Maciej Cisło
Z mego „Błędnika”
Ja, literat, nie lubię zbytku liter, brzydzą mnie teksty wżerające się w mury miast, wszystkie te graffiti, bannery, bilbordy, neony i tak dalej. Co za okropna mania pisania wyległa na ulice! Powszechna alfabetyzacja ma potężne minusy; ładniej było na świecie w czasach, gdy tylko niewielu ludzi umiało pisać, no i czytać.
Życie jest zdrojem rozkoszy, ale tam gdzie pije zeń motłoch, zatrute są wszystkie studnie. (Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra)
Jestem jurorem w Konkursie Jednego Wiersza w miasteczku Iks. Robię notatki z materiałów przedstawionych nam do oceny. Oto standardowa kiczomania, którą uwielbiam: „Chandra szczerzy zęby jak przewrotna hydra. / Do łóżka włazi, by ochłapy ciszy / i strzępy spokoju skraść mi”. „Wśród cór Demeter / Nie masz dziewicy / Skłonnej zasiadać / Po mej prawicy”. „Idziesz, bezowocnie idziesz / w stronę jego; / na oczach – mgły woale”. „Księżyc rozrzuca srebro / na skronie seniorów”…
Wierzę w wieże, nie wierzę w wieżowce. Wieżowce sumują piętra z małymi ludzikami, aby ich wynieść na jakiś poziom nad-człowieczeństwa, wysokościowej przewagi nad tym, co poziome. Żenująca bzdura. Co innego wieże, świątynne, obronne, obserwacyjne, strażnicze. Powody istnienia ich wszystkich wydają się oczywiste. I zatem wierzę w wieże, nie wierzę w wieżowce.