Twórczość literacka Adama
Lizakowskiego rozwijana na przestrzeni długiego już szeregu lat, mimo
dokonującej się w jej obrębie zasługujących na uwagę istotnych przekształceń,
mimo zmieniającego się sposobu wyrażania myśli, emocji, stosowanych środków
formalnych, zachowuje charakterystyczną
indywidualną wymowę. Adam Lizakowski jest więc twórcą o ustalonym już
dzisiaj miejscu w literaturze. N a podkreślenie zasługuje topografia dokonań
twórczych poety. Od samego debiutu[1]
tworzy jakby na dwóch płaszczyznach,
swoje utwory sytuuje w perspektywie emigracji (m.in. San Francisco, Chicago) i
w perspektywie ojczystego kraju, rodzinnych stron, realiów „małej ojczyzny” (Dolny
Śląsk, Pieszyce, Dzierżoniów, Ząbkowice). Konkrety tych dwóch obszarów,
szczegóły, elementy tła historycznego, geograficznego, społecznego,
obyczajowego, kulturowego to najważniejsze źródła inspiracji , motywy , formuły
treściowe i przesłanki myślowe tych utworów.
Adam Lizakowski jest twórcą
niezwykle aktywnym na polu literatury i kultury. Ustawicznie pomnaża swój
dorobek, publikuje coraz to nowe książki poetyckie, tomy pisane prozą, poszerza
też horyzont społeczny, kulturowy, filozoficzny w ogóle myślowy swoich dzieł. Na przestrzeni już około 40 lat
swojej działalności literackiej opublikował ponad tuzin tomów, publikacji
zwartych różnych rozmiarów,
poetyckich prozatorskich, utworów pisanych w konwencji poetyckich listów
adresowanych do różnych środowisk, różnych adresatów zbiorowych (n.p. „Z
Chicago do Pieszyc)”, uprawia też publicystykę, pisze słuchowiska radiowe.
Na tle tej bogatej twórczości
ważne miejsce zajmują trzy książki poetyckie wydane przez Dzierżoniowski
Ośrodek Kultury: „Legenda o poszukiwaniu ojczyzny” (2001), Dzieci Gór
Sowich (2007) i Pieszyckie Łąki (2010). Utwory zawarte w tych
tomach, w dużej mierze nowe, dotąd nie publikowane, układają się w zwarty,
interesujący cykl tematyczno – problemowy. Już w samych tytułach zarysowuje się
podstawowa teza tematyczna: motyw „poszukiwania ojczyzny”. Ma owa teza
szczególną rangę, gdyż formułowana jest
z perspektywy emigracji i łączy się z refleksjami nad psychologicznym
zakorzenieniem w świadomości „człowieka nowego”, z dowartościowywaniem tych
właśnie ojczystych stron po dramatycznych przeżyciach na obczyźnie. Pojawiają
się tutaj we wspomnianych w dość obszernych tomikach konkretne nazwy miast i
miasteczek, realiów geograficznych i topograficznych Dolnego Śląska, takie jak
Góry Sowie, Pieszyce Dzierżoniów, Piława Górna, Rościszów, Zębice, Bielawa,
Walim, Świdnica, Kłodzko. Poeta wymienia te nazwy i realia oraz wprowadza na literacki Parnas
miejscowości mu bliskie , dotąd nieraz na tym Parnasie nieobecne. Nobilituje
więc w pewnym sensie te ziemie. Wszystkie te trzy, wymienione tu, wcale
niemałe, tomiki razem wzięte to jakby całościowy literacki wykład poglądów
poety na te i inne sprawy, na problemy emigracji i emocjonalnego zakorzenienia
tych ludzi w realiach ojczyzny, to
summa, ale też i skrót, jego założeń twórczych, zinterpretowanych
literacko, założeń sięgających w
publicystykę, to jakby rejestr zasad,
norm, prawd podstawowych.
Po tych trzech tomikach ważne
dla całokształtu twórczości Lizakowskiego okazały się trzy następne jego
książki: Sudecka poezja i proza. Dziennik pieszycki. (Bielawa 2016), Wiersze
spod krzywej wieży (Ząbkowice 2016), Jak zdobywałem dziki zachód (Wrocław 2017). Wszystkie te trzy książki wydane w kraju, ale
„Dziennik pieszycki” to tom dwujęzyczny, skomponowany w wersji polskiej i
angielskiej. Stanowi pierwszą część obszernej
pracy Zapiski znad Zatoki San Francisco wydanej w Rzeszowie przed czternastoma laty. Całość tego dzieła,
które można określić jako swoiste „Opus supra cetere”, a więc jako dzieło ponad inne, a zatem niezwykłe, obejmuje
lata 1981 – 1987, to jest czasy wyjątkowe, okres wielkiego przełomu,
bulwersujących wydarzeń, wielkiej transformacji ustrojowej. „Dziennik
pieszycki” jak całość tej obszernej pracy, spisywany konsekwentnie i
systematycznie, obejmuje okres niespełna roku, a więc od 5 stycznia do 29 października 1981. Jest nie
tylko wartościowym dziełem o dużych walorach estetycznych, ale i cennym
dokumentem historycznym, socjologicznym, obyczajowym ilustrującym i
dokumentującym wiele różnych, a przy tym
ważnych, zjawisk znamiennych dla tamtych czasów , szczególnie dla ludzkich
zachowań. Joanna Thompson –
Zawadzka w „Posłowiu” do „Dziennika pieszyckiego” w ten sposób
charakteryzuje to dokonanie:
„Dziennik pieszycki jest jedną
z najbardziej osobistych części
„Zapisków znad Zatoki San Francisco” pisany nie w tonie troski i
zmartwienia emigranta, ale rozterki
młodego człowieka, który szuka swojego miejsca w świecie, próbuje ocalić swoją
młodość, chce się urządzić, zarobić pieniądze na urządzenie mieszkania i lepsze
życie”[2]
Taką właśnie interpretację
można przyjąć jako prawidłowość
dominującą w całej twórczości Adama Lizakowskiego. Niemal od samego
debiutu wyraźnie wyodrębniają się –
powracamy tu jeszcze na chwilę do tezy sygnalizowanej wcześniej – kontrastowe,
związane z opisywanymi środowiskami dwie wizje świata, dwie płaszczyzny sytuowania konkretnych wątków i wypowiedzi na
tematy ogólne. Malowane słowem obrazy wpisywane są w określone scenerie, w
konkretne topograficzne i socjologiczne konteksty. Wyróżniają się w obu
przypadkach, w obu wizjach odmiennym, wyraźnie odróżniającym się nacechowaniem.
W owych trzech przywołanych tu
tomach przeważają inspirowane nostalgią wiersze pisane z potrzeby serca, utwory
o „małej ojczyźnie”, która w poetyckich refleksjach staje się symbolem Polski.
Perspektywa, z której płyną refleksje, pełna głębokich wzruszeń jest tutaj
wyraźna. Rodzi ją emigracyjna rzeczywistość. Pojawia się nienowy wprawdzie, znany
z utworów licznych pisarzy tworzących na obczyźnie , dramat psychicznego
rozdarcia między rodzinnym krajem, a krajem emigracyjnej egzystencji. Problem
ten w poezji Adama Lizakowskiego podejmowany jest w szerokiej skali
emocjonalnych tonów i nabiera nowych znaczeń. Obczyzna przyciąga, mami, ale i z
drugiej strony jeszcze w większym stopniu odstrasza. Stan psychiki bohatera
jego utworów, emigracyjnego wygnańca, doskonale odzwierciedla następujące
wyznanie:
(…….) ani w
kraju ani na emigracji,
rozwieszony na
krzyżu próżni
czuję jak
przegrywam,
chociaż sił ani
odporności
mi nie brakuje.
(Legenda
o poszukiwaniu ojczyzny.
List
dwudziesty drugi)
Poczucie siły i odporności to czasem
środki zbyt małe, by oprzeć się twardej rzeczywistości. Jest krzyż cierpienia,
krzyż próżni. Trzeba bowiem pamiętać, że autor „Dzieci Gór Sowich” znany jest
jako poeta losu „nowych emigrantów”, którzy szeroką falą opuszczali kraj w
latach „rewolucji solidarnościowej” i stanu wojennego i tym samym
skazywali się, często mocą niepisanych wyroków, na gorzki los
emigracyjnej tułaczki. Potrzebę opisywania ich doświadczeń fizycznych i dylematów wewnętrznych dostrzegł Czesław
Miłosz, który już na samym początku, to jest wkrótce po książkowym debiucie
Lizakowskiego, intuicyjnie przewidział, że twórczość tego początkującego poety
będzie właśnie „brutalnym głosem bólów licznej diaspory emigrantów po roku
1980”[3].
Będzie „głosem bólów” – należy mocniej zaakcentować te słowa – już bowiem to stwierdzenie mówi o sytuacji
egzystencjalnej i stanie psychiki , o wewnętrznych okaleczeniach przedstawicieli
tego pokolenia. Patrząc z perspektywy czasu nie dziwimy się, że poezja
Lizakowskiego brzmi tonem tak
mocnym, że autor „Legendy o poszukiwaniu ojczyzny” ujmuje ważne zjawiska w konwencji uniwersalnej, że
czyni je znakami spraw ogólnych, wyjaskrawia szczegóły, odsłania absurdy, różne
skrajności.
Miłosz żyjąc na obczyźnie
dostrzegał to szczególnie wyraźnie. W cytowanym tu liście do Lizakowskiego
pisał też: „A więc jednak opłaca się pisać prawdę czy też starać się pisać
prawdę, i to właśnie Pan robi wbrew przyjętym opiniom, że „poezja” to co innego niż pisanie prawdy. Nawet w tak
okropnej rzeczywistości jak polskie Chicago można więc coś zrobić”[4] .
Interpretując tę twórczość,
idąc tym tropem, nie od rzeczy tu będzie, zatrzymać się jeszcze na chwilę przy,
jak można powiedzieć, wspomnianej dwudzielnej wizji świata, przy obrazie jakby przepołowionym, to jest tego
świata, który z trudem daje się zaakceptować, twardego, który niszczy
człowieka – przybysza z zewnątrz, wypala i wypacza jego psychikę. I z
drugiej strony ujawnia się świat z mitu, jakby z mitycznego Edenu, z urokliwej
baśni o szczęśliwej krainie, gdzie panuje ład i dobrobyt. Splatają się więc
tutaj i przenikają te dwie, krańcowo różne, sfery doświadczeń życiowych. Sięgnijmy
zatem po konkretne przykłady choćby do
jednego tylko z najbardziej w tym
względzie charakterystycznych poetyckich tomików, do przywoływanej już tutaj kilkakrotnie „Legendy o poszukiwaniu ojczyzny”. O emigracji i
sytuacji „nowych emigrantów” poeta mówi w ten sposób identyfikując się
najczęściej z bohaterem utworu:
błąkaliśmy się
sieroty wśród
obcych nam miast
i ludzi,
w krainie
czerwonych, żółtych
nam twarzy,
porzuciwszy
rodzinne strony,
tymczasem
ojczyzna była w nas
pachnąca lipami,
dojrzałymi
jagodami (,,,,,,)
(„Dolny Śląsk”)
Na pytanie zaś, jak żyją Polacy w
Ameryce, podmiot utworu daje taką zaskakującą odpowiedź:
W pustce, która jest
ogromna,
że jeden nie widzi
drugiego.
Myśli o własnym JA
poszerzają tę
pustkę.
(„List dziewiętnasty”)
Emigrację, kondycję psychiczną tych
ludzi ocenia więc poeta (podmiot
utworów) bardzo surowo. W lapidarnym, ale wiele mówiącym stwierdzeniu daje taką
diagnozę: „Wiem, że emigracja to wylęgarnia wszelkich psychicznych chorób”
(„List jedenasty”).
Niepomyślny, a więc i
niekorzystny, odstraszający wprost, jest obraz miast i osiedli, w których
zatrzymują się emigranci. Mamy więc taki opis Chicago:
Chicago jest brudne,
szare, niebezpieczne,
coraz więcej i
więcej
bezrobotnych, zło
pleni się wszędzie.
(„List drugi”)
O mieszkańcach tych osiedli,
emigrantach i w ogóle o emigracji pisze także w tonie niezwykle ostrym
„ emigracja jest tylko dla
odważnych i marzycieli”. Ci bowiem utrwalili sobie inny obraz:
„Ulice – zamiast kurzu , piasku, błota
widzą na nich kolorową przyszłość mieniącą się blaskiem złota.
Ulice śpiewające żebrakom
pieśń o miłości i radości.
(………………………………………………..)
Ulice – brzydkie i nieciekawe
architektonicznie, małych pokracznych domków, zaniedbanych trawników, ogrodów
bez kwiatów. Przybądź tutaj i ogłoś
światu, że jesteś i czekasz na swój dzień, w którym otrzymasz nagrodę za cierpliwość i udrękę”.
(„Pieśń o
dzieciach Gór Sowich” ,
z tomu „Dzieci Gór Sowich”)
A więc nadzieja i czekanie na nagrodę
za cierpliwość i udrękę. Ale to jest już problem trudny z wielu względów.
Oczekiwanie w tej sytuacji okazuje się ułudą. Ciągle zatem emigrant żyje w
oczekiwaniu, bez możliwości rozwiązania jego najbardziej żywotnych spraw.
Uwikłany w różne deprymujące współzależności, niezrozumiały przez otoczenie zamknięte w sobie, pozostaje
boleśnie samotny i wyalienowany ze swoimi bieżącymi problemami i psychicznymi
obciążeniami.
Z takiej właśnie sfery
doświadczeń osobistych poety i obserwacji zachowań ludzi, oraz z doznań także
wewnętrznych, upokorzeń i zmagań z warunkami życia utkany został w utworach
Adama Lizakowskiego portret emigranta. Pokazał na nim, jak emigracja wypacza
„dotkniętego” nią człowieka. W wierszu o ironicznym tytule „Grzeczny i
uprzejmy” poeta pisze:
„Ten kiedyś tak dumny,
zarozumiały, pewny siebie
i ważny człowiek, od którego
tak wiele zależało’
schyla się teraz najniżej ze
wszystkich
pierwszy biegnie ze szczotką sprzątać”.
(z tomu „Dzieci Gór Sowich”)
Upokorzenie to jedna tylko z tych
przykrych cech, które składają się na portret wewnętrzny ludzi tego kręgu. W
nieco dłuższym poemacie „Osiemnasty rok” poeta nie tylko rekonstruuje stereotypy zachowań bohatera, ale sięga
głębiej, odsłania jego trwałe okaleczenia i niedające się zredukować urazy.
Przytoczmy więc tylko najbardziej
znamienne sformułowania:
„Starał się być kimś,
kim nie był.
(—————————————-)
W rzeczywistości był
nikim , czyli emigrantem
małym człowiekiem biegającym za
strawą
codzienną, od rana do
wieczora w pocie czoła,
zagubionym w obcym mieście,
obcym kraju
(——————————————–)
Mały, śmieszny człowiek – nikt’.
Nietrudno zauważyć, że w portrecie
emigranta nakreślonym w twórczości Adana Lizakowskiego i w ocenie różnych
zjawisk tego środowiska brak określeń waloryzujących postawy i konkretne
działania, kwestie i ludzkie zachowania. W sumie więc jest to portret
pejoratywny, a więc malowany ciemnymi barwami obraz relacjonowanych zjawisk
niezwykle surowy, z gruntu negatywny.
Emigrant z tych kart to zatem człowiek
uogólniony, „ktoś”, a więc osobnik zdegradowany, mało wyrazisty i mało konkretny,
jakby swoisty negatywny fantom, do zidentyfikowania trudny. Charakteryzując go
pamiętamy, że emigranci Lizakowskiego to przede wszystkim ludzie, przypomnijmy i mocniej zaakcentujmy,
którzy przybyli na obczyznę w poszukiwaniu chleba, godnego życia, którzy
uciekli od komunizmu bądź zostali przez ten ustrój z ojczyzny wypędzeni. Obraz
ten w wielu szczegółach różni się od portretu, jaki utrwalony został w różnych
przekazach, relacjach pisarzy, gawędziarzy, przekazywanych ustnie naocznych
świadków pokolenia starszego, przedstawicieli emigracji wcześniejszej,
niepodległościowej, w dużym procencie żołnierskiej, osiadłej na obcej ziemi po
frontowych bataliach i wojennej tułaczce. Ale nostalgia mimo tych różnic jest
taka sama zarówno u jednych wygnańców, jak i u drugich. I ojczyzna jest jedna.
Z tej perspektywy właśnie, z
podobnych źródeł płynie w wierszach Adama Lizakowskiego ta pieśń („legenda”) o
ojczyźnie, o ziemi rodzinnej, krainie, w której poeta się urodził i która była
obszarem jego najwcześniejszych doświadczeń oraz wtajemniczeń.
Lizakowski nie rozbudowuje mitu
bogatego Zachodu i zasobnej Ameryki, nie
wzbogaca go dopisując do powszechnych wyobrażeń i obiegowych informacji
kolejnych ogniw, ale te przekonania, wyobrażenia koryguje. Degraduje więc
istniejący mit, a zatem tworzy jakby swoisty „antymit”. Nie upiększa, ale w
sposób zbliżony do informacji publicystycznej odsłania kulisy spraw nieznanych
szerszemu ogółowi. Tym samym odkłamuje rzeczywistość i odkrywa prawdziwe
oblicze Ameryki. W ten sposób daje w
pewnym sensie przestrogę przyszłym
potencjalnym emigrantom, którzy
zafascynowani mitem pochopnie bez gruntownego rozpoznania sytuacji, kierując
się powierzchownymi informacjami niedoinformowani pochopnie podejmują
nieprzemyślane decyzje. Lizakowski obala zniekształcone, zakłamane i fałszywe wyobrażenia o
rzeczywistości emigracyjnej. Janusz Drzewucki oceniając twórczość Lizakowskiego
słusznie mówi o micie skompromitowanym. Pisze:
„Poeta konsekwentnie kompromituje amerykańskie mity, zderza legendę z
rzeczywistością”[5].
Przy okazji odnotujmy jeszcze taką
wypowiedź chicagowskiego poety. Jest w niej odpowiedź na owe dylematy, a
zarazem zdecydowana przestroga:
„Nowe życie to taki taniec
pomiędzy nowymi ludźmi, musisz być gibki i
bardzo odważny tańcząc przed tłumem”[6] .
Analizując całą twórczość Lizakowskiego wypada zauważyć, że
zdegradowany w niej mit Ameryki zostaje
zastąpiony mitem „małej ojczyzny” , a więc jego stron rodzinnych. Tutaj można
powiedzieć, że swoistym, ale przy tym bardzo wyraźnym nawiązaniem do tych
zagadnień, jakby przesłaniem poety, a więc maksymą, deklaracją, myślą przewodnią, formułą działania mogą być słowa zawarte w jednym z jego
utworów:
O sowiogórscy bogowie
wędrówka dobiega końca,
wkrótce będzie ćwierć
wieku emigracyjnej tułaczki.
Wracam tam, gdzie są
groby ojca i matki,
do swoich korzeni z
twarzą skierowaną ku słońcu.
(„Pochwała
podróżowania” z tomu
„Dzieci Gór Sowich”)
Znamienne, że poemat „Pochwała
podróżowania” zaopatrzony został w podtytuł, który można odczytać jako dedykację:
„Podziękowanie sowiogórskim bogom”.
Podobnym zwrotem rozpoczynającym się wzmocnionym wykrzyknikiem nasyconym emocjonalnie (O!!!!)
kierowanym do „bogów sowiogórskich”
kończy się ten utwór. Ale również zdania
poprzedzające ten zwrot mają szczególne znaczenie. Podmiot wiersza
wypowiada się w tonie modlitwy dziękczynnej. Przyjrzyjmy się uważniej tym sformułowaniom:
Dzięki wam
sowiogórscy bogowie za opiekę i życie,
za przeprowadzenie mnie po ludzkiej duszy i
ciemności;
podziwiane zachody
słońca, oceany o świcie,
poznany sens
życia i wolności, źródła ludzkiej
radości.
O!!! Sowiogórscy bogowie,
wędrówka dobiega końca
(„Pochwała
podróżowania”)
Autorowi nie chodzi tutaj oczywiście
tylko o czystą retorykę czy też o
spektakularne odwoływanie się do
religijno – metafizycznego sposobu
doświadczania świata. Założenia idą w kierunku szeroko pojętej
antropologii, wykorzystania między innemu mitu jako metody poszukiwania i
odkrywania własnej oraz rodowej tożsamości. To jedno z centralnych założeń
Lizakowskiego. Te założenia dostrzegła , zwróciła na nie uwagę. Beata Hebzda –
Sołogub i tak je scharakteryzowała:
„Świat poetyckiej wyobraźni Adama
Lizakowskiego został ukształtowany pod ciśnieniem osobistych doświadczeń i
emocjonalnych doznań. Polska i Ameryka – dwa kraje, dwie różne kultury, dwa
odmienne obszary językowe, w których toczyło się i toczy życie poety, są ciągle
obecne w świecie jego wierszy. Gorzkie przeżycia emigracyjne, szukanie punktów
zaczepienia w zapamiętanej przeszłości. (…..) próby identyfikowania się z nowym
otoczeniem, radość poznawania i wrastania w obcą dotąd ziemię (…..)
poszukiwania własnej tożsamości, korzeni, ojczyzny znalazły odzwierciedlenie w
jego twórczości”[7].
Tożsamość to właśnie rodowód ,
zakorzenienie, ojczyzna. Lizakowski poszukując swojego miejsca na ziemi , odwołuje się do głębokich warstw świadomości ludowej. Gdy powołujemy się na
owe fragmenty cytowanego tutaj utworu przypominają się teorie Junga o
archetypach, symbolach, mitach[8] .
Swoista modlitwa do „bogów
sowiogórskich” jest elementem poszukiwania powrotu do symbolicznego „arche”, a
więc wymownego praczasu zakotwiczającego
podmiot utworu, jego własną tożsamość,
własny świat w mitycznym „zaczasie”. W
tych samych kategoriach należy także rozpatrywać tytułowy motyw „Gór Sowich”.
Skonkretyzujmy więc ten problem tak istotny dla twórczości autora „Legendy o
poszukiwaniu ojczyzny”. Odnaleźć go można w
zestawieniu: „bogowie
sowiogórscy” – „Góry Sowie” – .tytuł tomu
Adama Lizakowskiego „Dzieci Gór Sowich”. Nie są to bowiem pojęcia czysto
retoryczne, które pojawiają się
przypadkowo. Terminem łączącym te struktury słowne jest pojęcie „góra”. Otóż tytuł
zbiorku nie bez przemyślenia
został tak sformułowany . Podkreślmy:
pojęcie „góra” ma niezwykle bogate konotacje, nie tylko na obszarach antropologii kultury materialnej.
To symbol o szerokich znaczeniach, wiele mówiący znak. Mircea Eliade zajmując
się tym problemem wielokrotnie zauważa, że góra
w różnych odczuciach symbolizuje świat. W rozumieniu powszechnym, w
wierzeniach ludowych góra zwykle uważana była za sferę sacrum i kojarzona z
obecnością Boga, jako miejsce stykania się nieba z ziemią. Mircea Eliade pisze:
„Wszystkie mitologie mają
święte góry (….) często uważa się górę
za punkt styku nieba z ziemią, a więc za środek, przez który przechodzi oś świata. Za obszar
przepojony sacrum”[9]
Interesujące i cenne są również
uwagi na owe tematy wybitnego teologa i
antropologa Manfreda Lurkera[10] A zatem Adam Lizakowski podejmując
z takim zaangażowaniem motyw „góry” i „bogów sowiogórskich”, nie tylko
opisuje określone miejsca topograficzne, konkretne tereny, ale także sakralizuje przestrzeń, a tym samym
nobilituje swoją „małą ojczyznę”, Dolny Śląsk.
Obszary, które dobrze znał od
dzieciństwa. Teraz więc w literackich
zbliżeniach poety sytuowane zostają
w sferze emocjonalnego mitu. Ten właśnie mit aktywnym działaniem i z dużą
troską poeta współtworzy. Nie jest sprawą przypadku, że
Lizakowski nawiązując w swoich utworach do tych ziem najczęściej operuje stylem
podniosłym, że sięga po środki językowe
o szczególnej ekspresji, po określenia nasycone emocjonalnie, przy lekturze wywołujące silne wrażenie. Już same te środki wyrazu odzwierciedlają
stosunek osobisty podmiotu mówiącego do
opisywanych realiów, faktów, zjawisk, ilustrują stan rzeczy i odsłaniają stan jego duszy, w sumie odczucia inspirowane nostalgią. Ulubioną
formą ekspresji staje się tutaj antropomorfizacja (personifikacja ) i
apostrofa.
Na szczególniejszą uwagę
zasługują utwory z tomików ostatnich: „Legenda o poszukiwaniu ojczyzny”,
„Dzieci Gór Sowich”, „Wiersze spod
krzywej wieży”. W tym względzie jakby poetyckim credo są pełne miłości
słowa z poematu „Dolny Śląsk.
Warto niektóre z nich
tutaj zacytować:
Mój dom Dolny
Śląsk leży w środku serca mego,
pamiętam go w
kadzideł dymie, dzwonach, głosu św. Antoniego,
deszczu, śniegu,
splocie rąk, jedynym naszyjniku mojej matki.
(„Dolny Śląsk”)
z tomu „Legenda o poszukiwaniu ojczyzny”
Z tej właśnie perspektywy, przy
wykorzystywaniu wspomnianych tu środków,
figur retorycznych, z określonego
sposobu patrzenia na zjawiska świata, a zwłaszcza z uwrażliwienia na sprawy
polskie, płynie w wierszach Lizakowskiego ta piękna pieśń o ojczyźnie, o jego
ziemi rodzinnej. Ale Lizakowski opiewa
tu także własną młodość, dostrzega też
ludzi mieszkających w krainie bliskiej
jego sercu. Toteż wiersze te brzmią nutą
bardzo osobistą. Po wyraziste przykłady sięgnijmy do jednego z obszerniejszych
poematów pt. „Dolny Śląsk”;
„Dolny Śląsku,
kraino krosien tkackich, kopalń,
pól uprawnych,
ludzi pięknych mądrych, pracowitych”
„Dolny Śląsku
mistrzu pradawny i współczesny,
piękna i
marzeń”.
(===========================)
Poeta zwraca się do Śląska tak jak mówi się zwykle do bliskiej osoby, cenionej, szanowanej:
„ Bądź pozdrowiony
Dolny Śląsku, Dolny Śląsku piękny”.
„Dolny Śląsku
pomiędzy tobą a młodością stawiam
znak
równości, ty
patronujesz moim marzeniom”.
Dolny Śląsku
kraino mlekiem i miodem płynąca,
ogrodzie o
najsłodszych czereśniach, najzieleńszych
łąkach.
(„Dolny Śląsk)
Adam Lizakowski dużą uwagę poświęca
także innym obszarom geograficznym Dolnego Śląska , szczególną uwagę poświęca
Ziemi Dzierżanowskiej i Górom Sowim. Należy zauważyć, że jakby hymnem
pochwalnym sławiącym górską krainę jest poemat „Góry Sowie”. Oto niektóre wersy z tego utworu:
„ Góry Sowie
porośnięte lasem są kościołem żywych,
Bóg ukryty w
gałęziach żywych niczym dobra siostra
(===============================)
poeta zanurzając się
w tej zielonej torbie listonosza
Przesyłki od Pana
Boga. Wiadomości nieziemskie
dla tych, co szukają
lub szukają na cud,
a cuda zdarzają się
codziennie w każdej wsi i mieście.
Czasem Bóg przebiera
się za starego dęba albo buka”.
(„Góry
Sowie”)
A więc deifikacja natury – panteistyczna wizja świata. Natura
jest święta, jest mieszkaniem
Boga, który jej tylko się objawia,
Człowiek nie może istnieć w
świecie nieuporządkowanym, pełnym chaosu
i nieprawidłowości, pełnym ciągłych zagrożeń, żyjąc w zgodzie z
naturą przebywa w sferze sacrum,
wstępuje w święty czas, który trwa wiecznie. Uświęcona natura i mistyczne góry
zapewniają ład i wewnętrzny pokój. Zauważyć należy, że
zagadnienia te w wielu różnych
interpretacjach rozpatrywane zostają na płaszczyźnie metafizyczno –
religijnej. W wierszach Adama Lizakowskiego zarówno prasłowiańscy bogowie
sowiogórscy, jak i Bóg chrześcijański identyfikują się z naturą i w nią się
wcielają, Nie chodzi jednak tutaj o uniwersalne mity natury, ziemi czy gór. To zagadnienia
niezwykle szerokie. W utworach autora
„Dzieci Gór Sowich” motywy te stanowią
istotny element kreowanego i
wspominanego już tutaj nowego mitu – apoteozy stron rodzinnych poety – krainy
zapamiętanej z najmłodszych lat. Adam Lizakowski kierując swoje myślenie w
stronę Dolnego Śląska tworząc wizje terenów
swojej młodości, obszaru, jak można powiedzieć, ładu i psychicznej homeostazy, rozbudowuje ten właśnie emocjonalnie nasycony mit „małej
ojczyzny”. Liczne utwory o podobnej tonacji i podobnych założeniach ideowo –
estetycznych poświęcił poeta konkretnym miastom i miasteczkom Dolnego Śląska,
gdzie w epitety i metafory ubrał charakterystyczne i typowe dla tych
miejscowości realia i szczegóły.
Perspektywa przestrzeni, z której padają znamienne słowa, poetyckie wyznania i
kierunek, w jakim są wypowiadane, ujawniają się w wielu tomikach w określonych
sformułowaniach wyróżniają się emocjonalną wymową apostrof i symboli. Skala emocjonalna tych określeń, wyrażeń odzwierciedlających
owe uczucia jest szeroka. Adam Lizakowski po te środki właśnie sięga.
Lizakowski tu przywołuje
stary, dobrze zadomowiony w tradycji, topos mistycznego Edenu, miejsca
idealnego piękna i spokoju Jego bohater
zanurza się w marzeniach o lepszym świecie. Cytowany już tutaj motyw „krainy
mlekiem i miodem płynącej” nawiązuje do sekwencji biblijnej o Ziemi Obiecanej,
a więc ziemi przyrzeczonej przez Boga Abrahamowi i jego potomkom. W ten sposób
odwołując się do bogatej w znaczenia symboliki i różnych innych znaków
kulturowych poszukuje twórca środków o
dużym ładunku poetyckiej ekspresji, by wyrazić stan własnej psychiki oraz
doznania i doświadczenia „nowych emigrantów, z którymi autor „Legendy o
poszukiwaniu ojczyzny” się utożsamia.
Poeta ożywia przedmioty, pochyla się nad najdrobniejszymi szczegółami,
operując fragmentami zbliżonymi do poetyckiej modlitwy, odwołuje się liryki
inwokacyjnej, do struktury pieśni pochwalnej. W motcie wiersza „Miasto na wzgórzu”.„Pieśń
tysiąclecia” (z tomu '”Dzieci Gór Sowich”) przywołuje jakże trafne dla tych
rozważań słowa Pindara (którego liryki stanowią wzór stylu wzniosłego): „Nawet
ciepła woda nie daje ciału tyle
świeżości co pieśń pochwalna”. Strofy w ten sposób formułowane stają się
jakby hymnem pochwalnym na cześć tych ziem i poetyckim hołdem składanym ich
mieszkańcom. Klasycznym niemal przykładem owych konstatacji może być wiersz z
tomu „Dzieci Gór Sowich” O tych
założeniach podmiot liryczny mówi wyraźnie.
Przytoczmy słowa zamykające ten
poemat, określony jako „Pieśń
tysiąclecia”. Wiersz adresowany jest
do „Ziemi Dzierżonowskiej. Zacytujmy:
Bądź pozdrowiona córko pradawnego Śląska,
czerwona różo wzrosła
na zielonym wzgórzu
podszyta pieszyckim wiatrem.
Bądź pozdrowiona,
to ty dodajesz urody i powagi
młodym, krążysz w ich
żyłach niczym krew.
Bądź pozdrowiona i niech
szczęście ci zawsze sprzyja
jak dzieciom
prowadzonym przez anioła stróża.
Bądź pozdrowiona pieśnią
w małej ojczyźnie,
bo w pieśni
radość duma człowieka mieszka.
(„Miasto na wzgórzu”)
z tomu „Dzieci Gór Sowich”
Z owym zafascynowaniem i
w ogóle z tym kręgiem
problematyki splata się zamyślenie nad
losem regionu, a zatem nad jego
teraźniejszością i historią. I
tutaj daje się określić perspektywa, z jakiej snuje poeta owe rozważania.
Emigracyjny status bohatera pozwala i skłania do wyostrzania problemów,
pogłębiania i sublimowania refleksji. Warto się tutaj jeszcze raz zatrzymać na chwilę przy parokrotnie przywoływanym już w tym szkicu obszernym
poemacie stanowiącym zarazem tytuł
poetyckiego tomu: „Legenda o poszukiwaniu ojczyzny”. Odczytuję ten poemat jako utwór wyróżniający
się w zbiorze nie tylko oryginalnością ujęć
problemów, ale także rozległością i przejrzystością myśli, poziomem
metaforyzacji opisywanych zjawisk. Adam Lizakowski w poszukiwaniu własnej tożsamości i tożsamości tych ziem próbuje dotrzeć do prapoczątku. Mówi o czasach zamierzchłych,
wręcz legendarnych i w tym wymiarze zasilając
swoje refleksje symbolem i metaforą próbuje zrekonstruować mechanizm społecznych
instynktów, które stały się
motorem ogólnego postępu.
Odsłania więc cały trud twórczy
odległych pokoleń. Mówią o tym już same tytuły poszczególnych części kolejnych
fragmentów poematu. Są to: ,,Ogień”, „Podróż”,
„Siekiery”, „Pług”, „Mowa”, „Góry Sowie”, „Lata dżdżownic”, „Piotr
Włast”, „Gerthard Hauptmann”,
„Moritz Jager”, „Nasi bohaterowie pieszyccy – współcześni”
„Wolność i Niezawisłość (Roli)”, „Czarna
śmierć (Plury)”, „Harcerska Organizacja podziemna (Taflińskiego)”, „Łączy nas
bunt”, „Zakończenie”. Poszczególne
tytuły tak sformułowane i w ten sposób
uporządkowane to jakby odpowiedniki
ogniw łańcucha dziejowych przemian. W sumie poemat ten to wielki skrót
epokowych przemian tej ziemi, tego regionu ,
a więc Pieszyc i stron Ząbkowickich od pradziejów po czasy współczesne. Innymi słowy, jest to widoczny
jakby w filmowych kadrach zarys dziejów ludowego wysiłku i dokonujących się
ustawicznie wielkich przemian.
W tym sensie ze względu na problematykę pewną całość stanowią dwie książki
ostatnie już tutaj wspominane. Są to::
„Wiersze spod krzywej wieży” i „Jak
zdobywałem dziki zachód”. Cały ten porządek nakreślony w poszczególnych częściach – fragmentach
pierwszego poematu („Legenda o poszukiwaniu ojczyzny”) zostaje poszerzony, w dużym stopniu
wzbogacony w kolejnym zbiorku, właśnie w „Wierszach spod krzywej wieży”, który
niemal w całości poświęcony jest regionowi Ząbkowic Śląskich. Wiersze
wcześniejsze, wymienione tutaj, będące
kolejnymi częściami poematu, w tym nowym
zbiorku stanowią jego centrum myślowe,
swoiste clou. Teraz uzupełnione przez dodanie nowych utworów poszerzają problematykę i w ten sposób mocniej
eksponują głównie historię ale i w ogóle
realia dotyczące Ząbkowic Śląskich. Mamy więc tutaj nowe tytuły fragmentów,
takie jak: „Henryk IV Probus”, „Księga Henrykowska”. „Kazimierz Wielki”, ale
obok znalazły się również takie tytuły ,
jak '”Krzywa wieża”, „Pożar miasta”, „Ząbkowice Ratusz”, wiersze poświęcone niektórym ulicom o
charakterystycznych nazwach, ponadto miejscowościom położonym w sąsiedztwie
tego miasta. Na baczniejszą uwagę zasługują także trzy wiersze z motywem
Frankensteina. W wierszach tych (za wyjątkiem pierwszego („Ząbkowice =
Frankenstein”), nie chodzi jednak o bezpośrednie nawiązanie do dawnej (niemieckiej) nazwy Ząbkowic. Utwory (o tym
temacie) inspirowane są nazwiskiem i postawą bohatera znanej dziewiętnastowiecznej
sensacyjnej i bulwersującej powieści
Mary Shelley. W wierszach Lizakowskiego związki z owym bohaterem tej powieści
są bardzo wyraźne. By zrozumieć te
związki, wystarczy przeczytać informacje
inicjujące temat zawarte w jednym z tych wierszy:
Frankenstein zanim zginął
wysłał swoje
sny pocztą do następnego
pokolenia
prosząc w nich, aby
uwolniono go z pamięci
ludzkiej jako potwora bo zbyt
wiele cierpiał.
(„Laboratorium dr Frankensteina”)
Mamy więc nawiązanie bezpośrednie, a przy
tym też sygnalizowane przesłanie myśli
fantastycznego fantoma stwora. Ale ten właśnie stwór, zły, budzący grozę z
powieści Mary Schelley podejmuje
niesamowite działania. Także w wydaniu Adama Lizakowskiego ma swoje
laboratorium i jest zdolny zmieniać świat, w sumie jest twórcą nowych wartości.
Wykorzystać je można dla regionu Dolnego Śląska i dla szerszego świata. Bohater
ten jest zdolny ulepszać świat, kruszyć ludzkie słabości. Można te kwestie również uznać jako element treściowy wzbogacający wiedzę o regionie, popularyzujący
tworzony i propagowany właśnie
emocjonalny mit „Małej ojczyzny” poety.
Adam Lizakowski w swoich utworach
prezentuje kolejne sytuacje niekiedy w swej wymowie wręcz zaskakujące. Czyni to
niezwykle skrupulatnie, dba o drobne nieraz zdawałoby się mało ważne szczegóły.
Często taki zupełnie drobny szczegół stanowi tu punkt wyjścia do rozbudowanego
następnie interesującego zupełnie szerokiego obrazu. Takie opisy wzbogacają
treść, ożywiają obrazy. Praktykę tę i łatwość wykorzystywania odpowiednich
sytuacji dostrzegł dobrze poecie znany Arnold Warchał[11].
Na łamach „Dziennika Związkowego” nazwał Lizakowskiego
„mistrzem szarości naszego życia”.
„Mało kto – jak pisał = jak on potrafi z
codziennej scenki , na pozór błahej i nieważnej, zrobić wiersz mówiący w sposób
uniwersalny o naszym, ludzkim przeżywaniu życia, przemijaniu”[12]
Jeszcze mocniej historia oraz
specyfika regionu i przy tym dzieje rodu Lizakowskiego zostały wyeksponowane w
zbiorku „Jak zdobywałem dziki zachód”. Śledząc
ujęcia z tego tomu możemy mówić nawet o elementach treściowych
kształtujących jungowski i freudowski
mit ojca , „starego mędrca”. Wiąże się to z wizją krainy dzieciństwa, ze
swoistą jej sakralizacją. Wskrzeszana jest Arkadia domu rodzinnego, która w
istocie jest już „rajem utraconym”, ale teraz właśnie jakby odzyskiwanym na nowo.
U w a g i k o ń c o w e. Na podsumowanie wypada stwierdzić, że
ostatnie książki Adama Lizakowskiego stają się nie tylko dokumentem
artystycznym, ale też wydarzeniem społecznym, ważnym komentarzem do różnych zjawisk w historycznej
przeszłości i w czasach nawet najbardziej
współczesnych. Obok struktur wyraźnie
poetyckich bowiem, pojawiają się w nich
równocześnie fragmenty o publicystycznym
nacechowaniu zawierające
informacje natury socjologicznej, historycznej, obyczajowej, krajoznawczej. I
to właśnie ożywia te motywy i wzbogaca je o
nowe wartości.
Rzeszów, październik, 2018r.
Zbigniew Andres (ur 12 grudnia 1934 w Kurzynie Małej) – polski historyk
literatury i krytyk literacki.Ukończył studia polonistyczne w Wyższej Szkole
Pedagogicznej w Rzeszowie (1968). Debiutował w 1971 szkicem Rzeszowska
„Naprawa” Wiejskiego Uniwersytetu Orkanowego w miesięczniku
„Profile”. W 1975 doktoryzował się na Uniwersytecie Jagiellońskim na
podstawie rozprawy Walka lub prawdziwy obraz wsi w prozie polskiej lat
1930-1939, habilitował się w 1985 na Wydziale Humanistycznym Wyższej Szkoły
Pedagogicznej w Krakowie. Tytuł naukowy profesor otrzymał w 1999 r., Na
stanowisko profesora zwyczajnego w 2000. Przez większość pracy zawodowej
związany z Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Rzeszowie, która w 2001 weszła w skład
Uniwersytetu Rzeszowskiego. Publikował książki i artykuły przede wszystkim lub
literatura chłopskiej (Stanisław Czernik, Jan Wiktor), a także emigracyjna
(Kazimierz Wierzyński).
–
:
[1] Debiut książkowy; Cannibalism Poetry (San Francisco 1984), Anterom Poetry, tomik wydany wspólnie z Nealem M. Warrenem (San Francjsco 1986).
[2] J. Thompson – Zawadzka, „Dziennik pieszycki po 35 latach”(w: ) „Posłowie” (do: ) Adam Lizakowski, „Sudecka poezja i proza. Dziennik pieszycki”, Bielawa 2016,, s. 136.
[3] Cz, Miłosz, List do A. Lizakowskiego z dnia. 13 maja 1992 r. ,(w zbiorach prywatnych A. Lizakowskiego).
[4] Tamże. Przedruk fragmentu listu w tomiku A/ Lizakowskiego „Współczesny prymitywizm”, (Chicago 1992) – 4 strona okładki..
[5] J. Drzewucki, „ Jak się żyje w Chjcago”, „Rzeczpospolita”, styczeń 1999.
[6] A. Lizakowski, „Nowe życie emigranta” (w: ) „Dzieci Gór Sowich” , Dzierżoniów 2007, s. 56.
[7] B. Hebzda – Sołogub, „Słowo wstępne” (do: ) A. Lizakowskiego, „Dzieci Gór Sowich”.Dzierżoniów 2007, s. 5.
[8] Zobacz np., pracę C. G. Jung, „Archetypy i Symole.” Pisma wybrane. Wybrał i wstępem opatrzył . J. Prokopiuk, Warszawa 1976.
[9] M. Eliade, „Szkice e o historii religii”, przełożył J. Wierusz K – Kowalski, Warszawa 2000, s. 115..
[10] M. Lurker, „Słownik obrazów i symbol i biblijnych”, Poznań 1989, s. 62 – 63.
[11] Arnold Warchał był członkiem założonej w Chicago przez Lizakowskiego emigracyjnej poetyckiej grupy :”Niezapłacony Rent”, swoje teksty zamieszczał też na łamach jego pisma „Dwa Końce Języka”. Drukuje w prasie głównie polonijnej.
[12] A. Warchał, „Poeta czy obrońca kultury polonijnej”, „Dziennik Związkowy” z dn. 2 – 4 grudnia.