Katarzyna Krzan – Krótka historia e-booka

0
186

Katarzyna  Krzan

Krótka historia e-booka

 

Artur Nacht - SamborskiW porównaniu z kilkusetletnią historią książki papierowej jej elektroniczny odpowiednik ma się tak do dziejów świata jak dominacja człowieka na naszej planecie. Dinozaury były tu dłużej, ale nie zdołałaby dokonać takich przeobrażeń w biosferze jak ludzie. Podobnie jest z e-bookami, które (choć wielu tradycjonalistów nadal w to nie wierzy) zrewolucjonizowały sposób percepcji książki.


Przeciwnicy e-booków podkreślają, że nie mają one materialnego nośnika, kartek do wąchania i okładek do dotykania. Jakby książki nie były do czytania… A czymże w takim razie są te wszystkie laptopy, tablety, smartfony? Czy nie pachną i nie są miłe w dotyku? Są lżejsze, cieplejsze (nagrzewająca się bateria rozgrzeje dłonie w chłodne wieczory), nie wymagają dodatkowego oświetlenia, pozwalają powiększyć czcionkę czytanej książki.


Tyle w obronie nowych technologii, które nie zlikwidują księgarni i bibliotek, bo… instytucje te przechodzą na stronę cyfryzacji, udostępniając możliwość wypożyczania e-booków i kupowania książek elektronicznych obok tradycyjnych.


Historia e-booka zaczęła się zatem stosunkowo niedawno, bo w naszych czasach. Odkąd zaistniał Internet użytkownicy przesyłali sobie pliki. Najczęściej były to dokumenty tekstowe, zdjęcia, filmy. Czym w tym kontekście jest e-book, czyli elektroniczna książka? To nic innego jak publikacja książkowa w formie pliku. Najczęściej w formacie PDF, uniemożliwiającym ingerencję w tekst użytkownikowi. Taki plik, by był e-bookiem powinien zawierać (prócz samego tekstu): okładkę, stronę tytułową, redakcyjną z informacjami o wydawcy i numer ISBN. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ stanowi to istotę publikacji. E-book z numerem ISBN jest zarejestrowany w Bibliotece Narodowej, dzięki czemu jego status nabiera znaczenia, stając na wirtualnej półce obok innych dzieł. Pamiętajmy, że obecnie wszystkie książki podlegają digitalizacji, dzięki temu przetrwają w formie cyfrowej, nawet jeśli wersja papierowa przestanie istnieć.


Ludzie kochają czytać, wbrew zatrważającym statystykom o niskim poziomie czytelnictwa. Stąd potrzeba dostarczania im coraz to nowych treści do czytania. E-book dzięki swej cyfrowej naturze jest łatwo dostępny, tańszy. Nie wymaga wycinki drzew do swojej produkcji. Może być powielany w nieskończoność, zatem jego nakład nigdy się nie wyczerpie.


Zaczynając działalność wydawniczą przed kilkoma laty, nie miałam wielkiej konkurencji. Na rynku internetowym liczyło się wydawnictwo Złote Myśli, z którym zresztą współpracowałam jako autorka poradnika Praktyczny Kurs Pisarstwa. Obserwując ich działalność, postanowiłam założyć własną, skupiając się jednak nie na poradnikach, a literaturze.


Najpierw była zatem prosta strona internetowa. Pliki PDF wysyłałam jako załącznik w mailu. Z czasem rozbudowa strony pozwoliła na pobieranie plików zabezpieczonych hasłem ze specjalnego linka. Rosła popularność wydawnictwa, zgłaszali się kolejni autorzy. Pojawiła się też konkurencja i dystrybutorzy chętni do odsprzedawania naszych publikacji w zamian za prowizję. Były to serwisy: nexto, bezkartek, virtualo, a wkrótce kolejne. Miałam przyjemność obserwować narodziny i upadki przeinwestowanych serwisów, które nie były w stanie podołać rozwijającemu się rynkowi i przyciągać założonej w biznes planach ilości klientów. Stworzenie bezpiecznego serwisu sprzedażowego to inwestycja kilkunastu tysięcy złotych. Na początek. Bardzo trudno odzyskać takie pieniądze nie mając w sprzedaży bestsellerów.


Po mniej więcej dwóch latach wydawcy tak zwani tradycyjni zaczęli przekonywać się, że może warto wypuścić swoje papierowe książki w wersjach e-bookowych. Pojawiły się więc e-booki takich wydawców jak: Znak, Świat Książki i inni. Jednak ich polityka cenowa nie była atrakcyjna dla czytelników: cena e-booka równała się cenie książki papierowej. I tak jest w większości przypadków do dziś. Osobiście uważam to za nieporozumienie. Rozumiem jednak, że wynika to z nieufności do stosowanych zabezpieczeń i obawie przed utratą klientów na książki papierowe, zalegające w magazynach.


Zabezpieczenia to osobny temat. Początkowo zabezpieczaliśmy pliki PDF przed nieuprawnionym kopiowaniem, nakładając hasła, uniemożliwiając skopiowanie tekstów i grafik. Ale to było za mało. Potem Adobe wprowadziło system DRM, mocno ograniczający użytkowników – pliki znikały z komputerów, można je było zapisać w ograniczonej ilości kopii. Było to uciążliwe, jednak wiele księgarni się na to zdecydowało. My nie. Opracowaliśmy własną metodę, polegającą na tym, że dane kupującego są „wdrukowywane” do pliku.


Obecnie odchodzi się od DRM na rzecz watermarka transakcyjnego. Jest to nic innego jak znak wodny wpisany w środek publikacji.


W miarę rozwoju rynku e-booków, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie wielkie sukcesy odnosi księgarnia Amazon, producenci sprzętu elektronicznego postanowili stworzyć urządzenia służące jako czytniki e-booków. Nazywano je w pewnym momencie e-bookami, czyli elektronicznymi książkami. Nazwa myląca, gdyż nie pozwalająca odróżnić urządzenie od pliku. Ostatecznie mówi się dziś o czytnikach e-booków. Olbrzymia ilość tego typu urządzeń doprowadziła do pewnego zamieszania. Niemal każdy z czytników obsługiwał własny format plików i nie zawsze był to najpopularniejszy PDF. Nadal jest tyle formatów ile urządzeń. Po kupieniu e-booka w księgarni internetowej użytkownik musiał sobie przekonwertować plik, by móc go odczytać na swoim czytniku. Jeśli kupił plik z DRM było to niemożliwe. Kupował więc bubel. Nic zatem dziwnego, że czytniki nie okazały się na rynku hitem. Zadecydowała też o tym wygórowana cena – koszt zakupu czytnika równał się cenie przeciętnego laptopa… Konwertowanie zaś plików jest zajęciem żmudnym i nie przynoszącym spodziewanych efektów – rozsypuje się formatowanie, fonty są źle odczytywane, ilustracje się nie wyświetlają.


Zabezpieczane pliki stały się też atrakcyjnym celem dla piratów, potrafiących łamać zabezpieczenia i wypuszczać e-booki za darmo do sieci.


W ostatnich miesiącach sprawy formatów zostały na szczęście uporządkowane. Do czytania na ekranach komputerów najlepiej nadaje się tradycyjny PDF, który najlepiej oddaje wygląd tradycyjnej książki. Zaś do czytania na czytnikach i smartfonach stworzone zostały dwa popularne formaty: EPUB i MOBI. Ich zaletą jest to, że tekst „wlewa się” automatycznie i dopasowuje wielkością do przekątnej ekranu, zapewniając tym samym komfort czytania. Nie ma tu sztywnego podziału na strony.


Wiele księgarni już wprowadziło nowe formaty, udostępniając możliwość zamawiania publikacji bezpośrednio na telefon i czytnik. Jest to z pewnością spore udogodnienie. Taka zresztą jest istota e-booka – musi być mobilny. Czytelnik wreszcie ma możliwość noszenia za sobą w kieszeni całej biblioteczki (oczywiście tego, co ma w formie e-booków).


Jak jest przyszłość publikacji elektronicznych? Z pewnością rozwój technologii komunikacyjnych sprawi, że dostęp do zasobów bibliotecznych będziemy mieć z poziomu naszego telefonu komórkowego, niezależnie od miejsca, w którym będziemy – wystarczy dostęp do Internetu.


Brak kosztów związanych z drukiem i dystrybucją książek sprawi, że będzie ich wydawanych coraz więcej. Oczywiście istnieje zagrożenie grafomanią i nieudolnością pod względem edytorskim. Ale przecież nie musimy wszystkiego kupować i czytać. To, co dobre na pewno się obroni, bo zawsze tak było.


W siłę będzie też rósł autor niezależny, tak zwany self-publisher, czyli twórca, który wydaje swoje dzieła sam. Rola wydawcy będzie tylko służebna, mająca na celu umożliwienie mu szerokiej dystrybucji. Służy temu także usługa druku na życzenie. Autor może zamówić wydrukowanie dowolnej ilości egzemplarzy swojego e-booka. To on jest właścicielem nakładu i może z nim zrobić co zechce. Może zostawić u wydawcy do sprzedaży, rozdawać, postawić na półce, spalić, jeśli ma ochotę.


Co z tego będzie miał czytelnik? Szeroki wybór, dostęp do publikacji, których być może nigdy by nie było na rynku ze względu na nieśmiałość autora czy odrzucenie ze strony wydawcy. Z pewnością istnienie e-booków zmienia oblicze rynku książki.

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko