Krzysztof Lubczyński – Lektury arcyniemodne 7

0
96
Filip Wrocławski

W Polsce też byli „jakubini”

Niewiele jest utworów literackich o Powstaniu Listopadowym, choć sporo pozostało powstańczej poezji okolicznościowej. Stanisław Wyspiański napisał trzy dramaty wokół tego wydarzenia: „Noc listopadową”, „Warszawiankę” oraz „Lelewela”. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych powstały trzy powieści osnute wokół powstania listopadowego, „Szary jakobin” Leona Przemskiego, „Listopadowa zawierucha” Janusza Teodora Dybowskiego i „Królestwo bez ziemi” Tadeusza Hołuja. Napisana w Brukseli w 1833 roku powieść Jana Czyńskiego (1801-1867) „Cesarzewicz Konstanty i Joanna Grudzińska czyli Jakubini polscy” jest pierwszą polską powieścią polityczną. Sam jej autor był postacią frapującą, o burzliwym życiu, działaczem radykalnej lewicy okresu poprzedzającego wybuch Powstania Listopadowego i uczestnikiem tego zrywu, najpierw na terenie Lublina, później w Warszawie, a jesienią 1831 roku wyemigrował do Francji, a następni, po pobycie w w Brukseli udał się do Anglii, gdzie zmarł.

  „Jakubini polscy”, pierwsza – jako się rzekło – polska powieść polityczna  opowiada w planie szczegółowym o historii upadku Towarzystwa Patriotycznego, a w planie ogólnym jest panoramą walki narodowo-wyzwoleńczej Polaków w latach 1823-1831. Czyński pokazał przedstawicieli prawie wszystkich warstw społeczeństwa polskiego doby przedlistopadowej i listopadowej, od szczytu rosyjskiej władzy w Królestwie Polskim, polską arystokrację, poprzez polskich, szlacheckich i mieszczańskich radykałów, rewolucjonistów, konspiratorów, aż po przedstawicieli klasy chłopskiej (Stanisław). Obraz kraju pokazany został na tle kontekstu europejskiego, zagadnień politycznych i społecznych. Z gatunkowego punktu widzenia powieść Czyńskiego można określić jako pamfletową i publicystyczną, po części ubraną w kostium sensacyjno-romansowy (intrygi książęcego szpiega  miłość Konstantego i Joanny Grudzińskiej), z pewnymi rysami „romantyki grozy”. Powieść jest w dużym stopniu zbudowana z tworzywa, jakim był język ówczesnych, gazet, ulotek, rozpraw politycznych, odezw, deklaracji i ideologicznych komentarzy. Dużo jest więc w jej tkance inwokacji, patetycznych monologów i dialogów, przemówień. Została napisana namiętnym, często oskarżycielskim stylem lewicowego radykała i antyklerykała. Sprawia to, że liczne postacie, zarówno historyczne, jak n.p. car, Wielki Książę Konstanty, książę Drucki-Lubecki, generałowie Skrzynecki, Chłopicki, Rożniecki czy Kuruta, Piotr Wysocki, Stanisław Zamojski, Józef Kozłowski, agent policyjny Birnbaum i wiele innych, jak i postacie fikcyjne – pokazane są raczej schematycznie, w uproszczeniu, bez psychologicznej głębi, jako figury reprezentatywne. Warstwa mimetyczna, realistyczna, opisowa jest raczej uboga, dominuje dyskurs polityczny, a choć miejscem akcji jest Warszawa i jej ulice oraz historyczne miejsca i obiekty pokazane są na ogół bez zmysłowej, plastycznej sugestywności, co sprawia, że „Jakubinów” można też określić jako zbeletryzowaną publicystykę. Mimo to warstwa beletrystyczna, powieściowa jest na tyle bogata, że daje pewien zasób uogólnionej, wiedzy o epoce i ma  silny rys autentyzmu. Tekst powieści poprzedza obszerny wstęp autorstwa literaturoznawcy Kazimierza Bartoszyńskiego, sytuujący powieść na tle literackim i historycznym epoki, tłumaczenie wstępu Stanisława Worcella do francuskiego wydania „Jakubinów polskich” pisany w celi więziennej Saint-Pelagie w Paryżu i napisane w Brukseli słowo od samego autora. Nie jest to może powieść wielka artystycznie, ale biorąc pod uwagę, że powstała ona w epoce rodzenia się polskiego gatunku powieściowego, jej warstwa literacka zupełnie dobrze broni się nawet dziś, a nade wszystko jest kapitalnym dokumentem epoki. Od 1833 roku ukazało się tylko jedyne jej polskie wydanie, właśnie niniejsze z 1956 roku, co czyni jego egzemplarze prawdziwymi rarytasami. Na koniec, a propos, tytułowych „jakubinów”. Ich epizodyczną obecność w historii Polski upamiętnia tablica wmurowana w 1951 roku w fasadę dawnego tzw. Pałacu Komisji Rządowej Dochodów i Skarbu przy placu Bankowym, nieopodal pomnika Juliusza Słowackiego.

Jan Czyński – „Cesarzewicz Konstanty i Joanna Grudzińska czyli Jakubini polscy” (1956)

Epopeja Wielkiej Francuskiej Rewolucji

Jest zaskakującym paradoksem, a nawet być może zagadką, że w literaturze francuskiej, literaturze kraju, w którym miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach ludzkości, Wielka Rewolucja Francuska, tak mało zajmuje ona miejsca. Trudno wprost w to uwierzyć, ale nie ma ani jednego francuskiego dramatu, którego tematem byłaby sama Rewolucja, któreś z jej kluczowych zdarzeń, lub której bohaterem byłby jeden z jej wielkich protagonistów. Jedyne trzy wielkie dramaty Rewolucji poświęcone, to „Śmierć Dantona” Niemca Georga Büchnera oraz „Sprawa Dantona” i „Thermidor” Polki Stanisławy Przybyszewskiej. Właściwie podobnie jest z prozą powieściową. Nie powstało ani jedno dzieło z tego gatunku, które tak jak „Komedia Ludzka” Honoriusza Balzaca, jak cykl powieściowy Emila Zoli z „Germinalem” na czele czy jak „Rodzina Thibault” Rogera Martina du Gard były syntezą ważnych epok w dziejach Francji, tak ono byłoby syntezą tego burzliwego, kilkuletniego (1789-1794) okresu w jej historii. Owszem, są „Szuanie” Honoriusza Balzaca, w kilku powieściach Alexandre Dumasa („Naszyjnik królowej”, „Hrabina de Charny” czy „Anioł Pitou”) pojawiają się ważne fragmenty Rewolucji, ale w trybie tła do awanturniczych przygód fikcyjnych postaci, a Anatol France pozostawił powieść z akcją rozgrywającą się podczas epizodu z czasu Terroru („Bogowie łakną krwi”), ale tego rodzaju dokonanie można znaleźć nawet w literaturze polskiej, jako że w trójksiągu „Rok 1794”  Władysław Stanisław Reymont jest kilka rozdziałów z akcją rozgrywającą się w rewolucyjnym Paryżu. Ba, przecież to nie kto inny, jak polski pisarz Teodor Jeske Choiński jest autorem napisanego i wydanego na początku XX wieku, niedawno wznowionego trójksiągu – „Błyskawice”, „Jakobini” i „Terror”, który opowiada (w tonie paszkwilu) o Rewolucji Francuskiej od jej początku do kresu. Nie napisał też powieści o Rewolucji ani Stendhal ani Flaubert. Był tylko jeden z wielkich pisarz francuskich, który napisał powieść o Wielkiej Rewolucji. To Victor Hugo, a jej tytuł to „Dziewięćdziesiąty trzeci” („Quatre vingt treize”). Ukazała się w roku 1874, a więc bez mała półtora wieku temu. Co prawda, jak wskazuje tytuł, obejmuje ona akcją jedynie burzliwy rok Rewolucji, ów słynny rok 1793, a sama fabuła jest typowym romansem historycznym w stylu „Nędzników” i nie bez podobieństw do powieści Aleksandra Dumasa, ale są w tej powieści passusy, które niejako pars pro toto, oddają całościowo niejako ducha rewolucyjnej epoki. Te rozdziały to: „Ulice Paryża w owych czasach”, „Minos, Ajakos i Radamantys” oraz najwspanialszy z nich rozdział „Konwent”. Rozdział środkowy, którego bohaterami są odbywający dyskretne spotkanie Robespierre Danton i Marat, zbudowany został na podobieństwo formy politycznego dramatu dialogowego. Rozdziałom pierwszemu i trzeciemu nadał Hugo formę nawiązującą do dynamicznej relacji dziennikarsko-reporterskiej. Są (pierwszy): realistycznym, brawurowym opisem atmosfery rewolucyjnego Paryża, drugi – opisem i anatomią Konwentu, trzeciego, po Zgromadzeniu Narodowym i Zgromadzeniu Prawodawczym (Legislatywie), rewolucyjnego parlamentu. Ozdobą tomu jest brawurowy opis Konwentu, w którym Hugo enumeratywnie wymienił wszystkich członków rewolucyjnego parlamentu, reprezentanta Żyrondy lub Góry, przypisując każdemu jakieś lakoniczne, błyskotliwe, jednozdaniowe określenie, odnoszące się do cechy charakteru, cechy  fizyczną, wady, zalety lub dokonania. Od tej lektury w 1976 roku, w klasie maturalnej, zaczęła się moja fascynacja historią Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Ilekroć sięgam po „Rok 1793” i czytam passus: „Kto ujrzał Zgromadzenie, nie myślał już o sali. Kto spoglądał na dramat, nie myślał już o teatrze. Trudno o coś równie bezkształtnego i wzniosłego. Zbiór bohaterów, stado tchórzów. Dzikie górskie zwierzęta, bagienne płazy. Tam mrowili się, trącali łokciami, prowokowali się, grozili sobie, walczyli i żyli wszyscy ci bojownicy, którzy dziś są cieniami. A lista ich była ogromna. Na prawo – Żyronda, legion myślicieli, na lewo – Góra, grupa atletów”….  – ciarki przechodzą mi po plecach.

Wiktor Hugo – „Rok 93” (przekład Maria Korniłowicz, wyd. polskie 1957)

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko