Katarzyna Wójcik – „Miedzianka znikła”?

0
87

Katarzyna Wójcik



„Miedzianka znikła”?

 

miedziankaMiedziankę odkrywałam cztery razy. Czwarty raz kilkanaście dni temu, kiedy ukazało się jej trzecie wydanie.

 

„Miedzianka. Historia znikania” reportera i fotografa Filipa Springera to wnikliwy reportaż, który nie daje spokoju, dopóki nie przeczyta się go w całości – trzyma w napięciu lepiej niż niejeden kryminał i powoduje, że czytelnik czuje się niemalże jak poszukiwacz skarbów (których w Miedziance wcale nie brakowało). To też debiut literacki Springera – od czasu ukazania się pierwszego wydania w 2011 roku zdążył napisać trzy książki o polskiej architekturze i przestrzeni („Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL”; „Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach” oraz „Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni”). Wszystkie je łączy ten sam niezobowiązujący styl, bardzo czytelny przekaz treści oraz historia. Historia miejsc, ich przemian, żyjących w nich ludzi. Bo Springer to przede wszystkim biograf miejsc.

 

Czy miasteczko może zniknąć? Zapaść się pod ziemię? I to w XX wieku? Może. Czy powodem tego było dokonane przed wiekami bratobójstwo, które rzekomo ściągnęło na tę niewielką miejscowość klątwę? Czy może złoża miedzi i uranu, ukryte wewnątrz góry, na której Miedzianka wyrosła? Nie wiadomo (wydaje się, że bardziej prawdopodobna jest druga wersja. A może zniknęła trochę przez klątwę, a trochę przez gęstą sieć podziemnych korytarzy, drążonych przez górników?).

 

„Pewnego dnia konie ciągnące pług po polu pana Franzkiego zapadają się w ziemi po piersi i wydają z siebie tak przerażający kwik, że ci, którzy są akurat w pobliżu, rzucają swoją robotę i wybiegają na pole z pobladłymi twarzami. Tylko niektórzy mają odwagę ruszyć z pomocą i ratować zwierzęta, inni patrzą z daleka na wystające z ziemi końskie łby i niezwykłe, lejkowate zapadlisko wokół nich”.

 

Wiadomo jednak że historia tego miejsca jest historią Niemców i Polaków. Protestantów i katolików, których kościoły w Miedziance stały niemal obok siebie. Historią grobu niemieckiego rycerza (który w rzeczywistości był policjantem i miał na nazwisko Ueberschaer), przyrodnika Paula Sintenisa i górników-hochsztaplerów z których jeden „chcąc udowodnić nowemu królowi, Fryderykowi Wielkiemu, że w tutejszych kopalniach są obiecujące złoża kobaltu, przywozi ten cenny surowiec aż z Saksonii i na nowo »wydobywa« z miejscowych sztolni”. To historia najmniejszego miasteczka w Prusach, mającego swoją aptekę, restaurację z winiarnią, urząd pocztowy i swoje „złoto”, produkowane w miejscowym browarze. I kopalni uranu, której w Miedziance oficjalnie nie było.

 

„Najdłużej znikał kościół. (…) Najpierw z wnętrza znika najcenniejsze wyposażenie. (…) Nie trwa to długo. W ciągu kilku miesięcy wnętrze świątyni zostaje dokładnie ogołocone. (…) Zaraz potem pod ziemię zapada się jedna ze ścian. Po prostu którejś nocy ziemia otwiera się i pochłania kawałek kościoła. Rano nieliczni mieszkańcy ze zdumieniem stwierdzają, że teraz do zrujnowanego wnętrza świątyni można zajrzeć nie tylko przez powybijane kamieniami okna.”

 

Znikała kilka razy. Przetrwała dwie wojny, kilka pożarów, Wielki Kryzys, komunistów. Właściwie trudno stwierdzić od czego to znikanie zaczęło się naprawdę – od domku Ueberschaera, czy od budynku kuźni Preusa i kupca Reimanna, czy może od czereśni w ogrodzie Czaplów. Jedno jest pewne – Miedzianka zniknęła. A może wcale nie? Kiedy czytałam „Miedziankę” po raz pierwszy cztery lata temu zastanawiałam się, czy Springer wskrzesił to miasteczko. Teraz już wiem. Wskrzesił. Dowodem na to jest trzecie wydanie książki. „Miedzianka zniknęła, ale nadal jest”.

 

„Miedzianka. Historia znikania”, Filip Springer, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.

 

Katarzyna Wójcik


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko