boli mnie dziś
mój delikatny odwłok
w chitynowym pancerzu
A. Paszkiewicz
Dotarła do mnie niedawno poezja Anny Paszkiewicz. Autorki, która ma na swoim koncie około sześćdziesięciu książek dla dzieci (w tym „Coś i Nic”, które zdobyło główną nagrodę jury w konkursie Przecinek i Kropka 2020 na najlepszą książkę dziecięcą w kategorii 6-8 lat i trafiło na Międzynarodową Listę Białych Kruków 2021). Prawa do niektórych tytułów nabyły wydawnictwa z Chin, Korei, Hiszpanii, Francji, Czech, Rosji. Ponadto jest autorką scenariuszy dla nauczycieli w ramach ogólnopolskich programów edukacyjnych, m.in.: „Działaj z ImPetem” i „Moje Miasto Bez Elektrośmieci”. A na stałe współpracuje z czasopismem dla dzieci niewidomych i niedowidzących „Promyczek”. Od kilku lat w dolnośląskich przedszkolach i szkołach organizuje spotkania promujące czytelnictwo. Jednak Anna, poza pisaniem dla małych czytelników bardzo kocha czytać poezję (nagrywa filmiki) i pisać wiersze. Publikuje w kwartalniku „Artis”, „Ypsilon”, „Bezkres” i portalu „Poezja na Każdy Dzień”. Jej wiersze zagościły m.in. w antologiach: „Wwierszowzięci”, „Uskrzydleni” oraz polsko-hiszpańskiej antologii „Gwiazdozbiór Pegaza 2022”. Jest pasjonatką przyrody i własnego uroczego psa.
Książka poetycka Anny Paszkiewicz dzieli się na trzy części: larwa – korzenie; poczwarka bunt; imago – owoc. Ów podział pokazuje proces dojrzewania, przepracowania czegoś, zatem w moim odbiorze szczególnie pierwsza część staje się bezgłośnym wołaniem, niemym krzykiem. A kolejne rozdziały zawierają ujarzmienie, zrozumienie i pogodzenie, z czasem nawet akceptację, ponieważ doświadczenie daje siłę. Ostatecznie postać ukazująca się w utworach cieszy się życiem. Myślę, że warto zwrócić uwagę na motto, które towarzyszy tekstom: Poezja leczy rany, jakie zadaje rozum (Novalis). Jako pierwszy otwiera tom wiersz „spowiadam się Bogu…”, który na zasadzie gongu alarmuje o bólu zawartym między wersami. Potwierdzeniem spostrzeżenia jest kolejny fragment o złym dotyku przywierającym jak druga skóra. Ten, kto przeżył taki rodzaj krzywdy poczuje swoiste deja vu, jakby odczytał w tych słowach samego siebie. Złego dotyku nie da się wykorzenić. Można zapomnieć, zagłuszyć, ale w newralgicznych momentach ból powróci. W zależności od traumy i jej przerobienia, uderzenie będzie mniej lub bardziej dotkliwe. Ale! Wychodzę z założenia, że tylko oczyszczone rany mogą się zabliźnić, a to już coś. Zatem im więcej analizujemy, grzebiemy, to w końcu skutecznie czyścimy. Należy pozwolić płynąć, a może raczej wypłynąć emocjom. W wierszach możemy wyszukać potencjalne źródła nadwrażliwości i kruchości bohaterki, które z całą pewnością tkwią w przeszłości. Gorzkie przeżycia sprawiają, że nie ma w niej miejsca na nowe blizny, a dla tych, którzy chcą podejść blisko ma puste okno wieży w której się chroni. Lęk przed kolejnym rzutem kamieniem zamyka kobietę na ludzi. Niektóre wiersze są jakby zapisem autystycznego odbierania bodźców ze świata, który jawi się jako kolorowy jarmark z festiwalem dźwięków. Jedynym ratunkiem staje się totalne „oskorupienie”: „oskorupiam się gdy zaczyna brakować oddechu/ w ciepłym kokonie myśli przeczekuję atak”. Z drugiej strony, pomimo poczucia wyobcowania, ostracyzmu: „patrzą mi dzisiaj na usta/ klakierzy z pierwszych rzędów/ i nadstawiają ucha/ czy powiem ą czy ę// więc staję na środku sceny/ i tylko głośno pytam/ ile zostało jeszcze człowieka/ w człowieku”; podmiot liryczny woła o zachowanie człowieczeństwa: „kruszcie mury obojętności/ choćbyście mieli zedrzeć palce do krwi/ obedrzeć je do żywego mięsa/ połamać paznokcie i kości/ zmywajcie ją wierszem kwiatem łzą/ nim przyoblecze was w kamień/ i umrzecie na długo przed wydaniem/ ostatniego tchnienia// nie krzyżujcie człowieka w sobie”. W ostatnim ogniwie są ślady jak dotrzeć do obolałej duszy: „nie jest łatwo znaleźć klucz do mojego zamka/ nie odkładam go pod zwykłą wycieraczkę/ by nie znalazł go ktoś całkiem przypadkowy/ nie lubię nieproszonych gości”. „Badaj do woli jak nieznany dotąd kontynent/ tu wszystkie ścieżki i tak prowadzą przez serce”. Najważniejsze, że imago cieszy się życiem: „wyrzuciłam dawne sukienki/ jedna cisnęła pod brodą/ nosiłam ją za dnia gdy trzeba było grzecznie/ obejmować umysłem bezmiar zależności wszechświata/ w drugiej tańczyłam nocą/ wkładałam kiedy żar serca domagał się ujścia/ pozwala mi płonąć aż po koniuszki palców// dziś nagą skórę wystawiłam na słońce/ razem ze wcześniejszym deszczem/ ubrały mnie w ciepłą tęczę/ bym mogła tętnić ogniem wodą ziemią i wiatrem”. Być nareszcie sobą.
Jeśli kogoś boli życie, boli człowiek, to z pewnością dużo odnajdzie dla siebie w książce o tajemniczym tytule Lepidoptera (Mamiko 2022).
Wioletta Jaworska