Krystyna Konecka – SERIO: „ZAMKNIJ SIĘ, TO IBSEN”

0
228
W Teatrze Narodowym aktorka Liv Gulbrandsen występuje w spektaklu „Zamknij się, to Ibsen”. Fot. K. Konecka

     Z mapą Oslo z roku 1988, więc sprawiającą niespodzianki, zagłębiamy się tym razem w plątaninę ulic na prawo od Karl Johan gate. W dzielnicy Bjørvika, sąsiadującej z głównym dworcem kolejowym, nie są tu zaznaczone – bo do niedawna nie istniały – tak imponujące obiekty jak Opera Narodowa, Muzeum Muncha i Biblioteka Narodowa. Na przeciwległym krańcu tej centralnej arterii stolicy, tuż przed parkiem otaczającym pałac królewski, ulica wiodąca na lewo to Henrik Ibsens gate. Ale na naszej mało aktualnej mapie widnieje tu nazwa Drammensveien, a ulica imienia najsłynniejszego norweskiego dramatopisarza jest zaznaczona w odległym miejscu, dokąd właśnie zmierzamy.

     Jest. Pełna samochodów, z estetycznymi  przystankami autobusowymi, Hammersborggata. Może kiedyś dotrę do informacji, co wiązało tę wygiętą jak ptasie skrzydło ulicę z osobą autora „Dzikiej kaczki”. Wstrząsającego dramatu, którego PIW-owskie wydanie, o trzy lata starsze od norweskiej mapy, wciąż stoi w domowej bibliotece. Także ze względu na ilustrację na okładce – „Dziewczęta na moście” Edvarda Muncha. Jeszcze bliższą od czasu, kiedy miałam okazję stanąć nad fjordem w Åsgardstrand w tym samym miejscu, gdzie artysta malował swoje modelki.

     Teraz stoimy przy aktualnej Henrik Ibsens gate pod budynkiem z numerem 28. Na granatowej tabliczce pod nazwiskiem jest pełniejsza informacja białymi literami: 1828 – 1906: Dikter og dramatiker. I wszystko jasne. Po drugiej stronie ulicy widać poza drzewami słoneczną architekturę pałacu królewskiego. Tutaj wszystkie budowle prezentują się monumentalnie i efektownie. Dwuskrzydłowy, trzypiętrowy budynek z balkonami i ściętym narożem wygląda niczym dziób statku osadzonego pomiędzy Henrik Ibsens gate i Arbins gate. Pod numerem 1, więc w tym samym domu, zamieszkał pisarz w roku 1895, kiedy zrezygnował z apartamentu przy Victoria Terrasse dwie przecznice dalej. Od wielu lat, w imponującym kompleksie tamtych  kamienic z wieżyczkami na dachach, mieszczą się instytucje polityczne, policja oraz ministerstwo spraw zagranicznych.

     Dawny adres apartamentu Ibsenów (bo aż do śmierci autor „Małego Eyolfa” mieszkał tu z żoną Suzanną) widnieje teraz ponad witrynami, zajmującej narożnik parteru, włoskiej restauracji „Ruffino”. Ale jej wejście sąsiaduje z drugim, wiodącym do teatru od strony  Henrik Ibsens gate. To rzeczywiście ten sam dom (chociaż zrekonstruowany), w którym ostatnią dekadę życia spędził Henrik Ibsen, podówczas bardzo już zamożny obywatel. „Arcynorweg”. Jeden z najpopularniejszych w światowej kulturze ludzi pióra. Genialny dramatopisarz, który „wprowadził na sceny europejskie nowatorski tryb analizy problematyki moralnej”.

Muzeum i teatr przy Henrik Ibsens gate w Oslo. Fot. Ewa Sherman

     Paradoksalnie – być może najbardziej skłócony z sobą (i innymi), obciążony bagażem traumatycznych doświadczeń życia. Nie bez powodu Paul Johnson –  dekonstruktor wyidealizowanych wizerunków filozofów i moralistów – powiedział o nim w swojej książce „Intelektualiści”: W najskrytszych zakamarkach osobowości Ibsena czaił się przenikający wszystko niewypowiedziany, niewymowny lęk. To chyba najważniejsze, co można o Ibsenie powiedzieć. Jeszcze tu wrócimy, chociażby po to, żeby przyjrzeć się wyrzeźbionej postaci dramatopisarza, posadzonego ze skrzyżowanymi nogami na cokole, podpierającego się parasolem, z bujnymi bokobrodami i w cylindrze, dodającym wzrostu. Ibsen miał zaledwie 1,57 m. To tylko jeden z jego licznych kompleksów, datowanych od dzieciństwa.

     W każdym miejscu związanym z autorem „Nory” zauważalna jest dbałość o pamięć po nim. Także w Skien, niegdyś osadzie, dzisiaj mieście w regionie Telemark, położonym w południowej części Norwegii. Można tu zajrzeć do drewnianego domu ze skromnymi pamiątkami, gdzie rodzina z pięciorgiem dzieci przeniosła się, kiedy zbankrutował Knud Ibsen. Wcześniej szanowany armator i kupiec, zapisał się w lokalnej pamięci jako roszczeniowy zgryźliwiec i alkoholik, w domowej – surowy, nieprzystępny ojciec. Tutaj, matka Marichen Altenburg zapomniała o niezrealizowanym talencie aktorskim, wypełniając czas bawieniem się… lalkami – pomiędzy nieustannym gotowaniem kartofli dla dzieci a praktykowaniem protestanckich zasad. Przed budynkiem „Ibsenhuset” – centrum kultury, aktywnie promującym dorobek twórczy Ibsena, stoi jego popiersie. Zakładam, że nie wspomina się tutaj o niechęci pisarza do rodzinnego gniazda, dokąd po ucieczce stąd zajrzał tylko raz, i to do krewnego po pieniądze.

     Zaledwie 15-letni Henrik wyjechał do pobliskiego Grimstad, malowniczego, jak wszystkie tutaj, miasteczka nad Oslofjorden. Obok oszalowanego na biało domu umieszczono popiersie, a raczej „pogłowie” autora z ogromną fryzurą i bokobrodami. Budynek to dawna apteka Jensa Aarupa Reimanna, gdzie przez sześć lat Ibsen pracował jako jego asystent. Wątpliwa to edukacja dla przyszłego literata, ale wtedy chłopak przygotowywał się do studiów medycznych. W przydzielonym mu pokoju gromadził  natomiast książki z zasobnej miejscowej biblioteki. Zaczytywał się m.in. duńskimi dziełami Ludviga Holberga (dzisiaj nazwiska mistrza i następcy sąsiadują na frontonie Teatru Narodowego w Oslo) i Williama Szekspira. Pod tym dachem pisał pierwsze wiersze do niejakiej Clary, ale także poemat „Do Węgrów”, poruszony ich heroizmem i klęską podczas Wiosny Ludów. Tutaj także, olśniony kulturą antyczną, popełnił pierwszą sztukę pt. „Katylina”. Opublikował ją, przy wsparciu finansowym kolegi, w roku 1850 pod pseudonimem Brynjolf Bjarne. Ale to już było w Christianii (Oslo).

     Fascynacja w Grimstad twórczością i osobą Szekspira – jak przypuszczam – sięgnęła znacznie dalej niż tylko opanowywanie konstrukcji dramatu, budowania charakterów postaci, wprowadzania didaskaliów. A może to czysty przypadek, że 18-letni Henrik doświadczający amorów z 10 lat starszą służącą, pochodzącą z patriotycznego domu Else Sophie Jensdatter Birkedalen  (podobnie jak 18-letni William romansujący z 8 lat starszą Anną Hathaway) został ojcem nieślubnego i nigdy nieuznanego syna (Williamowi urodziła się pierworodna córka, ale z jej matką wziął ślub)… Jeszcze jeden kontekst: detal  wizerunku Ibsena, te jego fantazyjnie przycinane obfite bokobrody, nieodmiennie kojarzą mi się z wyłogami kołnierza autora „Hamleta”. Ale to już osobista licentia poetica, powiedzmy – żart…

Okolice Grimstad nad Oslofjorden. Fot. Adam Konecki

     Odnosząc się natomiast do wykształcenia Szekspira i jego ucznia, ten drugi w przyszłości najwyraźniej został potraktowany bardziej wyrozumiale. Autor „Romea i Julii” nawet w XXI wieku ma liczne grono oponentów, podejrzewających, iż – jako że brakuje dowodów na jego wyższe wykształcenie – nie on napisał te wszystkie tragedie, komedie, sonety i kroniki historyczne. Tymczasem Henrikowi Ibsenowi nikt nie zarzuca, że w jego biografii brakuje dowodów na posiadanie dyplomu poważnej alma mater (tu się dokształcał – czytamy – tam, czyli w Christianii, „przedzierał się przez uniwersytet”, chodził na wykłady w Rzymie itd.). Szczęśliwie, dzieła obydwu Mistrzów to ich najbardziej skuteczna obrona… Czy ucieczkę 22-letniego Ibsena z Grimstad podyktowała tylko determinacja w kwestii pobierania nauk? Czy kłopotliwa sytuacja nieślubnego ojcostwa, a co za tym idzie – także lokalne plotki i nieznośne obyczaje małomiasteczkowej społeczności (które znajdą odbicie w przyszłych dramatach)?

     W otoczeniu domu przy Henrik Ibsens gate w Oslo fotografujemy kilka rozstawionych metalowych plansz. Firmowane są przez, poświęcone pisarzowi,  muzeum mieszczące się na piętrze, w dawnym mieszkaniu od strony Arbins gate, połączone z teatrem na parterze. Jakże nam przykro, że akurat dzisiaj nie możemy tutaj zajrzeć, chociaż witrynę zdobi afisz zapraszający na spektakl ostatniego, napisanego w tym domu, dramatu Ibsena pod intrygującym tytułem „Kiedy zbudzimy się spośród zmarłych” („Når vi døde våkner”). Ale starannie wykonane na planszach płaskie odlewy centrum stolicy z trasą stałych spacerów Ibsena (także dla osób niewidomych, wraz z opisem alfabetem Braille’a) oraz fragmenty biografii w języku norweskim i angielskim dostarczają  interesującej lektury na temat jego życia i twórczości, bez patetycznego „owijania w bawełnę”.

     Oto pierwsza plansza – „Ucząc się rzemiosła 1850-1857”. 25 kwietnia 1850 roku Henrik Ibsen przybył do Christianii na 4-miesięczny okres nauki do „korepetytora” Heltberga, orędownika wolności i demokracji. Uzupełniamy te dane materiałami źródłowymi. Henrik Heltberg prowadził prywatną, cieszącą się uznaniem szkołę, zwaną „fabryką studentów”,  która przygotowywała do studiów uboższą młodzież. Parę lat później trafił tutaj także syn pastora z Kvikne – Bjørnstjerne Bjørnson, późniejszy laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Od tego czasu datowały się, trwające przez całe życie, relacje obydwu znakomitych ludzi pióra (na kilkanaście lat zerwane – zgadnijcie z czyjego powodu), a także… zadzierzgnięte przez potomstwo bliskie więzi rodzinne.

Bergen z teatrem w centrum. Nazwisko Ibsena wskazuje miejsce jego pomnika.
Fot. Ewa Sherman

     Kandydat na studenta ze Skien wybrał dwa przedmioty, grekę i arytmetykę, jednak nie uczył się zbyt systematycznie, gdyż zaabsorbowało go mnóstwo innych zajęć, w tym – narzucone przez prawo. Jeszcze w pierwszym roku pobytu w stolicy Ibsen napisał, opartą na legendarnej przeszłości swojej ojczyzny, jednoaktową sztukę „Grób Hunów”, którą zadebiutował na scenie Christiania Theater.

     Życie teatralne na scenie narodowej było w tym czasie w powijakach. Norwegia, okupowana od wieków przez zaborczą Danię, dzieliła się na prowincję (niemal cały kraj) pielęgnującą dawne tradycje kultury w rdzennym języku oraz na elitę używającą języka duńskiego. Henrik Ibsen pojawił się już na świecie, kiedy ukazała się pierwsza sztuka napisana po norwesku – „Wiejska awantura” Henrika Ankera Bjerregaarda, absolwenta młodego uniwersytetu w Christianii. W roku 1837 rozpoczął działalność Christiania Theater, gdzie jeszcze przez długie dekady pracownicy i aktorzy byli Duńczykami, co oburzało twórców norweskich.

     Jeżeli wyruszymy z dworca głównego Oslo w kierunku Narodowej Opery i Baletu, zbaczając nieco w prawo dojdziemy do placu Bankowego, gdzie wznosił się Teatr Christiania ze stylizowaną nieco klasycystyczną fasadą, co widać na ilustracji. Niestety, tylko tyle zostało w dokumentach. Zasłużony dla historii narodowej sceny budynek został rozebrany tuż po tym, jak we wrześniu 1899 roku odbyła się trzydniowa uroczystość inauguracji Teatru Narodowego w stolicy (która wtedy – jeszcze jedna komplikacja –  nazywała się Kristiania i dopiero w roku 1925 przywrócono jej dawną nazwę Oslo).

     Dwudziestoparolatek z prowincji szuka w stolicy możliwości zarobku. Musiał być przekonujący, skoro został współwydawcą oraz ilustratorem tygodniowego magazynu „Mandan”, później przekształconym w „Andbrimner”. Zajął się też edukacją dorosłych robotników w Thranite, „szkole niedzielnej”. Skromne dochody nie wystarczały. Na niedyskretnej planszy czytamy, że Henrik Ibsen …jesienią 1851 roku został osadzony w Twierdzy Akershus i przymuszony do ciężkich prac z powodu niepłacenia alimentów dla swojego syna Hansa Jacoba Henrichsena, w Lillesand. Prawo w Norwegii było w tych kwestiach surowe, toteż egzekwowano potem pieniądze od ojca nieślubnego dziecka do ukończenia przez niego 14 lat. Bogu ducha winien Hans Jacob nigdy nie doświadczył ojcowskich uczuć.

Grand Hotel w Oslo, w którym bywał Ibsen. Fot. Adam Konecki

    Ach, ojciec – ojciec;  przecież nigdy ojca nie znałem – mówi do matki śmiertelnie chory Oswald w „Upiorach”. – Ne pozostawił po sobie żadnych wspomnień (…). Jeżeli niczego temu ojcu nie zawdzięcza, jeżeli nie ma za co dziękować… Jeżeli się go właściwie nie znało… Czy tutaj dalekim echem odbiło się wspomnienie dzieciństwa w Skien? Czy to samokrytyczna refleksja z pierwszych lat pobytu w Christianii?

     W tamtym trudnym okresie aktywność młodego Henrika obserwował uznany już w Europie skrzypek Ole Bull, założyciel Det Norske Theater w Bergen – średniowiecznej stolicy Norwegii, malowniczym mieście schodzącym z wysokich wzgórz długimi cyplami wprost w wody fiordu, z widokiem na liczne zamieszkałe wyspy. To Ole Bull przybył z ratunkiem, oferując Ibsenowi na swojej scenie pracę asystenta reżysera. Zobowiązany do napisania jednej sztuki na rok, Ibsen zdawał swój egzamin pisząc ich sześć, inspirowanych historią i folklorem norweskim. Za największy sukces uznano dramat „Pani na zamku Őstrot” oraz „Uroczystość na Solhaugu”.


     Pamięć po tych kilku latach utrwalono w postaci kamiennej statui Ibsena przed budynkiem bergenowskiego (przebudowanego współcześnie) teatru – w okrągłych okularach, co czyni  wizerunek dość groteskowym (jest to też zauważalne w portrecie twarzy, umieszczonym przy jego teatrze – muzeum w Oslo). Trzeba przyznać, że postać Ibsena (i wskazujące na bezmyślność jego zachowania, w tym obwieszanie się orderami) bywały wdzięcznym tematem także dla ilustratorów satyrycznych obrazków i okładek jego książek… Paul Johnson opisał to tak:

     Ta międzynarodowa znakomitość, błyszcząca od trofeów, sprawiała wrażenie osoby próżnej, głupiej, pełnej wrogości i ledwo tłumionego gniewu. Cała jego postać, z ogromną głową i grubym karkiem, wydawała się promieniować siłą pomimo małego wzrostu (…) A te jego słynne przerażające oczy!…

 
    Co zauroczyło córkę dziekana Bergen, Suzannę Daae Thoresen, że zdecydowała się zostać żoną Ibsena? Ich syn, Sigurd, urodził się w Christianii 23 grudnia 1859. Po studiach prawniczych w Rzymie i zdobyciu doświadczenia, został dyplomatą, godnie reprezentującym m.in. swój kraj na placówce w Szwecji. On właśnie ożenił się ze starszą córką Bjørnstjerne Bjørnsona, wiążąc obydwie rodziny na stałe.

     Z siedmioletnią praktyką, jako twórczy dramatopisarz, Henryk Ibsen po powrocie do stolicy otrzymał na kolejne  siedem lat kierownictwo rozwijającego dopiero działalność Kristiania norske Theater – Teatru Norweskiej Szkoły Dramatycznej. Jego sztuki z tego okresu to m.in. „Rycerze Północy” i „Komedia miłości”, ale przede nieustające zabiegi o wsparcie finansowe i stypendium od parlamentu (w końcu udane), irytacja z powodu polityki zagranicznej Norwegii oraz problemy z utrzymaniem przybytku Melpomeny (w roku 1863 przyłączono jego teatr do teatru Christiania).

     Niebawem Ibsen wraz rodziną opuścił Norwegię. Przez 27 lat zmieniał kraje i adresy, mieszkając i tworząc w Niemczech i we Włoszech, we Francji i Danii, wakacje spędzając w Amalfi i Sorrento, a w Rzymie pisząc m.in. sztuki „Brand” i alegoryczny dramat „Peer Gynt”, zupełnie odmienny od dotychczasowych propozycji. To tam poznał pochodzącego z Bergen, o 15 lat młodszego genialnego kompozytora i pianistę Edvarda Hagerupa Griega (którego również otoczył swoim mecenatem Ole Bull). Młody geniusz przyjął propozycję Ibsena i w roku 1875 stworzył muzykę do „Peer Gynta”, a dwie połączone suity z tego dzieła rozsławiły w przyszłości nazwisko kompozytora na całym świecie. W tym samym czasie autor dramatu pojawił się w Niemczech, żeby zobaczyć sztukę „Bankructwo” autorstwa Bjørnstjerne Bjørnsona, mieszkającego podówczas w Monachium.

     Na kolejnej metalowej planszy przy Henrik Ibsens gate w Oslo przechodnie  czytają o twórczych rozterkach Henrika Ibsena, głęboko poruszonego dziełem rywala. Te rozterki – głosi opis – zaowocowały napisaniem dramatu „Podpory społeczeństwa”, a jego przemyślany temat to cena za stanie po stronie wolności i prawdy, za walkę o miejsce kobiet w społeczeństwie, to koszty osiągania statusu społecznego, bogactwa i wpływów. Ibsen zwrócił się ku tematyce społeczno-obyczajowej, i pozostał jej wierny na długo, piętnując obłudę oraz zakłamanie środowisk mieszczańskich, ale skłaniając się w dalszych latach ku symbolizmowi.

     Pisarzowi najwyraźniej nie odpowiadała egzystencja w Niemczech. Na kolejnej planszy obok jego domu, zatytułowanej „Współczesne sztuki społecznie, 1878-1891”, czytamy:  Nie da się tworzyć poezji pod wpływem kiełbasy i piwa, stwierdził Ibsen, i postanowił odnowić swoją starą miłość z krajem Tysiąca Win. Podczas wakacji w Amalfi skończył pisać „Dom lalki”. Sztuka odniosła oszałamiający, międzynarodowy  sukces. Dalej jest o tym, że rodzina Ibsena bezustannie rezydowała w Rzymie, a on pisał. „Upiory”, „Wróg publiczny” i „Dzika kaczka” to kolejne dramaty społeczne, które  spotkały się z powszechnym uznaniem. Po powrocie do Niemiec i letnim wypoczynku  w Tyrolu w 1885 roku Ibsen dokończył pisanie „Rosmersholm”, „Pani morza”, potem stworzył „Heddę Gabler”.  W Norwegii rozprawiano z podziwem, jak autor  potrafił pisać o prowincjonalnej społeczności norweskiej w południowych klimatach. Ibsen odpowiadał, że podobnie jak malarze, pisarze mają potrzebę trzymać swoje modele na dystans. Ten dystans pomaga mu ogarnąć prawdziwą perspektywę.  Kiedyś zanotował: Wszystko cokolwiek nakreśliłem artystycznie jest najbardziej bolesnym połączeniem tego co poznałem, nawet jeżeli nie było to moim osobistym doświadczeniem.


     W dostępnych źródłach nie spotkałam się z epizodem, który przypomina ostatnia z metalowych płyt, tym razem umocowana tuż przy wejściu do muzeum autora „Domu lalki”, zatytułowana „Odpowiedź. 1891-1906”.

     Otóż 63-letni Henrik Ibsen powrócił do Norwegii w roku 1891. Jak gdyby nie nasycony podróżami, postanowił dotrzeć do Nordkapp, pragnąc zobaczyć jak świeci słońce o północy. Ale nie wszystko było tak, jak sobie wyobrażał. Przez większość podróży padał deszcz i szalał wicher na wybrzeżu. Był sam, bo kochająca ciepłe słońce żona Suzanna przebywała na wakacjach w Valdres. Wróciwszy do Kristianii, Ibsen zatrzymał się w swoim ulubionym Grand Hotelu. Wkrótce, bez porozumienia z żoną, wynajął mieszkanie przy Victoria Terrasse. W ramach rozbudowy miasta właśnie zakończono tu wznoszenie kilkupiętrowych kamienic, których dachy ozdobiono wieżyczkami i kopułami. W południowej części kompleksu zamieszkał dramaturg, i pozostał tutaj do roku 1895. (Lokatorzy nie przebywali tu długo, gdyż w roku 1913 przejął te budowle z efektownymi fasadami – rząd norweski, i przeznaczył je na cele państwowe).  

     Wilgotne pomieszczenia z długimi, pełnymi przeciągów korytarzami, nie nadawały się do życia dla Suzanny, zważywszy na jej wiek i reumatyzm. Ibsen napisał w tym miejscu dramaty „Mistrz Solness” i „Mały Eylof” – ten drugi poświęcony samoanalizie postaw małżeństwa, sprowokowanej po tym jak zaniedbywany przez matkę, niepełnosprawny syn utonął w wodach fiordu. Tutaj także pewnego dnia stanął w progu – po raz pierwszy i jedyny – Hans, nieślubny syn pisarza. Paul Johnson, powołując się w swojej książce na Francisa Bulla, eksperta od Ibsena, przypomina  ten incydent z roku 1892, kiedy wręczywszy nieznanemu mężczyźnie pięć koron, ojciec zamknął przed nim drzwi

     Wkrótce rozeszły się pogłoski, że Ibsen mieszkający w tym domu samotnie, zdecydował się zakończyć małżeństwo „za wszelką cenę”. Żeby zaprzeczyć plotkom, wynajął on przestrzenny, wygodny apartament dla nich obojga przy Arbins gate 1. Pod tym adresem stworzył ostatnie już sztuki: „John Gabriel Borkman”  i „Kiedy zbudzimy się spośród zmarłych”. I tutaj umarł na wpół sparaliżowany, po serii powtarzających się przez lata ataków serca. Jego żona zmarła 3 kwietnia 1914 r. Wkrótce po śmierci wdowy  budynek został rozebrany. Przywrócono go do życia w roku 2006,  w 100. ocznicę śmierci Henrika Ibsena, urządzając wewnątrz mieszkanie – muzeum oraz teatr.

     Ostatnie słowa Ibsena brzmiały: „Wprost przeciwnie”. Przypuszczalnie, mimo różnych interpretacji i dorabiania ideologii, chodziło o odpowiedź wymamrotaną do pielęgniarki, która wyraziła nadzieję, że pacjent czuje się tego dnia lepiej…

     Henrik Ibsen został pochowany w dzielnicy Gamle Aker na Var Frelsers gravlund (cmentarz Naszego Zbawiciela). Obok spoczywa jego potomstwo i Bjørnstjerne Bjørnsona, jako że, przypomnijmy, prawnik Sigurd Ibsen poślubił Bergliot, pieśniarkę, starszą córkę noblisty, a oboje doczekali się syna Tancreda, aktora oraz dwóch córek.

     Od domu przy Henrik Ibsens gate wędrujemy trasą spacerów dramatopisarza, którą, dopóki mógł, codziennie przemierzał, wspierając się na jednej ze swoich pięknie rzeźbionych lasek. Po lewej stronie mijał drogę wiodącą do królewskiego pałacu, skręcał w kierunku obiektów uniwersytetu, przyglądając się wielkiemu placowi budowy po prawej stronie Karl Johans gate, gdzie wznoszono – także dzięki jego poparciu – Teatr Narodowy, zwrócony fasadą w kierunku parlamentu. Kiedy podchodził pod Grand Hotel, spoglądał na wiszący wysoko zegar,  żeby punktualnie w samo południe wejść do narożnej hotelowej kawiarni. Wtedy zaczynał się spektakl: wszyscy wstawali z miejsc, i nikt nie usiadł, zanim dostojny gość nie usadowił się przy swoim stoliku, tyłem do sali, przodem do lustra z widokiem na obecnych.

     Teatr Narodowy (Nationaltheatret), zaprojektowany przez Henrika Bulla w stylu nieco eklektycznym z ukłonem ku klasycyzmowi, został otwarty uroczyście 1 września 1899 roku. W czasie trzydniowej inauguracji publiczność obejrzała fragmenty sztuk Ludviga Holberga, dramat „Wróg ludu” Ibsena oraz przedstawienie „Sigurd Jorsalfar” Bjørnsona (ojca). Pierwszym dyrektorem tej wspaniałej instytucji został syn noblisty, Bjørn Bjørnson, reżyser, dramaturg i aktor (który na scenie teatru Christiania wiele razy grał rolę Peera Gynta w sztuce Ibsena).


     Niemal 100 lat później, bo w roku 1990 miał tu miejsce pierwszy światowy festiwal Ibsenowski, i dotychczas dorobek twórczy tego autora nie schodzi z afiszy. Kiedy stoimy na wprost głównej fasady, witają nas ze swoich wysokich cokołów Henrik Ibsen stojący po lewej stronie i Bjørnstjerne Bjørnson po prawej. Na tyłach teatru jest równie interesująco: liczne afisze zapraszają na spektakle dziejące się na czterech scenach w tych murach. Teraz – „Sen nocy letniej” i „Hamlet” Williama Szekspira, „Jane Eyre” Charlotte Brönte czy „Blaszany bębenek” Güntera Grassa. Przed miesiącem odbyła się prapremiera przedstawienia pt. „Zamknij się, to Ibsen”. Autorką jest Liv Gulbrandsen, aktorka i piosenkarka o nowatorskim podejściu do sztuki teatralnej. Tytuł na plakacie to haft krzyżykowy, popularny w Norwegii sposób wyrażania myśli. Kanwę z haftem skomponowano z twarzą aktorki i bohatera spektaklu.

     – Oslo jest niesamowite – mówi Adam.

     – Oslo, i Bergen także  – mówi Ewa Sherman. Wie, co mówi. Od lat zajmuje się recenzowaniem współczesnej literatury skandynawskiej, tłumaczonej na język angielski, zwłaszcza powieści kryminalnych, m.in. najsłynniejszego bodajże pisarza z Oslo – Jo Nesbø i Gunnara Staalesena, którego kilkakrotnie odwiedzała w Bergen. Zaprzyjaźniona z tym miastem wie, jak sfotografować z wysokości stacji górskiej kolejki panoramę centrum, żeby uwidocznić kompleks budynków teatralnych, w pobliżu których znajduje się statua Henrika Ibsena…

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko