Igor Wieczorek
Chopin i Pola Negri, czyli między skandalem a kanonem
Skandal wokół komiksu „Chopin New Romantic” zatoczył szerokie kręgi, a jego echa nie cichną. Nadal spieramy się o to, czy MSZ zaszkodziło wizerunkowi Polski, finansując ten głupi, wyraźnie wulgarny komiks, czy może raczej przeciwnie – wycofując poparcie dla tego nowatorskiego, dowcipnego komiksu. A może prawdziwym skandalem nie był w ogóle komiks, ale niezrozumiała polityka MSZ? Ale o czym właściwie mówimy? Czym naprawdę jest skandal? Wiadomo, że jest nieodzownym warunkiem istnienia normy i wiele wskazuje na to, że bywa również wa runkiem komercyjnego sukcesu, ale nie bardzo wiadomo, jak trzeba go definiować.
Maciej Tramer, autor ciekawej książki ”Literatura i skandal”, uważa, że wszystkie próby zdefiniowania skandalu są daremne, gdyż skandal jest tym, co istnieje tylko o tyle i tylko dlatego, że istnieć nie powinno. Do podobnego wniosku doszli autorzy internetowej Edupedii. Ich zdaniem „skandal wybucha wówczas, kiedy następuje załamanie lub przekroczenie granicy kodu, za pomocą którego odczytywana jest rzeczywistość”. Tak rozumiany skandal jest bezprzykładnym kuriozum, a jego funkcja społeczna jest bliżej nieokreślona. I chyba właśnie dlatego skandale budzą emocje, niesprzyjające refleksji, zadumie i kontemplacji.
Najlepszym tego przykładem są mechanizmy promocji literatury i sztuki. Korporacyjni macherzy i żądni sukcesu twórcy tracą z pola widzenia magiczny, terapeutyczny i dydaktyczny sens sztuki. Interesują ich tylko te słowa, dźwięki, obrazy, które zwiększają dochód, bo mieszczą się w znanym kanonie lub łamią utarte kanony i rozpętują skandale dające gwarancję szybkiego finansowego zysku.
Ponowoczesna kultura miota się między skandalem, który urasta do rangi zachowawczego kanonu, a zachowawczym kanonem, który nosi znamiona permanentnego skandalu. Efektem tego rozdarcia jest jawny lub skryty tarturyzm, czyli sztuka promocji pustego opakowania. Jedynym realnym kryterium oceny wartości książek, obrazów, piosenek, filmów staje się ich pozycja w show-biznesowych rankingach, która z kolei zależy od socjotechnicznej strategii polityków i mediokratów, a nie od wiedzy krytyków i intuicji aktywnych, wyrobionych odbiorców.
Wkrótce po awanturze o tarturystyczny sposób promocji muzyki Chopina wybuchł kolejny skandal wokół niemego filmu pt. „Mania. Historia pracownicy fabryki papierosów”, który mimo sprzeciwu Stowarzyszenia Filmowców Polskich i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej będzie promował polską prezydencję w Unii Europejskiej. Choć zdaniem czołowych filmowców, wytrawnych krytyków i widzów ten film jest potwornie słaby, a Apolonia Chałupiec, czyli legendarna Pola Negri, zagrała w nim nienajlepiej, ministerialne poparcie oparło się na założeniu, że głośne z pewnością jest dobre, a splendor to marka firmowa, a nie kulturowy fenomen, czy widzimisię krytyka.
Tak oto kultura skandalu, który urósł do rangi zachowawczego kanonu, oraz kultura kanonu, noszącego znamiona permanentnego skandalu zbiegła się z polityką, ale nie z edukacją.
Gwoli jasności dodam, że wcale nie czuję się wrogiem skandalu i prowokacji w literaturze i sztuce, które z natury rzeczy są jakimś rodzajem transgresji , buntu, łamania kanonu. Nie czuję się również wrogiem zasady wolności słowa oraz wolnego rynku jako narzędzia promocji literatury i sztuki. Czuję się tylko wrogiem literatury i sztuki jako narzędzia promocji wolnorynkowych frazesów w celu zaspokojenia wybujałych ambicji mediokratycznych krezusów i ogłupiania odbiorców, którym nie daje się szansy na zrozumienie różnicy między muzyką Chopina a bijatyką w więzieniu.
Marzę o takiej promocji, która nie będzie destrukcją wszelkich autorytetów, ale destrukcją systemu opartego na władzy cyników i szarlatanów. No cóż, mogę sobie pomarzyć!