Rozmowa Ludmiły Janusewicz z Czesławem Kuriatą w lipcu 2022 roku

0
139

O dobro mojej liry

L.J.: Czesławie, jesteś uznanym i znanym pisarzem, zwłaszcza na terenie Pomorza, ale jeśli możesz, przypomnij czytelnikom, jak to się stało, że do twojego debiutanckiego tomiku wierszy “Niebo zrównane z ziemią”, który otrzymał pierwszą nagrodę za najciekawszy debiut książkowy roku 1961, wstęp napisał znakomity poeta awangardowy Julian Przyboś?

Cz.K.: Przybosia poznałem na którymś z czwartków literackich w poznańskim ratuszu, gdy pisałem pracę magisterską o polskiej awangardzie poetyckiej. Redaktorem mojej debiutanckiej książki „Niebo zrównane z ziemią” w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej był Wiesław Myśliwski, wtedy jeszcze  nie znany jako pisarz, zadebiutował później, bo w 1967 roku powieścią „Nagi sad”. Otóż Wiesław poprosił Przybosia o napisanie kilku słów wstępu do tomiku, i te kilka słów poety: „(…)To, co poeta tworzy, tworzy jego samego. (…) Wypowiedział Pan dopiero pierwsze słowa, ale słyszę wśród nich już Pana własne. Niechże te własne wypowiadające przetworzonego przez nie Czesława Kuriatę, nabierają w ciągu dalszej Pańskiej pracy poetyckiej takiej szerokości znaczeń, żeby zostały dosłyszane przez wszystkich ” – narobiły wiele szumu. We „Współczesności” ukazała się recenzja napisana przez młodego poetę pod znamiennym tytułem „Epigonizm pod wysokim protektoratem”, ale po tym ataku …w mojej obronie stanęli znani poeci Stanisław Czernik, Julian Rogoziński, Marian Grześczak i inni. Debiutowałem na studiach, a pisząc, automatycznie wchodziłem najpierw w poznańskie, a później w ogólnopolskie środowisko literackie. Nie czułem żadnej granicy, bariery. Potem natomiast w Koszalinie, gdzie nie było pisarzy, sam współtworzyłem środowisko literackie. Nigdy nie żałowałem, że przeszedłem przez szkołę Przybosia, bo była czymś zupełnie nowym w poezji.

L.J.: Co było ci bliskie w światopoglądzie artystycznym i poetyce Juliana Przybosia?

Cz.K.: Fascynowała mnie awangarda polska z teorią Peipera, którą Przyboś przyjął i rozwinął. Awangarda, nawiązując do postępu w poezji światowej, przeciwstawiała się Skamandrytom. Warsztatowo, między innymi, rzecz polegała na tym, żeby z wiersza wyrzucić tzw. watę poetycką; miał to być wiersz bez katarynkowego i monotonnego rytmu. Pointa miała być rozłożona w całym wierszu, nie zaś na końcu, a wiersz – metaforą składającą się z wielu metafor. I to w sensie warsztatowym bardzo mi odpowiadało.

L.J.: Poetom Orientacji patronowała między innym także Awangarda, czy byliście sobie bliscy programowo?

Cz.K.: A kto im nie patronował, wkraczali na Parnas gromko i wcale nie fruwając na kapryśnym Pegazie, ale twardo stąpając po ziemi, pod wielkim sztandarem, z transparentem. Wartości jednak pozostały, uważam przynajmniej trzech poetów z Orientacji za znakomitych, nie wspominając o Edku Stachurze, który w pewnym momencie grupę opuścił.

L.J. : Jaka była wówczas relacja między  uznanymi pisarzami a debiutantami?

Cz.K.: Starsi, cieszący się autorytetem w środowisku literackim i czytelniczym pisarze, jak Jarosław Iwaszkiewicz, Stanisław Piętak, Stanisław Czernik, Wiktor Woroszylski, Artur Międzyrzecki, Stanisław Grochowiak naprawdę interesowali się debiutami poetyckimi. Nie do uwierzenia, ale tuż po debiucie w prasie wydrukowałem kilka kolejnych wierszy i… wyobraź sobie, otrzymałem pocztówkę od Kazimierza Wyki, w której ten wybitny krytyk napisał, że bardzo zainteresowały go moje teksty. Rzecz jasna, ani ja jego, ani on mnie nie znał osobiście. Może i dziś tak się dzieje, kto wie…

L.J.:.: Później większą rolę promocyjną zaczęły odgrywać grupy poetyckie. Ty jednak nie należałeś do żadnej.

Cz.K.: Na pewno przynależność do grupy zwiększa szansę publikacji (wspólne kolumny, almanachy), siłę przebicia (spotkania autorskie, nagrody, dostęp do wydawnictw). Przykładem na to, ile daje grupa, była np. Orientacja Poetycka „Hybrydy ”, której wodzem był Jerzy Koperski-Leszin. Oczywiście poza grupą byłem bardziej samotny, ale także bardziej wolny. Nota bene w latach 80-tych spotykałem się częściej z Jurkiem, ale to wiesz, bo przecież razem z nim i z Młodzieżową Agencją Wydawniczą organizowaliście Warsztaty Literackie „O sens słowa” w niedalekim od Koszalina Strzekęcinie, w Białym Pałacu. No i jacy znakomici literaci mieli tam wykłady!

L.J.: To fakt, Andrzej Krzysztof Waśkiewicz, Marek Wawrzkiewicz, Tadeusz Olszański, Tadeusz Lewandowski, Czesław Kuriata, Zbigniew Jerzyna, Jerzy Leszin-Koperski i inni. Rozmowy o literaturze w środku lasu i wśród grzybów, piękne to były czasy, ale wracając do ciebie, co skłaniało cię i skłania do pisania?

Cz.K.: Piszę, gdy zostanę czymś, a nawet kimś – sprowokowany. Motywów pisania jest więcej. Nie pisałbym pewnie, gdybym był zadowolony z życia, ale i gdybym nie był chwilami szczęśliwy. Sztuka, a w tym i poezja, jest wtórna w stosunku do życia. I w tym kontekście nieporozumieniem jest czynienie poety odpowiedzialnym za cały świat, podobnie jak idiotyzmem jest twierdzenie, że jest on niepotrzebny. Poeci nie przynoszą ludziom nieszczęścia, najczęściej sami są nieszczęśliwi, ich nieszczęście polega na ich inności, jakże inny był np. Edek Stachura, Rysiek Milczewski-Bruno i inni…

L.J.: Czy uważasz, że pisarz powinien włączać się w działania kulturalne i polityczne?

Cz.K.: Jeśli ma ku temu predyspozycje i taką potrzebę. Sam kiedyś uważany byłem za działacza społeczno-kulturalnego, gdy jest się prezesem ZLP, trudno nim nie być. Jednakże z doświadczeń wiem, że na ogół działalność społeczna pisarza przynosi niewspółmiernie małe efekty w stosunku do zużytej na to energii… pisarz nie może bez reszty oddać się działalności społecznej, bo będzie to ze szkodą dla jego pisarstwa. Ale to też zależy od osobowości, każdy twórca jest inny.

L.J.: W latach 70-tych zaproponowano ci pracę w radio w Warszawie, zapewniono mieszkanie, nie zdecydowałeś się jednak na przeprowadzkę, dlaczego?

Cz.K.:.: Dlaczego? Sam nie wiem… może po prostu stchórzyłem…przed wejściem w nową sytuację, w nowe układy. No i tu było mi całkiem dobrze.

L.J.: Czy jako pisarz odczuwasz spadek zainteresowania literaturą w ogóle, a poezją w szczególności. A jeśli, jakie są twoim zdaniem tego przyczyny?

Cz.K.: Przeżywamy kryzys wartości duchowych. Społeczeństwo jest podzielone. Wielu czytelników do niedawna zainteresowanych literaturą, dziś za prawdziwych pisarzy uznaje tylko tych, którzy reprezentują zbliżoną do nich postawę polityczną. A względy artystyczne? Te liczą się coraz mniej. To też skutki kryzysu i rozbicia społeczeństwa.  Tego zjawiska krytyka nie dostrzega… Jakiś czas temu jeden z recenzentów miał mi za złe, że piszę o polskim rodowodzie w swoich wierszach. A niby to jaką postawę miałbym przejawiać? Taki cyniczny gość oczywistą postawę patriotyczną nazwie prymitywnym szowinizmem, a przywiązanie do ojczystego kraju „biegunką zatroskanego tubylca ”. Ale szerzej, poezji nigdy nie odbierano powszechnie, także w epoce romantyzmu. Mimo to poeci byli i są zawsze niepoprawnymi marzycielami, nawet Przyboś chciał, aby poezja stała się chlebem powszednim…

L.J.: W koszalińskim radiu prawie przez ćwierćwiecze pełniłeś funkcję kierownika Redakcji Literackiej. Odnosiłeś sukcesy w tej pracy. Dwukrotnie byłeś laureatem Nagrody Prezesa d/s Radia i Telewizji. Jakie miejsce zajmuje w twojej biografii twórczość radiowa i jak wpłynęła na twoje zainteresowania pisarskie?

Cz.K.: Pisałem między innymi słuchowiska radiowe, w których występowali aktorzy BTD, m.in. Andrzej Kopiczyński, Janusz Michałowski, Andrzej May, Alicja Jachiewicz, Jerzy Janeczek czy z Dialogu m.in. Adolf Domin. Może dlatego tak się stało, że w radiu zajmowałem się przede wszystkim literaturą. Tu powstały moje poematy historyczne „Powrót księcia Eryka” i „Bogusław X”. Piotr Kuncewicz – znakomity pisarz i krytyk oraz prezes ZPL po Jarosławie Iwaszkiewiczu, stwierdził, że zapoczątkowałem nimi odnowę tego gatunku w poezji najnowszej. Napisałem też swoją pierwszą powieść „Galop do Wielkiego Lasu”, którą najpierw zaprezentowałem w odcinkach na antenie, która była dla mnie i dla kolegów pierwszym sprawdzianem. A nasi słuchacze spełniali funkcję pierwszych krytyków. Pracując w Rozgłośni usiłowałem zachować status literata (oj, nie zawsze było to łatwe!), nie chciałem stać się dziennikarzem w pełnym tego słowa znaczeniu, bojąc się właśnie o dobro mojej „liry”… W tym czasie opiekowałem się także debiutantami, publikowałem utwory kolegów pisarzy. Niewątpliwie Rozgłośnia przyczyniła się do rozwoju koszalińskiego środowiska literackiego, zwłaszcza w pierwszych latach sześćdziesiątych, gdy wszystko zaczynaliśmy na tej ziemi od zera.

L.J.: Organizowałeś Koszaliński Oddział Związku Literatów Polskich…

Cz.K.: Tak, byłem współorganizatorem Oddziału i od 1965 roku jego pierwszym, a potem jeszcze kilkukrotnym prezesem. Dwa lata później odbył się w Koszalinie ogólnopolski zjazd z udziałem całej czołówki wybitnych pisarzy polskich. W annałach tego zjazdu można na przykład znaleźć zapis słynnej polemiki Putramenta i Kisielewskiego, ale to dawne czasy.

L.J.: Na przestrzeni lat twoje wiersze się zmieniały, w ostatnich przeważa problematyka egzystencjalna, są one pewnym podsumowaniem twórczych i życiowych doświadczeń. Starasz się w nich wrócić do swojej prawdy, nawet do słabości, jeśli ona jest właśnie ludzką prawdą. Te wiersze znamionują wewnętrzną przemianę, dystans nie tylko do powszechnych opinii, wartości, ale i do siebie, twórcy tych wartości. Jak byś określił przyczyny tej przemiany?

Cz. K.: Zawsze interesowała mnie relacja: jednostka ludzka a inni. No i świat na naszych oczach się zmienił i zmienia. Moja przemiana polegała na tym, iż młodzieńczą wiarę w prawie wszystko, powoli zaczął zastępować sceptycyzm. Daleko mi jednak do pesymizmu Schopenhauera! Choć sceptycyzm to też  wiara niosąca twórczy stosunek do siebie, życia, sztuki, autokrytycyzm. Byłoby rzeczą nienaturalną, gdybym nie ulegał przemianom, mam przecież swoje lata!

L.J.: Czujesz się bardziej poetą czy prozaikiem?

Cz. K.: Z ducha jestem poetą. Gdybym miał jeszcze raz debiutować, znowu napisałbym tomik wierszy. Ale jednak ostatnio dłuższy czas pisałem prozę, dwa tygodnie temu skończyłem powieść „Na wschód od Odry”.

L.J.: Jestem bardzo ciekawa tej książki, mam nadzieję, że wkrótce zostanie wydana. Dziękuję Czesławie za tę wyczerpującą rozmowę.


Czesław Kuriata zmarł 12 października 2022 roku.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko