Stanisław Nyczaj – Zgrywy warte przyjaznego uśmiechu

0
879

Elżbieta Jach jednakowo dobrze czuje się w dwóch tonacjach: serio i żartem. Stara się jednak, by każda z nich była dominantą osobnego tomu. Po zbiorku fraszek i innych utworów satyrycznych Słowo daję wydanym w roku 2015, uzbierała tyle nowych wierszy humorystycznych, że obecny tom jest, podobnie jak ten wspomniany, obszerny i różnorodny. Dobrej satyry przecież nigdy dosyć, a autorka stara się, by „trzymać poziom”, nie schodzić na manowce trywialności i rymowanej łatwizny. Ów poziom to dobre pomysły i finezja w ich opracowaniu. A jeszcze temu musi towarzyszyć lekkość, umiejętność spuentowania, żywy dyskurs.

Wiadomo, satyra ma swój specyficzny wzrok, bowiem widzi sprawy i problemy nas otaczające w krzywym zwierciadle. Dzięki temu swoistemu „patrzeniu” wydobywa umiejętnie zabawne kontrasty, paradoksy, jakich nie dostrzegamy w nastawieniu poważnym. Instrumentami podkreślającymi tę specyfikę są ironia, drwina, w szczególnych przypadkach też i kpina. Ale raczej te instrumenty mają strój nieostry, lecz bardziej rozweselający doborem środków wyrazu, okraszony łagodnym humorem, nacechowany subtelnym ujęciem tematu – jak raz zgodnym z przymiotami osobowości samej autorki – osoby miłej, życzliwej, serdecznej, lubianej za swój sposób widzenia i oceny spraw, osoby nieskorej do konfliktów. Powiedziałbym, że dzięki temu przyrodzonemu usposobieniu Elżbiecie Jach udaje się to, co incydentalne, przygodne, ujmować uniwersalnie. A więc tomik sprawdza się w różnych kręgach odbiorców. Uniwersalność odniesień jest zawsze przecież atutem, zyskuje wielu adresatów. Zresztą, autorka zręcznie żongluje tematami, uogólniając przypadki regionalne. Dla przykładu:

O miastowym

Wszystkiego, co wiejskie, nienawidził szczerze.
Tylko jaja i kiełbasę do bloku se wiezie…

albo:

Po sukcesie

Po osiągnięciu celów szczytnych
Zapomniał, że był ambitny…

Tom otwiera spory blok różnych wierszy satyrycznych o swobodnej konstrukcji formalnej. To jakby humor, nietrzymany na wodzy, puszczony wolno, w każdym przypadku, tak jak się temat dowcipnie ułoży. Na przykład w wierszu O narzekaniu pisze:

Zamiast się cieszyć – wciąż narzekają,
nawet jak w totka szóstkę trafiają!
Bo trzeba będzie rozdać rodzinie,
no i wygrana w mig się rozpłynie.

Gdy zaś pisze w wierszu Wiosenna miłość o parze niemłodych ludzi, którzy poznali się w szpitalu:

I choć to się dawno zdarzyło,
nieustannie kwitnie ich miłość.
Każdej wiosny świętują rocznicę
pocałunku – za szpitalną kostnicą…

trudno powstrzymać szczery śmiech, pełen wszakże dobrotliwej aprobaty. I tu przypominają się słowa piosenki wykonywanej mistrzowsko przez Krystynę Prońko: „Brzydka ona, brzydki on, a taka piękna miłość…”.

Specyficzne wymogi natomiast mają satyryczne kanony limeryku, fraszki, gdzie obowiązują pewne zasady konstrukcji. Tu czytelnik obznajomiony w satyrze może docenić kunszt autorki. Przy limerykach nastawienie tematyczne oraz układ wersów i rymów są od dawien dawna ustalone. Trzeba wykazać się tylko pomysłowością i maestrią, a na to Elżbietę Jach stać. Większą swobodę ma forma fraszki, ale trzeba pamiętać, że tak całkiem lekko nie jest, bo choć mówi się potocznie: „to fraszka, czyli coś drobnego”, to jednak musi z tego minimum coś wynikać. I to dwojakiego rodzaju – nie tylko dowcipna fraza, lecz i niedydaktycznie ujęty morał, mający ten wabik, że jest okraszony ironią, przytykiem dworującym z dętej powagi, jakby prztyczkiem dającym do myślenia. I tu znowu muszę przyznać, że Elżbieta Jach wywiązuje się z fraszkowego „posłannictwa” wyśmienicie. Celne trafienie w temacik jest właśnie tym przysłowiowym mrugnięciem do czytelnika. Oto masz zgrabny przykładzik – zapamiętaj! Właśnie fraszka, zgrabna i powabna, ma być czymś łatwym do zapamiętania; walor będzie miała tym większy, im więcej osób ją zapamięta i będzie umiało okazyjnie ją powtórzyć. Jak choćby taką, zadziwiająco trafną:

Tradycja

Każda nowa władza
swoimi stołki obsadza.

lub inna, mówiąca lekko i zabawnie o aktualnych problemach społecznych:

Za późno

Żałuje babcia z dziadkiem,
że im się nie przytrafi
500+ przypadkiem…

A więc jest fraszka rymowaną formułką nośną; rym jako zabieg mnemotechniczny ułatwia przyswojenie, a dowcipna puenta jest tą okrasą do podziwu, zastanowienia, dyskursu.
Wdzięk i powab całej książki polega też i na tym, że jest ułożona z niewieścią gracją, co podkreślają pomysłowe rysunkowe sztychy Władysławy Szproch, która podobnie jak autorka z dużym powodzeniem rozbawia publiczność z pieprzną domieszką rodzimej gwary podczas konkursu w ramach dorocznych edycji Świętokrzyskiej Satyriady.
Nie sposób nie zauważyć, że autorka trzyma mocno rękę na pulsie zmian, jakie niepokoją nas wszystkich w ostatnim czasie. Jakby chciała magią słowa odżegnać się od groźby pandemicznej katastrofy. Są to nie tylko stwierdzenia naszej sytuacji, ale i troskliwy wyraz bezradności wykraczającej poza siłę oddziaływania satyry. Chciałoby się ciąć mieczem, a ostrze – nieskuteczne.

Elżbieta Jach: Wesołe wierszyki. Fraszki. Limeryki. Rysunki Władysławy Szproch. Kielce 2020, Oficyna Wydawnicza STON 2, s. 157.


NIE NOWOMODZIE

Powiem głośno, duży błąd,
przywłaszczanie cudzych świąt!
Jakbyś chodził w cudzych butach,
nie przyjemność, lecz pokuta!
Na te ichnie, nowe mody,
nie ma wcale mojej zgody.
Nie chcę bawić się w Zaduszki,
lubię nasze, polskie duszki,
zamyślenie i refleksje,
przebierańców żadnych nie chcę!
Opowiadam się wyraźnie,
niech się nawet może zbłaźnię,
lecz tradycje swe szanuję,
obcych, sory, nie kupuję.
Nikt mnie nigdy nie przekona
i nie zrobi mnie w balona!

Dynię, owszem sobie kupię,
ale ją przyrządzę …w zupie.
Na stół podam w święto gościom,
rozgrzeją się nią z pewnością.
Bo tak mam w swoim zwyczaju,
„na ostro”zwykle podaję…
Jest więc horror- na języku,
po tym, coś tam – łyku, łyku…
pogawędki, wspominanie,
takie swojskie świętowanie…
Dynia, tak, święto nie!
Myślcie sobie, co kto chce!

Nienaturalne święto

Przyszedł zwyczaj z Ameryki,
chyba dla nas trochę dziki…
trochę taki – nie słowiański,
komercyjny, amerykański!

O miłości prawić w lutym?
Kiedy mrozem świat zakuty?
Maj jest u nas od kochania!
Po co naturę poganiać?

Nie pobudzą do zbliżenia,
nie sprawią też serca drżenia,
lizaki w kształcie serduszka,
i czerwona cud poduszka!

A te tulipanki mikre…
są widokiem bardzo przykrym.
Nie zachęcą do miłości,
raczej panna się rozzłości!

Gdy znikną oznaki zimy,
to rozbiorą się dziewczyny!
Nastanie czas zakochania
i owocne będą brania!


NIUSOWI FABRYKANCI

Dziś za plotki światek płaci,
można się panie wzbogacić.
Podać „niusa”na twitterze
i się niezłą kaskę zbierze.
Plotka w cenie, jak najbardziej,
prasa plotką nie pogardzi.
Ubierze ją w piękne słowa
i sprzeda się nawet – krowa!

Dziś aktorka spadła z konia,
poseł Funia zaręczona,
ale kawaler dał nogę,
a teściowa – ja nie mogę,
z ojcem tego skrzywdzonego,
figle migle i ten tego…

I się kręci karuzela!
Naczelny już forsę zbiera!
A jak ktoś oprotestuje,
to się kiedyś wyprostuje…

Pla, pla, planie, przekręcanie,
wytwarzanie i puszczanie!
Tak się kręci, mota mami.
Plotka tworzy many, many!

Poszło, światem zakręciło,
Forsy furę zarobiło
i znalazło się w kosmosie!
No a prawda gdzie?
A w nosie!


O pewnym grzybie

Wyrósł w lesie grzyb prawdziwy,
zdrowy, jędrny, urodziwy.
Z pochodzenia był szlachetny,
zgrabny, smukły, bardzo piękny.

Szeptały więc bedłki, kanie:
Będzie miał ten facio branie,
bo ma cudny kapelusik,
brązowy, jak u mamusi…

No i korzeń znakomity!
Lecą na takich kobity!
Kurki, gąski, zieleniatki,
wprost krzyczały: Ale gładki!

A on sobie rósł i rósł,
ogon spróchniał, obwisł brzuch.
Chociaż miał króla maniery,
nie zrobił żadnej kariery.

Zestarzał się brzydko w lesie,
a sowa swą mądrość niesie:

Czyś jest piękny, czy też nie,
i tak ktoś cię grzybie zje!


Pogróżki szafy

Ja, twoja szafa, wnoszę zażalenie,
na pełną zawartość, szuflad przepełnienie
i całego wnętrza zapchanie ciuchami,
rzec mogę najprościej – strasznymi szmatami!

To niedopuszczalne i nieprzyzwoite,
żeby we mnie wpychać rzeczy dawno szyte,
które już latami półki zalegają,
zatkały wyloty, oddychać nie dają!

Tę sukienkę miałaś na weselu syna,
a dziś twoja wnuczka – studia rozpoczyna!
Już się w nią nie wciśniesz, choćbyś bardzo chciała,
bo twoja figura na wadze przybrała…

Na górze w pawlaczu: czapki i szaliki,
beret moherowy i ogonek lisi.
Do tego dwa płaszcze z Turcji przywiezione
i futerko z nutrii, całkiem wylinione…

No i jeszcze buty, i torebki różne,
paski,szale, chusty,walizki podróżne.
Cała sterta pidżam, szlafroczków, skarpetek,
haleczek, koszulek, majteczek, bluzeczek!

Garsonki, kostiumy, sukienki, sweterki,
żakiety, spódnice, kurtki, kamizelki.
Na jesień, na lato, na zimę, i deszcze!
Grube, cienkie, średnie, jakie tylko zechcesz!

Po co ci starocie, których nie ubierasz?
A jak już założysz, to jasna cholera,
wyglądasz w nich strasznie, czy tego nie widzisz?
Śmieją się sąsiedzi, że muzeum idzie…

Po prostu tragedia! Kontener za mało!
Może z trzy wagony na to by się zdało!
Musisz mnie posłuchać i zrobić remanent,
bo jak nie posłuchasz, zamknę się na amen!


Ogarniać

Często słyszę, że kobietki,
nie ogarniają wszystkiego,
albo któraś ogarnęła
i ma wolne – do pierwszego!

Ogarnięte dzieci dzisiaj,
mąż do wczoraj ogarnięty,
w pracy także ogarnęła,
ma wieczorem – spokój święty!

Niektóre zaś nie ogarniają
i bez przerwy chodzą w nerwach,
bo biurko nieogarnięte,
przydałaby się mała przerwa…

I w ogóle, nie ogarniają
ani dzieci, ani w domu,
i skarżą się po cichutku:
– Nie ogarniam, nie mów nikomu.

To „ogarniać” – nie ogarniam,
nie akceptuję i basta!

Idę ogarnąć sypialnię,
bo dochodzi jedenasta!

SKRÓTKI


Kicz

Obraza
Obraza.

Biblioteka

Księgi
Do potęgi.

Współczesny kabaret

Gnioty
I knoty.

Konkursy piękności

Zawody
Urody.

Rewia mody

Pokaz
Na pokaz.

Ścianki

Za pozycję
Propozycje!

Metamorfoza

Z szatyna
Blondyna!

Wydziedziczenie

Krocie
W odwrocie.        

Koalicja

Kompromisy
Wokół misy.

Władza

Elita
Koryta.

Ostatnie rządy

Satelity
Wokół kobity…

Hasło spekulanta

Zyskać i pryskać!

Cyrk

Mamienie
Na arenie.

Święci

Załoga
Boga.

Wiara

Przekonanie,
Że się stanie!

Złe przepisy

Pomioty
Głupoty.

Korida

Krwawa
Zabawa.

 Mini

Kusa
Pokusa.

Zamieszki

Wybryki
Publiki.

Zwątpienie

Z wiary
Opary.

Banki

Domy
Mamony.

Sąd

Debata
I krata.

 Łup

Nadzieja
Złodzieja.


Sposób na humor

Wśród różnych nacji świata,
w mig rozpoznasz rodaka!
Nie po urodzie, czy ubraniu,
ale po ciągłym narzekaniu.

Dajmy na to – pełnia lata,
słońce świeci, pięknie jest!
No, a Polak już narzeka,
że gorąco, woli deszcz…
Gdy deszcz pada, to znów źle,
bo jest mokro, spać się chce…

Gdy dziurawą drogą jedzie,
to przeklina i biadoli.
Gdy zaś drogę reperują,
wkurza się, że w korku stoi.

Tak niedobrze i tak źle,
gdera, smęci, złości się!
Gdy już sobie ponarzeka,
wraca humor. Eureka!


Wiosenna miłość

Wpadli na siebie w szpitalu,
ona kulawa, on staruch.
Wpadli na siebie „niechcący”
i trafił ich amor gorący!

W ciasnym pokoju na Woli,
kochali się do woli,
on staruch, ona kulawa,
lecz extra była zabawa!

Bo nie ważne, kto jakie ma wady,
czy jest biedny, chory czy słaby.
Kiedy miłość połączy dwa serca,
nie potrzeba ślubnego kobierca.

I choć to się dawno zdarzyło,
nieustannie kwitnie ich miłość.
Każdej wiosny świętują rocznicę,
pocałunku – za szpitalną kostnicą…

Ona była chętna, on jary!
To już tam się…dopasowali…


Wyborcze obiecanki i przechwalanki

Ja jestem swój chłop,
do tańca i do różańca!
Gdy mnie wybierzecie,
dobrze mieć  będziecie!
I w stodole, i na stole!
W każdym kątku
po dzieciątku!
Dużo wiem (więcej niż zjem)!
Uwierzcie mi kochani,
wszyscy inni są do bani!

Ja się wami zajmę szczerze,
(wszystko będzie na papierze).
Każdy w kraju będzie zdrowy,
od szczeniaka, aż do krowy!
Każdy z was będzie bogaty,
bączek, brzdączek, byk rogaty,
nawet sikoreczka bogatka,
dostanie domek na latka!

Obiecuję wam kochani,
nie kraść, nie pić, nie roztrwonić
bogactwa naszego państwa.
Tylko mnie wybierzcie proszę,
bo porażek ja nie znoszę!

Sprawiedliwie rządził będę,
złodziejaszków się pozbędę!
Tych podjadków, kretów, tchórzy
z naszej ziemi się wykurzy!
Powyganiam złe biedronki,
pasożyty, wije, stonki,
przybłędy i podpuszczaczy,
czarne owce, ćmy, krzykaczy…
Oczyścimy gniazdo z g…na,
i kraina będzie c u d n a!!!
Ja najlepiej się nadaję,
aby rządzić naszym krajem!


Babka Jagna

Miał męski problem Marianek z Warki,
więc go wysłała żonka do…babki!
Wstydził się biedak, lecz babka bystra,
dała mu ziółka, rzecz oczywista!
Trzy razy za dnia (pił te napary),
wróciła „chętka”, wprost nie do wiary!

Polecił Maniek babkę koledze,
bo ten tak samo, był w wielkiej biedzie…
Jego znachorka leczyła jajkiem,
od młodej kury i czarnej całkiem.
Ale kurację przerwać musiała,
bo czarna kura nieść się przestała…

Przywiózł do babki swą żonę kowal,
bo ją codziennie bolała głowa,
ale najbardziej, to nocą w łóżku,
więc chłop po prostu, przywiózł ją z musu!!!
Lecz babka wzięła w obroty chłopa
i powiedziała, że jest – jełopa,
i to przez niego głowa ją boli,
bo on nie umie z żoną swawolić!
Ma się wykąpać w lawendzie , mięcie,
to żonie wrócą na niego chęci.

Wierzcie, nie wierzcie, jak tam se chcecie,
lecz dzięki babce, jest dzieci więcej.
Banieczki stawia, robi mikstury,
na opuchlizny – dobry kot bury,
na kaszel, chrypkę – miód ze słoniną
i złe objawy zaraz przeminą.

Wczoraj na przykład, przyjechał gość,
któremu w brzuchu zaległo coś.
Po stu klinikach jeździł od dawna,
może pomoże mu babka Jagna…?
Gościa głaskała, coś tam szeptała,
ręce składała i rozkładała.
Fajerkę ciepłą na brzuch mu kładła,
no i chorobę szybko odgadła!
Lecz zachowała ją w tajemnicy!
A pan profesor kasiorę liczy,
ileż kapuchy dziś zaoszczędził,
bo już do klinik nie musi jeździć!
Wlała do pępka wody święconej
i brzuch z choroby jest uzdrowiony!

Wierzcie, nie wierzcie, jak tam se chcecie,
babka bez prochów umie wyleczyć!
A jej ludowa cudmedycyna,
mnie też przy życiu, do dawna trzyma.
Bo tą lekarką jest moja babcia,
ma dobre serce i chodzi w kapciach!
Znajdzie specyfik na każdą „zgagę”,
z bolączką każdą sobie poradzi.


KIELECKIE KOŁO

Ludzie, ludzie, ale heca,
koło młyńskie spadło w Kielcach!
I toczyło się Sienkiewką,
jak to koło, bardzo prędko!

A ponieważ są tu górki,
to leciało na pazurki,
mknęło szybko jak szalone,
ominęło park i szkołę.
Zakręciło przy Kadzielni,
ludzie patrzą, co tak pędzi?

A to wielkie  koło młyńskie!
Omijało zgrabnie wszystko
i toczyło się przez Kielce,
nadzwyczajne, bardzo piękne!

Wszyscy stali zadziwieni,
koło tęczami się mieni!
Zatrzymało się na placu.
Rzekło naraz  głośnym basem
– Hej, Kielczanie, więcej luzu!
Byście dłużej nie gnuśnieli,
wyjdźcie z domów przy niedzieli!
Spuście z kółek złe powietrze
i krzyknijcie – Ja cię kręcę!

Limeryki okołoliterackie

Pewien poeta ze Śląska Cieszyńskiego
przyjechał szukać weny do Kazimierza Dolnego.
Gdy siedział nad Wisłą,
natchnienie  przyszło,
do poetki ze Skarżyska Kościelnego…


Na literackim plenerze w Staszowie mieście,
spodobał się pewien poeta niewieście.
Tak go kusiła,
tak go wabiła,
aż go zdobyła , chociaż niespiesznie…                                       
                                         
                                        
Satyryczka  ze  Skarżyska  Kościelnego,
dostała  list  (o  konkursie)  z  Radzynia  Podlaskiego.
Napisała  limeryków  pięć,
bo  miała  wenę  i  chęć…
choć  według  niej,  „Suchy  staw”  jest…do  niczego!
                                      
                                        

Nasza noblistka z miasta Krakowa,
układała „rymowanki” że mała głowa!
Zwłaszcza w podróży,
by czas się nie dłużył…
…robiono jej zdjęcia – przy drogach!


Tuwim na wczasach w miasteczku Inowłódz,
poczuł w sobie wielką huć.
Wymykał się z domu,
by po kryjomu
marzenia o miłości bez przeszkód snuć.

                                    
Gałczyński z Mackiewiczem w Praniu,
spędzali czas na – limerykowaniu.
Jak się rozochocili,
to tylko tłumaczyli,
te sprośne, o szczytnym kochaniu…
                                                       

Stary poeta w Skarżysku Kamiennej,
kochał spacery nad brzegiem Kamiennej.
Pośród traw i wikliny
słuchał głosu dziewczyny…
… była to Poezja – najpewniej…
Pani Poezja w Skarżysku Kamiennej,
wyrosła z „Wikliny” i szumu Kamiennej.
W zielonościach i błękitach
Piękna Pani była skryta!
Poeta Staff – odkrył ją tu najpiękniej!
                                     
                           
Limeryk
dla Elik

W sierpniu Elik A. otworzyła Salon Literacki w Piasecznie.
Zjechali się literaci z literatkami (koniecznie).
Świetnie się bawiono,
bo natury piękne łono,
podziałało na ich wrażliwe dusze skutecznie.

Przystojny poeta mieszkający w Otwocku,
miał wieczór poetycki w Płocku.
Biblioteka pękała w szwach,
wielbicielek tłum stał w drzwiach.
Do stolika dotarł – po omacku…

Wódkę za wódką w literackim bufecie,
popijali  poeci w duecie.
To co zarobili,
w trunku utopili…
…wszak wszystko wolno poecie…

Henryk Sienkiewicz we wsi Oblęgorek,
otrzymał w darze od narodu, dworek.
Miejsce cudne,
choć odludne…
…sprawiało pisarzowi kłopoty spore.

Koziołkowi Matołkowi urodzonemu w Pacanowie,
zaświtało raz w koziej głowie,
by zwiedzać świat.
I poszedł chwat,
ale do sejmu, go nie wpuścili – posłowie…

Leciwej poetce nocami Płock się śni.
Bardzo pragnie, choć raz w nim być.
Może uda się tym razem
i jurorzy zauważą,
że to ona, w limerykach wiedzie prym…






Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko