Z sterty przysłanych wierszy wyławiam te, które intrygują, napisane są z nerwem i fantazją prawie ułańską. Często widzę w nich zapowiedź wielkiego talentu na miarę Szymborskiej, Różewicza, nie pomijając moich kolegów i oczywiście mnie, człowieka niezwykle skromnego, co stanowi wiedzę powszechną.
Pan Adam G. przysłał mi niezwykle czarujący list z załączonym wierszem, który przytaczam w wersji oryginalnej:
Dzień dobry, od jakiegoś czasu jestem częstym bywalcem na państwa stronie internetowej.
Pisanie wierszy jest dla mnie tylko hobby także nie uważam się za nową Szymborską aczkolwiek pomyślałem że zawsze można spróbować, z tej też przyczyny stwierdziłem że może ten wiersz jest wart opublikowania.
Blask
Chcę spłonąć w stosie niewiernych ze złota,
Wytrawić biały marmur i czyste łzy blaskiem.
Świat milczy w białej pustce a ja krzyczę,
bo wiem że kwiat zakrył mi oczy listkiem.
Potrafię kochać tylko poza jawą i snem,
W tajemnicy nawet przed samym sobą.
Czy to jawa? Sen? Widmo, złorzeczenie?
Na Boga niech ktoś mnie obudzi,
bo sen gryzie jak dym w oczy
Panie Adamie kochany, mi też nie udało się ustalić czy to jest jawa, czy sen. Może moi Szanowni Czytelnicy, a w tym wypadku także Pańscy, potrafią być bardziej spostrzegawczy i ustalą bez żadnych wątpliwości, co to jest – jawa, sen, widmo, złorzeczenie?
Mnie gnębi także jeszcze coś innego, jak można kochać poza jawą i snem? Pytanie trudne, myślę że ci którzy czytają Freuda, Junga i temu podobnych, potrafią odpowiedzieć na nie. Ja pasuję, za słabe mam w głowie styki na łączach, mogą się przegrzać i kto wtedy dokończy za mnie pocztę literacką?
W każdym razie, Panie Adamie, swoje zadanie spełniłem, wiersz opublikowałem, ciesząc się, że jest pan jak żołnierz, który choć szeregowy, to buławę ma w plecaku i wkrótce dogoni, może prześcignie Wisławę Szymborską.
Pani Mariola z Olsztyna, zadała mi pytanie prywatne:
Czy pan słodki redaktorze w wiersze swoje zagrzebany
Może czasem odpowiedzieć o swe prywatne stany
Czy gdzieś żona w domu czeka, przyjaciółek całe grono
Jestem bowiem nowoczesną i kobietą wyzwoloną
Dalej nie przytoczę, zrobiły mi się czerwone uszy, bo jak inaczej, kiedy napisała do mnie kobieta wyzwolone, pisząc bez ogródek, co ma na myśli. Mogę tylko odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że moja żona, kobieta zaborcza, nie dopuszcza żadnych przyjaciółek do mnie, w ten sposób krzywdząc mnie okrutnie jako pisarza, pozbawiając weny twórczej, która tak bardzo jest potrzebna przy pisaniu wierszy.
Po tym prywatnym wtręcie przechodzę do wierszy politycznych, których dostaję sterty. Wielu żąda abym się jasno opowiedział, czy jestem za, czy jestem przeciw. Ja, jak mój serdeczny przyjaciel, wyśmienity pisarz, Marek Ławrynowicz jestem oczywiście za, wtedy kiedy tak wypada i jestem przeciw wtedy, kiedy mam na to ochotę, lub co ważne, zmuszają mnie do tego okoliczności. Jasne? Jeśli nie, trudno.
Trwa bój wielki o Ojczyznę
Wielkie hufce się przetoczą
A na czele idzie karzeł
Dniem i nocą dniem i nocą
Płoną stosy ogień trzeszczy
Wypalając wszystkim oczy
Bój się toczy o Ojczyznę
A na czele karzeł kroczy (itd.)
Ten interesujący wierszyk, może pieśń, bo zatytułowany Pieśń rycerska, przysłał mi pan Mirosław z Bielska Białej, prosząc abym znalazł kompozytora do tej pieśni, także wykonawcę, proponując Michała Bajora i proponując mi, że kiedy to wykonam, podzielimy się honorariami 50 na 50.
Panie Mirku, zaszczyt to dla mnie wielki, zwłaszcza, że parę groszy w kieszeni, to nie wróbel na dachu, kiedy jest taka posucha związana z koronawirusem, tylko widzi Pan, dopisywanie mojego nazwiska do Pańskiej wybitnej twórczości, nie do końca wydaje mi się w porządku, bo ja muszę jeszcze sporo popracować nad sobą, aby osiągnąć taką perfekcję artystyczną jaką pan proponuje czytelnikom. Natomiast nie mogę Panu udostępnić numeru telefonu ani do Janusza Stokłosy, ani do Michała Bajora. Przykro mi z tego powodu. Pozdrawiam i dziękuję za cudowną propozycję.
Pan Stanisław z Zielonki pod Warszawą, zaszarżował w swoim wierszu z iście Grzesiukowską fantazją rodem z Czerniakowa lub Szmulek, kto zna starą Warszawę lub jej historię, ten wie o czym piszę
Panie Dąbek coś na ząbek
I setuchnę czystej daj
Potem jeszcze do kotleta
jedna seta druga seta
Jak wypiękniał nam nasz kraj
Litości, redaktor dobiega osiemdziesiątki, czasy burzliwej młodości ma już dawno za sobą. Panie Stanisławie, w Impresariacie Artystycznym, który jest firmą mojej żony, od kilkudziesięciu lat funkcjonuje m.in. Kapela z Chmielnej i kiedy czytam Pana teksty, to jakbym słuchał płyty zespołu.
W każdym razie dzięki Pana wierszykom zajrzałem w te miejsca, które powoli uciekają z pamięci i tylko najstarsi mieszkańcy Warszawy wzdychają do nich w swojej pamięci. Miejsca z mojej młodości i także z opowieści moich kolegów i znajomych: Maćka Piekarskiego, Janka Himilsbacha, Marka Nowakowskiego, Stasia Grzesiuka, który od nas odszedł najwcześniej. Jedna seta, druga seta… no, no, są tacy, którym nadal jest dobrze, cholera, pozazdrościć..
Dziękuję za przysłanie.
Andrzej W. Rzeszów. Marzena B. Krosno. Wacław A. Mińsk Mazowiecki, Janusz K. Płock, Dorota N. Elbląg, Iwona C. Koszalin, Janusz R. Myślibórz, Marek P. Toruń, Jerzy C. Krośniewice, Ireneusz W. Radom – nie skorzystamy, dziękujemy za przysłanie.