Karolina Kowalcze
TYCJAN
Dla Dominiki L.
Był genialnym psychologiem. Wystarczy spojrzeć na łagodnie modelowane światłem postacie by móc je dobrze poznać. Niektóre lekko się uśmiechają, inne majestatycznie patrzą w dal.
Tiziano Vecelli (ur. ok. 1488-1450 roku w Pieve di Cadore, zm. 1576 roku w Wenecji). Był niezwykle utalentowanym malarzem włoskiego renesansu. Mając dziesięć lat, wraz z bratem został wysłany do stryja, do Wenecji, a gdy ten odkrył malarską pasję chłopca, przekazał go na naukę Janowi Belliniemu – sławnemu malarzowi. Jak pisał Giorgio Vasari w swoich Żywotach najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów: „Jan Bellini i inni malarze w kraju weneckim, w którym znajomość antyku była niewielka, wprawdzie opierali swą sztukę przeważnie lub (ściślej powiedziawszy) wyłącznie na oddawaniu otaczającego ich życia, ale czynili to wedle pewnej suchej i twardej maniery i taki właśnie styl poznał Tycjan najpierw”[1].
W warsztacie Belliniego Tycjan poznał Giorgione, równie wielkiego malarza. Tu znowu możemy się odwołać do Żywotów Vasari’ego: „nie zadowolił go wspomniany sposób tworzenia, począł wkładać w swe dzieła miękkość, krągłość, piękniejsze linie, nie zaniedbując jednocześnie życia i natury. Co więcej, szukał, jak by mógł najlepiej naśladować te wzory kolorem, czyli przez słabsze i silniejsze tony, jak to pokazuje rzeczywistość, bez szkicowania przedtem w rysunku”[2]. Tycjan bardzo długo pozostał pod jego wpływem, jednak Giorgione zmarł bardzo wcześnie na skutek zarazy.
Tycjan szybko stał się sławnym artystą. Malował sceny rodzajowe, religijne oraz mitologiczne. Był świetnym portrecistą; delikatnie modelował światło na portretowanych twarzach i często rezygnował z tła pozwalając widzowi skupić się wyłącznie na obliczu. W takim duchu powstało wiele słynnych portretów: Portret mężczyzny, Portret Mężczyzny z rękawiczką, Portret Ranuccia Farnese, Portret Izabeli Este oraz Portret papieża Pawła III. Tycjan przedstawił go jako łagodnego człowieka o delikatnych rysach twarzy, przenikliwym spojrzeniu i lekkim uśmiechu.
W 1510 roku Tycjan wyjechał do Padwy, dwa lata później wrócił do Wenecji. Objął funkcję państwowego malarza Republiki Weneckiej. Był również nadwornym malarzem Karola V i Filipa II. W objęciu tak wysokich funkcji pozwolił Tycjanowi indywidualny styl: miękkie linie, subtelny modelunek światłocieniowy oraz harmonia.
Dużą część Tycjanowskich dzieł stanowią przedstawienia starożytnej religii Greków. W latach 1545-1546 namalował Danae, jedno z wielu płócien przedstawiających scenę zaczerpniętą z mitologii greckiej. Dzieło przedstawia mityczną piękność leżącą w półakcie na białej pościeli. Tytułowa Danae rozkoszuje się obecnością Zeusa w postaci złotego deszczu. Obraz bogaty jest we wszystkie odcienie żółcieni, złota, beżu, miedzi oraz delikatnej rudej barwy z domieszką brązu. Plamy barwne zostały celowo rozmyte – dzięki temu kolory stały się bardziej subtelne. Jak pisał Michał Levay w swojej książce Od Giotta do Cézanne’a zarys historii malarstwa: „mitologiczne obrazy [Tycjana] są naprawdę pogańskie, mają charakter sielanki w łacińskim znaczeniu tego słowa”[3]. Nikt chyba trafniej nie opisał przedstawień mitologicznych powstałych spod pędzla Tycjana.
W późniejszych latach, łagodne i wyszukane kolory Tycjan nieco przyciemnił. Nieco zmienił kolorystykę dodając do swoich przedstawień więcej cienia (można go również zobaczyć w opisanym dziele Danae, jednak nie niszczy on delikatnej harmonii obrazu). Tak w 1560 roku powstał obraz Ecce Homo przedstawiający skazanego Jezusa i jego oprawców. Z namalowanej twarzy Jezusa możemy widzimy wiele uczuć; zmęczenie, ból, a przede wszystkim miłość oraz spokój. Jakby na moment czas przestał płynąć…Taki efekt uzyskał Tycjan rezygnując z kontrastowych i gwałtownych form w obliczach postaci rzecz delikatnego modelunku światłocieniowego. Natomiast kontrasty, budzące u widza niepokój, pojawiają się w szatach noszonych postaci. Gwałtowność łamania draperii podkreśla łagodność twarzy Jezusa. Atmosfera i cisza obrazu w niezwykły sposób udziela się duchowi obserwatora. „Religijne obrazy Tycjana wykazują tę samą progresję ku tonacji dramatycznej, o coraz głębszej intensywności”[4] czytamy dalej u Levey’a.
Tycjan malował do końca życia. Pracował na płótnie, nie robił szkiców, ani rysunków (pozostawił ich po sobie bardzo mało)[5].
Pod koniec życia powstała Alegoria Mądrości, jeden najbardziej dojrzałych i rozpoznawanych obrazów mistrza. Z czarnego tła wyłaniają się trzy postacie: po lewej stronie widzimy profil Marco, jednego z krewnych Tycjana, po prawej został umieszczony profil syna Tycjana, Orazia. W centrum obrazu Tycjan namalował swój autoportret. Na jego twarz pada najwięcej światła, chociaż niewielka część twarzy zostaje w cieniu. Światło pada na czoło i w delikatny sposób rozchodzi się na policzki i usta. Szczegóły anatomiczne takie jak oczy i okalające je niewielkie zmarszczki zostały oddane bardzo wiernie i szczegółowo. Na twarzach postaci nie widać emocji, żadnych uczuć. Pod każdą z twarzy można zauważyć jedno zwierzę, od lewej strony są to: wilk, lew i pies. Wszystkie postaci zamykają się w okrąg. Nad głowami widnieje napis: Ex praeterito prudenter agit futura actione deturpe. (Z przeszłych doświadczeń, teraźniejszość postępuje roztropnie, aby nie szkodzić w przyszłych działaniach). W przedstawieniu dominują kolory ciepłe: żółcienie, brązy, ugry, ochry oraz rudopomarańczowe czerwienie, charakterystyczne dla malarstwa Tycjana. W tej bogatej palecie barw można zobaczyć wszystkie odcienie – od czerni do bardzo jasnego żółtego – prawie do bieli.
Przedstawienie, w którym artysta zastosował tenebryzm, nie jest typowym dziełem renesansu (technika tenebryzmu była bardziej popularna w baroku), ale nie ulega wątpliwości, że tak mistrzowski obraz stanowi artystyczny testament artysty.
„Wirtuozowskie operowanie malarską wypowiedzią było radością artysty i nie istniało nic takiego, czego by nie mógł odtworzyć pędzel Tycjana” – patrząc na Tycjanowskie dzieła trudno się z Levey’em nie zgodzić.
Danae Tycjana – Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Na miękkim puchu białego posłania
promienna cała od słońca pozłoty,
Danae, Zeusa spragniona pieszczoty,
z osłon swe ciało dziewicze odsłania.
Z niebios się ku niej świetlny obłok słania
i nagle deszcz zeń na nią spada złoty:
to bóg, miłosnej czując żar tęsknoty,
zwisł nad cichego pełną pożądania.
Nagie jej ciało widzi i błękitu
jej wielkich cudnych źrenic blask przymglony,
senny, wśród boskiej rozkoszy zachwytu.
Przed złotym deszczem, od słonecznej strony,
u stóp jej białych, podobny do świtu,
gdy dnieje: Amor uchodzi spłoniony.