Krystyna Habrat – IŚĆ ZA MARZENIEM CZYLI REFLEKSJE W POŁOWIE JAPOŃSKIEJ POWIEŚCI

0
708

  Dawno zapomniałam o marzeniach.

Tak,  bardzo dawno. Marzeniach, jako celu życia, jako planach. Dlatego nie pamiętam, czy to Conrad nawoływał, by iść za marzeniem? Zawsze i zawsze, aż do końca.  Nawet, jak to było po łacinie – zapomniałam. Nie znajduję żadnych skojarzeń w licealnych numerach Filomaty, jakie   kilka dni temu wyciągnęłam dla przejrzenia.

  Już nie marzyć – czy to jest smutne? Niekoniecznie. To po prostu realizm. Wydaje mi się, że marzenia przystoją licealistom. Potem się je realizuje i przykrawa do rzeczywistości. I pewnie minimalizuje.

  Nie zastanawiałam się nad tym od dawna. Myśl o tym obudziła się we mnie kilka dni temu, odkąd zaczęłam czytać powieść japońską: CUDA ZA ROGIEM. Jej autorem jest Keigo Higashino.

   Bardzo ostatnio zajęta przeczytałam jej dopiero nieco ponad połowę, ale już teraz chcę się podzielić związanymi z nią refleksjami. Być może kiedy ją skończę moje przemyślenia będą inne, nawet odmienne, a teraz właśnie te obecne wydają   się ważne.

  Dość długo poszukiwałam tej książki. Wyszła w 2018r. Dawniej na pewno znalazłabym ją w najbliższej lub dalszej księgarni. I na pewno bym ją kupiła,  bo zawsze wstępowałam do każdej księgarni po drodze i wychodziłam zadowolona, gdy  z zakupioną książką. Ale teraz nie ma żadnej z moich dawnych księgarń. Nie spotykam żadnej na trasach, gdzie chodzę. Można kupować w internecie. Niby tak, ale cena książki jest podwyższana o koszt przesyłki, co ostatnio, jak się boleśnie przekonałam, wynosi już 15 zł. Potencjalnych kupujących to odstrasza. Ja z tego powodu również nie mam sumienia, by namawiać do kupna książek mojego autorstwa. Gdyby nie ten koszt na rzecz poczty, ileż by było więcej kupowanych książek.  Sama bym więcej ich kupowała. W dodatku  ja zanim kupię książkę  muszę ją obejrzeć, przekartkować, poczytać tu i tam, a najchętniej ją nabędę, gdy cokolwiek wiem już o niej wcześniej i jej szukam.

  O tej właśnie powieści japońskiej “Cuda za rogiem” wyczytałam w Internecie coś, co mnie bardzo zainteresowało. Jej główny motyw opiera się na udzielaniu różnym ludziom porad życiowych przez przypadkowego, a dobrego człowieka. Temat mi bliski, bo sama zajmowałam się zawodowo udzielaniem porad i dotąd lubię  to robić. Muszę się  czasem pilnować, żeby nazbyt skwapliwie nie próbować kogoś przerabiać, udoskonalać. Za to tak zagorzałą w przerabianiu ludzi uczyniłam terapeutkę – bohaterkę mej powieści “Podręcznik czarownicy”  (wydana w książce z drugą pt “Klatka Guliwera”). Ona to dopiero chciałaby uzdrowić każdego, przerobić na swój model  i naprawić tak cały świat. Potrafi aż tyranizować ludzi zgłaszających się po pomoc, by robili dokładnie to, co ona im zaleca. To nie jest o mnie, bo ja jestem cichutka i nieśmiała – przynajmniej mnie się tak wydaje –  a mojej bohaterce musiałam dla wyrazistości nadać rysy osoby  trudnej do polubienia, żeby nie była jednowymiarowo dobra i ckliwa, co to gotowa każdemu się poświęcić. Ta niejednemu dała się  we znaki, co można zobaczyć w książce. Po cichu dodam, że jest  jeszcze w My Book.

 Długo więc szukałam powieści  “Cuda za rogiem”, gdzie podobny, a intrygujący mnie zawsze problem występuje. Zresztą od  dawna lubię literaturę japońską, ten kraj, jego kulturę i zwyczaje. Czytam wszystko co w tym zakresie zdobędę. Od “Literatury japońskiej” Mikołaja Melanowicza  po “Życie codzienne w Japonii u progu nowoczesności” Louisa Frederica i inne opracowania  popularnonaukowe oraz powieści współczesne.

   Tę   powieść czyta się szybko, bo jej postacie mają podobne problemy do naszych i z wielkim zainteresowaniem typu: “co dalej?”.  Nie będę jej streszczać, ale powiem, że powieść ta oparta jest na dobrym, choć prostym, pomyśle i na pewnym zabiegu  czasowym, co czyni ją nowoczesną i atrakcyjną. Opowiada o marzeniach młodych ludzi i ich  realizacji, gdy  na drodze napotykają przeszkody. Ktoś chce się poświęcić muzyce, chce grać, śpiewać, komponować, ale obawia się, czy starczy mu talentu, by wybić się ponad przeciętność? Waha się, czy nie powinien wrócić do swego miasteczka i pomóc staremu ojcu w prowadzeniu sklepiku rybnego. Swój dylemat  zawierza  komuś, kto wszystkim chętnie doradza. Ale problem zaostrza się, bo rodzice też zaczynają marzyć,  aby syn został sławnym muzykiem. Podsycają jego złudzenia.  I, jak to w dobrej literaturze, nie ma tu prostego rozwiązania, ckliwego happy endu.

  Co dalej?

  Zobaczymy. Ja zdążyłam już doczytać, jak to jest w tej powieści, ale nie zdradzę. Są tu zresztą inne postacie, które też marzą i nie wiedzą, co wybrać. Doradca naprowadza ich, pokazuje  inny punkt wiedzenia, odmienną motywację,  raz zachęca, raz zniechęca, i  to najbardziej wciąga czytelnika.

  Nie ukrywam. Losy ludzi z tej powieści  mnie bardzo wzruszają. Ja lubię się przy książce czy filmie wzruszyć. Może krytyk poprzez “swe szkiełko”, jak to u Mickiewicza było, przyłoży do tej książki inną miarę, ale ja za naszym wieszczem powiem, że “to lubię”. Lubię, gdy podczas lektury bije mi mocniej serce. Każdego poruszy los kogoś, kto marzy, kocha, a celu nie osiąga. Byle nie było to jak w ckliwym romansie.

  Ale wrócę do prozy życia.   Mówi się, że człowiek dotąd jest młody, dopóki potrafi marzyć. Dlaczego zaprzestajemy tego przedwcześnie?

  Cóż, nam Polakom ścieżkę życiową wytycza nieprzychylna historia i geografia oraz życiowe credo, zresztą słuszne, że trzeba się najpierw wykształcić, zdobyć zawód, potem jakiś etat, mieszkanie, założyć rodzinę,  awansować w pracy, mieć grono przyjaciół, itd., itd. Nam trudno przenosić się, jak Amerykanie 7 razy w życiu z jednego krańca kraju w drugi, bo najpierw długo zbiera się pieniądze na mieszkanie, potem je długo spłaca, ma się już etat, bliskich znajomych, wydeptane ścieżki i układy, a gdzie indziej  należałoby zaczynać od nowa. Sama się kilka razy przeprowadzałam, a nawet nie sama, a z rodziną, i dobrze wiem, jakie to trudne.  Czasy się niby zmieniają, ale bywamy uwiązani do miejsca, do etatu, kariery, znajomości. I to już szara rzeczywistość. Marzenia staja się skromniejsze. Niektóre moje koleżanki całymi latami pracowały przy tym samym biurku, na tym samym twardym krześle i robiły ciągle to samo: przekładanie papierków, przybicie pieczątki… Potem w domu codzienność,  gotowanie, sprzątanie, zmywanie garów. A ci, co zanadto marzą, jakoś się wykolejają. Nie zagrzeją miejsca w jednej pracy. Zmieniają rodziny. Czasem źle kończą. Oczywiście, tylko niektórzy, bo niejednemu się udaje. Tacy bywają na pierwszych stronach gazet, nagradzani na gali w telewizji. Zdobywają szczyty Himalajów. Żeglują dookoła świata. Grają im polski hymn, podczas wręczania medali. Ale los nie sprzyja każdemu. Tylko po co  tak myśleć?

  Lepiej  poczytać o tym w powieści. Właśnie tej, o której tu napisałam: “Cuda za rogiem” Keigi  Higashino.  No i w innych.

Krystyna Habrat

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko