Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
64

Arcydzieło skończone

Kończący się „Rok romantyzmu polskiego” (przypomnę: ustanowiony w dwusetna rocznicę opublikowania „Ballad i romansów”) obfitował w dziesiątki publikacji o tym unikalnym okresie w naszej literaturze. Ważnych, mniej ważnych, przyczynkarskich, naukowych i tych popularnych.

Książka Andrzeja Waśki z całą pewnością należy do najistotniejszych, do tych, po które – nie mam co do tego wątpliwości – będzie się sięgać po latach. Będzie to książka przewodnik, dzięki której nauczyciele, bo w dużej mierze to oni są jej adresatem, zrozumieją, odkryją te elementy, których nie dostrzegali, nie rozumieli, które wyłonią się spod jednej, dwu, czasami nawet trzech warstw językowych, znaczeniowych, historycznych.

Czytanie „Pana Tadeusza”… Przez lata, jak pewnie wielu z Państwa, zadawałem sobie pytanie, w jakim wieku sięgać po to arcydzieło. Czytane w klasie siódmej, tak było, kiedy przymuszano nas (to właściwe określenie), moje pokolenie, do czytania epopei, wydawało mi się absurdem. Mam wrażenie, że nikt z moich kolegów nie tylko nie rozumiał utworu, nie miał pojęcia jak go interpretować, nie dostrzegał bogactwa treści ani języka, ale nawet to, czego uczono nas na lekcjach historii wymykało się omówieniom, było za trudne do wplecenia w świat czternastolatka.

Czytać trzeba, nie ma wątpliwości. Tyle, że po tej pierwszej lekturze, po tym zaczynie, trzeba do niej wrócić po latach. Dwudziestu? Trzydziestu? Czterdziestu. Pewnie nigdy nie będzie ani za wcześnie, ani za późno. I pewnie nigdy nie zdobędziemy pełnej wiedzy o utworze. Więc może trzeba czytać wielokrotnie, zwracając uwagę na jakiś motyw, szczegół, postać, zdarzenie?

Waśko tłumaczy sens pojęcia epopeja. Pokazuje, że w „Panu Tadeuszu” to szeroki, panoramiczny obraz historii narodowej. Jakże inny od tego, co dał nam Homer. To doświadczenie trzech pokoleń. Pokazuje, że to „centrum polszczyzny”, że to „historia żyjąca”. Ale też po wielokroć wskazuje szczegół. „Biurko jest w Soplicowie mikrokosmosem nowej mody, stylu życia i wszelkich wzorów przywiezionych na Litwę przez Telimenę z imponującego jej Petersburga.” A arcyserwis, a szkaplerz, a Scyzoryk (Wyka napisał o nim osobne studium!), któremu Mickiewicz poświęca szokująco dużo, 170 wierszy? A tabakiera? Szkicownik? A wokanda, a łowy? Niby wszystko wiadomo, ale przecież często to nie sam przedmiot, a jego wnętrze, jakiś rys, odniesienie, decydują o znaczeniu. To wiedza Mickiewicza, który jest poetą, ale i myślicielem, wizjonerem, kimś kto przecież dopracował swój utwór w każdym, najdrobniejszym nawet fragmencie.

Pokazuje zmiany obyczajowe w ciągu ledwie kilkunastu, kilkudziesięciu lat od III rozbioru Polski. To że na Litwie, włączonej przecież do Rosji, ranga urzędnicza stała się ważniejsza niż szlachectwo, tym bardziej, że trzeba je było poświadczać dokumentami, a te rzadko znajdowały się w zaścianku.

I rzeczywistość taką, jaka była. „[…] pod piórem Mickiewicza ten obraz dziewczęcej toalety nie służy niczemu – poza samym sobą. Mówi się tu o kosmetykach i pokazuje sposób ich użycia, ale nie ma tu nic z oświeceniowej satyry z kobiety modnej. Nie ma też ani zbędnej pruderii, ani cienia frywolności woltariańskiej.”

A bohaterowie. Gerwazy? Czy na pewno wart jest pogardy. A Jacek Soplica miedzy miłosną tragedią, zdradą, a odkupieniem księdza Robaka. Pycha, pokora, obowiązek wobec ojczyzny, odrodzenie moralne…

A komedia miłosna, która „jest jednak komedią romantyczną, a wiec podszyta nutą wzruszenia i nostalgii.”?

A Zajazd, a Jankiel, a powstańcza agitacja?

Zwraca uwagę Waśko, jak bardzo zmieniał się odbiór arcydzieła. Przecież ani Krasiński, ani Słowacki, ani Norwid przy pierwszym czytaniu nie docenili jego wartości. Ale przecież wrócili, wrócili z zachwytem.

W tym wielogłosie jest też sam Mickiewicz. Bo przecież Narrator to jego alter ego. Nie jest to jednak ten sam Mickiewicz „którego rysy mają bohaterowie jego poprzednich utworów, z bohaterem Dziadów, Gustawem-Konradem na czele.”

Nikt, nikt w polskiej literaturze, nie zbliżył się do wymiaru tego, jak pisze profesor Waśko, „skończonego arcydzieła”. Niczego w nim nie brakuje, nic już nie trzeba dodawać (choć próbowano). To jest i jednocześnie nie jest odczytanie na nowo utworu. To niewątpliwie osobisty, bardzo osobisty odbiór, to kolejna odsłona, która pozwala dzięki panoramicznemu widzeniu autora na nasz ponowny zachwyt.

Andrzej Waśko – „Pan Tadeusz” Media pamięci, Wydawnictwo Instytutu Pamięci Narodowej, Warszawa 2022, str. 463.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko