Marek Jastrząb – Słomiana pamięć

3
96

Okazało się, że ludzie są nadal odporni na wyciąganie wniosków z bolesnych doświadczeń. I choć po wojnie wydano międzynarodowy krzyk pod wezwaniem NIGDY WIĘCEJ, to krzyk ten trwał krótko, pospiesznie i na odpierdol.

Hasło NIGDY WIĘCEJ (np. faszyzmu) przeminęło razem z ofiarami. Bo po ekspresowych chwilach zadumy, frazes ów przepadł w tumulcie codziennych rozrywek. W hedonistycznych łoskotach tryumfalizmu.  Bo gloryfikatorzy bezrefleksyjnego życia na słodko, upojnie i zabawowo, zwyciężyli zwolenników wyciągania wniosków.

Nic to, że były spalarnie ludzkich ciał i pełną parą odchodziło wyrzynanie całych narodów. Zaraz po odtrąbieniu końca wojny, zaraz po dziejowych okrucieństwach, do głosu dorwali się zmęczeni koszmarnymi widokami, a ich głównym pragnieniem było zapomnieć. I pisali o kwiatkach, i tworzyli komedie.

Efekt? Wesołość wżarła się w potoczną jaźń. Dzisiejsza wiedza poszła w las, a  o czasach pogardy jest jej znikomo. Dzięki temu zalęgło się (ni tylko w naszym kraju) robactwo nonszalancji. Życia bez celu i sensu. Z dnia na dzień.

Na darmo więc pisarze trudzili się opisywaniem zagłady Żydów i ukraińskiego głodu. Na próżno układali te swoje dramaty i sprawozdania z niedoli. Niepotrzebnie biadolili o wyniszczeniach całych nacji. Bez sensu wbijali w sybaryckie czerepy swoje humanistyczne wołania o zbrodniach uczynionych ludziom przez ludzi; Nałkowska, Krall i Grudziński zostali uhonorowani zapomnieniem.

Powstanie Warszawskie, Getto, Katyń, to, czy tamto ludobójstwo, zmartwychwstawały na ułamek chwili, okazjonalnie, w rocznicowe dni namaszczone celebrą i świętymi olejami wspomnień.

Co prawda mówi się jeszcze o tych wydarzeniach, ale odkurzało się je tylko przy okazji pompy. Hucznie, od wielkiego dzwonu, w petardowej i fajerwerkowej atmosferze powszechnego zbratania, odbywają się masowe pielgrzymki i procesje do miejsc kaźni. Prowadzone są akademie ku czci. Powołuje się do życia orgie miłości do ocalałych i zdawkowe płacze na cześć nieżywych ofiar.

*

Koleiny raz naiwny Zachód przesypia moment, gdy ma do czynienia z jajem dinozaura. Niewykluta zapowiedź przed potowego zwierzątka wzbudza w nim obsesyjne rozczulenie, fascynację odmiennością i reanimuje nieomal macierzyńskie instynkty. Zamiast rozbić jego skorupkę, gdy jeszcze zło siedziało w środku, polityczni frajerzy zabrali się za pielęgnację gada. Pozwolili mu wyściubić pysk z pisanki i zerknąć na powierzchnię zdarzeń, a kiedy już osiągnął niebagatelne rozmiary rozmiary, na dzień dobry całują go w misia, zalecają do niego, wdzięczą i przymilają ze strachu.

Gad jest ogromniasty i kiedy otworzy paszczę, lepiej nie zaglądać mu do gardziołka. Mimo to polityczna dziatwa za nic ma przestrogi przed łapczywymi kłami. Przytula go w lansadach mając zawziętą nadzieję, że dobrocią, uśmiechami czy uniżoną dyplomacją gad pozwoli się oswoić, ucywilizować i przekabacić na świętojebliwego uczciwca.

Jednakże nie pozwolił. Efektem jest obecne ratowanie ukraińskich zgliszcz. Budowanie studni, po pożarach. Zwoływanie komisji do spraw rozpieprzonych na amen.

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. A ja miałam wrażenie, iż pamięć o wojnie przechowują ofiary, ale nie winowajcy. U nas od stycznia obchodziliśmy kolejne rocznice: 17.01 – Wyzwolenie Warszawy i kolejno innych miast, potem Powstanie, jedno, drugie, Wybuch wojny itd. Dla nas było to aż za dużo, bo pragnęliśmy już się wyzwolić od koszmarnych wspomnień. Za to główny agresor z zachodu starannie zapominał. Potem propagował filmy o “dobrych” Niemcach, ratujących Żydów przed nazistami: “Lista Szindlera”, “Pianista” i i inne. Ale i u nich była postępowa młodzież, chcąca zmazać winy ich ojców. A na wschodzie prawie wszystkie filmy i powieści były o wojnie, jej okrucieństwach i bohaterach. I w naszych lekturach szkolnych miało to odbicie. Mały Sasza, czy Wowa, zrobił z patyków i śniegu coś jakby armatkę przeciwlotniczą i samolot wroga go zbombardował. Stracił dużo amunicji, więc chłopiec budował kolejne takie niby armatki i samoloty wroga traciły na nich amunicję. Aż dostał medal. To było w czytance z podstawówki. Dla nieco starszych był film o pilocie, co stracił nogi, lub je mocno poharatał, ale dalej latał. I takimi wzorami wychowywano kolejne pokolenia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko