Piotr Müldner-Nieckowski – Wady opozycji

2
225
Fot. Mira Müldner

Tematy felietonów uważnym autorom przeważnie nasuwają się same. W polityce jest ich najwięcej, a wtedy mają swój temat nadrzędny, który należy wreszcie choćby z grubsza podsumować: wartość przeciwnika. Kto nie umie czytać ze zrozumieniem obiektywizmu, niech dalej nie czyta. A jeśli się zdecyduje, to sam przyzna, że autor nie opowiada się tu po żadnej stronie. Ocenia z daleka, z tak zwanej perspektywy. W opozycji może się znaleźć każdy, wszystko zależy od kapryśnej woli obserwatorów, czyli wyborców. Zakładam, że za dziesięć i dwadzieścia lat temat (i jego schemat) nadal będzie aktualny, bo natura z kolei polityków tak łatwo się nie zmienia…

Demokratycznie wybrany rząd nie podoba się polskiej opozycji bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju, a ponieważ władzę wybiera lud, opozycja twierdzi, że teraz to lud zgłupiał. Jeśli tak, to musi zastanawiać, kim będzie rządzić opozycja, kiedy wróci do władzy. Tym głupim narodem? Niebezpieczeństwo jednak czyha za rogiem, bo ten głupi naród dostrzega zagrożenie w postaci zapowiadającej się likwidacji granic, państwa, płac, miejsc pracy i w końcu samego narodu. To jest po stronie opozycji tak wyraźne, że ów naród w ramach obywatelskiego oporu systematycznie zwiększa poparcie dla wybranej przez siebie władzy, która przed taką katastrofą chce chronić. Całkiem niedawno zauważyłem aksjomat, że ci, którzy nie biorą udziału w wyborach, automatycznie godzą się na wybór dokonany przez tych, którzy biorą. To też trzeba wziąć pod uwagę. Popierających władzę jest więcej niż sądzą naiwni.

Wszystkie sondaże etapowe niezmiennie wykazują, że poparcie ludu dla władzy rośnie, więc obelgi rzucane przez opozycyjne elity pod adresem wyborców jedynie podsycają nienawiść. Ta zaś ma tę ciekawą właściwość, że prowokuje narastanie nienawiści drugiej strony, tak aby obie nienawiści zrównywały się co do mocy. To droga donikąd, co widać po dramatycznej mizerii efektów działania każdej opozycji. Każdy obywatel, który popierał sercem czy rozumem opozycję, musi się teraz dziwić oświadczeniom swych wodzów, że nadal chodzi o opór totalny. Przecież to wszystko działa wyłącznie powierzchniowo. Już nie wiadomo, czy warto przyłączać się do nienawiści, a więc skrajnych emocji, czy też zacząć myśleć, tworzyć coś, na czym opozycja się wedrze w wyższe rejony poparcia społecznego.

Tymczasem władza robi swoje, a opozycja czynem i słowem w całości to neguje. Przykład takich postaw wziął się z XVIII wieku, z lat pierwszego rozbioru, więc doświadczenie lud ma w tej mierze ogromne. Lud, którego spora część kiedyś popierała obecną opozycję i nienawidziła partii obecnie rządzącej, zaczyna wątpić, czy kiedykolwiek ktokolwiek z jego ulubionych polityków pójdzie po rozum do głowy i zacznie robić coś konstruktywnego. Nie ma żadnej obietnicy, żadnej nadziei na program partii pragnącej wrócić do władzy, wręcz przeciwnie – umacnia się domysł, że wobec tego obecna władza porządzi jeszcze nie jedną, ale dwie, a może i trzy kadencje, ponieważ opozycja swoim przeciwdziałaniem i brakiem programu nie jest w stanie wesprzeć resztek wierzących, że władza padnie pod swoim ciężarem. Albo że coś ją przygniecie.

Czym ma by owo „coś”? Przywódcy opozycji, intelektualnie słabi, nie mają pomysłu na to „coś”. Potężne siły gospodarcze, które ich podtrzymywały, kiedy byli u władzy, zostały od nich oderwane. Jak to się stało, wiedzą ekonomiści i dziennikarze śledczy, ale jest faktem, że upadł klientelizm, nieformalny system wzajemnego wspierania się grupy wyżej postawionych polityków i grupy mocniejszych biznesmenów. Jedni byli klientami drugich i to działało w obie strony, ale przestało po kilku prostych cięciach dokonanych przez nową władzę. Układ taki jeszcze niedawno był opoką i jednocześnie w sposób niezaprzeczalnie widoczny okradał państwo, czyli społeczeństwo. Nowi władcy od początku swego pełnomocnictwa bezlitośnie wykorzystują wiedzę o tym. Mają dane, kto brał udział w bagnie klientelizmu. Teraz jest to bicz na opozycję. Władza będzie z niego korzystać jeszcze długo, bo przez minione ćwierć wieku nazbierało się naprawdę dużo materiału, a społeczeństwo już o nim wie, i to nawet na głębokiej wsi, bo ta dawno wydostała się z ciemnoty, komputerów używa z ogromną łatwością i ubiera się z gustem, nie mniej elegancko niż miasto, nawet w ciuchy robocze, nawet gdy idzie do pracy w pole. Teraz zresztą jeszcze częściej – jedzie własnym pojazdem.

Jedną z najpoważniejszych a kompromitujących wad opozycji, a także jej teoretyków, czyli elit uniwersyteckich, artystycznych (szczególnie aktorskich) i grup doradczych, jest to, że ludzie ci nadal nie potrafią docenić przeciwnika.

Klasycznym przykładem niech będzie owa powstała za prezydentury Lecha Wałęsy słynna formuła, która mówi, że prezes obecnie rządzącej partii jest idiotą, psycholem i kurduplem.

Co do dwóch pierwszych epitetów łatwo się przekonać, że jest dokładnie odwrotnie: chory psychicznie dureń nie miałby osiągnięć, które widać gołym okiem, a zwłaszcza nie mógłby trzymać władzy. Durnia łatwo obalić. Co do kurdupla, czyli krasnala, można wyprowadzić zestawienie, z którego wynika, że z argumentem niskiego wzrostu też nie jest tak wesoło. Podaję proste przykłady (wielkość osoby bez butów i kapelusza, w centymetrach od ziemi do czubka głowy):

Napoleon Bonaparte 169, Dymitr Miedwiediew 163 cm, Włodzimierz Putin 167, Włodzimierz Lenin 164, Józef Stalin 162, Nikita Chruszczow 160, Jarosław Kaczyński 167, Lech Kaczyński 168, Lech Wałęsa 169, Aleksander Kwaśniewski 169, Leszek Miller 162, Marek Borowski 168, Nicolas Sarkozy 165, Silvio Berlusconi 165, Kim Dzong Il 162, Bogdan Borusewicz 158 i tak dalej, rzecz jasna bez generała Charlesa de Gaulle’a 196.

Stara zasada mówi, że aby pokonać wroga, trzeba go docenić i nauczyć się jego języka. Inaczej się nie da, inaczej jest się zawsze na pozycji straconej. Wręcz na o-pozycji. Dla opozycji zaś najlepszym rozwiązaniem byłaby wymiana szefów i uruchomienie komórki, która by rozpoznała, kto wśród wrogów, czyli obecnie rządzących, jest kim, i jaką ma prawdziwą wartość. Następnie konieczne byłoby opracowanie metody, jak sobie z radzić z wiedzą o wrogu, który jako mądry przeciwnik polityczny woli być niedoceniany. Wtedy bowiem jego pozycja jest mocniejsza, bo pozwala używać broni, przeciwko której opozycja nie jest w stanie sposobów wynaleźć.

Piotr Müldner-Nieckowski, 2021

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Piotrze. Tekst jest genialny. Idealnie oddaje stan w jakim znalazł się nasz kraj, społeczeństwo i jednostki bardziej świadome, które w zasadzie … nie mają na kogo zagłosować w najbliższych wyborach. Zwłaszcza ten akapit warto wziąć pod rozwagę i wbić sobie do głowy:

    “Demokratycznie wybrany rząd nie podoba się polskiej opozycji bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju, a ponieważ władzę wybiera lud, opozycja twierdzi, że teraz to lud zgłupiał. Jeśli tak, to musi zastanawiać, kim będzie rządzić opozycja, kiedy wróci do władzy. Tym głupim narodem? Niebezpieczeństwo jednak czyha za rogiem, bo ten głupi naród dostrzega zagrożenie w postaci zapowiadającej się likwidacji granic, państwa, płac, miejsc pracy i w końcu samego narodu. To jest po stronie opozycji tak wyraźne, że ów naród w ramach obywatelskiego oporu systematycznie zwiększa poparcie dla wybranej przez siebie władzy, która przed taką katastrofą chce chronić. Całkiem niedawno zauważyłem aksjomat, że ci, którzy nie biorą udziału w wyborach, automatycznie godzą się na wybór dokonany przez tych, którzy biorą. To też trzeba wziąć pod uwagę. Popierających władzę jest więcej niż sądzą naiwni.”

    Jestem przedstawicielem “tego głupiego narodu” i jako nadworny głupek wiem z kolei, że ta obecna władza mnie ordynarnie okradła. Podniosła podatki, skomplikowała system prawny, stanowi te prawa jak dziecko we mgle. Tamta władza nie robiła nic i może dlatego zmierzała ku rozwodnieniu się w nijakości. Obydwie władze w zasadzie uznają, że wszyscy (obywatele, podatnicy, numery bezimienne pesel) jesteśmy idiotami, za których trzeba decydować, do tego po lewej stronie są postępowo seksualni maniacy, a po prawej klaustrofobiczni szowiniści – zapytam ponownie “na kogo głosować” skoro NIKT nie spełnia kryteriów zdrowego rozsądku i wizji jutra. Wizji bez dodruku pieniążków, która powoduje inflację i dalsze ubożenie wszystkich (nawet tych obdarowanych dziś finansowym transferem). I wszyscy wiem, że nie ma na kogo głosować, gdyż tak zwane “elity polityczne” to jedno wielkie bagno upadłych jednostek rwących się do władzy dla samej władzy (i profitów z nią związanych)… No trudno.

    Dobrze, Piotrze, że to napisałeś

  2. Dzięki, ale w pewnych sferach jest lepiej, niż się wydaje. Dlatego sądzę, że mam na kogo głosować, i to tak, żeby tego głosu nie zmarnować. Ale to inna bajka. Najgorsze jest to, że ludzie najchętniej wierzą w manipulacje, kłamstwa i – co najgorsze – fałsze, przed którymi nie ma jak się bronić (kłamstwo można udowodnić, fałszu już się przeważnie nie da). Dotyczy to milionów ludzi. Ściskam, Pio.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko