Jan Stanisław Smalewski – Jedzie pociąg z daleka

0
170

Jan Stanisław Smalewski



Jedzie pociąg z daleka

 

 

Olga BoznańskaPani premier Ewa Kopacz powinna wiedzieć, że mimo atrakcji podróży pociągiem, metoda tego rodzaju podróżowania niesie za sobą wiele ryzyka. Przede wszystkim ograniczają nas trasy, inaczej mówiąc tory, po których pociąg się przemieszcza. Zatem mimo szczerych chęci nie wszędzie można pociągiem dojechać, nie wszystko zobaczyć, a jeszcze mniej załatwić.

Gdyby pani premier była mężczyzną osobiście doradzałbym podróż rowerem, gdyż ten środek lokomocji jest bardziej mobilny i można nim dotrzeć gdzie tylko dusza zapragnie.

            Oczywiście liczy się wygoda. Jak śpiewała Maryla Rodowicz „Wsiąść do pociągu byle jakiego”, a do tego jeśli się jest na takim stanowisku, „nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet”, pozostaje wymowna satysfakcja przemieszczania się na dalekie odległości, w nieznane, ku przygodzie, ku szczęściu.

            No właśnie. Tak rokują słowa piosenki, ale czy tak jest w rzeczywistości? Czy metoda kontaktowania się z wyborcami, jaką zafundowała sobie w tegoroczne wakacje nasza pani premier, jest rzeczywiście atrakcyjną formą poszukiwania przygód, które prowadzą do szczęścia, do spełnienia marzeń? Które odkrywając nieznane przestrzenie, w tym ludzkiej egzystencji tego kraju – zielonej wyspy na mapie współczesnej Europy – Europy stagnacji i wielorakich kłopotów, dadzą Jej zadowolenie z tej niecodziennej, długiej, a zatem i zapewne męczącej podróży? Osobiście wątpię.

            No cóż. Słowo się rzekło, albo jak dopowiada stare porzekadło: Słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Pani premier wsiadła do pociągu byle jakiego i teraz tak szybko z niego wysiąść nie może. Niech się martwią kolejarze, by zapewnić Jej wygodę podróży, niech się martwi ochrona, by było Jej bezpiecznie, niech się martwi cały sztab wyborczy, który już takiego lekkiego życia nie ma jak ten, co organizował kampanię wyborczą prezydentowi Komorowskiemu. Niech martwią się też podwładni, których na określonej trasie pani premier przy okazji mogłaby odwiedzić, pytając: „Macie wakacje? Jakie wakacje panie i panowie, jak ja tu ciężko na was pracuję?!”. Gdy dla was tłukę się pociągami po kraju usiłując udowodnić narodowi, że to najlepszy pomysł na naszą wygraną. Z pociągu można wyskoczyć w każdej chwili w każdym miejscu, wystarczy tylko pociągnąć za hamulec. – I rozrzucić kiełbasę wyborczą.

            Jeździłem kiedyś i ja pociągami. I przyznam, że był też czas, gdy dla mnie podróż pociągiem stanowiła wyzwanie nie byle jakie. Pociąg kojarzył mi się wtedy z wolnością, przestrzenią i oderwaniem od codzienności. – Pierwszy raz nad morze, pierwszy raz w góry, pierwszy raz do rodziny, który mieszkała bardzo, ale to bardzo daleko…

A potem przyszedł czas, gdy mieszkanie miałem we Wrocławiu, a pracę w Brzegu i musiałem codziennie kursować pomiędzy tymi wyznaczonymi mi na mapie życia punktami. Wierzycie, że podróżowanie pociągiem stało się dla mnie koszmarem?

            Oczywiście, że w końcu przyszedł i w moim życiu czas na samochód. Jaka to była wygoda. Jaki komfort. To już nie tylko to, że przestały być ważne te przysłowiowe chwile, dwie minuty które gdy spóźniłeś się na pociąg, mogłeś zaliczyć do na równi ważnych z całym straconym dniem.

            No i ta wygoda podjazdu wszędzie, gdzie dusza zapragnie: pod CPN, pod bar szybkiej obsługi, motel, jezioro bądź rzekę, do sklepu z robakami i sprzętem wędkarskim, do szpitala i jak trzeba na cmentarz także.

            Siedzę czasami przed telewizorem i wpatruję się w porze dziennika TVP w ekran, i własnym oczom nie wierzę. – Jak ta nasza pani premier musi się męczyć, wybierając taką podróż po Polsce na czas wakacji? Ba, nawet na dłużej. Znamy już przecież od połowy lipca datę wyborów parlamentarnych i możemy policzyć, że ta jej podróż będzie o wiele dłuższa, niż liczy sobie Trasa Trans-Syberyjska. Że to zapewne będzie długaśne podróżowanie po plątaninie sieci pajęczej trakcji PKP oplatającej cały kraj; sieci, w którą może nam pani premier wpaść i pozostać tam na zawsze: bowiem ten pająk POCIĄG ją pokona.

            Gdyby tak się stało i cały ten zabieg wymyślnego podróżowania po Polsce pociągiem, okazałby się nieprzydatny, gdyby ten pomysł nie wypalił? Gdyby cały trud męczarni wsłuchiwania się w miarowy stukot kół po wytartych szynach kolejowych trakcji nie przyniósł oczekiwań partii rządzącej, już sobie wyobrażam, jakiego wstrętu, jakiej transo-fobii nabawiłaby się nasza premier na całe życie.

Czy wsiadłaby kiedykolwiek jeszcze do pociągu, nucąc sobie „Wsiąść do pociągu byle jakiego…”? Wątpię.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko