Zagony tatarskie
Podobno nocą kiedy zasypiasz
ziemia gwałtownie przyspiesza swój obrót
Trwa powódź wody obmywają świat
łakomie
podróżują wokół twojego ciała pełnego pożądań
i radości
dudnią niczym wysychające studnie
w opuszczonych gospodarstwach na skraju wsi
Zapada zmierzch pachnie późnym jaśminem
przez zmrok przedzierają się zagony tatarskie
słychać lament kobiet i tłamszone oddechy mężczyzn
między pokrytymi trzcinami dachami rodzi się strach
jego wyłupiaste oczy otaczają nas w biegu i krzyku
Umieramy
Znów umieramy pośrodku Europy
w najszlachetniejszym rozkwicie cywilizacji
Etrusków Greków i Rzymian – to nic nadzwyczajnego
powiesz kiedy już wypalą się ostatnie ognie
niebo przyjmie swoją naturalną nocną barwę
rozkapryszonego dziecka
a pobojowiska pozostaną zapisem historycznym
Na progu domu usiądą te same kobiety
wpychając niemowlakom do ust wysychające piersi
Nadal milczy przepływająca przez blask słońca rzeka
księżyc jest zbyt stary aby mógł nas oświetlić
zresztą zdaję sobie sprawę
że uczynią to ponownie łuny pożarów
Urodzą się tysiące Katonów
w różowych chmurach słów
będą namawiać nas do ognia mordu i zwycięstw
Ale jeszcze teraz zapełniamy sobą osiedlowe piaskownice
odwiedzamy z dziećmi ogrody botaniczne
ich klasówki przepełniają nas nieokreślonym lękiem
I to jest codzienność
wieczorami pełnymi zapachów ogrodów – zapanuj nad nią
milczący wchłaniasz wiatr od morza twojej palce
dotykają go z delikatnością pianisty
dostrzegasz sól na wargach i bliżej nieokreślony zapach
milczenia
To miłość stworzona przez ciebie
abyś mógł powracać wiecznie w gorączce podróży
coraz bielszy z opadającej brzozowej kory
między strumieniami
pragnieniem
wzruszeniami
do całkowitego spełnienia dnia