Andrzej Wołosewicz – Św. Paweł o poezji

0
391

Andrzej Wołosewicz
 

 

Św. Paweł o poezji

 

malczewski jacek mnich r         Szczerze mówiąc nie wiem, czy św. Paweł powiedział był cokolwiek na temat poezji. Raczej, jak mawiał klasyk, przypuszczam, że wątpię. Skąd więc taki tytuł, skąd taki myślowy zamach? Uzurpacja to i próba odwołania się do autorytetu? Niekoniecznie. O co więc chodzi?

            O następujące słowa św. Pawła: „Litera zabija, a duch ożywia”. Litera, pismo. Poezja to też litera. A mnie te słowa o ożywczym działaniu ducha wobec martwoty litery bardzo pasuję do…. poezji współczesnej, której trochę już się w swoim życiu naczytałem i cały czas szukam dobrego określenia na to, co mi w niej nie pasuje. I to w poezji zauważanej, nagradzanej a nie tej wlewanej bez opamiętania do sieci, na autorskie blogi itd.

            Nie pasuje mi wyraźne zachwianie równowagi między literą, „która zabija” a ożywczym duchem. Dominacja martwych choć często błyskotliwych, nie przeczę, liter w poezji nad literami ewidentnie ożywionymi owym Piotrowym duchem. I mówiąc duch, żeby było jasne, wcale nie myślę o jakiejkolwiek poezji religijnej, tematyka nie ma tu nic do rzeczy. Idzie o to, by poezja była cnotą praktycznego intelektu a nie nieokreślonym wylewem wzruszeń, nawet najszczerszych. Powiedzmy bowiem na koniec tych pouczeń, ale przecież nie moich tylko Piotrowych, że nie kwestionuję tu w najmniejszym stopniu owej szczerości. Jestem jak najdalszy od tego, zbyt wiele naczytałem się poezji do bólu szczerej (chyba hochsztaplerów piszących nieszczerze nie ma zbyt wielu, choć oczywiście socjologicznie tego nie badałem i nie wiem, by ktokolwiek to robił) i tak samo do bólu słabej, by wiedzieć, że ani szczerość nie gwarantuje poziomu ani mu –  w dobrej poezji – nie szkodzi. No to do piór!

            Ale, ale, zanim to zrobimy jedno ostrzeżenie sformułowane przez Thomasa Mertona (to od niego zaczerpnąłem cytat ze św. Pawła), który tak podsumował pewien epizod swego pisarskiego wysiłku: „Ale to, co ja zacząłem pisać, rozrastało się i rozrastało coraz bardziej, aż doszło do pięciuset stron. Z początku tytuł miał brzmieć Cieśnina Dover, później Noc przed bitwą, a wreszcie Labirynt. W ostatecznym kształcie powieść była jednak krótsza i została w połowie napisana na nowo. Posłałem ją do kilku wydawców, ale ku mojemu wielkiemu zmartwieniu nigdy nie doczekała się druku – to znaczy ku mojemu ówczesnemu zmartwieniu, bo dzisiaj gratuluję sobie w pełni, że te strony nigdy nie ukazały się na półkach księgarskich.”

            I jeszcze jedno od tego samego autora: „A jeśli ludzie chcą pisać, muszą przede wszystkim mieć o czym pisać i człowiek mający uczyć ich poprawnej angielszczyzny i dobrego stylu musi się też czuć w obowiązku pokazać studentom, jak trzeba się zainteresować danym przedmiotem, żeby móc coś o nim napisać. Nikt nie nauczy się też pisać, jeżeli nie będzie dużo czytał. I tak kurs poprawnego pisania, jeżeli nie idzie w parze z kursem literatury, powinien przynajmniej wykroić trochę czasu na nauczenie ludzi umiejętności czytania lub przynajmniej zainteresowania się książką.”

            To teraz już wiemy. Idę uczyć się… czytać.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko