Stanisław Dłuski – Poznawanie Przybosia

0
348

Stanisław Dłuski



Poznawanie Przybosia

 

przybos1

Z Julianem Przybosiem zawsze miałem problem, w latach dziewięćdziesiątych zamieściłem o nim dwa krytyczne teksty w „Zeszytach Literackich” i „Dekadzie Literackiej”, przede wszystkim odrzucał mnie jego racjonalizm, optymizm cywilizacyjny i widzenie w człowieku ostatecznej instancji moralnej, więc jest to dla mnie w istocie spór światopoglądowy, bo wartości poezji nie można sprowadzić tylko do odkryć formalnych, sprawnego warsztatu, doskonałości artystycznej. Autor W głąb las miał i ma swoich oddanych wielbicieli, jak na przykład Edwarda Balcerzana czy Bogusława Kierca, ale też Czesław Miłosz w „Traktacie poetyckim”  ironicznie stwierdził, że „żadne szaleństwo serca mu nie zżarło”. Co zostało z jego optymizmu cywilizacyjnego, z bezkrytycznej wiary w człowieka?

Cały XX wiek pokazał ogrom zbrodni, oświeceniowa i pozytywistyczna wiara w obliczu Holocaustu legła w gruzach. Kiedy poeci Drugiej Awangardy, Witkacy czy Marian Zdziechowski zapowiadali zbliżającą się Apokalipsę, Przyboś pisał o „świetlanej przyszłości”, zresztą po wojnie, świetnie się odnalazł w porządku komunistycznym, w Rzeszowie był szefem propagandy, później dyplomatą w Szwajcarii. Kazał w testamencie pochować się w Gwoźnicy Górnej na wzgórzu Patra i tylko przypadek sprawił, że jego grób ostatecznie znalazł się przy wejściu na cmentarz. Świecki pogrzeb w 1970 roku spowodował, że cała wieś obróciła się przeciwko poecie, który przecież – przyznajmy uczciwie – rozsławił i opisał tę wieś w swojej twórczości. Na grobie Przybosia brak krzyża, ale znalazły się znaczące słowa poety, które kierują uwagę w stronę mitów solarnych i wrażliwości mistycznej:


„Zamówiłem na ziemi stos dla siebie u słońca.

Mowo, niesłowną jasność

ocal”


Czy słońce było dla niego osobą, istotą myślącą, prasłowiańskim bogiem? „Ziemia nieść mnie będzie w wieczność koło słońca” (Słońce ze wzgórz Gwoźnicy). Ten Przyboś, który odchodzi od fascynacji cywilizacją i postępem, a zbliża się do mistycznej niewyrażalności, do mitów tellurycznych i solarnych, wydaje mi się dzisiaj najbardziej wiarygodny i aktualny dla człowieka zagubionego w labiryncie XXI wieku. Kiedy powraca do dzieciństwa, prymarnych obrazów i  zwraca się do nieżyjącej matki:


„Słyszę…

To Matka,

ona z głębi wytyka mi tkliwie

w wykukanym z przeszłości dzieciństwie

– tak jak drzewiej – roślinkę – na nowo:

niepowtórną jedyność kwiatka”

(W głąb las [II])


Czy laicka postawa poety nie pęka w momencie, kiedy odsłania przed nami tajemnice bytu i uwagę zagubionego człowieka kieruje w stronę niewyrażalnego. Nie przeceniajmy  deklaracji samego autora, bo daimonion prowadzi rękę i rozum w kierunku odwiecznych mitów, w stronę pytań metafizycznych, czy wręcz religijnych.


przybos3

© Bogdan Łopieński: Julian Przyboś, Osieki, 1965.


Zapiski bez daty, wydane w 1970 roku, przynoszą całą gamę poglądów, od jednoznacznych deklaracji światopoglądowych po fragmenty, które mają charakter hierofanii, mistycznych przeżyć w spotkaniu z naturą. Wydaje się, że to, co zasadniczo różniło Przybosia od tzw. Drugiej Awangardy, to stosunek do idei postępu; pierwszy widział w postępie potwierdzenie wielkości i potęgi ludzkiego rozumu, zadanie współczesnego społeczeństwa, z kolei katastrofiści widzieli w postępie przyczynę zaniku „uczuć metafizycznych” w sztuce, religii i filozofii. Zadaniem marksistowskiego krytyka, uważał poeta, jest „zbadać dokładnie, procentowo, co w dziele sztuki służyło sprawie postępu, i być może na tej podstawie zdołałby dowieść, że dzieło, w którym przeważają elementy postępowe, dzięki temu, dzięki tej przewadze, jest piękne…” (s.74-75).


Obok jednoznacznych deklaracji niewiary i krytyki chrześcijaństwa, mamy jednak niezwykłe przeżycia tego, co święte, niewyrażalne, w zetknięciu z urodą świata widzialnego. Podczas trzeciego pobytu w Brugii odnotowuje niezwykłe przeżycie miejsca, mające wiele wspólnego z autentycznym przeżyciem religijnym:


„Byłem wtedy – jak to nazwać – wybuchowym skupieniem wstrzymanym atakiem zmysłów wzroku i dotyku, takim natężeniem uczucia – jak je nazwać? – uczucia dziwu metafizycznego, że… wiedziałem, więcej: jakby odsłonięto przede mną jądro rzeczy, obnażono ich istotę…”.


przybos2Niewidzialne objawia się w widzialnym. Czy nie miała racji Simone Weil, że samo skupienie jest formą modlitwy?


Przyboś, jak każdy wybitny poeta, był pełen sprzeczności, w deklaracjach do końca wyznawał wiarę w rozum człowieka, na początku zafascynowany postępem i cywilizacją maszyn, później wraca do źródeł, do Matki-Ziemi i tajemnicy natury, pełen zadziwienia nad fenomenem świata.


3 lipca – 4 sierpnia 2015





Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko