Zbigniew Ikona – Kresowaty – „CZŁOWIEK PO WSZYSTKIM” (w dziesiątą rocznicę odejścia – 21 czerwca 2012 r.) HENRYKA  BEREZY

0
172
Portret Henryka Berezy, mistrza krytyki i odkrywcy – wykonał Zbyszek Ikona – Kresowaty

O „Człowieku po wszystkim”, o niezwykłej Osobowości, uzasadnionej, odkrywczej krytyki literackiej i o tzw. rewolucyjnej sztuce słowa traktuje książka Pawła Orła, zresztą nie tylko to wydanie, a także np. „Przedświty” (PIW – Licencja WATERMARK – 2021) – To ósma książka w dorobku pisarza Pawła Orła, do której właśnie Henryk Bereza zdążył się odnieść: “taką świadomość natury języka literatury niełatwo znaleźć u dzisiejszych pisarzy rzędu najwybitniejszych…”

          Ponieważ dnia 21 czerwca minęła 10 rocznica odejścia wybitnego krytyka i eseisty oraz pisarza Henryka Berezy, wieloletniego redaktora w Kwartalniku TWÓRCZOŚĆ. Ponieważ to czas na wspomnienie zapragnąłem Go wspomnieć i przytoczyć tekst odpowiedzi, na przesłaną mi ankietę dotyczącą tej wybitnej Osobowości. Tekst, który powstał przed trzema laty, był wówczas  moją szczerą wypowiedzią na przesłane pytania ankiety, dotyczące Henryka Berezy. Pytania otrzymałem z prośbą o odpowiedzi na mój osobisty meill. Dlaczego przytaczam cały tekst ankiety z moimi odpowiedziami? – sam nie wiem – ten czas to wspomnienie?

– Poza tym jest okazja, żeby przypomnieć tego wspaniałego Człowieka, o którego otarłem się z początkiem dekady, jako wybitnego niezrównanego krytyka i łowcę talentów literackich okresu współczesnej literatury polskiej. Nie ulega wątpliwości, że był to jedyny i bardzo wartościowy twórca (okazało się później, że także poeta). Wyposażony w odwagę czytania wszystkiego co nowe w literaturze i odkrywania oraz stawiania na prawdziwe zjawiska w literaturze polskiej.

         – Ale, chcąc cokolwiek mówić o Kimś ważnym „robiącym” w tyglu literatury, takim jak Henryk Bereza trzeba przypomnieć najważniejsze dokonania tej nietuzinkowej Osobowości. Urodził się (1926–2012) – Od 1947 roku studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, studia ukończył w 1952 z tytułem magistra. W czasie II wojny światowej (w latach 1943–1944) był żołnierzem Armii Krajowej. Kilka lat po wojnie, z pomocą Marii Janion i Marii Żmigrodzkiej, zadebiutował w prasie literackiej. W 1951 został redaktorem „Twórczości”. W latach 1966–1978 kierował działem krytyki, a w latach 1978–1988 – prozy. W latach 1980–2004 był zastępcą redaktora naczelnegoTwórczości. Od 1977 do 2005 prowadził w tym piśmie autorską rubrykę  Czytane w maszynopisie. Był również przez dwa lata przewodniczącym Jury Nagrody Literackiej Nike. Opublikował i wydał między innymi prace: “Sztuka czytania”, “Związki naturalne”, za które otrzymał w 1973 roku Nagrodę im. Stanisława Piętaka, a także – “Sposób myślenia: o prozie polskiej” oraz “…Wypiski..”, “Względy” i “Zgłoski” – Była to też proza o tzw. „polskim nurcie chłopskim”. Jako krytyk budził kontrowersje zdecydowanymi ocenami, jednak Jego wypowiedzi były najczęściej opiniotwórcze. Uważał, że „literatura może być źródłem rozumienia życia, choć nie samym życiem …”

Henryk Bereza odkrywca: m.in. Marka Hłaski, Edwarda Stachury, Janusza Głowackiego… „patronujący rewolucji artystycznej” – całym życiem udowadniał, że literatura jest wartością najwyższą, jedyną, której warto całkowicie podporządkować całego siebie.

Portrety wykonał Zbyszek Ikona – Kresowaty

Henryk Bereza komentując przed laty książkę  „Życie i czasy Michaela K.”  konstatował tak:  “Coetzee może uprawiać jedynie literaturę niemożliwą, mając pełną tego stanu rzeczy świadomość. Należy chyba to rozumieć, jako działanie bez żadnych złudzeń, czyli jako działanie daremne i z niewiadomych przyczyn przymusowe”.            

Otóż zdajesię, że ten passus można traktować jako swoisty komentarz do”życiopisania” i “czytaniopisania”, jako najważniejszej z domen Berezy ostatnich dekad. Interesował się bardzo poezją po roku 1960, tzw. twórstwem i powstaniem „NOWEJ FALI”, osobami tego niezależnego ruchu …

        – Jak wiemy nazywany był, nie bez powodu, papieżem polskiej krytyki– Jego recenzje, omówienia i inne teksty o książkach w czasopismach liczyć można w setkach, jeśli nie w tysiącach. Henryk Bereza przez niektórych uważany za kontrowersyjnego był jednak krytykiem wyjątkowym, a w pewnym momencie swojego życia, zaskakując wszystkich, co okazało się bardzo znamienne, postanowił zająć się tworzeniem poezji. “Sprawa wyboru” jest tomem zawierającym wszystkie teksty poetyckie Henryka Berezy oraz jeden, nigdy wcześniej niepublikowany, prozatorski tekst z 1956 roku. Tutaj uważny czytelnik odnajdzie w tomie autobiograficzną opowieść, zamkniętą w formie haiku, nieregularne refleksyjno-filozoficzne dwuwersy i jednowersy, a w końcu swoiste epitafia, które pisarz – poeta i krytyk tworzył dla rodziny oraz twórców, z którymi był związany osobowo i zawodowo więzami przyjaźni w XX i XXI wieku.

  A oto pytania jakimi mnie uraczył ankieter literacki:

————————————————————————-

  1.   W latach  80. był Pan aktywnym uczestnikiem życia literackiego. Jak po latach interpretuje Pan skalę zamieszania wokół „prozy nowych nazwisk”? – Większość debiutujących wówczas autorów to dziś nazwiska całkiem zapomniane.

Zbigniew Kresowaty: Lata 70-80 w życiu literackim środowisk, byływypełnione nowymi zjawiskami,głównie negującymi tzw. realizm socjalistyczny, czyli cały socrealizm. Ale siłą rzeczy i rotacji znaleźli się pośród nich „nowi” wartościowi młodsi poeci, którzy wszystko robili, żeby oszukiwać cenzorów, wiedzieli „co jest grane” i nie dawali sobie narzucić języka „władzy”, nie przyjmowali różnych komunistycznych terminologii oraz związanych z tym tekstów zaangażowanych pisarzy akceptowanych przez sockulturę, gdzie dominowały aluzje do języka przemówień tzw. akademii, czy szkolnych „capstrzyków” (były to spędy młodzieży z rożnych okazji), etc., ów język wkradający się wpierw do wszelkich środowisk szkolnych był „prostacki”. Ta pseudokulturalna pojęciowość socrealistyczna nagminnie wkradała się do sztuki i literatury powojennej, gdyż byli już pisarze uznani przez nowy porządek komunistyczny i nagłaśniani jako wzór. Jednakże w latach przed 60 – tych powstały różne grupy, które ogłaszały swoje manifesty i programy, mimo oporu tzw. „wadzy”. Wielu poetów emigrowało. Jak wiemy wcześniej to tzw. „Przesilenie październikowe 1956” stało się jedną z najważniejszych cezur w powojennej literaturze, choć Konstanty I. Gałczyński nawoływał do liberalizacji tego co proponowała ówczesna prostacka władza socjalistyczna podlegająca CCCP. Stopniowo, mimo różnego zamieszania w Kulturze, musiała nastąpić liberalizacja polityki kulturalnej – Powstała tzw. Awangarda, co spowodowało otwarcie okna na Zachód, to umożliwiło kontynuację zjawisk zahamowanych w rozwoju przez socrealizm płynący z Kraju Rad. Wiadomo, że po kilku latach w obawie przed oporem artystów i ruchów społecznych głoszących coraz większą swobodę wypowiedzi intelektu zaczęto jednak z  powrotem ograniczać swobodę jawnej wypowiedzi, co stało się przyczyną pierwszego otwartego wystąpienia pisarzy przeciw komunistycznej cenzurze, powstał tzw. List34 z 1964r. To należy wspomnieć, jako podstawę i wstęp do dalszych następstw , były one kluczowe dla Sztuki, w tym i literatury polskiej. Właśnie tendencje zarysowane w poezji po 1956 decydowały o jej kształcie, co najmniej do początku lat. 70. głównie dzięki rozwijającej się np. twórczości Białoszewskiego, Herberta, wysuniętych tez Karpowicza.  Powstał wtedy ruch literacki „NOWA FALA”, w koronie tego niezależnego ruchu sprzeciwiającego się działaniom władzy dotyczącym Kultury, znaleźli się tacy poeci jak: Krynicki, Julian Kornchauser, Zagajewski, Barańczak, Herbert… Lipska, M. Bocian… i kilku innych poetów oraz pisarzy. To samo dotyczyło artystów malarzy: Tchórzewski, Kantor, Kobro, Brzozowski, Malewicz… inni.

Inni poeci i artyści malarze i rzeźbiarze emigrowali na różnych warunkach osobistych, żeby osiągnąć twórczy stan niezależności, żeby mówić z tzw. niezależnego pułapu. Natomiast w Polsce non – stop powstawało wiele napięć i nurtów, grup które ogłaszały swoje manifesty… Powstawała twórczość, jako dalsza reakcja, za którą ponosiło się konsekwencje… Na poziomie redakcji łagodził to np. Jarosław Iwaszkiewicz, red. naczelny TWÓRCZOŚCI, i jako szef ZLP. Wówczas za Jarosława Iwaszkiewicza już pracował w tej redakcji Ziemowit Fedecki, który za Henrykiem Berezą podjął także swoją formę niezależności i próbował przygarniać niektórych nowych dobijających się druku poetów. To Ziemowit Fedecki  zaproponował Stachurę Henrykowi Berezie – Zaczął, jako szef działu poezji drukować młodych poetów (później nazwanych „katastrofistami”). W Sztuce i literaturze, dzięki takiej powolnej transformacji, zmieniało się wiele, a wieści szły do innych młodych wówczas ekspresem…

           Otóż wpadłem na pomysł, żeby zebrać do swej książki o  tytule „MIĘDZY LOGOS A MYTHOS” twórców, którzy zawsze byli tzw. „opornikami” dla socrealizmu, były to „rozmowy z wiedzą”, jak to określił recenzent wykładowca prof. Stefan Bednarek, z Uniw. Wrocławskiego (2005 r.) – Oczywiście zaprosiłem do wypowiedzi w formie „rozmowy” twórczej Zemowita Fedeckiego,  chcąc pozyskać także i Henryka Berezę. Byli Oni uczestnikami transformacji zwłaszcza w literaturze. Mnie chodziło o mechanizm zjawisk obijających się o  redakcję Twórczości. W roku 2000 interesowali mnie mocno tamci poeci „nowi”, a najbardziej cień Edward Stachury, ja chciałem, żeby coś nieodkrytego o tym poecie opowiedział ktoś – Kto dotykał Jego spraw i otoczenia… pan Ziemek chętnie dużo opowiedział. Wymieniać by tu można i innych poetów i pisarzy, w tym rosyjskich opozycjonistów, do których Go ciągnęło, (gdy był pracownikiem Ambasady polskiej w Moskwie), to: noblista Borys Pasternak, Wysocki, Okudżawa, Kruczonych – futurysta – tłumacz, którzy świadczyli tam w Kraju Rad nowy język artystycznego oporu. W Polsce Stachurą i Hłaską mocno i inaczej interesował się Henryk Bereza. To co ja doświadczyłem, powstawały później nowe grupy jeszcze młodszych, skupiających się w kręgu Jerzego Leszina – Koperskiego, rówieśnika Steda. Dzięki czemu powstało niezależne czasopismo Młodych Integracje oraz Antologia Poeta jest jak Dziecko – z podtytułem Pokolenie, które wstępuje. Oprócz Jerzego Leszina wspomnieć tu należy: Andrzeja Waśkiewicza oraz Zbyszka Jerzynę. To oni, jako kolejne już pokolenie, wydają razem tę w/w Antologię (75 – 80 rok) – To zbiór wierszy najbardziej zdolnych młodych poetów, którzy wstępują do literatury. Znajdują się w tej antologii poeci młodzi z nowymi nadziejami oraz nowymi środkami wypowiedzi z własnymi programami, czasem bardzo awangardowymi, duża część wierszy to twórczość zaangażowana. Znajduja się tam m. innymi: poeta z Gdańska Zbigniew Joachimiak, który zawiązuje swój ruch „nowej prywatności, Zgaiński, Stabro, Cielesz, Suchcicka, Gawłowski, Obarski, Maj, inni… wtedy powstawały także antologie regionalne okolicznościowe ze spotkań integracyjnych…

Tym nie mniej władza PRL-u wciąż chciała mieć pieczę nad wszelkimi wydawnictwami, które im wydawały tomiki poezji… oraz czasopisma.

1) – Jedną z centralnych postaci literatury tamtych lat był Henryk Bereza. Czy zetknął się Pan z nim osobiście? – Jak go Pan zapamiętał?

Zbigniew Kresowaty:  – Z Henrykiem Berezą poznał mnie Ziemowit Fedecki, kiedy przyszedłem z wizytą kolejny raz do redakcji TWÓRCZOŚĆ (1988 r.), żeby namawiać Berezę także (do wyżej wspomnianej) wypowiedzi, jako niezależnej „rozmowy” – Pan Henryk wydawał mi się wtedy cichym duchem redakcji, o ile pamiętam szefował już wtedy pan red. Lisowski. Coś tam rozmawialiśmy o nowych działaniach czasopism – jak, co i kiedy?…, ale uparcie chciałem i Jego pozyskać dla swej w/w książki, kwitował to powszechnym przysłowiem: „dwa grzyby w jednym barszczu to już jeden za dużo” . Pierwsza luźna rozmowa zapoznawcza trwałajakiś czas i była dla mnie bardzo interesująca… Mówiliśmy i gadaliśmy o ruchu  awangardy w Sztuce, na czym polega w literaturze, ruch ten czasem masowo zaśmiecał wartościowość, było to także w malarstwie, pan Ziemek podsłuchiwał – dochodził i odchodził – Ja byłem już po Debiucie poetyckim w ODRZE, i myślę, że to mi jakoś pomogło podjąć tę rozmowę, a także zetknąć się z aurą redakcji (1999), choć wiedziałem wtedy, że nie mam co tu szukać i wiedziałem, gdzie jest moje miejsce. Czasem przemieszczałem się do redakcji LITERATURA, gdzie wpierw drukowano moje rysunki, później poezję.

        Natomiast wiedziałem już wtedy wiele o Henryku Berezie, nawet przeczytałem Jego dwie książki, tylko dlatego, że hołubił literaturę Nową, Jego wypowiedzi czasem szokowały, z plotek środowiskowych wiedziałem też o Jego prywatnych upodobaniach, miał wspaniałe rozeznanie w znajomości nowofaktów, ale przede wszystkim czuło się, że jest to bardzo doświadczony pisarz – Szokował mnie chwilami Jego spokój i zawalone biurko książkami… dzwoniły dużo telefony stacjonarne. Tak jak wspomniałem wcześniej, Bereza konsultował z Fedeckim, żeby „druknąć” wiersze Stachury w TWÓRCZOŚCI po osobistej wizycie poety w redakcji, jak to określił pan Ziemek  „…przyszedł obszarpany z oderwaną podeszwą w bucie… i przeczytał mi „Byłabyś a nie jesteś z sadzą w oku…” – Fedecki później, gdy ten dzwonił, (żeby zaprotegować innych kolegów poetów do druku) umawiał się na prywatne spotkania ze Stedem i zabierał Go na swoją daczę na Mazurach – Oznajmił mi wiele o tych przygodach prywatnych, jak razem spędzali czas, nabierając do siebie coraz więcej zaufania… Rozmowę naszą nagrałem na dyktafon. Fedecki, gdy byliśmy już u niego w domu, opowiadał wiele, z mocnym śmiechem – Opowiedział o tym jak ganił wiersze Niny Andrycz, choć aktorka była żoną ówczesnego premiera Cyrankiewicza, odmowę później łagodził u ministra kultury Włodzimierza Sokorskiego Jarosław Iwaszkiewicz.

– Jak mi wówczas oznajmił pan Ziemek Fedecki Stachura dobijał się do redakcji kilka razy. Natomiast, jak się zorientowałem, ten druk w TWÓRCZOŚCI wiele Go psychicznie kosztował, a wizyta z Fedeckim w dworku u Iwaszkiewicza, kosztowała jeszcze więcej zachodu… Iwaszkiewicz zakładał na wizyty, w takich sytuacjach, czapkę górnika, która stała na szafie u Niego w gabinecie – zabawa w wolnym stylu…  erotycznym trwała do rana. Przepraszam ale zagalopowałem się!- przerwał Fedecki. Kiedy dałem mu za jakiś czas tekst do autoryzacji, przepisany z dyktafonu – połowę wykreślił.

– Wracając do Henryka Berezy – analizując twórczość Edwarda Stachury i Hłaski, których był badaczem, pewnie dlatego użył określenia “życiopisanie” i później tego częściej używał. Natomiast powołaniem Henryka Berezy było “życioczytanie” – mówiono w kręgu. Ogólnie mówiąc Berezę fascynowali młodzi awangardowi pisarze i także kreatywni poeci, używający języka: śmiałego, otwartego, nawet nieco obcesowego… On szybko jakby polubił ich nowy język, nawet jeżeli był zawadiacki z przekleństwami…

– Ja po prostu nie dawałem za wygranie i namawiałem pana Henryka Berezę na spotkanie przy dyktafonie telefonicznie i osobiście dwa razy w tej sprawie będąc w redakcji (pracowałem wtedy w Warszawie w CANAL +). Tak jak wspomniałem kwitowane to było z dystansem, czasem nawet wyczułem zdenerwowaniem(?). Był zawsze zajęty książkami i pisaniem, głównie z tego co wiem pisywał w redakcji, chodziło mu o klimat redaktorski… Był ciepłym człowiekiem, czasem zadziornym, bardzo elokwentnym, czasem dość zamyślonym(?) – wizualnie sprawiał wrażenie tzw. twardziela na swoim, ale przecież twardzielem nie był.

         Natomiast, jak wspomniałem, z Ziemowitem Fedeckim przeprowadziłem „rozmowę”, nagrywając jego cenne wypowiedzi na dyktafon. Stwierdził zaraz, że trochę się zagalopował o Stachurze, np. jak Go „ukrył w swoim domku wczasowym i dlaczego, dowożąc mu jedzenie i picie…”, a rzeczywiście powiedział o wiele więcej, i nakazał mi zaraz usunąć pewne sekwencje, rzutujące na Jego osobowość… W domu pan Ziemek pokazywał różne pamiątki: autografy, dedykacje, np. : od Giedroica z Paryskiej Kultury, od noblisty Borysa Pasternaka książkę „Doktor Żywago” z autografem osobistym i imiennym dla Niego, plik listów od Niego,  widać, ze się mocno przyjaźnili, kartki korespondencje od Miłosza, listy od pieśniarza opozycyjnego Włodzimierza Wysockiego i Bułata Okudżawy, i tłumacza rosyjskiej literatury Kruczonycha…, dostał to wszystko, kiedy to w latach komunistycznych m. innymi pracował w Ambasadzie Polskiej w Moskwie.

2) Jaki jest Pana stosunek do konceptów historyczno – i krytycznoliterackich Berezy? – Pytam zwłaszcza o antynomię „języka martwego” i „języka żywego”, który według Berezy cechował prozę „rewolucjonistów”.

Zbigniew Kresowaty: – Raczej to był język żywy! – musiał być okraszony także martwymi rzeczami… A mój stosunek do konceptów historycznoliterackich Henryka Berezy był bardzo zrozumiały – nawet uznawałem go za potrzebny, aczkolwiek wtedy bywał nieco  kontrowersyjny, ale wtedy był bardzo uzasadniony, to było tworzenie awangardy w literaturze. Rozmawiałem o Berezie z Fedeckim dużo – Henryk Bereza podjął się pierwszy i odważnie, jak na tamte parszywe czasy, dialogu z młodą literaturą, mówił wprost: “Nic mnie nie obchodzą i nie obchodziły żadne role polityczne”

– Natomiast wtedy w redakcji Twórczości wisiał napis: „Tutaj ni obowiązują przynależności polityczne” –  Pamiętam wtedy, po jakimś wywiadzie Bereza oświadczył: „nie znałem ludzi umysłowo zniewolonych”, Tutaj pewnie prowokował i chciał przyłożyć publicznie Czesławowi Miłoszowi, (który wówczas wykładał w Berkeley, i że jakby zapomniał On o Polsce(?)) – Bereza miał swój osobny stosunek do Miłoszowego Umysłu Zniewolonego.

        – Kiedyś, swego czasu zapamiętałem przed laty, jak Jarosław Abramow wspominał Henryka Berezę w TV: “Powszechnie lubiany, delikatny i nieśmiały, ogłaszał swoje rewelacje na temat „Króla-Ducha”, broniąc Słowackiego przed przypisywanym mu wstecznictwem i religianctwem – Duch oznaczał u Niego materię – tłumaczył studentom – i tak trzeba go odczytywać”.

3) Co Pana zdaniem spowodowało niemal zupełny – czytelniczy i krytyczny – odwrót od artystycznej prozy spod znaku Henryka Berezy i „Twórczości”?

Zbigniew Kresowaty: Być może to, że Henryk Bereza zbyt szeroko i odważnie otworzył furtę dla awangardy i były tego ogromy… A trzeba wiedzieć, że taka FURTA dla każdego artysty otwiera się bardzo rzadko i tylko raz, zatem dużo wtedy buchnęło przez nią, a jeszcze więcej powstało plotek prywatnych i domysłów o autorach…   Nastąpiły kłótnie, zazdrość(?), a nawet posądzenia , może i to, że  chłopaki z BRULIONU też nie żałowali sobie, poszli dalej w nowelizacjach, chcąc żeby interesowano się bardziej nimi, i interesowali się b. młodzi poeci Brulionem, może dlatego, że  prowokowali(?) – to się bardzo rozchodziło…

4) – Czy prozie „bereziaków” bliżej do modernizmu czy postmodernizmu? Niektórzy badacze widzą w Marku Słyku pierwszego w Polsce postmodernistę. Inni, jak choćby Włodzimierz Bolecki, bardzo niechętnie używają terminu postmodernizm, opisując literaturę XX wieku w kategoriach modernizmu.

Zbigniew Kresowaty: Ja uważam, że w prozie „bereziaków” w pewnym okresie było blisko do modernizmu, co mogło być brane  dalej za postmodernizm, sam Bereza to  modernizm.. Niezbyt znam Marka Słyka i mało go poczytuję. Ponieważ jestem krytykiem i historykiem oraz artystą malarzem i ikonopisarzem, konserwatorem dzieł, nie leżą mi te „powieści” typu…„w barszczu”, „w  ”… w „Kapuśniaku” , a te „ w krupniku” – odpadają mi wtedy apetyty i uszy. Jedynie „Gra o Mózg” może mnie zainteresować, jako  bardziej ambitniejsza sprawa, choć sam czasem ogarniam nieco więcej(?).

– Sam wolę postmodernizm, bo musi być bardziej dopracowany w zagadnieniach twórczych do tego co zostało już zrobione w literaturze, lub w innych profesjach artystycznych, jak np. u Adama Hanuszkiewicza „Faust”. Przytaczałem kiedyś pierwszego postmodernistę w Tatrze Polskim i to właśnie Adam Hanuszkiewicz. On „szczycił się” tym, choć w tamtym czasie, po „DZIADACH” objął Narodowy po Dejmku, był ganiany za to przez ówczesne władze kościelne i podziemne. Kiedy zapytałem Go w „rozmowie artystycznej” (mam Go w swej w/w książce) dlaczego Fausta zrealizował na scenie w Chymitz w Niemczech? (1999), gdzie był on jako przedstawienie przyjęty z wielkimi owacjami i wspaniałymi recenzjami, dlaczego zrobił „Fausta” postmodernistycznego w Niemczech? – a nie w Polsce? – odpowiedział: „Ty wiesz co oni by ze mną zrobili?! – zjedli by mnie z butami i sznurówkami”… Uważam, że Bolecki ma rację…

5)  Jednym z bardziej dotkliwych zarzutów wobec debiutujących w latach 70. i 80. prozaików był „socparnasizm”. Pojawiły się sugestie, jakoby pisarze celowo unikali wątków nieprzychylnych władzy, a co za tym idzie kolaborowali z Partią. Dzięki temu mogli publikować w obiegu oficjalnym. Czy w Pana opinii takie zarzuty były słuszne?

Zbigniew Kresowaty: – Być może tak – a być może nie , jakby powiedział Różewicz. Jakoś nie zauważyłem zbytnio dotkliwych zarzutów wobec debiutujących, choć były to raczej nazwiska mniej znane. Ale parnasizm – owszem! zawsze był i to różny parnasizm, schlebianie nazwiskom i ich twórczości, schlebianie „wadzy” i ich redakcjom. Jest takie przysłowie pokorne ciele dwie matki ssie, etc. W niektórych redakcjach długo jeszcze rządzili partyjni panowie redaktorzy, zawsze był dylemat, jak to swoje „JA” obejść? – Lata 70 – 80 to problem leżący w naturze człowieka – pewnego rodzaju gra „wykiwanie przeciwnika”, ale to przy okłamaniu cenzury przydawało się! – A cenzorów w starej nomenklaturze mieliśmy niewykształconych i tępaków, można było tu wiele zrobić(?)…

Socparnasizm zauważyłem u niektórych nieświadomych tego czynu, bo późniejsi młodzi nie znali realiów komuny i cenzorskiego świata, np. było tak, że „parli na afisz” i było tak np. wśród kapel muzycznych pamiętam „Lady Pank”, kiedy inni narażali się, siedzieli w więzieniach za Solidarność i emanowali wolną Sztuką, nawet tą zaangażowaną poezją w kościołach stawiając jawny opór – oni występowali np. w TV Wrocław, właśnie w „stanie wojennym” jawnie, mając wszystko za nomę(?)

6) Czy utrzymuje Pan kontakty z „młodymi prozaikami” tamtych dekad? – Czy interesowały Pana ich dalsze losy?

Zbigniew Kresowaty: Czasem tak, ale raczej nie utrzymuję takich kontaktów ściśle, ponieważ to się spłyciło i oni gdzieś „wyparowali”. Kolegowałem się z ś.p. Marianną Bocian opozycjonistką rodzoną na Podlasiu, która nie mogła przeżyć tego, że studiuje na Uniwersytecie Wrocławskim im. B. Bieruta. Józek Łoziński gdzieś mi uciekł z Wrocławia. Janusz Styczeń kolega chorujący do dziś – spotykaliśmy się w Kalamburze wrocławskim. Tutaj w programie „Gość z Polski” (w stanie wojennym) była Kasia Suchcicka, Józek łoziński, czy Piotr Cielesz, S. Stabro, inni ciekawi starsi jak Olek Rosenfeld recytujący wiersze stojąc na stoliku a pod oknem stali „stupajki” – Mam jeszcze koleżeństwo literackie z tamtych czasów w Poznaniu, zgromadzonych kiedyś wokół w Sali Kominkowej ZAMEK, spotykali się tam przecież entuzjastycznie: Stachura i Milczewski, Barańczak, Petryk, Szatkowski, Kuszczyński, inni, czy choćby założyciel „Koła Literackiego Zamek” Jerzy Grupiński, trwają tam do dziś inni z tego otoczenia.

7) Nad czym pracuje Pan obecnie? Czy można spodziewać się nowych tekstów?

Zbigniew Kresowaty: Wydałem 9 tomików poezji i dwie książki z „literatury faktu”, (o jednej wyżej wspominałem) – Miałem kontakt z prasa podziemną – kontakt z czasopismami literackimi niezależnymi, gdzie na pierwszj stronie nie pisalo :”proletariusze wszystkich Krajów łączcie się” – to było pierwsze co brałem pod uwagę. Do dziś kontakty niezależne mam, jak np. „Okolica Poetów”, które prowadził Jurek Szatkowski (żywy przyjaciel Steda), „ Migotania” z Gdańska, które prowadzi Zbyszek Joachimiak, osoba trendu prywatności, inne …  Piszę teksty paraliterackie i eseistyczne o artystach cennych w sztuce malarskiej i rzeźby  podszyte historią sztuki… W Lądku – Zdroju posiadam niezależną pracownię artystyczną. Pracowałem z młodzieżą tutaj w Centrum Kultury i dalej w mej pracowni z nimi pracuję…. Czasem posługuję się moim pseudonimem IKONA, który nadał mi dobry poeta i krytyk ś.p Tomasz Agatowski w latach 80-tych z Poznania, również pisał niezależnie, ryzydując w ziemiance leśnej…

– Natomiast Henryka Berezę bardzo ceniłem i zawsze cenię Jego książki senso naukowo – badawcze i doświadczalne spostrzezenia…

– Natomiast co się tyczy samego Ziemowita Fedeckiego, nie bez kozery Go także przy okazji Henryka Berezy wspominam, bo widziałem Go współpracującego z panem Henrykiem, choć to było trochę takie działanie fiksomańskie. Wtedy tacy ludzie przebojowi byli bardzo potrzebni i nawet nieodzowni. Ziemowit Fedecki jednak dużo poczynił dla Teatru STS w Warszawie, będąc jego inicjatorem i założycielem wraz Agnieszką Osiecką i Arturem Międzyrzeckim. Ziemowi Fedecki wylansował i sprowadził do Polski Okudżawę i bardzo kreatywnie inicjował twórczość Włodzimierza  Wysockiego, których tam w KRAJU RAD spotkał osobiście… o czym swobodnie rozprawiał…

– Takiej Pamięci o Osobach twórczo kreatywnych, które tworzyły czynnie obraz współczesnej Sztuki w trudnym okresie i w okresie transformacji społecznej, nie można NIGDY zapomnieć.

– Cześć Pamięci Henryka Berezy!

– Cześć Pamięci Ziemka Fedeckiego!

Portret Ziemowita Fedeckiego wykonany wg szkicu przy nagrywaniu „rozmowy” – 2001r. jesienią u Niego w domu. Wykonał: Zbyszek Ikona – Kresowaty

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko