signum temporis.
 „Samobójca” i „Chopin”. Ich gesty donikąd.

Ale w tym samym czasie szaleństwa i lęku
sygnał, że można z tego wyjść obronną ręką.
Te zwały ciał zbiegłością tworzone. I groza

śmierci  pod okiem „Życia”. Młodopolska poza
jak przestroga. Że oto na czyjejś palecie
zdarzy się repetycja. Później o stulecie.

         Zanurzeni w secesji i finezji swego szczęścia oraz podziwu dla powstających nowych trendów w sztuce, dla  pewnych zagrożeń jakichś podniecających niepewności(?) – Zatem posłuchajmy co niesie nam sonet ze str. 14 na promienny zachód słońca, jaką muzykę słyszy poetka, przyglądająca się malarstwu Weissa, kiedy maluje, co poetka patrząc na Jego pociągnięcia pędzlem słyszy, jakby skryta za Jego plecami…

Sonet str. 14 : Promienny zachód słońca (W. Weiss – 1900 r.)

Słyszę ten obraz. Jego barwy i tonacje.
Zmienność tempa akordów. Oto ścieżki fiolet
Przewija
się – adagio – przez samotne pole
spełzające leniwie – andante – i z gracją

ze zbocza – allegretto – po niedanych zbiorach.
Pasmo ścierniska błyska – allegro con brio –
iskrami blasku, który nieprzerwanie mija
– allegro mestoso – gdyż nadchodzi pora

rozstać się jak co wieczór słońcu – moderato
Cantabile – z drzewami w to upalne lato.
Więc ogniście – crescendo – blasku klinga złota

zapłonęła, więc – presto i furioso… Potem
artysta rozpromienił nieboskłon, a dalej
słoneczna kula spadnie w horyzont – finale…

– Jakiż to wachlarz tonów zazębiających się z sobą uchodzący przestrzenią krajobrazów, malowanych pejzaży i ruchomego tła nadchodzącego, jakby tuż tuż. Odgaduje i uzmysławia nam że poetka zna także muzykę i bezpardonowo pomieszczą w opisie obrazu, wprowadza nastrój zaskoczenia, co się stanie za chwilę, kiedy to artysta malarz rozpromieni tło?… A dalej słoneczna kula, która zaraz spadnie w środek horyzontu. Wyobraźmy sobie co przeżywała poetka i co widziała w zakamarkach swej wyobraźni? – Wydaje się, że wiernie zapisała patrząc i schodząc muzycznie z tła obrazu… Bo przecież nie tylko kolory barw, ale różne ich tonacje dźwięków, same mówią za siebie i bezpardonowo wpadają do uszu. Poetka całą sobą weszła w strukturę obrazu, w jego tło słoneczność, uzmysławiając nam chwile co rusz muzycznych zmian. Daje nam to zupełnie nową wartość, muzyka ujmuje zmianę zachodu słońca w tle, wchodząc w sam charakter artysty – tu i teraz. Krystyna Konecka, jak widać i czuć, jest zafascynowana obrazami Weissa bez reszty, wchodzi w naturę twórcy przecież z innego wieku!. Jednakże to malarstwo młodopolskie, jego finezja i forma to jakieś uniwersum, na pewno przyciąga. Dlatego powstały sonety zapisane w dogłębnej perfekcji literackiej. Notabene, żeby napisać sonet jakikolwiek, czyli nasycić wyjęty obraz z epoki np. szekspirowski, czy nawet petrarkowski, czy do obrazów malarza i poety oraz pisarza Williama Bleaka, ogólnie mówiąc trzeba dość dużo wiedzieć o danym artyście, przywołać Jego charakter osobowy, klimat danej chwili, całe zaplecze bytu, etc. Inaczej będzie to tylko prosty powierzchowny zapis. Trzeba przede wszystkim wejść w czas jaki charakteryzuje epokę i jej przywary. Epoka w jakiej tworzył Weiss była dość maszkalarską, była zawaluowana, budząca się na nowum: kobiety w długich sukniach w strumieniu myją nogi?…. W domach na stołach zwisające obrusy,  ciemne kotary w oknach, sprzęty jakby odkryte i gotowe do użycia… Krystyna ukazuje to znakomicie dogłębnie, ma jako autorka sonetów pióro ponadczasowe, pióro pełne wiedzy, można zaryzykować powiedzenie, że to pióro, prowadzi jej rękę, a zmysły celnie z finezją, bezsprzecznie trafiają w sam sens obrazów. Pewnie artysta sam by nie określił tak siły obrazu. Cały problem, do osobnej inspiracji, to przecież otwarty i czuły śledzący ruchy pędzla nakładającego kolory na płótno… Zresztą poetkę i pisarkę, jak już wspomniałem, zawsze interesowali, dociekliwie twórcy, i artyści malarze z innych epok ostatnio popełniła piękny esej o Munchu, jeżdżąc nawet a granicę do miejsca zamieszkania twórcy… Konecka pisze o artystach wartych uwagi, jakby w innym kontekście. Tu prezentuje nam znakomite teksty o Weissach.

Sonet str. 28 (Autoportret w półakcie, w. Weiss 1909 r.)

Ze wspomnień. Pisał: „Chciałem tylko być malarzem”.
Śnili mu się Matejko, Grottger, Siemiradzki.
Az stał się Weissem. Ale zawsze w świat malarski
wchodził z nieustającym zachwytem na twarzy.

Jest więc poranek. Może popołudnie letnie.
Czyżby to Żar? To żart. Bo w błękitnych przymglonych
plan z zielenią zamyka wzgórze Lanckorony
podglądające nagość mistrza niedyskretnie.

Bo właśnie w pastelowych półaktu ćwierć – cieniach
przełamanych odbiciem światła – kolorysta
rodzi się. Blask taksując spod przymkniętych powiek.

(…)

Sonet str.34 9 (Renia na oknie, 1910)

W oknie pracowni. Widok z okna. Haftująca
Aneri. Szklana kula. Refleksy. Zimowy
sad przez okno. Za oknem. Wieloznaczne słowo
do wpadania świeżości, natchnienia i słońca.

Renia na oknie. Wnętrze jadalni z otwartym
oknem. Odbicia w szybie. Autoportret z żoną.
A tu na parapecie jasnym ustawiono
glinianych żołnierzyków kruchą ariergardę.

Mając za sobą Rzymy, Paryże, Florencje,
Ich architektoniczny przestwór, zamiast wenie
tam stawić czoła, młody geniusz wszedł w zażyłość

z przyklasztornym miasteczkiem. Dając preferencje
przyziemnym prostokątom twórczym nieskończenie.
Z teatrem codzienności. Z widokiem na miłość.


– Malował swoją Miłość w różnych sytuacjach, tak jak ja zobaczył chwilą, jakby na bieżąco? . Siedzącą na oknie, patrząc na nią chwila z ogrodu Szklanej Kuli, malował tez swoją miłość stojącą w drzwiach, czy też w aktach, jeden jakby Velasgueza namalował w tej samej pozie nagą Renię (obraz olejny Wenus 1919) na białej zmiętej pościeli tapczanu(?), jakby chciał ten akt, innego znanego artysty, poprawić(?) inną fazą dnia?, pełną chwila nagle patrząc na nią od tyłu pełną cielesnego erotyzmu, lub uwieźć jej smukłość?… zgrabność… Tudzież Renia siedzącą w fotelu ( str. 58), gdy podgrzewa w palcach pędzle gotowe do malowania, innym malował ją w otoczeniu kuchennych sprzętów przy stole zastawionym porankiem nasłonecznionego wnętrza mieszkania, ona na krześle przy stole, jakby gospodyni na włościach? U tego złożonego piękna domowego… Po prostu On malował swoją miłość na różne sposoby, wydobywał  jej wyraz, subtelną twarz, pokazując także jej wdzięk i urokliwą kobiecość, na przykład na ciemnej aksamitnej zasłonie okna.

        To wszystko w tym tomie jest sparafrazowane sonetami znakomitą zmysłowością, smakiem i z super błyskotliwą spostrzegawczością, która wnika w obrazy znanego artysty na wylot, a nawet patrzy poza nie same… Zagląda nie tylko w okna, ale poza ramy krosna jeszcze głębiej.

Natomiast bardzo przenikliwy i ujmujący jest
sonet do obrazu Weissa pt. „Cedron” (reprodukcja str. 49) (sonet ze str. 48)

Epicka nośność płótna – pomijając skalę
bliska Siemiradzkiego kurtynie w teatrze
Słowackiego. I gdyby właśnie tam zobaczyć
kalwaryjskie misterium w polskim Jeruzalem.

Więc scenografia. W niebie jak rzymski akwedukt
Most Anielski. Jednakże bez czworga aniołów.
Z góry niosą się pieśni pątników. A dołem
pantomima. Gra światło. I rzeka. I bieda.

(…)

Czuwający na moście mój Aniele Stróżu,
ty zawsze miej w kieszeni cudowne kamienie
by rzucać je do wody pod stopy pielgrzyma.

    – Do prawdy ileż trzeba dystansu, żeby się tak wnikliwie odnieść do tak zbiorowej sceny na obrazie pt. „Cedron” z 1917 roku. Ileż to trzeba zobaczyć w tej scenie i poza nią? – wejść w tamten czas i jego atmosferę, klimat bardzo ruchomy i głośny czas, okres  powstawania obrazu, tyle tu ludzi jedni w strumieniu rzeki myją się, kobiety obmywają nogi, tłum na moście pewnie śpiewa, bo widać chorągwie coś z rewolucji francuskiej?. A wszystko w słonecznym dniu na moście i pod mostem Anielskim w Paryżu(?)

Sonet do obrazu pt. „MUZY” ( str. 70) W. Weissa z 1927 roku.

Więc to tak utrudzone Zeusowe córy
odpoczywają w porze zmierzchu… Albo rano.
Ciszy ich strzeże niebo i Amor z kołczanem.
Liry, maski i szatki ukryte za chmurą.

W bukolicznym pejzażu pozują bez wstydu
(znam ten podest modelek z pracowni krakowskiej…)
bez swoich atrybutów. Jawiąc się z Weissowskiej
perspektywy jak pełne seksu Kariatydy.

Terpsychore i Talia, Erato i Klio
– każda z nich za kotarą boski nektar spija.
Lecz ani kropli wina w porzuconym dzbanie

co Polihymnię, Melpomenę i Uranię
zmorzyło. Zatem moim – zmysłowej Kaliope
I smukłej  Eutorpe wiersz kładę po d stopy.
 


 –
Sonet uchodzący naprawdę wiedzy mitycznych kobiet, treść do obrazu bardzo kolorowego, lekko przyciemnionego na wschód poranka(?) – niesamowitego stonowanego łagodnie klimatu oraz znanych kobietach, każde przytoczone imiennie imię wnosi bardzo wiele. Wymusza zajrzenie do ksiąg. Kiedy patrzymy na obraz, po przez perspektywę opisu autorki, odgadujemy nie tylko porę dnia, ale i trwającą porę malowania takich aktów w onym okresie. Pamiętamy słynny obraz „Śniadanie na trawie”, który miał swoje odbicia u innych artystów, takie wdzięczne trędy zapromieniowały z centrum Kultury Europy środkowej, z Paryża do nas. I zaczynały awangardę w także naszym powojennym kraju także. Nie mógł się temu oprzeć Wojciech Weiss, bywający poza granicami. Piękny profil twarzy środkowej muzy to pewnie Aneri – Irena kochana przez Niego „ponad życie”, bodaj na obrazie w takiej sytuacji ją umieścił ją pośród nagich kilku kobiet, nie malując całej twarzy tylko profil, który jakby skrywa pół twarzy i zagadkowo tylko mówi o niej. A my możemy mieć prawo się tylko domyślać…

Sonet str. 64 do „martwej natury”– W. Weiss (1930 r.)

Jakoś nie bardzo martwo wśród tych barw promiennych.
Nic z wanitatywnego mistrzów napomnienia.
Za to pąki begonii, żonkile wiosenne,
szkliste przeźroczystości, i linie, i lśnienia.
Zaprzyjaźniona z domem ażurowa waza,
w niej owoce (już kwitła pękami piwonii
i polnych kwiatów w żywym drżeniu na obrazach
Aneri, i jaśniała na zdjęciu w salonie).
Łyżeczka, więc pokusa. Tylko sięgnąć ręką,
stuknąć w malachit butli do wody sodowej).
w brzuch dzbana, łuk wazonu, i wydobyć dźwięki
z kropli wina w karafce, z krawędzi perłowej
   filiżanki. Mrok szyby wibruje przez chwilę
   od szklanego nokturnu. Chyba się nie mylę…

Krysia Konecka głęboko wchodzi w strukturę namalowanej martwej natury przez Weissa, że aż sama nie wierzy chwili spojrzenia na tyle rzeczy naraz bez ładu. Rzeczy które tworzą porę dnia i nastrój czyjegoś odejścia od stołu. Te rzeczy grają scenę niepokoju, znów chwila przed przyjściem do stołu Kogoś ważnego. Wszystko tu ważne i cenne, promieniujące życiem szkła i zawartości pozostawionych, a jednocześnie zmysłowo zapraszającym do stołu podręcznego, żeby wziąć łyk herbaty z filiżanki, lub chwycić szybko soczyste zaczerwienione jabłko z porcelanowego koszyka. Po zastawionym stole widać i czuć tu życie wieczorowej chwili, gdyż w oknie przylegającym do stołu już zmrok, a za chwilę coś się zacznie?…

      W tym zbiorze sonetów poetyckich Krystyny Koneckiej  znalazły się także reprodukcje kilku obrazów Anerii żony artysty, także malarki np. pejzaż pt. Cap Ferrat z 1925 r. strona 66. I zaraz piękna martwa jej natura z narcyzami z 1934 roku. Ale wpierw pisze poetka o malowaniu kwiatów przez Aneri:
 
Pomiędzy tym po pierwszej zaraz wojnie (w wazie
postrzępione piwonie pełne woni) a tym
ostatecznym dotknięciem pędzla (na obrazie
niedokończone, jeszcze nie nazwane światy
róż herbacianych) drżały jak nuty, jak wiersze
zwiewne formy i barwy kwitnące, o których
krytyk napisał „ kto wie, czy nie najpiękniejsze
w całym naszym malarstwie”. Szlachetne natury
martwe a z żywym pulsem. Domu pieśni lotne,
Bez nich pokój – bez duszy jest przestrzenią (Vicie
Sackville – West można wierzyć). :Wystarczy samotny
wazon z kwiatami”, żeby w pokój weszło życie
      Aneri w kwiatach, jak  marzyła, była przeto
      „ jednocześnie malarzem, muzykiem, poetą”.
 

          Myślę, że wystarczająco pojemnie, może nawet za bardzo, bo przytoczyłem także sonety poetyckie Krystyny Koneckiej, choć zareagowałem nieco późno bo z opóźnieniem 10 lat, ale warto było. Miałem swoje przeżycia rodzinne. Długa choroba mojej żony Grażki, później odejście, ale dziś inaczej patrzę na prawdziwą miłość, która coś tworzy… Przecież nic innego nie zrobiłem, bo częściowo opowiadając o sugestiach poetki a ona wiernie i wiedzą co do obrazów Weissia i Aneri Jego żony – Irenie, mniej malowała, a raczej inspirowała Wojciecha Weissa swego męża swoim wdziękiem, sytuacją i urokiem osobistym do malowania, pewnie bez tego uroku dużo płócien by nie powstało obrazów. Zaryzykuje tutaj, pewnie samego Weissa by nie było! – I choć niektóre obrazy nie są jej portretami ani pozami, to jakby czuć inspirację do Wojciecha. On tylko nadawał sens pięknu, które malował. Mówienie o pięknu, wymaga odwagi, a tu tak mówić o tym malarstwie trzeba…. Kiedyś Tadeusz Różewicz powiedział, sam to słyszałem: „żeby pisać o pięknie lub mówić trzeba mieć odwagę” – i coś w tym jest dla naszych nowych czasów kosmicznych. Dziś powiedzieć, że coś jest piękne, na prawdę trzeba nie lada spryt odwagi. Tej odwagi na pewno nie zabrakło Krystynie Koneckiej, poetce znakomitej i twórczyni z dużą wiedzą. Gratuluję Krysiu!  tomiku i SONETÓW , sztuki literackiej coraz mnie dziś uprawianej.


Szklana Kula, ISBN 978 – 83 – 927759 – 1 – 1 ,Wydawca Fundacja Muzeum Wojciecha Weissa, Kraków. Fotografie z zasobów  Fundacji Muzeum Wojciecha Weissa Kraków. Wydanie zagraniczne.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko