Anna Ciupińska – A ja protestuję!

0
270

Anna Ciupińska

Zamysłem Boga było stworzenie człowieka na

własne podobieństwo, jednak człowiek  na

przodka wybrał małpę. Dlaczego? Była mu bliższa

intelektualnie…


A ja protestuję!


Maria Wollenberg-Kluza


Głód czytania i poznawania świata jest nałogiem. Kto raz sięgnął po książkę – prędzej czy później sięgnie ponownie. Tylko zadaję sobie pytanie, dokąd po nią pójdzie, skoro to właśnie likwidacja bibliotek staje się nałogiem tych, którzy mają w tym kraju coś do powiedzenia? Wystarczy zajrzeć w jakikolwiek budżet gminy i jego wykonanie, a staje się jasnym, jak słońce, że obcina się głównie środki na kulturę w tym na biblioteki w szczególności.


Daliśmy się opętać konsumpcjonizmowi – rządzi pieniądz. Najważniejsze jest mieć- być – jest passe. To, co w mniemaniu nie tylko ekonomistów, nie przynosi realnego dochodu – musi zostać unicestwione bez względu na późniejsze koszty. A będą ogromne, bowiem wyjście z wtórnego analfabetyzmu będzie nas – czyli społeczeństwo – słono kosztowało. O tym smutnym poniekąd fakcie zdaje się wielu  nie pamiętać, bowiem to nie ich budżet będzie obciążony. Słabnąca popularność książek w polskich domach idealnie wpasowuje się w niecne plany polityków dotyczące likwidacji bibliotek. Może również dlatego, że sami mają podstawowe braki edukacyjne.


Jednym z efektów braku kontaktu z książką  jest zanik umiejętności pisania zdań złożonych, a brak czytania ze zrozumieniem zatacza coraz szersze kręgi również wśród ludzi z wyższym wykształceniem.


Nikt nie liczy korzyści płynących z posiadania chociażby najskromniej wyposażonej biblioteki, gdzie można zaczytywać się do woli książkami, których próżno by szukać w przeciętnym domu.


Dopadła nas bieda intelektualna bowiem książek czytamy zdecydowanie za mało, dlatego pracownicy bibliotek dwoją się i troją by przyciągnąć jak najwięcej dzieci i młodzieży, ze wszystkich sił próbując  szczepić w ich sercach miłość do książek. Bo jak mówi stare przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.”


*


Wypowiadamy się coraz błędniej, operujemy językowymi skrótami, myślimy narzuconymi schematami, zamiast czytać lektury, oglądamy ich ekranizacje wyreżyserowane według wyobraźni oraz punktu widzenia innego człowieka. Wystarczy tylko przeczytać książkę, a potem obejrzeć  film. I wszystko jasne! Jego wymyślona aleja, nie jest moją aleją, jego tok myślenia mija się z moim, jego bohaterowie nie są moimi. A zatem?


Zadziwiającym jest, iż ponosząc ogromne nakłady na ekologię ziemską, jednocześnie karygodnie zaniedbujemy własną – umysłową. Trzylatki potrafią wymienić liczące się na świecie marki zabawek czy ubranek, jednak zupełnie nie znają wierszyków i nie potrafią powiedzieć jak się nazywają, nie wspominając już o podaniu prawidłowego adresu. Starsze nie mają pojęcia, kto jest autorem  „Lokomotywy, Dzika czy Lisa”  Dzisiejsze mamy również niewiele wiedzą  – wystarczy zapytać kim był Aleksander Dumas czy Umberto Eco… O ich dorobek nawet nie śmiem. Za to doskonale są zorientowane  w wieku celebrytek, z kim śpią i która poprawiła skalpelem urodę. Tę wiedzę czerpią z nagminnie kupowanej taniej prasy, która niczego istotnego nie wnosi. Bo teksty krótkie, zdania proste i myśleć nie ma nad czym.


Tatusiowie też nie lepsi. Marki samochodów – owszem wymienią, marki piwa – jak najbardziej, nazwiska i sposób rozstawienia zawodników na boisku nawet w środku nocy mogą cytować. Tylko kto to był Lem nie wiedzą  sądząc, że kuzyn Lenina…


Lenistwo intelektualne jest przerażające. Dokłada się do tego zatrważającego stanu w szczególności internet. Gromadząc ogromne pokłady wiedzy jednocześnie dysponuje  jeszcze większymi pokładami śmieci, które już drugiego dnia od pojawienia się, tracą na aktualności. Kto nie potrafi odróżnić ziarna od plew  jest wchłaniany przez wirtualny świat. Lekki, łatwy i przyjemny, a co najważniejsze: będący na wyciągnięcie ręki. Bez wychodzenia z domu…


Czytanie poszerza horyzonty, rozbudza ciekawość i pragnienie poznawania. Uczy, jednocześnie wychowując.  Książka, to nie tylko okładka i zadrukowane  kartki. To wiedza, szelest przewracanej strony, zapach i niepowtarzalne emocje. Ona nie narzuca zdania, pozwala na własną refleksję, a co najważniejsze – zawsze i w każdej sytuacji można ją mieć przy sobie. I ten komfort dają nam właśnie biblioteki.


*


Dlaczego elity rządzące nam to robią? Dlaczego systematycznie, pod płaszczykiem demokracji, zubażają kulturalnie naród? Obcinając dotacje i etaty w bibliotekach powodują, iż powoli owe –  jedynie czasami dostępne – przybytki kultury, niezauważenie przestają istnieć. Postępująca eutanazja kulturalna wolno acz nieubłaganie czyni nas troglodytami.


Dlaczego  godzimy się na takie działania? przecież wystarczy wejść w środowisko młodzieży, by załamać ręce nad przyszłością naszego dziedzictwa jakim jest właśnie język, który obecnie i z błogosławieństwem wielu Polaków ewoluuje w zgoła niewiadomym kierunku. A właściwie, to w bardzo dobrze wiadomym.


Postępująca ewolucja jest bliska apogeum. Wyżej nie wejdziemy, bowiem koło się zamyka. Mam przeczucie, że za kilka dekad wrócimy do pisma rysunkowego, myśleć przestaniemy w ogóle, a usta otwierać się nam będą tylko do przekleństw, bowiem sztuka konwersacji też dziwnym trafem zanika.


I tu z ogromną przykrością dochodzę do takiej konkluzji: niszcząc bibliotekę, niszczysz swoje dziedzictwo. Jesteś w stanie unieść ten ciężar? Czy może robisz to w trosce o Polaków bezmyślny człowiecze? A może myślisz, że analfabetami łatwiej sterować?


Zanim zamkniesz kolejną bibliotekę i zamienisz ją na jakiś nikomu niepotrzebny sklep bądź inny nie przybytek –  idź do owej czynnej jeszcze biblioteki i poczytaj o Polakach, co to pisać i czytać nie umieli, ale upomnieć się w końcu o swoje – zawsze potrafili! 


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko