Stanisław Grabowski – Niemcewicz i Waszyngton

0
458

STANISŁAW GRABOWSKI
 

 

NIEMCEWICZ I WASZYNGTON

 

ursyn niemcewicz 11Portret Jerzego Waszyngtona po raz pierwszy zobaczyłem na jednodolarowym banknocie podarowanym mi przez mieszkającą w naszym miasteczku „Amerykankę”, to znaczy starszą panią, która na starość powróciła ze Stanów Zjednoczonych do Polski, twierdząc, iż trafiła do raju (sic!), a było to w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku! Czasami pomagałem jej w zakupach i stąd jej hojność. Posiadałem drobne monety angielskie, niemieckie, francuskie i inne potrzebne mi do gry, której nazwy już nie pamiętam, ale taki banknot był mi nieznany. Budził niezdrowe zainteresowanie wielu moich kolegów. Nie wiedziałem co z nim zrobić. Dlatego papierowa jednodolarówka służyła mi jako zakładka do książek. Często też wpatrywałem się w nią, zastanawiając się dlaczego jest na niej tyle różnych symboli, o których znaczeniu nie miałem pojęcia. W końcu zgubiłem ją albo może ktoś mi ją skradł. I w ten sposób rozstałem się z owym symbolem Ameryki, ale jak wiemy, od zaistnienia nie pozwala on o sobie zapomnieć.

        Stany Zjednoczone Ameryki to kraj scalony z trzynastu byłych kolonii, którego wolność i niepodległość została wywalczona po ciężkich znojach i pod przewodnictwem Jerzego Waszyngtona, uznawanego do dziś za bohatera narodowego, wzór republikańskiego przywódcy, symbol patriotyzmu, przedsiębiorczości, dobroci, oszczędności etc. Poznał go osobiście Julian Ursyn Niemcewicz. Tylko pozazdrościć poecie, że w miał w życiu szczęście spotykać się z nieprzeciętnymi osobami, czy wielkimi mężami stanu. Z perspektywy czasu można rzec, że podobne szczęście miał np. Melchior Wańkowicz, także w swoim czasie mieszkaniec Ameryki, choć nie powiodło mu się tam tak dobrze, jak Ursynowi.

To właśnie Niemcewicz, jak czytamy w kompetentnym Wstępie prof. Izabelli Rusinowej do książki Krótka wiadomość o życiu i sprawach Generała Washingtona, był pierwszym w Europie jego biografem. To on w 1803 roku w cyklu Wybór Pisarzów Polskich. Pisma Rozmaite oprócz wierszy zamieścił pierwszą biografię zmarłego w 1799 roku prezydenta „nowego państwa amerykańskiego”. 

I oto staraniem Ursynowskiej Biblioteki Publicznej w serii Kolekcja niemcewiczowska, także dzięki pracy wielu znawców twórczości Niemcewicza oraz wydawnictwa ASPRA-JR, otrzymujemy kolejne wydanie tego dziełka. Dla ścisłości, to szósta pozycja wspomnianej serii, i na pewno na niej się nie skończy.

O Waszyngtonie wiemy dużo z różnych publikacji niekoniecznie autorstwa Longina Pastusiaka, jednak z ciekawością zaglądamy do książki autora Śpiewów historycznych, który gościł w posiadłości prezydenta, rozmawiał z nim, miał także dostęp do jego archiwum. Zatem książka tego wybitnego poety, pamiętnikarza i działacza będącego przeszło pół wieku w służbie społecznej, to nie jest przypomniana po latach ramotka lecz tom, z którym koniecznie należy się zapoznać. Niemcewicz dobrze zapamiętał twórców młodej republiki: Jerzego Waszyngtona, Thomasa Jeffersona i innych ówczesnych polityków amerykańskich. A i w dziennikach Waszyngtona można przeczytać, iż przybysz „z dalekiego kraju” także wbił mu się w pamięć. 

Pobyt w Ameryce w biografii Niemcewicza, było nie było, obywatela amerykańskiego od 1805 roku, stanowi intrygujący jej fragment, obfitujący w niespodziewane relacje, przyjaźnie i podróże, nadto powiązany małżeństwem z wdową Susan Kean z domu Livingston, z życiem na amerykańskiej ówczesnej prowincji. Ale ja nie o tym.

Jaki był Waszyngton zdaniem Niemcewicza?

Z obfitości pochwał poety może wybiorę tylko taki fragment: „Odważny bez junactwa, ludzki bez słabości, wspaniały bez marnotrawienia, ileż razy w ciągu rewolucji nie przyszedł na pomoc nieszczęśliwego, ileż razy odwagi i pięknych nie nagradzał czynów?”. Zachęcam do lektury książki, w której warto dokładnie się zapoznać także z adresem pożegnalnym (Washington’s Farewell Address); Waszyngton powiadomił nim rodaków o swojej rezygnacji z życia publicznego. To tekst, który zawsze powinien być w zasięgu wzroku współczesnych polityków, nawet tych z Brukseli.

A jak go po raz pierwszy spostrzegł Niemcewicz, dokładnie 21 maja 1798 roku? „Portrety, którem widział w Europie, nie bardzo są podobne do niego: ma wzrostu około sześciu stóp, w sobie mężny i silny, nos pociągły, oczy niebieskie, niższa część twarzy, osobliwie szczęki wklęsłe, gęste włosy, słowem Iam Senior, sed cruda Deo viridisque senectus”. We wspomnianym Wstępie czytamy, że pisarz zarysował również jego postać w poetyckim Liście do Karola Kniaziewicza, przyjaciela z lat kadeckich. Warto z niego przytoczyć choćby ten fragment, w którym poeta opowiadając o losie Polski pod zaborami, spostrzegł, iż:

 

Stoczyła się łza rzewna po starca jagodach.

O łzo! coś chlubne dla nas dowodziła żale,

Czemum cię zawrzeć nie mógł w kosztownym krysztale!

Chlubnym byłabyś świadkiem, zbyt rzewnym wspomnieniem

Że Mąż wielki zapłakał nad Polski zniszczeniem.

 

Widać więc raz jeszcze jaką idee fixe zajmował się Niemcewicz przez całe życie, jak bardzo bliski był mu los Polski, gdziekolwiek był i z kimkolwiek się spotykał. Zaiste, pięknie ujął tę jego rolę Stefan Witwicki pisząc: „wcielony naród, człowiek-Polska”.

Niemcewicz pokazuje nam Jerzego Waszyngtona nie tylko jako wodza niepospolitego, któremu nie były potrzebne wojskowe studia, ale także jako gospodarza mądrze zarządzającego swymi dobrami m.in. w Mount Vernon, które poeta bardzo dokładnie dla nas opisał. Jednak należy pamiętać, iż 11.000 morgów, jakie b. prezydent posiadał, nie czyniły go wyjątkowym bogaczem. W XVIII czy XIX wieku osadnicy na ziemi leżącej między dwoma ocenami mogli powiększać swoje posiadłości bez większych problemów.   

Doceniając militarne triumfy gen. Waszyngtona Niemcewicz zauważa także ciemną stronę rewolucji amerykańskiej, kiedy np. pisze: „Nieraz milicje niepłatne, długo cierpiąc głód, niedostatek ubioru, a nawet i obuwia, albo porzucały obóz i rozchodziły się po domach, albo też zbrojnie i w postaci buntu dopominały o swą należność”. Jednak Jerzy Waszyngton posiadał talenty nie tylko wodzowskie czy przywódcze, ale także dyplomatyczne, koncyliacyjne, i stąd ostateczne zwycięstwo tych, którzy przeciwstawili się Anglikom, czego początkiem było w grudniu 1773 roku, w bostońskim porcie, zatopienie angielskiego ładunku herbaty przez konspiratorów z organizacji „Synowie wolności”.

Niemcewicz biografię Waszyngtona niejako ułożył z różnych jego pism i przemówień, nadto z wypisów z dziennika, jaki prowadził w Ameryce. I w tych fragmentach książki najlepiej widać jego barwny styl, jego spostrzegawczość i ciekawość, żeby wszystkiego dotknąć, wszystko zobaczyć, także refleks. Z tego bogactwa obserwacji Niemcewicza, pamiętając o nieśmiertelnej powieści pt. Chata wuja Toma, zacytuję taki fragment: „Weszliśmy także do nędznych lepianek Murzynów, mąż i żona na biednym spoczywają łożu, dzieci na ziemi, mały komin, niektóre kuchenne naczynia, stół, zamiast stołków niskie pieńki, składały ich sprzęty, lecz wśród tego ubóstwa filiżanki i imbryczek do herbaty. Chłopiec mający lat 15 leżał na ziemi w ciężkich konwulsjach; Generał dowiedziawszy się o tym wraz posłał po doktora […]”.

Z kolei w przytoczonej przez Niemcewicza kopii Listu Tomasza Law do Brata pisanego stykamy się z najsmutniejszą ze smutnych wiadomością: „Ameryka straciła swego bohatera i największego człowieka. Duszenie w gardle (es-quinancie) porwało go w sobotę około godziny drugiej z rana, i zakończyło bieg życia jego około godziny 11 w wieczór po bolesnym pasowaniu się blisko godzin 19”.

 Stało się to dokładnie 14 grudnia 1799 roku.

W post scriptum do tego Listu czytamy: „Generał zostawił mieszkanie swe w Mount Vernon i 4000 morgów gruntu synowcowi swojemu Bushrod Washington, zapisał 50 akcji w Kompanii Kanału Potomacu dla szkoły głównej w Washington City. Tysiąc funtów (funt monety Wirginii uczyni około 30 złotych polskich) na szkoły w Aleksandrii. Wszystkich Murzynów swoich darował wolnością, młodych w szkołach uczyć zalecił […]”.

W 171 przypisie, a książka została opatrzona dokładnymi i licznymi przypisami, za co wydawcy chwała, czytamy, iż Bushrod Washington (1762–1829) był „federalistą, prawnikiem i sędzią Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, jednym z organizatorów American Colonization Society”.

Do książki dołączono List Juliana Ursyna Niemcewicza do Jerzego Waszyngtona, krótki tekst Izabeli Czartoryskiej pt. Opisanie Washingtona oraz artykuł Rola Juliana Ursyna Niemcewicza w upowszechnieniu kultu Jerzego Waszyngtona w Domu Gotyckim w Puławach autorstwa Piotra Sypczuka.

Wspomniałem, iż dziecięciem będąc wielokrotnie wpatrywałem się w znaki na papierowej jednodolarówce z portretem „po dwakroć obranego” amerykańskiego prezydenta, nie rozumiejąc ich. Dziś wiem, że były to znaki masońskie. Jerzy Waszyngton przystąpił do loży masońskiej we Fredericksburgu w listopadzie 1752 roku, fartuch masoński założył np. podczas kładzenia kamienia węgielnego pod Kapitol, i że Stany Zjednoczone stworzyli właściwie wolnomularze, ale to temat na inną okazję.

Poza solidnymi przypisami książkę wzbogacają także indeks nazwisk oraz ilustracje. 

 

___________________________

Julian Ursyn Niemcewicz, Krótka wiadomość o życiu i sprawach Generała Washingtona, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2014

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko