ELŻBIETA MUSIAŁ – wieloznaczne opowiadanie Grzegorza Raka 

0
256

Sumienia trzeba używać

„Wielkanoc” to jedno z opowiadań Grzegorza Raka pomieszczone w „Opowiadaniach nie tylko mazurskich” (2021) i przypisane do części „Święta”. Oprócz zdawkowej informacji, że rzecz dzieje się w wielkanocny poniedziałek, nie ma w tym konkretnym utworze bezpośrednich odniesień do samych świąt, nie ma kulturowej symboliki i typowych zachowań ludzi dla tego czasu, które tak wyraźnie zaznacza Autor w innych opowiadaniach. „Wielkanoc” jest odmienna, przede wszystkim narracyjnie i tematycznie. Opowiada o tym, jak to bohater w jego własnym śnie jest sądzony z przewin nie tak znowu wielkich, co najwyżej grzesznych. Ot, zwyczajnie ludzkich. A sądzony jest jednoosobowo przez Najwyższą z Wysokich Sprawiedliwości. W procesie czynny udział bierze czarne Ptaszysko, pomocnikami są dwa Draby, używające jedynie mięśni i potworności swoich sylwetek. Tak, Autor w tym przedstawieniu uciekł się do groteski i do sennych wizji. A jest to świetny sposób, by pod nierzeczywistym ukryć to, co najbardziej rzeczywiste, a nawet nasze, polskie. Czyli co? Postdemokratyczny wymiar sprawiedliwości?

„Ptaszysko zakłapało dziobem: – Najwyższa z Wysokich Sprawiedliwości. Pozwól, że uściślę po kolei jego winy, a on niech ma prawo do obrony: to taki przesąd z dawnych czasów”. (s.167)

Ach te szczegóły! Pozwalają wyeliminować czas peerelowski. Tzn. peerelowski też jest, ale jako ten miniony, lat dziecięcych „obwinionego”.

W kieszeni jego spodni znajdowała się moneta pięciozłotowa z rybakiem trzymającym sieć. Odpowiednia w sam raz do zakupu pięciu gałek lodów produkcji rzemieślniczej. Waniliowych, dobrze zmrożonych. Obwiniony posiadał wspomniane pięć złotych, które zostały mu wręczone przez Babcię w celu zakupienia w piekarni bułek. Pięć złotych, wyjętych z Babcinego piterka. Piterek z materiału kolorowego w kwiatki, wyrób spółdzielni „Jasna przyszłość”. Obwiniony nie mógł powstrzymać się i dokonał zakupu lodów w ilości gałek pięciu, całkowicie pomijając zakup bułek. Następnie spożył wyżej wymienione lody, oblizał się starannie, tak aby nie pozostawić śladów i powrócił do domu Babci. Tam przedstawił wersję zdarzenia, jakoby zgubił monetę pięciozłotową, wcześniej dla dodatnia swoim kłamstwom wiarygodności, dziurawiąc kieszeń spodni”. (s. 168)

W opowiadaniu Raka dopatrzymy się zarówno cech paraleli, jak i alegorii dziś już rzadko używanej. A to znaczy, że utwór posiada kody rozpoznawalne przez wszystkich. Postacie są jedynie symbolami, zaś „obwiniony” – evrymenem. Wysoka Sprawiedliwość ma swoje atrybuty – sędziowski łańcuch i paragrafy. Są stosowne motywy i wątki. Jest też sala rozpraw, to nic, że jest nią stodoła. Wykreowany przez Autora obraz odczytujemy zarówno jako pastisz, karykaturę przedziwnej rozprawy sądowej. W której widać bezbronność „oskarżonego” wobec prawa i jego osamotnienie.

„ – Ptaszysko! Wiedzę, że jesteś nieprzygotowane do rozprawy należycie! Zostaw te akta! Przecież bez nich gołym okiem widać, że dożywocie dla niego to za mało. Jak to stoi, jak się bezczelnie uśmiecha, zapomniał zupełnie o pokorze, skromności i szacunku mi należnym”. (s. 165)

Czytając, towarzyszył mi gorzki (u)śmiech, i był to wyraz uznania dla narracyjnych umiejętności Grzegorza Raka. Częściej jednak zasępiałam się. A przyczynkiem do pogłębionych rozważań były słowa, które przekierowywały uwagę na jeszcze inne przestrzenie znaczeniowe.

„ – Kiedy, Wysoka Sprawiedliwości, ja prawdę…”.

Kilka akapitów dalej wątek jest rozwijany:

„ – Powiedział to. Powiedział to śmieszne słowo – zaskrzeczało Ptaszysko”.

W odpowiedzi Wysokiej Sprawiedliwości pada między innymi takie stwierdzenie: „On myśli, że nas obchodzi jego prawda. Jak wszyscy jest idiotą, ale to już akurat nie jego wina”. (s. 166).

Czym jest owa prawda? Czy wyłącznie słowem martwym, które do sprawy nie wnosi nic, bo wyrok i tak zapadnie, oczywiście, zgodny z wolą Wysokiej Sprawiedliwości. I nie inny.

„ – Wysoka Sprawiedliwości, co mam robić?

– Nic. Siedzieć i niepytany milczeć. Jak zapytam, wstać i potwierdzić naszą wersję. Jednym słowem, nie opóźniać”.

I otóż, każdy ma na swój użytek jakąś prawdę wewnętrzną. Tę przestrzeń wolną nawet od religii, która pracuje w nas jako świadoma podpowiedź, co jest dobrem, a co złem. Nazywamy ją „sumieniem”. Owszem, religia próbuje zawłaszczyć sobie sumienie, ale ONO jest własnością psychiczną, która dotyczy wszystkich, nawet ateistów i agnostyków. Pojęcie to zostało nawet wpisane w prawo stanowione. W preambule Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej mamy następujący zapis: „w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem, ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej…”. 

Ostatnio często słyszymy, że ktoś powołał się na klauzulę sumienia, obywatelskie nieposłuszeństwo czy sprzeciw sumienia, gdyż prawo, które obowiązuje wszystkich, zostawia taką możliwość. Niestety, nawet ta otwarta furtka, otwarta na sumienie, na nasz wewnętrzny głos niezależny, jest często wykorzystywane do doraźnych politycznych rozgrywek. Szkoda, bo to już chyba nasz ostatni bastion wolności.

Tak czy owak, sumienie i prawo, prawo a sumienie, i rozważania wokół nich, przychodzą mimowolnie podczas czytania „Wielkanocy”. Piętrzą się też pytania: Czy w każdej sprawie głos może zabrać sumienie? Czy zawsze, mówiąc o „sumieniu”, mamy na myśli to samo? Czy sumienie i prawo mogą być pojęciami równoważnymi, czy się uzupełniają? A może w pewnych obszarach pozostają ze sobą w sprzeczności i wzajemnie uszczuplają sobie zakresy pól? Autor nie daje nam na nie odpowiedzi, natomiast przedstawia wizję senną, na poły groteskową, na poły bolesną – a jakoby ukazywał człowieka pozostającego w konflikcie wewnętrznym ze sobą, ważącego winy i przewiny we własnym sumieniu; bo „sumienia trzeba używać” (za prawnikiem Z. Ziębińskim). Więc może we śnie dzieje się wielka spowiedź sumienia, która przystoi Wielkiej Nocy? I to by tłumaczyło tytuł opowiadania nawiązującego też do samej wiary (cykl „Święta”). Byłaby to zatem druga, tym razem „uduchowiona” (po podtekście politycznym) odsłona przedstawienia.

Zobaczyłem jego brodę i długie, sięgające ramion włosy. Twarzy nie, tylko zarys, okolony właśnie tą brodą. W sypialni było zbyt ciemno. Pochylił się nade mną i delikatnie, niezwykle delikatnie, właściwie zaryzykuję, że z czułością wytarł moją twarz. Ukoił mnie prawdziwie, uspokoiłem się nareszcie. Na jego dłoni zauważyłem przy nadgarstkach coś jak ślad po sznytach. Obtarcie twarzy przegoniło sen, usunęło Sprawiedliwość, Ptaszysko i Drabów. Obtarcie dało mi siłę, poczułem się niczym nowo narodzony”. (s. 175)

W opowiadaniu ukryta jest jeszcze trzecia domyślna problematyka o charakterze psychologicznym, która nad wyraz była widoczna w monodramie wystawionym pod tym samym tytułem w Szklanym Domu na Żeromszczyźnie 17 kwietnia 2023 r. Dawid Żłobiński, aktor kieleckiego teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, wcielił się w trzy postacie, które prowadziły ze sobą ten kwasi procesualny dialog. A właściwie przeistaczał z czarnego Ptaszyska w „obwinionego” i Wielką Sprawiedliwość. Trzy głosy w jednej osobie, trzy osobowości w jednym człowieku. Id, ego i superego? A dlaczego nie.

„Wielkanoc” jest utworem wieloznaczeniowym, zmuszającym wręcz do wgryzania się w treści. I jako się rzekło – odmiennym. Ale zapewniam, że wszystkie „Opowiadania nie tylko mazurskie” są przyczynkiem do wielu rozważań. No choćby takich: w jakim stopniu młodość, która przypadała na czas peerelu, wpływała czy wręcz decydowała o późniejszym dorosłym życiu. Poszczególne utwory mogą być odrębnymi opowiadaniami, ale czytane w kolejności książkowej zaczynają się wzajemnie uzupełniać i dopełniać, tak jak historie kilku bohaterów – przyjaciół z młodości – rozpisane na poszczególne opowiadania (cykl „Opowiadania mazurskie”). Ich suma układa się w większy pokoleniowy obraz. To naprawdę dobrze skonstruowane opowiadania. Z czytelniczą ciekawością zabiorę się więc za dopiero co wydaną powieść Grzegorza Raka „Puzzle polskie”.

Grzegorz Rak, „Opowiadania nie tylko mazurskie”; Oficyna Wydawnicza STON 2, Kielce 2021, s. 196.

Grzegorz Rak w swoim dorobku ma dramaty (między innymi „Nasze święto”, 2004), powieści („Miłość w Rzeczniowie”, 2018; „Fotografia”, 2019; Puzzle polskie”, 2023) i „Opowiadania nie tylko mazurskie” (2021), czyli zbiór zawierający cykle opowiadań: „Opowiadania mazurskie”, „Święta” i opowiadania luźne, a wśród nich „Nareszcie w domu” – zwycięskie opowiadanie w pierwszej edycji konkursu “O Złote Pióro Wojewody Świętokrzyskiego” oraz wyróżnione w następnej edycji tego konkursu opowiadanie „Bolero”.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko