TERESA ZANIEWSKA – Krystyny Koneckiej rzecz o niezwyczajnych, twórczych, inspirujących

0
200

     Czuję się zaszczycona, że mogę zarekomendować czytelnikom najnowszą książkę Krystyny Koneckiej Konterfekty i konteksty. O niezwyczajnych, twórczych, inspirujących, nietypową dla tej autorki, która przyzwyczaiła czytelników i krytyków do poezji, do liryki najwyższej próby, do trudnej sztuki sonetu, czułej w temacie, kunsztownej w języku. Lektura jej sonetów staje się prawdziwą ucztą intelektualną, a piękna szata graficzna wszystkich poetyckich tomów, stanowi ich oryginalne dopełnienie. Każdą z jej książek przyjemnie wziąć do ręki, z każdą żal się rozstawać po zakończonej lekturze. Nic zatem dziwnego, że Krystynę Konecką określa się „mistrzynią sonetu, niekoronowaną królową sonetu, ostatnią co tak sonet wodzi, wielką damą współczesnej poezji polskiej. Nie są to określenia grzecznościowe, lecz w pełni zasłużone. Taką ocenę podzieli każdy, kto zetknął się chociaż raz z tomem wierszy tej poetki.

     Konterfekty i konteksty to zbiór szkiców, reportaży i esejów poświęconych osobom niezwykłym i twórczym, które autorka spotkała na swoich zawodowych (dziennikarskich i literackich) ścieżkach w kraju i za granicą. (Jak podkreśla w swoim wprowadzeniu pt. Może mi wybaczą…, teksty powstawały na przestrzeni lat m.in. dla Kontrastów, Gazety Współczesnej, Iskry, polonijnej Krynicy w Kijowie oraz dla e-Dwutygodnika Literacko-Artystycznego „Pisarze.pl”, gdzie od początku roku 2016 należy do zespołu stałych autorów). Taką książkę, erudycyjną i mocno osadzoną w kontekstach kulturowych, mogła napisać tylko Krystyna Konecka, dobrze wykształcona humanistka. To barwny kilim misternie utkany z opisów, refleksyjnych wypowiedzi bohaterów książki, cytatów z ich twórczości, udzielonych wywiadów, z recenzji i ocen krytyków, a także oryginalnych fotografii wykonanych przez autorkę, na które się powołuje. Jednak najcenniejszą złotą nicią, decydującą o pięknie i oryginalności tej literackiej tkaniny, są refleksje samej Krystyny Koneckiej, płynące z jej osobistych, bezpośrednich, bądź w drodze lektur nadobowiązkowych spotkań z portretowanymi słowem luminarzami kultury polskiej i światowej (vide:Lewis Carroll, Mikalojus Konstantinas Čiurlionis, Charles Dickens, Halldór Kiljan Laxness, Lucy Maud Montgomery, Kristina Sabaliauskaitė, Virginia Woolf, Tove Jansson czy twórcy norwescy tej miary co Sigrid Undset, Henrik Ibsen i Edvard Munch).

      Są to portrety serdeczne, ale czasem przez los i wyroki historii malowane ciemnymi barwami. I chociaż książka nie jest rozprawą akademicką, to trzeba docenić iście benedyktyński trud autorki, która pokonała wiele przeszkód w dotarciu do źródeł, przestudiowała dziesiątki publikacji, wykonała setki fotografii, przemierzyła tysiące kilometrów śladami obecności – miejsc i wędrówek swoich bohaterów, mając w pamięci cenną radę Johanna Wolfganga Goethego, że każdy, kto chce zrozumieć poetę, musi udać się do jego kraju. Krystynie Koneckiej udało się temu wyzwaniu sprostać. Stąd wielką zaletą tej książki jest prawda psychologiczna. Każdy z naszkicowanych tu literackich portretów zachwyca psychologiczną głębią, zawiera celne obserwacje i trafne charakterystyki. Oddając się lekturze książki dostrzegamy nie tylko podobieństwo bohaterów do pierwowzoru, ale poznajemy też ich myśli, uczucia, doznania. Autorka stara się spostrzegać swoich bohaterów z wielu stron, uwzględnia realia i czas epoki, w której przyszło im żyć, a także konteksty społeczno-polityczne, które – jakże często – decydowały o losie i kierunku „wędrówki” osób sportretowanych piórem przez Konecką. Na karty książki trafili literaci o światowej renomie, polscy i zagraniczni, autorzy znanych i cenionych lektur oraz poeci i pisarze lokalni, co wcale nie znaczy, że gorsi (m.in. Wiesław Kazanecki, Jan Leończuk, Anna Markowa, Wiktor Szwed, Wiesław Szymański). Większość z uwiecznionych na kartach książki postaci to  umarli, znajomi, kochani (Kazimiera Iłłakowiczówna), którzy kochali życie, rodzili się, pragnęli, umierali (…) tak bardzo chcieli żyć, a nie ma ich (Czesław Miłosz). Efemeryczność wieczności… Kolumna duchów (przeleciało, prześmignęło życie) Krystyny Koneckiej, Aleja Przyjaciół, omodlona, uwieczniona w pamięci, wspomnieniu i pieśni, która ujdzie cało.

     Każda barwna nić tego literackiego kilimu to osobna opowieść, najczęściej wielowątkowa, z całym bogactwem kontekstów. Zamieszczone tu szkice to zaledwie wstęp do większej całości, do nowej książki, osobnej dla każdej z uwiecznionych w Konterfektach i kontekstach postaci. Taka publikacja stałaby się z pewnością cennym uzupełnieniem dotychczasowej bibliografii poświęconej każdemu z obecnych tu twórców. Bez wątpienia byłyby to książki przynoszące nowe fakty i zapewne prace ciekawe, gdyż Konterfekty i konteksty są świetnie napisane, ich styl i wartki tok narracji zachęcają do lektury, momentami trzymają czytelnika w napięciu, czasem wywołują uśmiech, będący też swoistą formą terapii. Krystyna Konecka na portretowane postaci spogląda z czasowej perspektywy, co pozwala na sprawiedliwy, zweryfikowany ich osąd, na ważenie racji, usuwanie błędów popełnianych czasem przez biografów. Ponadto pisze sugestywnie (np. po Oxfordzie, śladami Lewisa Carrolla, oprowadza nas jak najwytrawniejszy przewodnik – podziwiamy bogactwo faktów, ciekawostek i anegdot), potrafi pozyskiwać sympatię czytelników dla swoich bohaterów oraz ich twórczości, nawet dla powieści Noblisty Halldóra Kiljana Laxnessa, w moim odbiorze tak „zimnych” jak jego piękny skądinąd kraj (Islandia, jedno z dziesięciu najszczęśliwszych miejsc świata – vide: Eric Weiner, Geografia szczęścia), który dane mi było zobaczyć. Są tam i białostockie wątki. Na tej „wyspie ognia i loduprzez wiele lat mieszkał jeden z synów urodzonego w Białymstoku Zygmunta Stankiewicza (1914—2010), artysty rzeźbiarza, działacza emigracyjnego i filozofa. Tomasz Stankiewicz, urodzony w Szwajcarii, poślubił przed laty Islandkę, Marię Ingolfsdottir, skrzypaczkę, której uroda i muzyka podbiły jego serce… W tym miejscu, podobnie jak czyni to wielokrotnie Krystyna Konecka, powinnam prosić Czytelników o wybaczenie prywatnych refleksji i odniesień. Na nasze usprawiedliwienie przytoczyć mogę tylko słowa Grzegorza Walczaka, poety, dramaturga i językoznawcy, które umieściła autorka w książce: „Wspomnienie o kimś – to przy okazji, również o sobie. Nie ma wspomnień o kimś bez jego relacji z nami i szerszym tłem”.

     Niezwykłe postacie wybitnych twórców literatury, kultury i polityki, portretowane przez Krystynę Konecką, stają się bliskie czytelnikom poprzez zwykłość ich ludzkich spraw i odruchów. Jakże nie polubić Samuela Pisara, prawnika urodzonego w Białymstoku, obrońcę praw człowieka, polityka, pisarza, attaché w biurze Sekretarza Generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, który spacerując z Krystyną Konecką w Lasku Bulońskim, schyla się po kasztany, wrzuca je do wody, wspomina, że w dzieciństwie trzymał swoje kasztanowe zbiory na balkonie rodzinnego domu przy ulicy Dąbrowskiego w Białymstoku, opowiada o swoim psie, o swojsko i muzycznie brzmiącym imieniu, Bałałajka. Ten poważny „doradca amerykańskich prezydentów jest jednym z nas, zachowuje się tak jak my – wzrusza się, tęskni, pamięta… Tak jak każdy z nas prowadzi za sobą dzieciństwo, do którego dojrzewamy po latach. Ten syn białostockiego społecznika, chłopiec cudem ocalony z Holokaustu, wykorzeniony, wygnany z rodzinnego domu przez historię, jest wolny od nienawiści, głęboko ludzki w swych odruchach, kochający ludzi, wrażliwy na ich los. A jego dom pozostał gdzieś za snem. I chociaż dzisiaj odnowiony, to przecież obcy. Nie ma już jego mieszkańców, balkonu i kasztanów…

     Szara, bolesna nić wykorzenienia pojawia się także w portretach innych bohaterów książki Krystyny Koneckiej. Obecna jest także w biografii samej autorki oraz jej rodziny, wyrokiem historii i fałszywych traktatów wygnanej z Wileńszczyzny, do której wraca nieustannie na jawie i w snach… Ten wątek powraca w licznych opowieściach Katarzyny i Jerzego Samusików, autorów wielu wspaniałych albumów o pałacach i dworach, o ich mieszkańcach wygnanych z rodowych siedzib, skazanych na tułaczkę i poniewierkę, błąkających się po świecie, wiecznie szukających swojego miejsca na ziemi, ale to wszystko „zamiast”…  Jakże dramatycznie brzmią słowa księcia Eustachego Sapiehy, (m.in. więźnia Oflagu II c Woldenberg), powojennego Dobiegniewa, rodzinnego miasta Krystyny Koneckiej: „(…) 75 lat nie wystarczy na wyleczenie tego bólu w piersiach. Po sześćdziesięciu latach powrócił do Spuszy, by – posłużyć się słowami poety, Tadeusza Śliwiaka – nie znaleźć domu w domu.

     Dom dla każdego człowieka jest potrzebą odwieczną i elementarną, ci którzy go tracą doświadczają kryzysu wartości, gdyż dom nie tylko osobliwie istnieje, ale także osobliwie znaczy… Kojarzy się z ogniem, ciepłem, rodziną, zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Dom to pamięć zapachów (o tych wigilijnych opowiada wzruszająco Łucja Danielewska) i dźwięków, które wciąż drzemią w zakamarkach naszej pamięci, miejsc, gdzie po raz pierwszy zdumiało się i zachwyciło serce dziecka. To wszelkie pozytywne uczucia, które tylko poeci potrafią wyrazić słowami. One dają siłę trwania, poczucie pewności. Stają się źródłem osobistej wolności człowieka, praw moralnych, wysokich wartości humanistycznych. Także o domu, który stanowi najmniejszą, ale najważniejszą ojczyznę człowieka, Krystyna Konecka opowiada w tej książce z czułością i tęsknotą, które przewijają się w wielu zamieszczonych w niej szkicach, w historiach życia bohaterów opowieści, ale i w refleksji odautorskiej. Takie miejsce własne posiadali m.in. sportretowani tu przez Krystynę Konecką: znany i ceniony aktor, Wojciech Siemion (Petrykozy), goszczący w światowych galeriach Leon Tarasewicz (Waliły pod Gródkiem) oraz malarz, rzeźbiarz i fotografik, Andrzej Strumiłło (Maćkowa Ruda), który podkreślał, że przecież człowiek gdzieś musi być. Ten artysta, niesłychanie wrażliwy na piękno, kochał życie we wszelkich przejawach i potrafił zachwycać się jego urodą. Cieszył się z rzeczy drobnych,  zwyczajnych, ale był humanistą dużego formatu, w którego osobowości zachwycały pogoda ducha, nadzieja i ufne spojrzenie w przyszłość, póki się żyje, póki się idzie…

     Rodowody kilku postaci, o których niezwykle interesująco opowiada Krystyna Konecka, sięgają korzeniami wielonarodowych ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego (m.in. czytający i mówiący po polsku Mikalojus Konstantinas Čiurlionis, kompozytor i malarz, poeta Czesław Miłosz, pisarze Tadeusz Konwicki oraz Kristina Sabaliauskaitė). Lekturze tych szkiców towarzyszy refleksja, iż kultura polska od wieków żyła osmozą, spotkaniami, wymianą wartości. To pluralistyczne spektrum stanowiło o jej atrakcyjności i sile. Na skrzyżowaniu Wschodu i Zachodu, na pograniczu kultur, religii i języków, wyrosło wiele wspaniałych osobowości obdarowanych bogactwem talentów, pogłębioną duchowością, skłonnością do myślenia mitycznego, które pomnażały wartości polskiej kultury, gdyż pomiędzy stepem a ruiną Rzymu, czerwoną kwitnie Polska jarzębiną (Marek Skwarnicki). Tadeusz Konwicki, jeden z bohaterów książki Krystyny Koneckiej, pochodzący z Wileńszczyzny, we Wschodach i zachodach księżyca napisał, iż z tej ziemi, przychylnej dla artystów, „wyszło na Europę i Amerykę wszystko, co najlepsze. I trudno się z nim nie zgodzić. Wszystkie pozytywne wartości płynące z tej ziemi wyniosła w genach także Krystyna Konecka – talent, wrażliwość, otwartość na świat, skłonność do refleksji, przywiązanie do stron rodzinnych i historii, o czym świadczy również ta książka. Dzięki jej lekturze czujemy się mądrzejsi mądrością jej bohaterów i odkrywamy siłę lepszych stron ludzkiej natury.

     Możliwość lektury książki Krystyny Koneckiej Konterfekty i konteksty. O niezwyczajnych, twórczych, inspirujących jest szczęściem i sprawia przyjemność. Przyjaźnie, fascynacje literackie (i nie tylko), podróże i wędrówki śladami osób niezwykłych, zawierają wartości poznawcze, rozbudzają wyobraźnię, inspirują do marzeń. Książka stanowi literackie świadectwo doskonałej znajomości literatury polskiej oraz powszechnej, ale i spraw głęboko ludzkich. I to jest jej „ukryty” wymiar. Wszyscy siedzimy przy tym samym stole, pijemy z tego samego kielicha i dany jest nam ten sam los z woli przeznaczenia, a rolą sztuki jest łagodzenie bólu istnienia i czynienie niemożliwego możliwym.

     W słowie wstępnym do tego tomu Krzysztof Korotkich, przewodniczący zespołu redakcyjnego i członek rady literackiej białostockiej kolekcji filologicznej (BKF), zwrócił uwagę, iż „…pewnie nie tylko ja odnajduję w tych portretach coś więcej niż tylko rysy znanych postaci – poetka prozą kreśli dyskretny autoportret”.

     Na kartach tej książki autorka podróżuje w głąb własnych przeżyć, lektur i wspomnień. W krainie pamięci nabierają kształtów minione zdarzenia, krajobrazy i ludzie. Z misternie tkanych obrazów wyłania się przeszłość. Było… Ale nie minęło, pozostały wartości osadzone w kulturze. Przeszłość domaga się nieustannie obecności w naszym życiu, toteż każdy ze szkiców tu zawartych to okno pamięci, w którym staje autorka, próbując ogarnąć rozległe przestrzenie zaludnione bliskimi jej ludźmi sztuki, znajomymi, często przyjaciółmi. Dzisiaj Krystyna Konecka mogłaby powtórzyć słowa będące mottem do książki Z krwi i nadziei Samuela Pisara, którą zredagowała i opatrzyła wstępem: „Jutro będę wiedziała, że wczoraj należy do mnie”. I na tym również polega wielka wartość książki, którą trzymasz w ręku, drogi Czytelniku.

_______________________________________

Krystyna Konecka, Konterfekty i konteksty. O niezwyczajnych, twórczych, inspirujących. Seria literacka BKF, Wyd. Wydział Filologiczny, Uniwersytet w Białymstoku 2023, stron 510. ISBN: 2450-1913, ISBN: 978-83-7657-493-6                                                                                             

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko