Maria Duszka – MOJE ŻYCIE JEST ANEGDOTĄ

0
197
Witek Łukaszewski, fot. Maria Duszka

   W 2018 r. Maryla Rodowicz nagrała płytę zatytułowaną „Ach, świecie”. Na 13 zamieszczonych na niej utworów, 10 jest autorstwa Witka Łukaszewskiego. Największą popularność zdobyła napisana przez niego piosenka „Przy stole siądź”. To utwór pięknie opowiadający o przemijaniu, pełne nostalgii pożegnanie z młodością:

Przy stole siądź i wina dzban
Postaw, a przy nim szklanki dwie
I za młodość, która już nie wróci
Razem, razem napijmy się

Bije się z życiem mym na pięści
Walczę z życiem mym na noże
Stchórzyło, zbladło, schowało się
W zajęczej norze

A też ci mówię przyjacielu
Nie taka była z nim umowa
Napijmy się, bo po cholerę
Jakieś słowa (…)
Nie płaczmy, nie wypada nam
Na stole mamy wina dzban
Więc za lata, które wciąż przed nami
Pijmy aż do dna (…)

   Ta piosenka powstała podczas… biegania. Tak powstają moje utwory. A znać o mnie Maryli dała Maria Szabłowska, moja wielka fanka. Maryla posłuchała i się zakochała – tak mówiła w wywiadach o tych utworach. Potem nagrywaliśmy i powstała Złota Płyta, co dzisiaj nie jest aż tak wielką sztuką! – mówi skromnie Witek Łukaszewski.

   Druga najbardziej znana jego piosenka z tego krążka nosi tytuł „W sumie nie jest źle”. Opowiada o kondycji starszego człowieka, który nie oczekuje już zbyt dużo od życia. Ma program minimum – cieszy się, jeśli jest w miarę zdrowy, sprawny i nie dokucza mu żaden ból:

(…) W sumie nie jest źle, nie boli nic
Wstaje i od razu chce się żyć
I na tyle lat, co już mam
Całkiem niezły jest mój stan.
(…)W sumie nie jest źle, no bo cóż
Ręce sprawne mam i parę nóg
Głowa kręci się, szyja też
Powoli przesuwam się.

   Maryla Rodowicz żartowała, że Witek „robił” u niej jednocześnie za Agnieszkę Osiecką i Seweryna Krajewskiego.Artysta określa współpracę z królową naszej estrady jako „skrajne zawodowstwo” i cieszy się, że była mu dana taka szansa.

MUZYKA SPADŁA JAK GROM

   Witek Łukaszewski urodził się 30 listopada w 1956 r. w Szczecinie. Tam też spędził pierwsze lata życia. Potem kolejno mieszkał w Kościanie i  Poznaniu. Nie planował, że będzie artystą. Miał zupełnie inne, bardzo ambitne i konkretne marzenia: We wczesnej młodości planowałem zostać mistrzem olimpijskim w biegu na 10 kilometrów. Byłem nawet w kadrze juniorów. Ale się przetrenowałem i życie pchnęło mnie w stronę gitary. Na początku była fascynacja zespołami Pink Floyd i Led Zeppelin. Po prostu byłem fanem dobrego rocka, ale nie grałem. Muzykować zacząłem dopiero w klasie maturalnej. Ale to spadło na mnie jak grom… Po prostu przed maturą wziąłem gitarę kolegi do ręki i od razu wiedziałem, że to jest na całe życie, mimo że nie znałem ani jednej nuty, czy akordu. – opowiada artysta.

   Jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Studiował na tej uczelni… 11 lat, przy czym cztery razy zmieniał kierunki. Na każdy zdawał egzamin i został przyjęty. Był to też sposób na uniknięcie służby wojskowej. Witek wspomina, jak walczył z ówczesnym systemem: Aby nie pójść do wojska symulowałem astmę oskrzelową. Walczyłem z 10 lat aż dostałem kategorię E. A teraz jednym z moich najbliższych przyjaciół jest Szef Sztabu Generalnego. Przy okazji mój wielki fan!

OJCIEC CHRZESTNY FLAMENCO

   Pierwszy profesjonalny zespół, który współtworzył, nosił nazwę… Kierowca bombowca. W 1982 r. nagrał pierwsze utwory w Radiu Poznań i Radiu Szczecin. W latach 80-tych występował na koncertach z zespołami Turbo, Lombard i Bank. A potem przyszła kolejna fascynacja, tym razem muzyką, śpiewem i tańcem andaluzyjskich Romów – czyli flamenco. W 1995 r. Witek z zespołem Acid Flamenco nagrał pierwszą polską płytę z utworami w tym stylu. Skąd zainteresowanie tego rodzaju muzyką?

   Podczas studiów chodziłem też do szkoły muzycznej i mój profesor gitary pokazał mi parę nagrań flamenco… Od tego czasu Bach poszedł w kąt, a królowali gitanos z Andaluzji.- opowiada Witek.

   Był prekursorem gatunku flamenco & rock w naszym kraju. Fascynacja tą muzyką nie ograniczyła się do nagrań i koncertów. W latach 1984 – 2001 zorganizował w Kościanie 14 edycji Międzynarodowego Festiwalu Flamenco. To była bardzo poważna impreza. Byli u mnie wszyscy wielcy gitarzyści: Paco Pena, Tomatito, Jorge Reyes, Diego Cortes. – wspomina.

   W rankingu magazynu „Gitara i Bas” w latach 1995-1997 trzykrotnie  został uznany za najlepszego gitarzystę flamenco w Polsce.

   W latach 2007, 2008 i 2010 występował ze specjalnie opracowanymi programami na Przystanku Woodstock. Kolejno były to: „Magia Flamenco” „Norwid nasz codzienny” i „Fortepian Chopina”. Z tym  ostatnim projektem wystąpił również na ceremonii wręczenia nagród Fryderyki 2010. Towarzyszył mu wówczas Krzysztof Kolberger recytujący tytułowy utwór Norwida.

   W latach 1997 – 2006 nagrał cztery płyty z zespołem Red Pink wykonującym muzykę z pogranicza rocka i bluesa. Potem były 3 krążki łączące rock, flamenco, muzykę klasyczną i poezję śpiewaną stworzone z formacją Grand Piano. Nagrał również 7 płyt solowych: „13 utworów na gitarę i kobietę”, ”Undertow”, „Cafe Poema”, „Norwid nasz codzienny”, „Spokojnie tak”, „Płyta z Muzyką i Tekstem” i „12 Godzin”.

   Jego utwory poetyckie recytowali Andrzej Seweryn i Olgierd Łukaszewicz. Występował na wszystkich najważniejszych salach w Polsce, m.in. w Arenie i Spodku. Grał z wieloma znanymi muzykami: Samborem Dudzińskim, Tomaszem “Szakalem” Szukalskim, Jurkiem Styczyńskim z grupy Dżem, Wojtkiem Hoffmannem z zespołu Turbo, Markiem Radulim z Budki Suflera. Koncertował też z Józefem Skrzekiem, swoim idolem z lat młodości.

   W latach 70-tych kochałem SBB absolutnie. Potem spotkałem Skrzeka na balu w Łagowie. Zagraliśmy improwizowany koncert i zaproponował mi współpracę. Graliśmy razem w latach 2000 – 2004.  Największy koncert zagrałem właśnie z Józefem Skrzekiem i zespołem SBB  u podnóża zamku w Będzinie, dla widowni liczącej 70.000 osób. Wydarzenie to było nagrywane dla telewizji francuskiej. Teraz też grywamy sporadycznie, jednak więcej i częściej z Antimosem Apostolisem. Cały czas mam też kapelę Morrison Tres grającą między innymi utwory zespołu The Doors. To takie współczesne SBB. Gramy z najlepszymi jazzmanami Europy. Ostatnio z saksofonistą Jacobem Dinesenem z Danii i Austriakiem Christophem Titzem grającym na trąbce. – opowiada o swoich muzycznych przyjaźniach.

      Witek jest też autorem kilku powieści: „Schodami do nieba” – o zespole Led Zeppelin,  „Jimi Hendrix & Nicolo Paganini : Dialogi”, „ Jim Morrison & Pablo Picasso : Dialogi 2” oraz „Sex & Rock and Roll”. Za pośrednictwem muzycznych bohaterów przedstawia swoje poglądy na świat i życie. Szczególnie w powieściach „Morrison & Picasso” i ostatniej.

   Kilka lat temu był zaangażowany w prowadzenie kawiarni artystycznej w Poznaniu. Niestety, nie trwało to długo. Mówi o tym z żalem: Uwielbiałem herbaciarnię „Chimera” w Poznaniu. Łaziłem tam 20 lat, tam pisałem. Kiedy upadła, postanowiłem ją przejąć. Przez pół roku była tam kawiarnia muzyczna z czterema koncertami w tygodniu. Niestety, właściciel budynku podniósł czynsz z 2.500 na 7.000 zł i nie było szans, aby przetrwać. Ot, proza  życia. 

   Z drugiej strony, może i lepiej się stało, bo dzięki temu Witek może swój czas poświęcić twórczości. A do tego jest mu potrzebna cisza. Ucieka od zgiełku świata. Stara się żyć w zgodzie z otaczającą go przyrodą. Wynika to z jego autentycznych potrzeb i przekonań, nie z płytkiej mody na ekologiczny tryb życia.

WILKI SĄ FAJNE

   Jego zainteresowanie filozofią Wschodu zaczęło się od lektur na ten temat. Miał kilku guru, ale oni się zdewaluowali. Zrozumiał, że to musi być przefiltrowane przez niego, że sam musi wszystko przeżyć, zobaczyć błędy, które popełnia w życiu.  

   Mieszkałem przez 4 lata w Warszawie, zapraszano mnie na różne imprezy, ale zawsze zwiewałem. Nie pchałem się na ścianki, to nie dla mnie.- opowiada.Od świata uciekał od zawsze, ale od kiedy został joginem, czyli o dziesięciu lat, mieszka w okolicy Poznania, w wynajmowanych kolejno domach położonych na odludziu, wśród lasów.   

   Na pytanie, czy nie boi się dzikich zwierząt, na przykład wilków, które ponoć ostatnio pojawiły się w pobliżu Poznania, odpowiada: Wilków się nie boję, mam kilka w okolicy… Są fajne, w przeciwieństwie do ludzi! Chciałbym zawsze żyć w lasach, tak jak teraz, ale myślę o jakiejś samotni nad rzeką. Lubię się wynurzać z lasu tylko na koncerty, ewentualnie raz w tygodniu na zielony targ do Poznania, żeby nakupić ekologicznej żywności. 

   Dba o kondycję fizyczną, uprawia jogę, medytuje, lubi gotować, rąbać drewno. Jako jogin próbował żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami – przez kilka lat nie jadł mięsa ani żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego. Okazało się, że to nie było dobre dla jego zdrowia: Byłem weganinem w latach 2017- 2021. O mało się nie przekręciłem. Zrobiłem bardzo poważne testy i okazało się, że muszę jeść mięso. Inaczej padnę. No więc jem, rzadko, ale jem. – przyznaje bez entuzjazmu.

   Witek jest związany z dużo młodszą od siebie partnerką. Tak opowiada o niej:  Margo jest cudowną Istotą. Jest moją podporą, a ja jej. Mieszka ze mną na tym Zadupiu w puszczy. Jest nam łatwiej, bo oboje tworzymy i codzienność mało nas obchodzi. Jest zdecydowaną, ale mądrą feministką, Podobnie jak ja, ma poglądy antyklerykalne. I świetnie pisze. Wspaniale się dogadujemy, mimo dużej różnicy wieku. Znamy się od 12 lat, jesteśmy z sobą od ponad 5 lat.

   Od 2020 r. gra z zespołem Super Trio. To band, którego skład osobowy jest dość zmienny. Oprócz Witka współtworzą go: Jerzy Styczyński, Marek Raduli, Wojciech Hoffmann, Mariusz Bobkowski, Jacek Krzaklewski i Jeremiasz Baum. Jesienią 2022 r. zespół zakończył swoją trasę występami w Wilnie. W minionym roku zagrali w sumie na 56 koncertach, w 2023 r. planują podwojenie tej liczby.

   Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, Witek często słucha jazzu i muzyki poważnej. Na swoim profilu fejsbukowym przedstawia się jako Gitarzysta – Drwal – Obibok, czyli Artysta. Zawsze czuł, że jest inny. I że nie chce chodzić utartymi ścieżkami. Tak o tym mówi: Za nic w świecie nie chciałem robić tego, co wszyscy. Chyba się udaje. Nie zrobiłem wielkiej kariery, ale żyję ze sztuki. To też chyba sukces?

   Gdy pytam o anegdoty z jego bujnego, niezwykłego życia, przypomina sobie kilka. Nie wszystkie nadają się do publikacji, przytoczę więc tylko jedną:  Wymyśliłem jednemu z miliarderów hasło reklamowe dla jego firmy. Za sześć wyrazów dostałem… duuużo pieniędzy… Piękne. Proszę o więcej.

   A poza tym… moje całe życie jest anegdotą. Jest fajne i śmieszne, i bardzo uśmiecha się do mnie.- podsumowuje Witek.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko