Poczta literacka
Dziś z zupełnym zdumieniem stwierdziłem, że przekwitły lipy. A przecież dopiero przed chwilą na żuławskich polach żółcił się i cudownie pachniał rzepak. Kąty Rybackie wypełniły opalone nagusy, dziewczyny zaczęły przyciągać wzrok mężczyzn, a ja, cholera w tym momencie muszę usiąść do ogromnej sterty listów i grzebiąc w nich, zapominać o tym co się na świecie dzieje. Wiadomo, jeden czuwa, drugi kradnie, trzeci i czwarty tyra a i tak na swoje wychodzi polityk, nawet, kiedy jest to coś malutkiego, gminnego lub powiatowego. O bonzach politycznych z pierwszych stron nie wspomnę. Boć twierdzą, że są jak żona Cezara, choć około czterdziestu milionów obywateli naszego, cudownego kraju uważa, że mają oni tyle wspólnego z żoną Cezara, co słoń z mrówką.
Mrówko, mrówko słoń powiada, zagłosuj dziś na mnie
A ja jutro cię dopieszczę, cudnie będzie, ładnie.
Kiedy tylko mnie wybierzesz, rozpocznę grę wstępną
No a potem się zobaczy, co z tobą i ze mną.
Pani Joanno M. z Krakowa, wzruszyła mnie Pani swoimi „wierszowanym opowieściami” z podtekstem polityczno – seksualnym, jak napisała Pani w liście do mnie. Zrozumiałem, że wyborcy są obiektem pożądań przed i zbędnym balastem po. Domyślałem się tego już wcześniej, ale jakoś trudno było mi to wyartykułować. Dziś pozwoliłem sobie opublikować jeden Pani wierszyk, rozumiejąc, że następne opublikuję wtedy, kiedy dzisiejsza opozycja przejmie władzę. Cała brać dziennikarska już się na to szykuje, a ja nie mogę?
Ale im wtedy dokopiemy, no nie?
Artur Sandauer powiedział kiedyś, że gdy odwaga tanieje to drożeje rozum. Odważnych nam przybywa, znak to, że rozum podrożał.
Ta sentencja towarzyszy mi od lat i choć Artur Sandauer, świetny krytyk literacki, pisarz sam w stanie wojennym jej się sprzeniewierzył, toć przecież trafności temu tekścikowi odmówić trudno. Nie wiem, czy wielu ludzi pamięta Artura Sandauera, wielu młodych już nic o nim nie wie, więcej zapewne wiedzą o jego synu, który z ogromnym uporem godnym podziwu, chce unormalnić naszą służbę zdrowia. Zatem ucieszył mnie Pan Witold F z Olsztyna, który przysłał mi garść swoich wierszyków z wyraźnym podtekstem politycznym
Wszyscy wokół kręcą lody jest upalne lato
Tylko Jaruś stoi w kącie i wciąż patrzy na to
Wkrótce Jaruś tak urośnie zabawki zabierze
No a lody się rozpuszczą zostaną pacierze
Pomodlimy się wokoło a wielu już w kiciu
Żeby wszystko powróciło sens nadało życiu
Panie Witoldzie, proszę mi wybaczyć, że dalszej części wiersza nie opublikuję, bo wyliczanka nazwisk, kto ma być w tym kiciu, jest powszechnie znana i można się z nią zapoznać na każdym dyskusyjnym forum politycznym.
I tak wchodzimy powoli w środek lata, niektórzy skończyli już urlop, wrócili do ciężkiej pracy, wspominają z radością swój pobyt nad morzem lub w górach, inni, może i inne rozpamiętują minione dni zgodnie z tekstem piosenki – ty zapomnisz o letniej przygodzie…
Obiecałeś, zapewniałeś, oszukałeś
Ja rozumiem – nie kochałeś
No to po co wciąż gadałeś
Że mi domek wybudujesz
Rzucisz żonę całe życie zmodulujesz
Kochaj mnie
Nie pożałujesz
Będę ci do śmierci wierny
Przez wakacje mnie mamiłeś
No a teraz porzuciłeś
Telefonów nie odbierasz
Pewnie jakąś zdzirę zdzierasz…
Pani Danielo z Katowic, zaraz zdzirę, człowiek wrócił do żony, dzieci, może znów jest cudownym mężem i ojcem. Serdecznie współczuję Pani, zwłaszcza, że jak mi Pani napisała, obiecał Pani, że wybuduje jej domek, potem, że założy dla niej agroturystykę, a zdaję się, że na końcu zapewnił, iż wynajmie dla Pani dwa pokoje z kuchnią i będzie dawał, co miesiąc 1500 zł. na luksusowe życie. Z tymi luksusami to chyba Pani ciut ciut przesadziła, choć przyznam, że człowiek był wyjątkowo szczodry.
Przepraszam za delikatne poprawienie ortografii w Pani wierszyku. Publikuję go dlatego, że chcę Pani pomóc, bo Pani sądzi, że po przeczytaniu tego listu może odbierze telefon zwłaszcza, że jak pani napisała, stale w internecie czytał nasz tygodnik i „gadał wierszem” Oby.
I wreszcie mój cudowny, ulubiony autor, niezmordowanie przysyłający mi swoje wiersze. Tym razem pyta mnie Pan Franciszek W. o jakość swojej pisaniny, czy mógłbym napisać coś więcej, dokonać analizy.
A po co Panie Franciszku, pragnę zapytać, ja profan mam oceniać te wiersze? Wszak one same bronią się doskonale, dają mi, jako czytelnikowi tyle wzruszeń, radości, rzeczy niepowszechnych…
Czy wystarczy Panu, moje zapewnienie, że wcześniej, czy później wszystkie one po kolei znajdą się w mojej poczcie literackiej. Niech inni też mają radość i pożytek z Pana twórczości.
Impotent
nie czczę już słów
ostatnie pieśni wybrzmiały wraz ze zmierzchem przymiotnej nocy
a odkąd wolfram pod nosem mi rośnie zniknęły ciemne kąty
Czas zgasił światło lub przestał rzucać cień
ewolucja warunkuje czcze słowa
Czas urodził bezpłodny dzień
I jeśli Pana ani Państwa nie nudzę, jeszcze jeden wiersz pozwolę sobie zaprezentować.
bal pogrzebowy
czasem brakuje oddechu słów
gdy znów
słychać walca takt
ten taniec tak
zalatuje trupem Chopina
że w bal zaraz odejdę
fúnebre
Nie ma co, zaimponował mi Pan tym wierszem i zaskoczył tym funebre, zwłaszcza że kompletnie nie wiem, co to znaczy.
Tak to jest, Drogi Panie Franciszku, kiedy wiersze rzuca się w tłum, który nie jest tego wart i kompletnie nie potrafi docenić funebre.
Pani Małgorzata M z Wałbrzycha, proszę o jeszcze kilka wierszy. To samo dotyczy Pani Joanny z Szczecinka i Antoniego P. z Gdańska.
Z innych propozycji nie skorzystamy